Brat pisarza Mariana Brandysa, mąż tłumaczki Marii Zenowicz. Pochodził z mieszczańskiej zasymilowanej rodziny żydowskiej. Debiutował w 1935 roku na łamach międzyszkolnego pisma literackiego "Kuźnia Młodych" jako krytyk teatralny.
Sprzeciw ludzi inaczej myślących
Podczas studiów na Wydziale Prawa Uniwersytetu Warszawskiego (1934–1938) – rozczarowany ewolucją ideową Piłsudskiego i polityką sanacji lat trzydziestych – wstąpił do Związku Niezależnej Młodzieży Socjalistycznej. Student prawa o żydowskich korzeniach nie godził się na ówczesne podziały polityczne – z gettem ławkowym na uczelniach, antysemickimi ekscesami bojówek Falangi, z zafascynowaniem części polskich intelektualistów faszystowską ideologią w Niemczech. Ówczesna atmosfera "umysłowej i społecznej ciemności" kształtowała postawy sprzeciwu ludzi inaczej myślących.
W czasie okupacji niemieckiej Kazimierz Brandys ukrywał się po aryjskiej stronie w Warszawie, co umożliwiał mu "nie budzący podejrzeń" wygląd.
Po 1945 roku identyfikował się z obowiązującą ideologią władz komunistycznych. Od 1946 był członkiem Polskiej Partii Robotniczej, a następnie Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.
W latach 1945–1950 był członkiem zespołu redakcyjnego tygodnika "Kuźnica" i do 1952 – "Nowej Kultury". Od czasu październikowego przesilenia politycznego był rzecznikiem przemian reformatorskich – odnowy i oczyszczenia moralnego partii i władzy. Ponownie związał się z "Nową Kulturą" (do 1960). Okres zachodzących wtedy przeobrażeń opisze z czasowego oddalenia w "Nierzeczywistości".
Przeżywałem te lata [po II wojnie] jakby utajoną chorobę psychiczną. Niemal każda myśl była podwójna. W tych latach zasypywano stare przepaści społeczne i w tych samych latach niszczono podstawy etyki osobistej. Wprowadzano bezpłatne nauczanie i obowiązek politycznej denuncjacji. Zniesiono analfabetyzm i poddano ludność upokarzającym ankietom personalnym. Upowszechniono kulturę i naciągnięto na nią gorset sztywnej, jednolitej doktryny. Nie widziałem powodu, żeby rozpaczać nad losem wywłaszczonych fabrykantów i ziemian, ale w tym samym okresie docierały do mnie wiadomości o brutalnym traktowaniu chłopów, którzy sprzeciwiali się spółdzielniom rolniczym. Taki stan umysłowego rozpołowienia wywołuje objawy podobne do klinicznych przypadków depresji.
["Nierzeczywistość"]
W latach 1970–1971 prowadził Brandys wykłady literatur słowiańskich na paryskiej Sorbonie. Od połowy lat siedemdziesiątych związał się z opozycją demokratyczną. W 1976 roku podpisał "Memoriał 101", protestując przeciwko zmianom w "Konstytucji PRL".
Ktoś powiedział: "to nonsens przekreślić wszystko dla spełnienia idei równości…" Zastanawiam się, czy równość, wolność i sprawiedliwość mogą być tak do siebie niepodobne.
["Nierzeczywistość"]
W latach 1977–1980 był w kolegium redakcyjnym drugoobiegowego czasopisma opozycji demokratycznej "Zapis". W 1978 został członkiem Towarzystwa Kursów Naukowych. Ogłoszony 13 grudnia 1981 roku stan wojenny zastał go poza krajem. Osiadł na stałe w Paryżu, gdzie współpracował głównie z "Zeszytami Literackimi" Barbary Toruńczyk.
Rozrachunki inteligenckie
Związany z lewicującą formacją inteligencji polskiej, próbował w swej twórczości wyrazić jej duchowe konflikty, nadzieje i rozczarowania. W powieści "Drewniany koń" (1946), zaliczanej do nurtu tzw. rozrachunków inteligenckich, w ironiczno-groteskowej tonacji nakreślił portret wyobcowanego młodego inteligenta.
