Dyskursywność
Jak już wspomniałem, w późniejszym okresie swej twórczości pisarz stopniowo porzucał beletrystykę na rzecz form pozbawionych elementów fikcyjnych, za to bardziej bezpośrednio wyrażających jego poglądy. Warto jednak zauważyć, że do eseistyki Lem zmierzał stopniowo, i to właściwie niemal od początku swej drogi twórczej. O ile bowiem naukowe wyjaśnianie przedstawianej w powieści rzeczywistości jest w ramach gatunku science fiction zabiegiem najzupełniej typowym, o tyle autor "Solaris" stosował go ze szczególną intensywnością.
Dyskursywny, nie zaś fabularny charakter ma już początek stosunkowo wczesnej powieści "Astronauci" - opowiadający o katastrofie tunguskiej i technice rakietowej, a cechujący się stosunkowo niewielką przymieszką fikcji. Wspomniana tendencja do prezentowania naukowych rozważań w stanie niemal nieprzetworzonym była tym silniejsza, iż Lem wybierał na swoich bohaterów ludzi, dla których nauka i technika stanowiły nieodłączny element życia - inżynierów, lekarzy, naukowców, odkrywców, pilotów. Właściwie brak w jego powieściach prób wykorzystania alternatywnego schematu kompozycyjnego, w którym głównym bohaterem jest dziecko lub kompletny laik, w naturalny sposób mogący zadawać pytania na temat otaczającego ich świata.
Wspomniany wybór jest tym bardziej symptomatyczny, iż wyspecjalizowani w poznawaniu rzeczywistości bohaterowie Lema prędzej czy później i tak znajdują się w sytuacjach, które czynią z nich właśnie laików. Samego autora interesują bowiem sprawy sytuujące się na granicy możliwości ludzkiego poznania. Fabuła jego powieści z reguły była głównie rusztowaniem dla myśli - nic więc dziwnego, że po pewnym czasie Lem przerzucił się na formy wyrażające ową myśl bez fabularnych dodatków.
Już książka wieńcząca cykl kanonicznych dzieł z lat 60. – "Głos Pana" – może być nieco paradoksalnie nazwana "powieścią w formie eseju". Odpowiada za to zarówno kreacja głównego bohatera - wybitnego matematyka Petera Hogartha, skłonnego przy okazji do antropologicznych rozważań - jak i samo założenie fabularne książki. Opisuje ona próbę odczytania "listu z gwiazd", która mimo zaangażowania najświatlejszych umysłów zostaje skażona typowo ludzkim militaryzmem. Projekt, zrzeszający naukowców powołanych do rozszyfrowania tajemniczego przekazu, zaczyna przypominać Projekt Manhattan – ze względu na usytuowanie kompleksu badawczego na pustyni, kontrolę ze strony władz oraz żywione przez państwowych fundatorów nadzieje na odkrycie nowych technologii, zdatnych do wykorzystania jako nowa broń masowego rażenia. To ostatnie nie udaje się jednak – nawet nie ze względu na "spisek" prof. Hogartha, lecz z powodu losowego charakteru efektu TREX-u (Transportu Eksplozji). W fakcie tym Hogarth widzi efekt nadzwyczajnej ostrożności ze strony Obcych, którzy mieliby przewidzieć i uniemożliwić wszelkie destrukcyjne odczytania "listu".
Na tle innych powieści o kontakcie "Głos Pana" wyróżnia się tym, że wyraża absolutną klęskę poznawczą. Wszystko, co bohaterowie powieści mogą uczynić, pomimo ich niewątpliwego naukowego geniuszu, to tworzenie kolejnych mitologii Kontaktu, czyniących z niego nieledwie Słowo Boże, stwarzające wszechświat, i w dodatku zabezpieczone przed interpretacjami mogącymi mieć śmiertelne konsekwencje dla ludzkości.
Warstwą powieści, która nie doczekała się do tej pory należytej uwagi, jest gryząca satyra na uniwersalistyczne uroszczenia humanistyki lat 60. Nie darmo kluczowymi słowami wielokrotnie powtarzającymi się w wywodach bohaterów są: komunikat, kontekst, kod, nadawca i odbiorca - terminy pochodzące ze strukturalistycznej nauki o języku reprezentowanej przez Jakobsona. Uczestniczący w Projekcie humaniści są zaś przedstawiani jako właściwie niepotrzebni - bo nawet jeśli niektóre ich pomysły należałoby uznać za ciekawe, to zupełnie nie odnosiły się one do założonego celu badań.
