Literatura w muzealnej gablocie. "7×70. Materie literatury" w Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie
Książki służą do czytania, a muzea — do oglądania, biernego lub umożliwiającego szczątkową interakcję w ściśle wytyczonych ramach. Jak połączyć te dwa światy? Z odpowiedzią przychodzi świętujące właśnie swoje 70-lecie warszawskie Muzeum Literatury.
Na dwa miesiące przed wybuchem drugiej wojny światowej Jan Parandowski wysłał do ówczesnego prezydenta Warszawy Stefana Starzyńskiego list, w którym roztaczał wizję stworzenia w stolicy muzeum literackiego, unikatowego na skalę światową. Już kilka lat po wojnie pomysł odżył i w roku 1952 otworzyło się przy odbudowanym Rynku Starego Miasta w Warszawie Muzeum Mickiewicza i Słowackiego. Dziś instytucja, która po drodze zgubiła jednego patrona i znana jest jako Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza, obchodzi więc swoje 70-lecie i z tej okazji prezentuje wystawę "7×70. Materie literatury".
Jubileuszowy pokaz, przygotowany przez Annę Lebensztejn, Jana Owczarka i Izabelę Zychowicz, to rodzaj muzealnej wizytówki, w skondensowanej formie prezentującej przekrój różnego rodzaju obiektów z jej zbiorów, a przede wszystkim — sposobów opowiadania o literaturze. Bo to kwestia opowiadania właśnie wydaje się kluczowa dla muzealnej autorefleksji, a w przypadku muzeum literackiego, nie zaś artystycznego czy nawet historycznego, sprawa wydaje się szczególnie utrudniona.
Wypożyczanie ebooków jest już na porządku dziennym w publicznych bibliotekach, serwisy subskrypcyjne z audiobookami są nie mniej liczne niż filmowo-serialowe usługi streamingowe, a ci, którzy twardo obstają przy papierze, coraz częściej natrafić mogą na księgarnianych półkach na tytuły przyciągające nie tylko treścią, ale i wysokojakościową szatą graficzną. Choć regularnie załamuje się ręce nad statystykami dotyczącymi czytelnictwa, dostęp do form pochłaniania literatury nigdy nie był łatwiejszy. W tej sytuacji perspektywa pochylania się nad gablotami pełnymi literackich artefaktów spoczywających w muzealnych kazamatach wydaje się nieco odstręczająca. Warszawska instytucja udowadnia jednak, że idea Parandowskiego nadal ma rację bytu, zwłaszcza poddana lekkiemu liftingowi robiącemu użytek z aktualnych rozwiązań muzealniczych.
W swoim układzie wystawa jest dość klasyczna — jej trzon stanowią rękopisy, wizerunki pisarek i pisarzy, ich własne biblioteczne zbiory oraz prywatne przedmioty. Poszczególnym rozdziałom opowieści patronują cytaty ze wspomnianego listu Parandowskiego do prezydenta Starzyńskiego. Kluczowe są jednak wybory dokonywane przez zespół kuratorski, udowadniające, że Muzeum Literatury pełni rolę nie tylko "przechowalni" cennych obiektów związanych z twórczością najważniejszych postaci w historii polskiej literatury, ale jest także w stanie stworzyć z nich wizualną narrację poszerzającą doświadczenie obcowania z samym tekstem.
Wystawa jubileuszowa nie oszałamia ilością artefaktów. Muzeum nie pręży muskułów i nie wygrzebuje wszystkiego ze swoich zbiorów (a dysponuje ono m.in. największą na świecie kolekcją dzieł Brunona Schulza), zamiast na ilość stawia zdecydowanie na unikatowość poszczególnych rękopisów, przedmiotów, dzieł. Zamiast oszałamiających, spektakularnie bogatych wydań, pokazuje miniaturowe wydania poezji Mickiewicza, opublikowane nakładem M. Szolca w Warszawie z okazji setnej rocznicy urodzin poety w 1898 roku. Bibliofilskie rarytasy przypominają wyroby jubilerskie – umieszczone są w metalowych etui z lupami, bez których nawet osoby obdarzone sokolim wzrokiem nie byłyby w stanie odczytać drobnego maczku z tomiku wielkości pudełka od zapałek. Znajdziemy tu także książki niewyróżniające się szczególnie oprawą edytorską, za to naznaczone historią — jak przekazany Muzeum przez Czesława Miłosza tom jego "Trzech zim", z okrągłym otworem w okładce, zapewne przebitym odłamkiem pocisku podczas wojny, odnaleziony na gruzach domu poety w 1945 roku.