Inteligenckie samobiczowanie urządził w "Drewnianym koniu" Kazimierz Brandys. Mimo niewątpliwej (niezależnie od autoironii) przynależności książki do gatunku inteligenckiej "przygody wojennej", w specjalnej uporczywości tego biczowania tkwią już elementy, które w przyszłości zrobią z Brandysa pisarza na wskroś programowo ideologicznego. […] cykl powieściowy "Między wojnami" jest niezwykle charakterystycznym przykładem prozy integralnie uideologicznionej. Brandys świadomie konstruuje losy swych bohaterów w myśl dialektycznej historiozofii marksistowskiej, jego interpretacja czasów przedwojennych, wojennych i powojennych w każdym szczególe odpowiada koncepcji historycznej marksizmu, w każdym szczególe podkreśla ją i uwypukla. Prawdziwym bohaterem książki jest tutaj szeroko rozbudowana teza polityczno-ideowa, której niepowszedni talent prozatorski autora nadaje plastyczność i barwność.
[Stefan Kisielewski, "Z literackiego lamusa", Kraków 1979]
Dużą popularnością cieszyła się powieść Brandysa "Miasto niepokonane" (1946), z heroiczną tonacją obrazu życia okupowanej Warszawy. W tetralogii "Między wojnami": "Samson", 1948 (ekranizacja Andrzeja Wajdy w 1961 roku); "Antygona", 1948; "Troja, miasto otwarte", 1949; "Człowiek nie umiera", 1951), pisarz odzwierciedlił pokolenie mieszczańskich inteligentów czasów II Rzeczypospolitej, okupacji niemieckiej i w okresie powojennym.
"Troja, miasto otwarte" Brandysa – ohydny smród zgnilizny umysłowej i moralnej, do której bolszewicy w pięć lat zdołali doprowadzić pozostałe w Polsce drugie i trzecie szeregi pisarzy. Literatura "kapo" z obozu z obozu koncentracyjnego, płatnego szpicla, nie ma na to określeń. W "Mieście niepokonanym" już czuło się tę duszyczkę, ale dopiero tutaj wygląda ona całym swym plugastwem. Nie ma to żadnej wartości, dziesiątorzędny romans kryminalny, wszystko tam jest skłamane. Polska przedwojenna, Paryż, nowa Ambasada. Straszny, odrażający dokument. […] Brandys przypisuje Amerykanom to wszystko, co robią Moskale, przedstawia ich jako morderców politycznych, jako jedną wielką Bezpiekę. Poza tym wszyscy oni i ci, którzy mają coś z nimi wspólnego – szpiegują. Ta książka jest cała przeniknięta źle ukrywaną obsesją szpiegostwa. Ale oczywiście – w obecnej Polsce wszystko jest cudowne, nie ma więzień, Bezpieki, niewoli, jest nawet jakby ewangeliczna wyrozumiałość dla "faszystów", którzy gotowi są przejść na chleb Radkiewicza. Gigantyczne przerażające łajdactwo.
[Jan Lechoń, "Dziennik", Tom 2, Warszawa 1992 – zapis: 4 i 6 marca 1951]
Z emigracyjnego oddalenia łatwo było Lechoniowi gromić zaangażowanie pisarza w budowę powojennej rzeczywistości w kraju nad Wisłą. Wiele ówczesnych polskich książek, nie tylko Brandysa, piętnuje Lechoń jako zaprzedanie się autorów komunistycznemu systemowi. W bezpardonowym wyrażaniu swoich racji pomaga mu, bagatela, brak cenzora – także wewnętrznego.
"Człowiek nie umiera" Brandysa jest to książka łajdacka, będąca apoteozą donosu i Bezpieki, tym bardziej łajdacka, że przebija z niej talent, nawet tam, gdzie autor pozwala sobie na samodzielność – prawdziwa pasja. Ta pasja może płynąć z goryczy autora do samego siebie, przerzuconej najczęstszym mechanizmem – na innych. […] Zagadnienie najciekawsze, jakie ta książka nasuwa – to sam autor. Co taki człowiek czuje i myśli? Ale aby to rozstrzygnąć – nie można być "stąd" [z emigracji w USA]. Trzeba być z tej Bierucji nieszczęsnej, z tego polskiego "sieła Stiepanczykowa" [nawiązanie do opowiadania Dostojewskiego "Wieś Stiepańczykowo i jej mieszkańcy"]. […] Ten Brandys – cóż za najemnik kacapski, już u niego nawet piosenek polskich się nie śpiewa i polskich wielkich ludzi nie wymienia. Nic tylko Stalingrad, Stalin i Lenin. I wszystkie bohaterstwa śmierdzą donosem Bezpieki, morderstwem Polaków, których on zniesławia.
