Równolegle nagrywa "Pamiętnik z Powstania Warszawskiego", utwór który wkrótce zrewolucjonizuje polską literaturę. Poza tym nagrywa też stworzone jeszcze w Teatrze Osobnym "Wyprawy krzyżowe" i "Osmędeuszy" - to ostatnie będące wspólnym dziełem Białoszewskiego i Ludwika Heringa. Już wkrótce zacznie nagrywać też swoje własne utwory. Zbiega się w to w czasie z przechodzeniem Mirona z poezji na prozę, a już wkrótce Białoszewski na 10 lat w ogóle zarzuci pisanie wierszy.
W sumie Miron zostawił około 100 godzin nagrań, z czego ok. 80 pochodzi z lat 80. Najciekawsze z nich zostały opublikowane przez wydawnictwo Bołt Records w serii "Białoszewski do słuchu” - na płytach oryginalnym nagraniom towarzyszą nowe słuchowiska skomponowane przez Patryka Zakrockiego, Maćka Staniszewskiego i zespól Mikrokolektyw.
Miron w walkmanie (AUDIO)
W tym samym mniej więcej czasie, pod koniec lat 60., Białoszewski kupił sobie czeski adapter: od tej chwili słuchał muzyki niemal bez przerwy, całymi dniami, a raczej - jak wspomina zaprzyjaźniony z poetą Tadeusz Sobolewski - nocami. Miron nałogowo kupował płyty, miał ich tysiące - to one stanowiły jego bibliotekę (książek miał mało).
Czego słuchał Miron? Głównie klasyki: od chorałów gregoriańskich polifonii (Dufay, Obrecht, Ockegem, Despres, Palestrina), barok (Monteverdi, Schutz, Bach, Couperin, Telemann) po klasyków (Mozart, Haydn). W tym czasie prawie w ogóle nie słucha romantyków, późniejszej muzyki w ogóle nie - pisze Sobolewski we wspomnieniu "Muzyka u Mirona". Co ciekawe, Miron nie znosił folkloru, ale lubił muzykę orientalną (indyjską, indonezyjską, japońską i chińską). Miał jeszcze jednego konika - muzykę staropolską, zwłaszcza barokową, słuchał też dużo muzyki sakralnej.
Kiedy się do niego przychodziło, zawsze przy łóżku obok adapteru leżał stosik przeznaczony do grania w ten wieczór. Pamiętam noc z "Mesjaszem" Haendla, kiedy Jan Józef Lipski został zaprzęgnięty do tłumaczenia tekstu a vista. Były też zabawy związane z muzyką. Namawiał nas na przykład, żeby tańczyć "Mszę h-moll" jak walca - i tańczyliśmy wszyscy przy jego łóżku, rozbawieni [...] - wspomina Sobolewski.
Według Sobolewskiego muzyka nie tylko inspirowała twórczość Mirona - służyła mu do wielu rzeczy naraz: podbijania przeżyć, wzbudzania nastrojów, do izolacji od świata i do lepszego czucia rzeczywistość. "Muzyka zagłuszała rozmowy, ale jemu właśnie o to szło, żeby zatrzeć kontury sytuacji, nadać zdarzeniom płynność, rozhuśtać rzeczywistość".
Maciej Byliniak, autor wstępów do płyt z serii "Białoszewski do słuchu", o roli muzyki w życiu Mirona pisze tak: "Gdyby mógł mieć walkmana, zapewne nie rozstawałby się z muzyką. A i tak potrafił zabrać ze sobą jej rytm rozpęd".