Równie zróżnicowane pozostają rękopisy – serce muzealnej kolekcji. Niektóre z nich mają oczywistą wartość muzealniczą ze względu na same utwory — jak rękopis "Grażyny" Mickiewicza. Na jubileuszowej wystawie podążamy jednak nie ścieżką literackiego kanonu, a kontekstów otaczających eksponowane zapiski. Znajdziemy tu więc listy-kolaże Wisławy Szymborskiej, opatrzony rysunkami dziecięcy pamiętnik Ireny Kwiatkowskiej, wypełniony szybkimi ołówkowymi notatkami notatnik literacki Marii Dąbrowskiej czy pełen rękopis "Dziejów grzechu" Stefana Żeromskiego. Dzieła zaprezentowane w swojej pierwotnej, materialnej formie dają wgląd jednocześnie w kulisy literackiego życia, jak w przypadku dołączonego do listu do Julii Hartwig i Artura Międzyrzeckiego utworu "Dlaczego klasycy" Zbigniewa Herberta, jak i w znacznej mierze w temperament samych artystów i kontekst epoki. Skreślonemu rozchwianym pismem, szeroką stalówką tekstowi piosenki "Deszcz" Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego towarzyszy rękopis wiersza Krzysztofa Kamila Baczyńskiego o bliźniaczym tytule. Jego "Deszcze", pisane w roku 1943, należące do jednego z kilku zbiorów poezji opublikowanych przez artystę podczas okupacji, jakby na przekór wojnie nie przypominają w niczym szybkich zapisków powstałych w warunkach wojennych, a przyjmują formę niemal gotową do druku, ze starannie wykreślonym tytułem, inicjałem i uporządkowanym tekstem z jednym tylko drobnym skreśleniem.
Portrety pisarek i pisarzy mówią z kolei zarówno o zmieniających się konwencjach artystycznych, jak i o percepcji pisarskiej profesji w kolejnych wiekach i dekadach. Klasycznemu popiersiu Klemenentyny Hoffmanowej, w niczym nie różniącym się pod względem konwencji od rzeźbiarskich wizerunków arystokratek z epoki, towarzyszą zatem między innymi portrety Mickiewicza w kilku wydaniach. Ten spod dłuta Xawergo Dunikowskiego próbuje "duszę" romantycznego poety przekuć w namacalne kształty poprzez impresjonistycznie rozwibrowaną fakturę i przedstawienie twarzy o przymkniętych oczach, lekko uniesionej, sugerującej głębokie pogrążenie w twórczym natchnieniu. Ten autorstwa Cypriana Godebskiego to fragment warszawskiego pomnika Mickiewicza, którego kopia stoi dziś przy Krakowskim Przedmieściu. Prezentowana na wystawie głowa to obok fragmentu torsu jedyny odnaleziony fragment oryginału zniszczonego przez nazistów i wywiezionego do Niemiec. Przy bliższym spojrzeniu dostrzeżemy na niej ślady powstania warszawskiego — dziury po kulach, które przeszyły pomnik.
Wizerunkom reprezentacyjnym towarzyszą portrety kameralne i karykatury, czasem sprawiające wrażenie czegoś pomiędzy. Jak w przypadku przedstawienia Franciszka Fiszera, uznawanego za pierwowzór postaci Pana Kleksa, na portrecie pędzla Juliusza Nagórskiego z 1933 roku w charakterystycznej pozie z dumnie wypiętym torsem, wydatnym brzuchem rozpychającym kamizelkę i fajką w dłoni, który przypomina karykaturalne wizerunki kapitalistów z początku ubiegłego wieku. Pomiędzy rzeźbami i obrazami znalazły się fotografie – od małego Gombrowicza w sukience po Ginczankę na plaży – a pośród nich wybrzmiewają głosy m.in. Marii Dąbrowskiej, Tadeusza Konwickiego, Zofii Nałkowskiej czy Sławomira Mrożka, stanowiące ułamek zgromadzonych w Muzeum zbiorów dźwiękowych.
W kolejnym rozdziale opowieści autorzy przywołani zostają już nie bezpośrednio, a poprzez należące do nich przedmioty. Dominują oczywiście narzędzia związane z pisarskim fachem — pióra, długopisy, a przede wszystkim maszyny do pisania. I tu, jak w praktycznie każdym segmencie opowieści, historia zostaje naznaczona wojną — jedna z prezentowanych maszyn, należąca do Andrzej Struga, to szczątki sprzętu spalonego w pożarze budynku w czasie okupacji. Inne przedmioty, jak filiżanki Mirona Białoszewskiego, biedermeierowska szklanka i walizka podróżna należące do Juliana Tuwima, czy też porcelanowa figurka perkoza ze zbiorów Michała Choromańskiego, zdradzają przede wszystkim estetyczne gusta swoich właścicieli.
Szkła jest tu więcej, jako że kuratorzy pogrywają ze stereotypem autora, który z kawą i kieliszkiem czegoś mocniejszego na biurku oraz papierosem w dłoni pogrąża się w długich nocnych sesjach pisarskich. Zamiast miniaturowych rekonstrukcji wnętrz poszczególnych bohaterek i bohaterów, odnajdziemy więc na wystawie rodzaj miniaturowych scenografii zestawionych z różnych przedmiotów — jak kieliszek do wódki Jerzego Andrzejewskiego, papierośnica Marii Rodziewiczówny i popielniczka Leopolda Staffa. Co ciekawe, przeprowadzone kilka lat temu przez zespół chińskich badaczy kompleksowe studia nad skutkami palenia tytoniu potwierdziły, że szkodzą one na absolutnie wszystko, poza jedną rzeczą — faktycznie stymulują bowiem kreatywne myślenie. Może więc i wszystkie popielniczki, fajki i papierośnice na wystawie należy uznać za swego rodzaju narzędzia pracy.