[Jan Lechoń, "Dziennik", Tom 2, Warszawa 1992 – zapis: 23 i 24 maja 1952]
Najbardziej ideologiczną książką, pisaną według kanonu reguł socrealistycznych, była jego powieść "Obywatele" wydana w 1954 roku. Okrzyknięta mianem "arcydzieła socrealizmu" zajęła trzecie miejsce w ogłoszonej przez "Nową Kulturę" ankiecie "Dziesięć najlepszych książek dziesięciolecia".
Słowem, jak to celnie napisał Kazimierz Brandys w 1954 roku w swojej powieści "Obywatele": "wyobraźnia dała się prześcigać swojemu urzeczywistnieniu."
[Janusz Głowacki, "Z głowy", Warszawa 2004]
We wrześniu 1955 roku, Kazimierz Brandys opublikował w "Nowej Kulturze" opowiadanie "Nim będzie zapomniany", będące paszkwilem na Czesława Miłosza. Od czasu pozostania na Zachodzie w 1951 roku poeta stał się celem ataków krajowych literatów ("Poemat dla zdrajcy" Gałczyńskiego, zjadliwe teksty Iwaszkiewicza czy Słonimskiego) wciąż jeszcze wierzących w sens komunistycznej doktryny. Tym razem z postępkiem Brandysa bezceremonialnie obszedł się inny, świeży emigrant – Marek Hłasko.
W końcu roku pięćdziesiątego piątego wielki syn Warszawy, Kazimierz Brandys, napisał opowiadanie pod tytułem "Nim będzie zapomniany". Chodziło tu o Czesława Miłosza, który zdradził Polskę i pozostał na Zachodzie. Kazimierz Brandys nie zawiódł swoich czytelników: również i to opowiadanie było kretyńskie, tak jak i wszystkie jego pozostałe dzieła. Ale w parę miesięcy później w duszy Brandysa zaszła metamorfoza i napisał opowiadanie pod tytułem "Obrona Grenady". Że niedobrze, ale że będzie lepiej. Niedobrze było dlatego, że musiało być niedobrze; ale od tej chwili – ogólna buźka i spokój. Również i tym razem Brandys nie sprawił niespodzianki swoim czytelnikom i nie podważył ich zaufania. Epos Brandysa rozłożył fachowo Artur Sandauer, człowiek bez złudzeń, który to dzieło nazwał, a właściwie wyśmiał, określając je mianem oportunizmu bohaterskiego."
[Marek Hłasko, "Piękni dwudziestoletni", Warszawa 2014]
Co prawda w sprawie "kretyńskich" dzieł Brandysa, Hłasko pozostaje w niezgodzie z sobą samym, bowiem jeszcze półtora roku wcześniej pisał w liście do matki: "zaprzyjaźniłem się bardzo z Kazimierzem Brandysem, mam nawet od niego książkę »Obywatele« z miłą dedykacją. Bardzo dobra książka, na pewno będzie Ci się podobać!" [Jeziorak, 7 V 1954, w: Marek Hłasko, "Listy", Warszawa 2014].
Wszystkich poruszyło duże opowiadanie Kazimierza Brandysa – laureata Nagrody Państwowej II stopnia za socrealistycznych "Obywateli" – "Obrona Grenady". Główny jego bohater doktor Faul był portretem wszechwładnego diabolicznego redaktora naczelnego "Nowej Kultury" Pawła Hoffmana. Wszyscy zachodzili w głowę, jak Hoffman ten tekst mógł w "Nowej Kulturze" puścić.
