Piękne kłamstewka, czyli dlaczego polska popkultura boi się klasowości
Polska popkultura boi się klasowych podziałów. Zamiast pokazywać na ekranie otaczającą nas ekonomiczno-społeczną rzeczywistość, rodzimi twórcy filmów i seriali tworzą własne, telewizyjne imaginarium – utkane ze stereotypów, projekcji i wyobrażeń, a nie obserwacji rzeczywistości.
Na polskich ekranach luksus nie cieszy się dobrą opinią, podobnie jak ci, którzy się nim otaczają. Polskie kino od dekad nauczyło nas, że woli zaglądać do smutnych popegeerowskich wiosek, zapomnianych przez Boga miasteczek czy też rzeczywistości śląskich biedaszybów, aniżeli opowiadać historie bogaczy opływających w zbytki. Ci ostatni rzadko bywają bohaterami polskiego kina lub telewizji – częściej służą za tło, negatywny punkt odniesienia wobec "normalsów", którzy prędzej zidentyfikują się w biedakiem próbującym się wyrwać z biedy aniżeli zamożnym bohaterem żyjącym w luksusie. Polskie kino jest bowiem klasistowskie.
Wojnar, co grosza nie skąpi
Spójrzmy choćby na kino Wojciecha Smarzowskiego. Wypełnione ludźmi niezamożnymi, aspirującymi do lepszej rzeczywistości, pokazuje ono bogaczy w krzywym zwierciadle. Choćby w "Weselu", gdzie ojciec panny młodej przedstawiany jest przez orkiestrę jako "Wiesiek Wojnar, co grosza nie skąpi" i który "zapłacił za wszystko, co zjecie i wypijecie tego wieczoru". Wojnar jest jedną z najciekawszych figur w polskim kinie ostatnich dekad – dorobkiewicz, który dzięki małemu biznesowi stał się lokalnym kacykiem, nie zdążył jeszcze zmienić domu (klasycznej kostki z PRL-u), a pieniądze zakopuje w szklarni, ale stać go już na kradzione Audi TT jako prezent ślubny dla córki. Smarzowski pokazuje go jako ważną figurę polskiego imaginarium – za jego pomocą ośmiesza dyskurs o ekonomicznym awansie i przemianach polskiej transformacji.
Wiesiek Wojnar nie jest jedynym przedstawicielem klasy "wyższej" rozmiłowanej w luksusie i pieniądzu. Dość wspomnieć choćby o chciwym biskupie granym przez Janusza Gajosa w "Klerze". Jego słowa o "złotym, a skromnym" pastorale w ostatnich latach trafiły do języka potocznego, pokazując, że Smarzowskiemu udało się trącić czuły nerw polskiej publiczności.
Źli królowie życia
Ta ostatnia nie przepada za filmowymi bogaczami. Tak została wychowana przez rodzimą popkulturę, dla której bogactwo i luksus bywały często synonimem moralnego upadku. Stereotyp złego krezusa mocno trzymał się zarówno w PRL-u, kraju uwspólnionego niedostatku, w którym majątek kojarzył się z reprezentantami reżimu, jak i transformacyjnej Polsce lat 90., w której bogactwo stawało się udziałem szemranych kombinatorów i typów spod ciemnej gwiazdy. Znajdowało to odzwierciedlenie także w filmowych obrazach tamtej epoki. W "Jesteś Bogiem" młodzi chłopcy z Paktofoniki wpadają w łapy bezwzględnego biznesmena, który – choć zamożny – pozbawia ich należnych im zysków. Dokładnie tę samą drogę przechodzi bohater "Disco Polo" Macieja Bochniaka, innej opowieści o polskich aspiracjach czasów transformacji, w której bogactwo staje się rodzajem moralnego naznaczenia, a blichtr otaczający negatywnych bohaterów zderzany jest ze skromnością życia prowincjonalnego kolejarza o szczerym sercu.
Klasa wyższa, rozumiana także jako grupa ekonomicznie uprzywilejowana, w polskim kinie kojarzy się z ekstrawagancją, ale i przekroczeniem norm. W komediowym "Juliuszu" Aleksandra Pietrzaka poczciwy nauczyciel plastyki grany przez Wojciecha Mecwaldowskiego w jednej ze scen trafia na przyjęcie urządzone przez miejscowe elity (z Krystyną Jandą na czele), a rolą jego i jemu podobnych szczęśliwców jest bycie "żywymi talerzami" – obłożeni jedzeniem leżą na stołach, a bogacze mogą częstować się przekąskami rozłożonymi na ich półnagich ciałach.