Opowieść domyka zmieniający się pokaz prac artystycznych — okołoliterackich i tych autorstwa pisarek i pisarzy. Na zmieniającej się co pewien czas ekspozycji znalazł się m.in. obraz Wilhelma Sasnala "Książka 10", odtwarzający okładkę zbioru wierszy Władysława Broniewskiego, jak można wnioskować z kolorystyki i typografii — wydania z roku 1980, dość niepozornego, nie oszałamiającego oprawą edytorską. Obraz, który uznać można równie dobrze za rodzaj konceptualnego żartu i poważną refleksję nad przedstawianiem rzeczywistości we współczesnym malarstwie, to także w kontekście wystawy przede wszystkim wyraz osobistego związku z literaturą w wydaniu odległym od cennych rękopisów i bibliotecznych rarytasów, w postaci nieco siermiężnego tomu z okładką, na którą w przykurzonej i wypłowiałej wersji można się od czasu do czasu natknąć w antykwariatach, a która tu odzyskuje pełnię koloru. Obok znajdziemy zarówno świadectwa tego, jak literatura pobudza wyobraźnię — praca Moniki Drożyńskiej oparta jest na wyhaftowanej przez artystkę historii, wymyślonej przez jej syna pod wpływem lektury Stanisława Lema – jak i zmagań z tekstami. Ela Szurpicka wzięła się za bary z "Nad Niemnem" i owianymi złą sławą pośród uczniów omawiających powieść na licealnych lekcjach opisami przyrody. Sprawdzając, czy faktycznie są one tak monstrualnie rozbudowane i czy da się ich bez szkody pozbyć, artystka przewertowała kolejne tomy powieści, metodycznie i bezlitośnie wykreślając srebrnym markerem każdy opis przyrody, nie przepuszczając żadnemu drzewku, a jednocześnie traktując to działanie jako rodzaj komentarza do rozwijającej się katastrofy klimatycznej.
Wystawa powstała z okazji 70-tej rocznicy otwarcia Muzeum Literatury to podsumowanie dekad poszerzania zbiorów instytucji, ale i przykład tego, jak połączyć pomysły o przedwojennym jeszcze rodowodzie ze współczesną wiedzą i wrażliwością. Narracja podążająca za ideami Parandowskiego, które faktycznie zostały w dużej mierze wcielone w życie, uzupełniona zostaje nie tylko o współczesną sztukę, ale i współczesne spojrzenie na muzealnictwo. Pod pewnymi względami "7x70. Materie literatury" przypominają "Rzeczy warszawskie" sąsiedniego Muzeum Warszawy, które swego czasu stanowiły rodzaj weta wobec coraz popularniejszej formuły multimedialnych wystaw historycznych w tzw. muzeach narracyjnych i próbę przemyślenia na nowo możliwości budowania ekspozycji na bazie materialnych obiektów. Tak jak i tam, również w Muzeum Literatury nie zawsze są to obiekty posiadające wyjątkową wartość estetyczną, ale skrywające w sobie fascynujące mikrohistorie, z których utkana jest większa opowieść. I dowodzące, że o literaturze da się fascynująco opowiadać nawet wtedy, gdy zamknie się ją w gablocie.
[{"nid":"5683","uuid":"da15b540-7f7e-4039-a960-27f5d6f47365","type":"article","langcode":"pl","field_event_date":"","title":"Jak by\u0107 autorem - w kinie?","field_introduction":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. Wyj\u0105tki te by\u0142y rzadkie w przesz\u0142o\u015bci, dzi\u015b s\u0105 nieco cz\u0119stsze, ale i dobrych film\u00f3w dzi\u015b mniej ni\u017c to kiedy\u015b bywa\u0142o.","field_summary":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. ","topics_data":"a:2:{i:0;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259606\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:5:\u0022#film\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:11:\u0022\/temat\/film\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}i:1;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259644\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:8:\u0022#culture\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:14:\u0022\/temat\/culture\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}}","field_cover_display":"default","image_title":"","image_alt":"","image_360_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/360_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=dDrSUPHB","image_260_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/260_auto_cover\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=X4Lh2eRO","image_560_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/560_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=J0lQPp1U","image_860_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/860_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=sh3wvsAS","image_1160_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/1160_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=9irS4_Jn","field_video_media":"","field_media_video_file":"","field_media_video_embed":"","field_gallery_pictures":"","field_duration":"","cover_height":"266","cover_width":"470","cover_ratio_percent":"56.5957","path":"pl\/node\/5683","path_node":"\/pl\/node\/5683"}]