[Jarosław Abramow, "Lwy STS-u", Warszawa 2005]
Milczące zastrzeżenie
Sam Brandys pokoleniowe zauroczenie komunizmem, późniejsze rozczarowanie i zmianę frontu tłumaczył następująco:
Co uczciwszy człowiek, wstępując do partii, przystępował do idei, do programu. Czynił to niejednokrotnie z milczącym zastrzeżeniem świadomości. Na przykład: "przyjmuję wszystko prócz metod". Jeśli po dziesięciu czy dwudziestu latach metody zostają zakwestionowane, wtedy jego częściowe i milczące zastrzeżenie szybko zagarnia całą jego świadomość. Taki człowiek przemawia nagle innym głosem, nie zdając sobie sprawy, że w cudzych oczach jest kimś, kto zmienił poglądy z dnia na dzień. Występuje teraz przeciw metodzie i ma słuszne przeświadczenie, że zawsze ją potępiał. Owszem, potępiał ją w myślach. Teraz jednak potępia ją głośno, potępia konieczność w momencie jej osłabienia, konieczność popsutą i skompromitowaną – naprawia Historię dopiero wtedy, gdy ona poprawia samą siebie. Pamiętam sporo podobnych wystąpień i przełomów w roku 1956, wszystkie co do jednego były następstwem wcześniej zawartych paktów z koniecznością.
["Nierzeczywistość"]
Polityczną odwilż Kazimierz Brandys przyjął z nieufnością. Wystartował wówczas ze źle odebranym i szeroko komentowanym przez środowisko literackie, skatologicznym tekstem.
Pewnego dnia nastała odwilż. W serca ludzkie wstąpiła otucha. Głośniej rozlegał się śpiew ptaków. Kora drzew zapachniała młodym wiosennym sokiem. Wszystko wokół odmarzło. Na skraju jezdni leżały dwa łajna. – Czujesz? – spytało jedno. – Odwilż. Teraz dopiero będziemy śmierdzieć.
["Co kto czuje", "Nowa Kultura", 1955, nr 10]
Wkrótce jednak sam poczuł mniej dokuczliwy zapach odwilży. Dokumentem okresu obrachunków ze stalinizmem stały się jego opowiadania "Obrona Grenady" i "Hotel Rzymski" (z tomu "Czerwona czapeczka", 1956), w których dał wyraz rozczarowaniu i konfliktom sumienia. Niedługo później w powieści "Matka Królów" (1957) zawarł próbę opisu mechanizmów zniewolenia człowieka w systemie komunistycznym (film Janusza Zaorskiego "Matka Królów" z 1982 roku; na ekrany polskich kin wszedł pięć lat później w ograniczonej dystrybucji).
Odchodzeniu Brandysa od komunizmu towarzyszyło zwątpienie w możliwość jednoznacznej kwalifikacji intencji i czynów człowieka. Ujawniło się ono już w "Listach do pani Z." (cz. 1–3, 1958–1961), w których Brandys zdaje się jeszcze wierzyć w socjalistyczną naprawę świata przez aktualizację tradycji i etosu polskiej lewicowej inteligencji. I nie pozostało bez echa wśród kolegów po piórze.
[…] pretensjonalność "Listów do Pani Z." wywołuje opuszczenie rąk. Mizdrzenia się tyle co u Macha. Dobrze, że jeszcze to są listy do kobiety, rozumie się ich kokieterię. Ale czytelnik… A poza tym lubię go i wysoko cenię niektóre utwory. Trochę za dużo goryczy ("Wywiad z Ballmeyerem" – nie do zniesienia).
[Jarosław Iwaszkiewicz, "Dzienniki 1956–1963", Warszawa 2010 – zapis: 28 maja 1962]
Treścią "Wywiadu z Ballmeyerem", który ukazał się w zbiorze opowiadań "Romantyczność" (1960), jest rozmowa amerykańskiego dziennikarza z hitlerowskim generałem, skazanym przez Międzynarodowy Trybunał Wojskowy na kilkunastoletnie więzienie za masakrę ludności wyspy Barnum.
Rozważania nad moralną ambiwalencją ludzkich poczynań w skrajnych sytuacjach doszła w pełni do głosu w opowiadaniach z tego zbioru – zwłaszcza w "Jak być kochaną" (film Wojciecha Jerzego Hasa w 1963).
