Piotr Domalewski opowiada o emigracji, pokazując ją jako polskie fatum. "Dla takich jak my czasy zawsze są takie same" – krzyczy Adam podczas kłótni z ojcem. Ale reżyser nie wygłasza tu płomiennych manifestów w stylu Przemysława Wojcieszka i nie wdaje się w ideologiczne spory. W "Cichej nocy" interesują go konsekwencje emigracji, czyli zniszczenia, jakie poczyniła w wielu polskich rodzinach.
"Cicha noc" to wyprawa do Polski B. Do ceglanych domów z meblościankami sprzed czterdziestu lat, wysiedzianymi wersalkami i błotnistym podwórzem. Ale nie jest to kolejny "Dom zły". Domalewski opisuje ten świat z czułością. Podczas gdy u Smarzowskiego polska prowincjonalna rzeczywistość jest groteskowa i straszna, u Domalewskiego jest ona zupełnie naturalna; brzydka, ale oswojona. Reżyser nie wchodzi do niej jak turysta, który wpadł na chwilę, by popatrzeć, jak żyją tubylcy. Dla tego twórcy, pochodzącego z prowincji i wychowanego w wielodzietnej rodzinie, "Cicha noc" to powrót do domu. Na konferencji prasowej mówił:
Wszyscy wiemy, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach. Ja chciałem opowiedzieć o tym, dlaczego mimo wszystko stajemy wspólnie przed obiektywem.
Jego "Cicha noc" jest przede wszystkim historią o miłości. Takiej, o której nie trzeba zapewniać, bo świadczą o niej najzwyklejsze gesty. O miłości, która nie jest cukierkowa, przynosi ból, ale zarazem nadaje sens.
Wiecznie pijany dziadek, ojciec, którego przez lata nigdy nie było w domu, rubaszny wujek rzucający dowcipasami, nastoletni kuzyn jarający jointy – w "Cichej nocy" wszyscy oni bywają śmieszni, ale nigdy nie są wyszydzani. Domalewski pokazuje ich uczciwie, ale z wyrozumiałością. Jest w jego filmie symboliczna, piękna scena – młodsza siostra Adama gra na skrzypcach kolędę. Fałszuje, nie mogąc trafić w żadną nutę. Ale reżyser po chwili zaczyna patrzeć na nią oczami głównego bohatera, kamera przyjmuje perspektywę Adama, a po chwili z głośników dobiega piękna, czysta melodia "Cichej nocy". Miłość pozwala patrzeć inaczej.
"Cicha noc" jest przy tym kinem wybitnych aktorskich kreacji, i to nieprzypadkowo. Zanim Domalewski po raz pierwszy stanął za kamerą, przez lata był aktorem, a jego doświadczenie pomogło w doborze obsady. Znakomita jest zwłaszcza para filmowych rodziców. Arkadiusz Jakubik tworzy tu jedną ze swoich najlepszych kreacji, wcielając się w dobrego ojca, który popełnił w życiu wiele błędów i jest ich świadomy, ale nie potrafi się z nimi skonfrontować. Świetna jest także Agnieszka Suchora w roli matki heroicznie walczącej o dobre rodzinne relacje oraz Tomasz Ziętek jako młodszy, "ten gorszy" brat. Jest wreszcie Dawid Ogrodnik, który po kilku rolach zagranych na wysokim diapazonie ("Chce się żyć", "Ostatnia rodzina") operuje w dużo niższych rejestrach i nie szarżuje. Z małych gestów i znaczących spojrzeń buduje autentycznego bohatera, któremu kibicujemy i którego ból współdzielimy. Dzięki jego talentowi i wrażliwości film Domalewskiego angażuje i porusza.
"Cicha noc" to nie tylko najlepszy film tegorocznego Festiwalu Filmowego w Gdyni, lecz także jeden z najważniejszych i najbardziej dojrzałych polskich debiutów ostatnich lat. Domalewski splata bowiem ważne socjologiczne diagnozy z żywą historią o rodzinnych tajemnicach, o zadawnionych krzywdach i miłości pozwalającej je pokonać. W ten sposób tworzy obraz, w którym polska publiczność może przejrzeć się jak w lustrze.