Bo w polskim kinie finansowe elity to niemal zawsze siedlisko zła i źródło moralnego upadku. Odkąd w 2000 roku Mariusz Treliński w "Egoistach" sportretował warszawskich japiszonów jako hedonistów-utracjuszy pozbawionych jakichkolwiek moralnych hamulców, taki obraz tylko umocnił się w polskiej popkulturze, a wracał choćby dzięki postaci posła-ćpuna z "Ślepnąc od świateł".
Krzywe zwierciadło
Jednak nie wszyscy trzymają się tego stereotypu. Najciekawsze próby sportretowania klasy wyższej podjęli w ostatnich latach Małgorzata Szumowska oraz Jan Komasa. W "Śniegu już nigdy nie będzie" Szumowska skreśliła karykaturalny obraz polskiej klasy średnio-wyższej jako plemienia, które zamyka się za bramami grodzonych osiedli i wspólnie definiuje zakres swoich aspiracji. Bohaterami jej filmu są: matka próbująca wytresować swoje dzieci tak, by miały świetne oceny, umiały grać na pianinie i mówić w wielu językach; bogata pańcia z psami; umierający facet szukający nadziei na przeżycie w medytacyjnych rytuałach i cyniczna intelektualistka. Wszyscy oni żyją na eleganckim osiedlu złożonym z identycznych mieszkań i zamieszkałym przez ludzi, którzy tylko na pozór są indywidualistami, a w rzeczywistości okazują się istotami stadnymi przywiązanymi do swojej uprzywilejowanej kasty. I choć Szumowska rysuje ten portret grubą kreską, jak zwykle przyjmując pozycję sędziego, jej film jest ciekawym portretem polski klasowej.
Styl wyświetlania galerii
wyświetl slajdy
Podobnie jak "Sala samobójców: Hejter" Jana Komasy, w którym rodzina miejskich inteligentów przedstawiona jest jako źródło zła. Kierowani poczuciem klasowej wyższości patrzą na otaczających ich ludzi jak na plebs, zamykając się we własnych towarzysko-finansowych bańkach. U Komasy to właśnie ich izolacjonizm, egoizm i ślepota prowadzą do radykalizacji społecznych podziałów, a rysując obraz polskiego społeczeństwa reżyser "Hejtera" być może sprowadza go do komiksowych ram, ale jego próba społecznej diagnostyki zasługuje na uznanie.
Basen pełen monet
Jednym z gatunków, który najchętniej ożywia na ekranie manichejski podział na dobrych biedaków i złych bogaczy, jest rodzimy film gangsterski. Od czasu "Psów" Pasikowskiego, przez komediowego "Killera" Machulskiego, serialowe "Tygrysy Europy" aż po "Ślepnąc od świateł" Krzysztofa Skoniecznego stereotyp ociekających luksusem nikczemników tylko się umacniał.
Łączy ich zamiłowanie do luksusu, którego symbolem w polskim kinie jest często… basen. Eleganckie wille z basenami posiadają zarówno gangsterzy Machulskiego jak i ich współcześni spadkobiercy. Kiedy twórcy "Ślepnąc od świateł" próbują scharakteryzować postać gangusa-dorobkiewicza graną przez Roberta Więckiewicza, pokazują go, gdy samotnie pływa w nowoczesnym basenie w którymś z wieżowców Warszawy. Po podobny chwyt sięga w swoim "Las, 4 rano" Jan Jakub Kolski. By pokazać, że jego bohater prowadzi życie pełne luksusu i bogactw, serwuje widzom scenę (przepiękną plastycznie), w której Krzysztof Majchrzak zanurza się w basenie na najwyższym piętrze wieżowca. W prywatnych basenach pluskają się negatywni bohaterowie Machulskiego, a także twardzi przestępcy z nowych "baśni gangsterskich", którymi obrodziło polskie kino ostatnich lat.
Marzenia do spełnienia
Choć łatwo można je zlekceważyć i potraktować jedynie jako rozrywkową pulpę, filmy takie jak "Jak zostałem gangsterem" Macieja Kawulskiego czy choćby wspomniany serial "Ślepnąc od świateł" Skoniecznego okazują się dużo ciekawszym przedmiotem socjologiczno-ekonomicznych analiz niż mogłoby się wydawać. Każda z tych opowieści pokazuje bowiem luksusowe życie jako punkt dojścia bohaterów, wielki finał ich życiowej wędrówki. Nowa fala gangsterskiego kina w Polsce obfituje w historie o drodze od pucybuta do milionera. Dla bohatera "Ślepnąc od świateł" szczytem marzeń jest sielskie życie na Dominikanie u boku ukochanej kobiety, ale na co dzień także lubi otaczać się drogimi rzeczami. Bo przecież nieprzypadkowo co i rusz przypomina swoim kumplom, że audi, w którym ich wozi, kosztuje ponad 300 tysięcy złotych.