W sobotę byłam w kinie "Moskwa" na polskim filmie "Jak być kochaną" (reż. Has, scenariusz według opowiadania Brandysa). Bardzo dobry film, świetne teksty, b. inteligentna gra Krafftówny, ale według mnie także Zbyszka Cybulskiego, o którym nikt w recenzji nie wspomina, a dla mnie on jest zawsze pełen uroku mimo zbędnego utycia, okularów etc.
[Maria Dąbrowska, "Dzienniki powojenne 1945–1965", Tom 4, Warszawa 1996 – zapis: Warszawa, 29 I 1963]
Mini powieścią "Sposób bycia" (1963) – z "obolałym intelektualistą" (termin Jana Błońskiego) jako bohaterem – zainteresowali się twórcy STS-u. Dwa lata po opublikowaniu książki powstał słynny monodram w reżyserii Jerzego Markuszewskiego, z kreacją Andrzeja Łapickiego, który powtórzył ją 106 razy na scenie i raz na ekranie (film Jana Rybkowskiego w 1966 roku).
Przestrzenie wolności
W 1966 roku Brandys w gronie wielu innych pisarzy występuje z partii, na znak protestu przeciwko usunięciu z niej prof. Leszka Kołakowskiego. Jego decyzja sprawia, że zaczyna mieć kłopoty wydawnicze (redukcja nakładów książek, ataki wysługujących się władzy krytyków literackich).
Po definitywnym zerwaniu z komunizmem Kazimierz Brandys odnajduje nowe przestrzenie wolności w pisaniu coraz odważniejszej i drapieżniejszej prozy – "Dżoker" (1966); "Rynek" (1968). W "Wariacjach pocztowych" (1972), mistrzowskim pastiszu powieści epistolarnych, przedstawia losy wielu pokoleń fikcyjnego rodu szlacheckiego na tle powikłanych polskich dziejów.
Zmienia się kształt jego prozy – nie rezygnując z elementów fikcji, coraz częściej zmierza ku formom eseistycznym. Tematem powieści "Pomysł" (1974) uczynił moralną odpowiedzialność za sens ludzkich poczynań. Problem fikcji i mistyfikacji oraz ich realnych skutków w życiu jednostek stał się osnową pierwszej wersji powieści "Nierzeczywistość" ("Twórczość" 1975 nr 12, 1976 nr 1). Jak i powieści "Rondo" (1982) rozbudowującej fabularne motywy "Nierzeczywistości".
Czytam "nielegalną" książkę Kazimierza Brandysa, rozpowszechnianą w maszynopisie. Ciekawa. Niezła, oryginalna, dużo trafnych myśli o Polsce. A więc i jego wzięło – cóż, nie da się tutaj, przy tej absurdalnej cenzurze, pisać legalnie.
[Stefan Kisielewski, "Dzienniki", Warszawa 2001 – zapis: 1 października 1976]
Przemieszanie elementów publicystyki, dziennika czy eseju najpełniejszy wyraz osiągnęło w drugiej wersji powieści "Nierzeczywistość" (Paryż 1978, wyd. krajowe poza cenzurą 1981), gdzie autor skupił się na rzeczowej analizie systemu komunistycznego w PRL. Zastanawiał się także nad dotychczasowym kształtem polskiej literatury oraz jej historycznymi i geopolitycznymi uwarunkowaniami.
To, co zdarzało się w utworach Balzaka i Dostojewskiego, gdzie człowiek mógł wyzuć człowieka z majątku przez chciwość albo zamordować kobietę z miłości, w naszej literaturze nie było przyjęte. W polskich utworach bohater reprezentuje naród, a romans jest romansem z ojczyzną. Przy takich ograniczeniach nie sposób ukazać prawdziwych namiętności i tworzyć pełnych charakterów.
["Nierzeczywistość"]
Poczynając od "Małej księgi" (1970) publikował różne warianty form autobiograficznych: "Miesiące" (cz. 1, poza cenzurą, 1980, cz. 2–4, Paryż 1982–1987), "Sztuka konwersacji" (1990), "Przygody Robinsona" (1999), "Notatki z lektur i z życia" ("Gazeta Wyborcza" 1999–2000). Ponadto "Charaktery i pisma" (1991) – eseje poświęcone literackim "odstępcom": Wilde'owi, Gide'owi i Paulowi Léautaud.
