Jak mówił w jednym z nielicznych wywiadów (unika ich jak ognia) na łamach "Filmu" (03/1998):
Moi rodzice pracowali na dwie różne zmiany. Mama kończyła pracę o szesnastej, a ojciec zaczynał o czternastej, więc przez te dwie godziny nie było, co ze mną zrobić. Ponieważ ojciec pracował w kinie jako bileter, zabierał mnie na seanse.
W latach 1978-83 wraz z Pawłem Edelmanem, operatorem wszystkich swoich filmów, studiował kulturoznawstwo ze specjalizacją filmoznawstwo na Uniwersytecie Łódzkim, a potem reżyserię w szkole filmowej w Łodzi (1983-88). Szło mu nie najlepiej. W książce "Psy w kinie, czyli jak się robi filmy" pisał:
Jak na szkolne filmy moje pomysły były za mało artystyczne i groziło mi, że po raz drugi nie zdam, tym razem po czwartym roku.
Jednak za swój film absolutoryjny "Stasiek" zrobiony pod opieką Filipa Bajona otrzymał pięć z plusem.
Wspominał potem (w tej samej książce), że wraz z przyjacielem, Macedończykiem Mitko Panovem, przeanalizowali szkolne filmy i razem wybrali najczęściej powtarzane motywy:
Wyszło nam, że nie może to być film o Wietnamczykach, ale o prostym człowieku i że nie może w nim być akcji, a tylko beznadziejne snucie się po brudnym mieście i że całość dość ponura musi się kończyć poetycko.
Asystował krótko przy serialu Andrzeja Konica "Pogranicze w ogniu". Swój start zawodowy zawdzięcza Filipowi Bajonowi i Juliuszowi Machulskiemu. Pierwszy, jak pisał Pasikowski ("Psy w kinie..."):
uświadomił mi, że niedługo kończę szkołę i będę z pustymi rękami szukał tematu do filmu. To dzięki niemu na trzecim i czwartym roku napisałem ze cztery scenariusze, w tym scenariusz "Krolla".
Juliusz Machulski wyprodukował zarówno ten film (debiut Władysława Pasikowskiego i najbardziej kasowa fabuła polska 1992 roku), jak i następny – "Psy". Przez pierwsze dwa tygodnie film obejrzało w kinach 300 tysięcy widzów – jak na polskie kino był to wówczas sukces oszałamiający. "Psy 2: Ostatnia krew" przyciągnęły dwukrotnie tyle kinomanów.
Reżyser opublikował powieść science-fiction "Ja, Gelerth" (Wydawnictwo Zebra, 1993) nominowaną do nagrody im. Janusza A. Zajdla (coroczna nagroda literacka w dziedzinie fantastyki).
Ma za sobą debiut teatralny na deskach warszawskiego Teatru Powszechnego, gdzie wyreżyserował "Kto się boi Wirginii Woolf" (premiera odbyła się 16 marca 2002). Fani przyznali mu w 1998 roku nagrodę "dla najlepszego reżysera lat 90." uzasadniając, że filmy Władysława Pasikowskiego opowiadają nie tylko o przemocy, ale przede wszystkim o miłości.
Choć za swoje filmy zgromadził trzy nagrody za reżyserię (w tym za debiut) na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, wciąż czeka na Złotego Lwa.
Pasikowski przejdzie do historii kina polskiego jako twórca jednej z najbardziej znanych postaci polskiej kultury masowej, czyli Franza Maurera (Bogusław Linda), głównego bohatera "Psów". Do tej pory jest to najlepszy film w dorobku reżysera. Dzięki niemu Władysław Pasikowski zyskał opinię nie tylko specjalisty od męskiego kina, jaką cieszył się już po debiutanckim "Krollu", ale także prowokatora. Uczynienie w 1992 roku - tuż po przemianie ustrojowej - pozytywnym bohaterem policjanta, byłego funkcjonariusza UB było ryzykownym posunięciem, ale - ku zaskoczeniu wielu - trafionym w dziesiątkę. Marek Kondrat, partnerujący Lindzie na ekranie, mówił w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej":
Pytałem autorów filmu, Władysława Pasikowskiego i Pawła Edelmana, jak wpadli na pomysł, by bohaterami uczynić ludzi ponoszących odpowiedzialność za brudną stronę naszej przeszłości. Powiedzieli mi, że chcieli po prostu zrobić dobry, komercyjny film.
Czy można wierzyć takiemu tłumaczeniu? Pasikowski jeszcze na studiach zdradzał zainteresowanie kinem akcji, co nie przysparzało mu sympatii profesorów artystycznej uczelni. "Jakie filmy chciałbyś robić?" – zapytał go kiedyś podczas zajęć Filip Bajon. "Takie jak Spielberg" – brzmiała butna odpowiedź. Choć wielokrotnie porównywano Pasikowskiego z Quentinem Tarantino ze względu na krwawe sceny rozgrywające się w środowisku gangsterskim i wisielczy humor, on sam jako swoich mistrzów wymienia Sama Peckinpaha, Martina Scorsese i Pierre'a Melville'a, mistrza francuskiego filmu policyjnego nawiązującego do hollywoodzkich filmów noir z lat 40. i 50.
Reżyser lubi być postrzegany jako profesjonalista i sprawny rzemieślnik kina:
Jestem gotowy każdego dnia zrobić film. Juliusz Machulski powiedział kiedyś, że cała polska kinematografia musiałaby produkować tylko moje filmy, żeby nadążyć. Mnie się to podoba, ale nie wszyscy byliby zadowoleni.
Podkreśla, że nie zależy mu na przekazywaniu przesłania, że woli opowiadać "bajki dla dorosłych".
Siła "Krolla" i "Psów" polegała jednak na tym, że wcale nie były one wyssaną z palca opowiastką dla dużych dzieci i sensacją w czystej postaci; oba trafnie punktowały ciemne obszary polskiej rzeczywistości. Pierwszy - zjawisko przemocy w wojsku, drugi m.in. słabość państwa wobec zorganizowanej przemocy. Pracujące na pełnych obrotach wytwórnie amfetaminy, krwawe porachunki gangsterskie, mafia wodząca za nos policję - to nie była tylko atrakcyjna sceneria do filmu akcji.
Bogusław Linda, którego twarz firmowała w latach 70. kino moralnego niepokoju (jak zauważył publicysta "Gazety Wyborczej" Wojciech Orliński, tylko on mógł uczynić ubeka Maurera idolem) przyznał, że jego rola w "Psach" wzięła się z nienawiści i pogardy do tego, co działo się w kraju. Kłótnie wewnątrz solidarnościowego obozu, politykierstwo, nierozliczenie z przeszłości funkcjonariuszy aparatu partyjnego - klimat tamtych lat czuć w "Psach" niemal tak dokładnie jak swąd teczek palonych w jednej ze scen przez ubeków.