Finansowy awans jest celem przyświecającym Chadzie z "Procederu" braci Węgrzyn, a także młodym bohaterom "Jak zostałem gangsterem". Nieprzypadkowo opowieść Kawulskiego przybiera formę dowcipnej gangsterskiej baśni – bo to historia o aspiracjach i awansie, o marzeniach stających się rzeczywistością i cenie, jaką trzeba zapłacić za ich realizację.
Nasz wspólny sen
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Polska popkultura świetnie od dekad specjalizuje się w opisywaniu światów wyobrażonych. Zamiast szarej rzeczywistości, woli portretować świat z naszych marzeń. Specjalizuje się w tym zwłaszcza polski serial – zarówno ten codzienny, jak i ten spod znaku produkcji premium. Na ekranach polskich telewizorów próżno szukać odcinkowych produkcji, które pokazywałyby świat w realistyczny sposób. Być może tylko "Głęboka woda", nieco już zapomniany serial Magdaleny Łazarkiewicz o pracownikach pomocy społecznej zdradzał takie aspiracje i dotykał prawdy o polskim "tu i teraz". Większość serialowych produkcji nawet nie podejmuje podobnych prób – zamiast pokazywać świat takim, jakim jest, rysuje rzeczywistość, jaką chcielibyśmy oglądać. Nie ma w nim biedy, są za to marzenia, które prawie zawsze można spełnić i świat, do którego każdy przeciętny widz powinien tęsknić. Nie jest to wprawdzie rzeczywistość luksusu, ale finansowego bezpieczeństwa i szeroko rozumianej zamożności.
Szambiarz z katalogu
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
"Pierwsza miłość", fot. Polsat
W polskiej telewizji realizm przegrywa z marzeniami. Choćby w telenowelowej "Pierwszej miłości" Polsatu, której bohaterowie – niepracująca studentka i jej narzeczony pracujący na szambiarce – przed laty wynajmowali kilkupokojowe mieszkanie wyposażone w meble wyjęte wprost z katalogu jednej z luksusowych firm meblarskich.
Szczególną rolę w kreowaniu telewizyjnego imaginarium Polaków odegrała i odgrywa do dziś stacja TVN. Skierowana do lepiej wykształconej i lepiej sytuowanej publiczności telewizja od dekad w swych serialowych produkcjach zaprasza nas do osobliwej nie-rzeczywistości, w której widz nie ma się przeglądać, ale do której powinien aspirować. Seriale takie jak "Magda M." czy "Kasia i Tomek" stały się klasykami rodzimej telewizji, a zarazem wypromowały obraz młodej polskiej klasy średniej. Każda z tych produkcji była opowieścią o przyjemnym świecie, w którym wprawdzie piętrzą się różne problemy (najczęściej miłosne), ale bohaterowie nie cierpią niedostatku, wnętrza ich mieszkań przypominają zdjęcia z meblarskich katalogów, a sposób ich życia ma się stać wzorem dla publiczności. W ten sposób TVN wychował sobie własną publiczność, a następnie… stał się jej zakładnikiem. Dziś serialowe produkcje, które trafiają na antenę wspomnianej stacji, formatowane są tak, by trafiały w gusta "wyrobionych" widzów TVN i nie burzyły ich wizji świata.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Dotyczy to nie tylko produkcji codziennych. Wystarczy wspomnieć choćby kryminalną "Szadź", serial o policjantce ścigającej psychopatycznego mordercę. Grany przez Macieja Stuhra zabijaka jest bowiem wykładowcą religioznawstwa, którego jedynym zajęciem jest prowadzenie jednego wykładu w tygodniu. Mimo to facet ubiera się jak biznesmen, wozi się luksusowym SUV-em, ma na utrzymaniu żonę, dwójkę dzieci, matkę w ośrodku opiekuńczym i może się pochwalić wielką willą pod miastem. Nie ma natomiast finansowych problemów, co najlepiej pokazuje poziom realizmu i dbałości o społeczno-ekonomiczną wiarygodność tej opowieści.
Prawda was zaboli
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
"Mare of Easttown", fot. HBO
Oczywiście, byłoby nonsensem oczekiwanie od serialowych opowieści, by zapraszały nas do hiperrealistycznych światów i kazały nam zanurzać się w rzeczywistości biedy czy choćby przeciętności. Telewizja ze swej natury jest eskapistyczna, więc i serwowane przez nią opowieści nie zawsze muszą być dosadnie prawdziwe. Wystarczy jednak rzut oka na amerykańskie czy brytyjskie produkcje serialowe, by zobaczyć przepaść w sposobie obrazowania świata. Kiedy bowiem przyjrzymy się codzienności bohaterów "Mare z Easttown", jednego z tegorocznych serialowych hitów, zobaczymy świat źle opłacanej policjantki, chorującej kobiety, która ledwie wiąże koniec z końcem prowadząc sklepik na stacji benzynowej i średnio udanego pisarza, który musi prowadzić kursy kreatywnego pisania, by opłacić rachunki. W polskich produkcjach tego typu problemy niemal nie występują, by nie burzyć dobrego samopoczucia widowni przyzwyczajonej do oglądania aspiracyjnych baśni. Szlachetnym wyjątkiem jest tutaj "Wataha", bodaj jedyny rodzimy serial, w którym zobaczymy ludzi mieszkających w nieotynkowanym jeszcze domu, odwiedzimy ubłocony tartak i bardzo skromne "służbówki" polskich pograniczników.