Od 1981 mieszkał na stale poza krajem. Był członkiem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.
Filozof ringu
Twórczość Kazimierza Brandysa przechodziła rozmaite fluktuacje nie poddające się prostej kategoryzacji. Większość jego utworów opowiada o przemianach człowieka zachodzących niezależnie od jego woli, z jednostką poddaną presji czynników zewnętrznych. Można się w nich dopatrzeć refleksji autobiograficznej.
Z tego, co powiedziałem, mógłby pan wynieść przekonanie, że według mnie człowiek podejrzany [przez reżim o nieprawomyślność] tworzy w sobie zamkniętą sferę przeżyć, która go izoluje od świata zewnętrznego. A nie, wcale tak nie twierdzę. Według mnie taki człowiek widzi świat zewnętrzny ostrzej i bardziej realnie niż nałogowy odbiorca telewizji i prasy. Taki człowiek czyta przenikliwiej i słucha czujniej, rozszyfrowuje mowę administracji za pomocą klucza, jaki mu dano do ręki. Na podejrzenie odpowiada podejrzeniem. Broniąc się przed sfabrykowanymi prawdami i półprawdami, nie szuka tylko kamienia filozoficznego, lecz przede wszystkim pełniejszych informacji. Sięga po nie do innych źródeł – one są zawsze dostępne – i w ten sposób wymyka się z urzędowej smugi nadawczej. Zauważy pan, że mogą to robić wszyscy. Owszem, ale nie wszyscy wyciągają wnioski, myśleć chcą tylko niektórzy.
["Nierzeczywistość"]
Pisarz, wbrew niechętnym wzmiankom niektórych kolegów po piórze, był znakomitym stylistą. Jego oszczędne, a jakże plastyczne opisy ludzi, do dziś mogą uchodzić za wzorzec godny naśladowania (nie mylić z naśladownictwem).
Twarz typowa, mógłby być wachmistrzem pod Ostrołęką lub weterynarzem w Garwolinie. Twarz tak krajowa jak rzeźba gleby, coś matejkowskiego a zarazem ślimakowatego w połączeniu z kluskowatym szaleństwem nadmiernie rozwiniętego nosa i smętną tępotą w oku. Rycerz i chłop, zrośnięci ze sobą w chwili konieczności. W 1939 dowodził kompanią piechoty.
["Sposób bycia"]
Siła intelektu Kazimierza Brandysa przejawiała się nie tylko w tonie jego poufało-bluźnierczych wypowiedzi, ale również w ironiczno-zgryźliwych komentarzach do współczesności. Ich aktualność zda się nigdy nie wygasać.
Przysiągłbym, że Pachończyk poszedł zamiast mnie na zastępcę dyrektora, bo ja za dużo gadam. Pachończyk umie tylko nie tylko milczeć, ale nawet nie odpowiadać na pytania. Wykluczone, żeby powiedział, który ma numer kołnierzyka, zawsze zboczy np. na walkę o pokój.
["Sposób bycia"]
Pośród szelestów gazety rozlega się głos sprawozdawcy radiowego: "– …znany sportowej publiczności z intelektualnego stylu walki, filozof ringu, Janusz Kozioł! […] Panie Januszu, proszę się z nami podzielić swymi planami na przyszłość!" Głos boksera: "– …po Olympiadzie bede wykańczać nauke w lyceum technicznym."
["Bardzo starzy oboje"]
Wybory aforyzmów polskich nie mogą się obejść bez celnych wypisów z dzieł Kazimierza Brandysa. Oto skromna próbka:
Jest dość istotna różnica między człowiekiem, który zmienił przekonania, a człowiekiem, który zmienia orientacje.
"["Zapamiętane"]
"Nie umiałbym przeżyć bez ciebie dnia – ile razy jej to mówiłem. Dnia. Bez ciebie. A przecież umiałem. Umiem!
["Sposób bycia"]
"Pańska definicja człowieka?" Nie ma definicji człowieka, ale gdyby odpowiedź na to pytanie była konieczna, powiedziałbym: Istota, która przypisuje sens bytowi.
["Nierzeczywistość"]
Małżeństwo wtedy jest dobre, gdy jedna ze stron została złamana przez drugą. A jeżeli ta złamana strona nie wie, że została złamana, wtedy małżeństwo jest bardzo dobre.