Innym tekstem stojącym na granicy między prozą fabularną a esejem jest "Golem XIV". Z elementów fikcyjnych pozostało w tym tekście tylko stworzenie sztucznej inteligencji, dalece przewyższającej ludzką – reszta to wykłady prezentowane jako owoc przemyśleń tytułowego superkomputera. Co ciekawe, "Golem" proponuje opis ewolucji zbieżny z tym, jaki można znaleźć w "Samolubnym genie" Richarda Dawkinsa (1976).
Szczytowym osiągnięciem eseistyki Lema jest bez wątpienia "Summa technologiae". Książka, której tytuł miał przywodzić na myśl dzieło Tomasza z Akwinu, rozważa filozoficzne implikacje przyszłych odkryć, analizując styk techniki i biologii, niejako przy okazji wprowadzając pomysły takie, jak rzeczywistość wirtualna (nazywana tam "fantomatyką"). Tekst ten przejawia niebywały rozmach intelektualny. Rozważa się w nim na przykład konsekwencje osiągnięcia przez ludzkość takiego pułapu technologicznego, że będzie można mówić o wszechmocy (dającego możliwość stwarzania wszechświatów oraz ustalania rządzących nimi reguł). Inną zawartą w "Summie" prowokacją myślową jest "Paszkwil na ewolucję", stwierdzający, iż z inżynieryjnego punktu widzenia dobór naturalny doprowadził do powstawania konstrukcji wysoce niedoskonałych (zaś wczesne "projekty" ewolucji, w rodzaju jednokomórkowców, były znacznie lepsze). I chociaż tytuł wskazuje raczej na groteskę, to sam pomysł rozwijany jest w sposób śmiertelnie poważny, prowadzący do zastanawiania się nad możliwością stopniowego zastępowania biologii przez technologię.
Również jeśli ją rozpatrywać na tle pozostałych tekstów eseistycznych, "Summa technologiae" odgrywa szczególną rolę. Poznać to po fakcie następującym: spora część późniejszej eseistyki Lema może być potraktowana jako przyczynki, korekty i uzupełnienia do "Summy". Zauważył to Tomasz Fiałkowski w odniesieniu do przebiegu prowadzonych przez niego rozmów z pisarzem, zawartych w książce "Świat na krawędzi":
Konfrontował też prognozy zawarte w "Summa technologiae" i w innych swoich książkach z otaczającym nas światem. Czynił to nie bez satysfakcji - wiele z tych prognoz ziściło się, i to wcześniej, niż sam przewidywał - ale i nie bez goryczy, zniechęcony wieloma aspektami współczesnej cywilizacji i złym użytkiem czynionym przez ludzi z nowych odkryć.
Szczególne miejsce wśród dzieł niefabularnych zajmuje także, choć z nieco innych powodów, "Fantastyka i futurologia". W sposób bezpośredni wyraża ona bowiem poglądy autora na uprawianą przez niego dziedzinę twórczości. W podsumowaniu Jarzębskiego prezentują się one następująco:
rzeczą dla Lema może najbardziej istotną w wartościowaniu science fiction jest ocena, na ile poważnie i odpowiedzialnie traktuje ona pierwszy człon swej gatunkowej nazwy.
Wymagania prawdopodobieństwa, logicznej spójności świata przedstawionego i wreszcie tego, by zasadnicze odmienności, jakimi cechuje się rzeczywistość fantastyczna, miały wpływ na fabułę, nie będąc jedynie malowniczym tłem dla tradycyjnej, przygodowej historii przypominają nawiasem mówiąc postulaty głoszone znacznie później przez Jacka Dukaja.
Specyficznym tekstem jest wreszcie "Filozofia przypadku" - wyrosła z buntu przeciw strukturalizmowi (co tylko potwierdza proponowane wyżej odczytanie "Głosu Pana"). Lem co prawda zaczyna swoje rozważania o przypadku od literatury, ale wychodząc od nich formułuje najpierw koncepcję kultury jako domeny procesów losowych, a następnie - uczy rozpoznawać działanie czynników losowych tam, gdzie odruchowo spodziewamy się zobaczyć spójną i nastawioną na określony cel konstrukcję.
"Filozofia przypadku" nie znajduje może zbyt wyrazistej kontynuacji w pismach filozoficznych Lema, za jej pokłosie można natomiast uznać dwa antykryminały - "Śledztwo" oraz "Katar" (traktowany przez autora jako ulepszona wersja "Śledztwa"). Od klasycznego kryminału obydwa utwory różnią się tym, że brakuje najistotniejszego elementu, to jest sprawcy. W obydwu przypadkach został on zastąpiony przez sekwencje dziwnych zbiegów okoliczności - przy czym w "Katarze" również i rozwiązanie zagadki zostaje odkryte za sprawą przypadku