Retusz przeszłości
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Kadr z serialu "Król", reżyseria: Jan Paweł Matuszyński, na zdjęciu: Michał Żurawski, 2020, fot. Łukasz Bąk / Canal+ Polska
Polskie seriale najczęściej jednak są przestrzenią naszych zbiorowych marzeń i projekcji. Nie tylko tych dotyczących współczesności, ale i przeszłości. O ile we współczesnych polskich filmach można odnaleźć obrazy umiejętnie pokazujące prawdę o ekonomicznej i społecznej rzeczywistości Polski naszych czasów – choćby w "Cichej nocy" Piotra Domalewskiego czy "Dzikich różach" Anny Jadowskiej – o tyle obrazy przeszłości niemal zawsze przykryte są patyną i portretowane w odcieniach sepii.
Jest charakterystyczną cechą naszej popkultury, że niemal wszystkie opowieści o historii odnoszą się do rzeczywistości wyobrażonej. Nie ma tu miejsca na zwykły lud – jego miejsce zajmują różnej maści przedstawiciele klasy wyższej: arystokraci, szlachcice, inteligenci.
W "Mieście 44" nie zaglądamy do mieszkań biednych chłopaków z warszawskiej Pragi, ale do inteligenckiego domu, w którym nawet ściany przesycone są patriotycznym etosem. W "Królu" Jana P. Matuszyńskiego, serialowej opowieści o przedwojennej Warszawie, tylko na chwilę zaglądamy do dzielnic nędzy, bo dużo ciekawsze dla twórców okazują się polityczno-inteligenckie salony zamieszkiwane przez elity. Także w filmowym "Kurierze" Pasikowskiego czy serialowym "Czasie honoru" antyhitlerowskie podziemie ma twarze inteligentów, a bohaterowie sączą sobie herbatki w eleganckich mieszczańskich salonach.
Nawet w telenowelowych produkcjach powraca świat wyobrażonej przeszłości, w której nie ma miejsca na klasowe podziały, a wszyscy jako widzowie stajemy się dziedzicami szlachecko-inteligenckiego dziedzictwa (mimo, że większość społeczeństwa ma oczywiście korzenie chłopskie). W "Złotopolskich" upostaciowaniem naszej szlacheckiej tradycji jest dworek należący do tytułowej rodziny, natomiast w "Klanie" – kamienica z apteką na warszawskiej Sadybie, symbol mieszczańskiej tradycji i dostatku.
Polska publiczność lubi być okłamywana. Nie chce, by popkultura była zwierciadłem odbijającym rzeczywistość, ale płótnem, na którym maluje się świat, do którego możemy tęsknić lub dążyć. Prawda nie ma znaczenia, przegrywa bowiem z marzeniami, które odzwierciedla telewizyjna i filmowa rzeczywistość.
[{"nid":"5683","uuid":"da15b540-7f7e-4039-a960-27f5d6f47365","type":"article","langcode":"pl","field_event_date":"","title":"Jak by\u0107 autorem - w kinie?","field_introduction":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. Wyj\u0105tki te by\u0142y rzadkie w przesz\u0142o\u015bci, dzi\u015b s\u0105 nieco cz\u0119stsze, ale i dobrych film\u00f3w dzi\u015b mniej ni\u017c to kiedy\u015b bywa\u0142o.","field_summary":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. ","topics_data":"a:2:{i:0;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259606\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:5:\u0022#film\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:11:\u0022\/temat\/film\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}i:1;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259644\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:8:\u0022#culture\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:14:\u0022\/temat\/culture\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}}","field_cover_display":"default","image_title":"","image_alt":"","image_360_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/360_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=dDrSUPHB","image_260_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/260_auto_cover\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=X4Lh2eRO","image_560_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/560_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=J0lQPp1U","image_860_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/860_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=sh3wvsAS","image_1160_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/1160_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=9irS4_Jn","field_video_media":"","field_media_video_file":"","field_media_video_embed":"","field_gallery_pictures":"","field_duration":"","cover_height":"266","cover_width":"470","cover_ratio_percent":"56.5957","path":"pl\/node\/5683","path_node":"\/pl\/node\/5683"}]