["Sposób bycia"]
Alkohol nic nie stwarza, tylko potęguje.
["Listy do Pani Z."]
Przebaczam Stwórcy. Odpuszczam Mu grzechy i zło, jakie mi wyrządził. Darowuję Mu moje cierpienia. Oczyszczam Go. Przebaczam Mu winę mego życia. Ego Te absolvo…
["Sposób bycia"]
Tadeusz Kwiatkowski opowiadał ["Anegdoty literackie", Kraków 1990] z właściwą sobie swadą, że Kazimierz Brandys należał do Podstawowej Organizacji Partyjnej przy redakcji tygodnika "Nowa Kultura", zaś jego brat Marian do POP przy Związku Literatów Polskich w Warszawie. Pewnego dnia Kazimierz znalazł się na zebraniu partyjnym przy ZLP, na którym akurat ankietowano członków. Na pytanie o pochodzenie chłopsko-robotnicze podniosło się kilkanaście rąk.
Pozostała, większa część zebranych zadeklarowała pochodzenie inteligencko-mieszczańskie, jedynie Marian Brandys, podniósł rękę na pytanie o pochodzenie burżuazyjne, ponieważ jego ojciec był bankierem. Wtedy Stanisław Dygat zapytał głośno: "– Cóż to, Kazik nie przyznaje się do swego ojca?" Wtedy Kazimierz, młodszy o cztery lata od brata, odrzekł: "– Kiedy ja się urodziłem, ojciec był już bankrutem".
Twórczość
Proza:
- 1946 "Drewniany koń"
- 1946 "Miasto niepokonane"
- 1948 "Samson" ("Między wojnami")
- 1948 "Antygona" ("Między wojnami")
- 1949 "Troja, miasto otwarte" ("Między wojnami")
- 1951 "Człowiek nie umiera" ("Między wojnami")
- 1953 "Sprawiedliwi ludzie"
- 1954 "Obywatele"
- 1956 "Czerwona czapeczka: wspomnienia z teraźniejszości"
- 1957 "Matka Królów"
- 1958 "Listy do pani Z.: wspomnienia z teraźniejszości"
- 1960 "Romantyczność"
- 1963 "Sposób bycia"
- 1965 "Bardzo starzy oboje"
- 1966 "Obrona Grenady i inne opowiadania"
- 1966 "Dżoker"
- 1968 "Rynek"
- 1970 "Jak być kochaną i inne opowiadania"
- 1970 "Mała księga"
- 1972 "Wariacje pocztowe"
- 1974 "Pomysł"
- 1975 "Nowele filmowe"
- 1977 "Nierzeczywistość"
- 1980 "Miesiące: 1978-1979"
- 1982 "Rondo"
- 1984 "Miesiące: 1982-1984"
- 1987 "Miesiące: 1980-1981"
- 1987 "Miesiące: 1985-1987"
- 1990 "Szuka konwersacji"
- 1991 "Charaktery i pisma"
- 1995 "Zapamiętane"
- 1999 "Przygody Robinsona"
Ekranizacje:
- 1961 "Samson"
- 1962 "Jak być kochaną"
- 1965 "Sposób bycia"
- 1967 "Bardzo starzy oboje"
- 1981 "Spokojne lata"
- 1982 "Matka Królów"
Nagrody i odznaczenia (wybór):
- 1948 – nagroda miasta Warszawy za "Miasto niepokonane"
- 1950 – nagroda państwowa II stopnia za "Między wojnami"
- 1952 – Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski
- 1954 – Order Sztandaru Pracy II klasy (w 10. rocznicę Polski Ludowej)
- 1955 – nagroda państwowa II stopnia za "Obywateli"
- 1955 – Medal 10-lecia Polski Ludowej
- 1964 – nagroda d'Isola Elba
- 1982 – nagroda im. Jurzykowskiego
- 1986 – nagroda Prato-Europa
- 1986 – nagroda im. Ignazio Silone
- 1993 – francuski Order Sztuk Pięknych i Literatury
- 1999 – Warszawska Premiera Literacka za "Przygody Robinsona"
- 1999 – Nagroda Polskiego PEN Clubu im. Jana Parandowskiego