Pod koniec lat 50-tych Polański wraz z Jerzym Skolimowskim i Jakubem Goldbergiem napisał scenariusz "Noża w wodzie" (w 2009 roku podczas festiwalu Lato Filmów nagrodzono go jako najlepszy scenariusz w historii polskiego kina). Opowieść o psychologicznej rozgrywce między młodym autostopowiczem, zamożnym dorosłym mężczyzną i jego żoną łączy uniwersalność archetypu z krytyką mieszczańskiego koniunkturalizmu. Zapowiada tematyczne zainteresowania Polańskiego (niemal bliźniacze historie opowiadał później w "Matni" czy "Rzezi") i jego formalne wybory. Polański sięga tu bowiem do zamkniętej narracyjnej struktury, a jego odizolowani od świata bohaterowie stają się reprezentantami społecznych i kulturowych wartości. Opierając swój film na dialogu, Polański nie tylko kreślił intrygujące portrety psychologiczne, ale też uważnie przyglądał się mechanizmom władzy i walki o nią.
Tymczasem na przełomie lat 50. i 60. Władysław Gomułka, ówczesny pierwszy sekretarz PZPR, oczekiwał filmów, "które by z pełnym zaangażowaniem i pasją ukazywały obraz naszego kraju, walkę o jego rozwój gospodarczy, ofiarny trud klasy robotniczej, inteligencji, polskiej wsi, kobiet i młodzieży". Scenariusz Polańskiego nie przeszedł selekcji w Ministerstwie Kultury, a w 1960 roku reżyser wyjechał do Francji. Wrócił w 1961 roku, gdy profesorowi Jerzemu Bossakowi udało się przekonać decydentów, by dali Polańskiemu szansę na pełnometrażowy debiut.
Gomułka nie był zadowolony z efektu, a podczas seansu miał nawet rzucić popielniczką w kinowy ekran. Po projekcji "Noża w wodzie" mówił, że "nie potrzeba nam takich filmów", a Polańskiego i Skolimowskiego oskarżał "malkontenctwo i czarnowidztwo". I choć "Nóż w wodzie" jest jednym z niewielu polskich filmów z lat sześćdziesiątych, który odniósł sukces za granicą i do dziś świetnie znosi próbę czasu, to reżimowi dziennikarze zmiażdżyli go jako "pozerski i bzdurny". Polańskiemu wmawiano naśladownictwo francuskiej Nowej Fali, choć reżyser krytykował twórców tego nurtu, zarzucając im warsztatowe braki i formalną pustkę.
Emigracja
Po premierze filmu, w 1962 roku Polański znów wyjechał do Francji, a "Nóż w wodzie" ruszył na podbój światowych festiwali: w 1962 roku otrzymał Nagrodę FIPRESCI w Wenecji, doceniono go w Teheranie i Panamie, a w 1963 otrzymał nominację do Oscara dla filmu nieanglojęzycznego (przegrał z "Osiem i pół" Felliniego). Na Zachodzie, gdzie trwała właśnie moda na psychoanalizę, czytano film jako opowieść o kompleksie Edypa.
Sukces otworzył Polańskiemu szansę na realizację kolejnych filmów. Londyńska wytwórnia Compton Films, która specjalizowała się w produkcji horrorów klasy B, przyjęła scenariusz o kobiecie pogrążającej się w schizofrenii. "Nigdy nie przepadałem za 'Wstrętem' – mówił po latach w filmie "Roman Polański: Moje życie" – zrobiłem go po to, by ruszyć z miejsca. To było trochę jak prostytucja". Ale horror z młodziutką Catherine Denevue zdobył w 1965 roku nagrody FIPRESCI i Nagrodę Specjalną Jury festiwalu w Berlinie.
Dzięki temu Polański mógł zrealizować "Matnię". Napisana (podobnie jak "Wstręt") wspólnie z Gerardem Brachem, jest jednym z najdoskonalszych dzieł reżysera "Chinatown". Opowieść o parze zamieszkującej odludny zamek na wyspie, do którego przybywa para gangsterów, czerpała z teatru absurdu spod znaku Ionesco i Becketta (pierwotny tytuł nawiązywał do "Czekając na Godota").
Po latach Polański określał "Matnię" jako pierwszy film, z którego był dumny. A w 1967 roku wyjechał z Londynu do Hollywood, by tam zdobyć sławę jako twórca "Nieustraszonych pogromców wampirów", "Dziecka Rosemary" i "Chinatown".
Tematy Romana Polańskiego
Choć twórczość Polańskiego rozciąga się na sześć dekad, charakteryzuje ją niezwykła spójność. Reżyser jest wierny stylowi, który wypracował jeszcze w latach sześćdziesiątych, i stawia wciąż te same pytania.
Samotność w piekle pamięci
Polański opowiada o piekle pamięci, które tworzymy, by gubić się w jego zakamarkach. "Jak daleko sięgam pamięcią, granica między fantazją, a rzeczywistością była u mnie zawsze beznadziejnie zamazana" – przyznawał w swej autobiografii.
Jego bohaterowie zwykle są samotni, niezrozumiani, żyją w izolacji. Bohaterka "Wstrętu" popada w schizofrenię i całkowicie odcina się od ludzi. W „Matni” spotkanie z Innym narusza egzystencjalne status quo żyjącej na wyspie pary. Tytułowego "Lokatora" z 1976 roku samotność doprowadza do zatarcia tożsamości. W niemal dwadzieścia lat późniejszej "Śmierci i dziewczynie" trójka odizolowanych od świata bohaterów musi zmierzyć się z własną przeszłością, poczuciem winy i pragnieniem zemsty. Postaci Polańskiego nie mogą uciec z pułapki izolacji. Jak w dowcipnej klamrze scalającej komediowych "Piratów" (1986 r.), gdzie para rozbitków dryfujących na tratwie najpierw znajduje ratunek, by w ostatniej scenie znów znaleźć się w swym pływającym więzieniu.
Kultura i atawizmy
Zderzenie kultury i natury, konwenansu z atawizmem intryguje Polańskiego od fabularnego debiutu. Już w "Nożu w wodzie" zderzał mieszczańskiego oportunistę i młodzieńczego "buntownika bez powodu" a przedmiotem ich walki uczynił kobietę. Wielokrotnie wracał do tego tematu: w "Śmierci i dziewczynie" mówił o tym, że żądza zemsty jest podstawowym instynktem człowieka. W "Rzezi" z 2011 roku według sztuki Yasminy Rezy obyczajowa komedia rozpisana na cztery postaci stawała się opowieścią o grze pozorów, w której wszyscy zadają sobie ciosy poniżej pasa, a jedyną (i nieszczelną) gardę stanowią konwencje: klasowe, kulturowe i genderowe.