"Kominy Żerania...". Tak miało brzmieć pierwsze zdanie powieści napisanej przez dyrektora księgarni przy Placu Komuny Paryskiej (dziś Wilsona), jednego z bohaterów ostatniej książki Doroty Masłowskiej "Bowie w Warszawie".
Nazwa osiedla pochodzi od staropolskiego określenia żyr lub żer, co oznacza "pastwisko w lesie". W XX wieku na tym obszarze rozgościł się wielki industrial, z perłą w rdzawej dziś koronie w postaci Fabryki Samochodów Osobowych.
Przy modernistycznym kościółku (parafii pod wezwaniem świętej Jadwigi Śląskiej), upchniętym niemalże pod Trasą Toruńską, rozgrywa się finałowa scena powieści "Dziewięć" Stasiuka. Zresztą Żerań pojawiał się na kartach jego książek wielokrotnie: pisarz chodził do przyzakładowej szkoły, a w FSO pracował jego ojciec i najlepszy przyjaciel, któremu dedykował tytułowe opowiadanie ze zbioru "Grochów". "Fabryka miała się żywić naszymi ciałami […] ciągnęła się kilometrami i tysiące maszyn czekało na niewyspany proletariat. Umierałem ze strachu na myśl, że tak skończę. Musiałem być zdrajcą, żeby ocaleć". Wspomnienia pracowników sprywatyzowanej fabryki znalazły się w książce Aleksandry Leyk "Cięcia. Mówiona historia transformacji".
Stasiuk wspomina we "Wschodzie" też "żerańskie Acapulco", Kanał Żerański, do którego "śmiałkowie skakali z przęseł na główkę". Kanał pojawia się także w powieści "Jolanta" Sylwii Chutnik, przesiadywali nad nim "zwykle starzy ludzie z wódką i patrzyli przed siebie, bo za siebie nie było sensu. Główna bohaterka książki mieszka w bloku przy ulicy Kowalczyka, gdzie kwaterowano pracowników FSO. W zdegradowanym krajobrazie przemysłowym odnajduje elementy magiczne: elektrociepłownia jawi jej się zamkiem, z którego wież-kominów "zwisały bezładnie włosy Roszpunek, które wlazły kiedyś na górę nie wiadomo po co".
Nieopodal Żerania rozciąga się Annopol (a wedle Miejskiego Systemu Informacji jest jego częścią). Dziś to okolica niezbyt zaludniona (choć i tu, jak wszędzie, dociera deweloperka), której poprzemysłowy krajobraz wyraża się w nazwach przystanków o malowniczych acz konkretnych nazwach, takich jak Chłodnia albo Fabryka Pomp. W dwudziestoleciu wiosennym przyciągał zaangażowanych społecznie (lub szukających sensacji) reporterów i pisarki. Znajdowała się tu olbrzymia kolonia drewnianych baraków, do których przesiedlano bezrobotnych, bezdomnych, eksmitowanych z Warszawy (Annopol znajdował się wtedy jeszcze poza rogatkami, przyłączono go do miasta w 1951 roku). Alarmujące teksty pisała m.in. posłanka i lekarka Justyna Budzińska-Tylicka czy reporterka Elżbieta Szemplińska-Sobolewska w opublikowanej w "Wiadomościach Literackich" relacji "Annopol, rezerwat nędzy": "Annopola ze śródmieścia nie widać. Annopol jest za daleko. Nie razi niczyich oczu […]. Nie rani delikatnych uszu piętrowymi przekleństwami wyrostków, kaszlem dzieci, skowytem matek".
Źródła: Paweł Dunin-Wąsowicz - "Praski przewodnik literacki, Warszawa 2018; "Tętno pod tynkiem" : Warszawa Mirona Białoszewskiego, red. Agnieszka Karpowicz, Warszawa 2013; Małgorzata Büthner-Zawadzka - "Warszawa w oczach pisarek : obraz i doświadczenie miasta w polskiej prozie kobiecej 1864-1939"; Marta Zielińska - "Warszawa - dziwne miasto", Warszawa 1995