W przewidywaniu ewentualnego ataku z powierzchni upatrzonej przez Ziemian planety (i odwiedzanej bez zaproszenia, dodajmy) nakazywało się błyskawiczne zagłuszanie fal radiowych przeciwnika, co notabene w naszej historii miało jasne (wojna polsko-bolszewicka 1920 roku), ale i ciemne strony (szum przy odsłuchiwaniu "wrogich" zachodnich radiostacji w czasach PRL). Z kolei łacińskie motto królewskiej dynastii Stuartów w Szkocji: Nemo me impune lacessit (Nikt mnie nie prowokuje bezkarnie) – kosmonautom skądinąd znane z opowiadania "Kadź Amontillado" Edgara Allana Poego – uzasadniało ewentualność podjęcia kroków odwetowych. Problem w tym, że to nie Kwintanie byli prowodyrami, czego uczestnicy pokojowej jakoby misji w ogóle nie brali pod uwagę.
Mimo deklaracji, że "nie przybyliśmy tu dla wymiany ciosów, lecz informacji" z inną cywilizacją, kosmiczna misja nieodwołalnie zmierzała do znanych z historii ziemskiego globu podbojów konkwistadorskich i kolonialnych. "Staliśmy się ludobójcami podług maksymy pewnego włoskiego heretyka: »Od nadmiaru cnoty zwyciężają siły piekła«". W tej wypowiedzi jednego z członków załogi uważny czytelnik książek dostrzeże kolejne literackie nawiązanie Stanisława Lema, tym razem do cenionej przezeń historycznej powieści "Imię róży”, której ostatni rozdział autor, Umberto Eco, zatytułował następująco: "Noc. Kiedy to dochodzi do pożogi i z powodu nadmiaru cnoty górę biorą siły piekła".
W wyprawie bierze udział ojciec Arago, wysłannik Watykanu a zarazem medyk, i choć nie jest członkiem załogi, nie szczędzi jej swoich uwag, na ogół, trzeba przyznać, pojednawczych i zdroworozsądkowych: "zabijając niczego i nikogo nie ocalimy". Jednakże to nie duchowny, lecz drugi pilot Marek Tempe wpadł na pomysł swoistej Biblii pauperum dla Kwintan, czyli rzutowania na otaczające planetę warstwy chmur obrazów bądź filmów ukazujących – w nieco komiksowej formie baśni – "skąd jesteśmy i dokąd zmierzamy". Reakcja pozostałych astronautów była zrazu powściągliwa: "Jeśli ten pomysł nie jest kretyński, to jest genialny".
Niestety, magiczna bajka o przeszłych i obecnych poczynaniach Ziemian nie zrobiła na Kwintanach spodziewanego wrażenia. Czyżby dlatego, że w ślad za nią nieproszeni przybysze zastosowali siłowy szantaż? Zapewne gospodarze nie dostrzegli tej subtelności, że w długowiecznej tradycji planety Ziemia za wszelką ofensywą ideologiczną podąża zazwyczaj i militarna.
W swojej ostatniej powieści "Fiasko" Stanisław Lem zostawił nam, mieszkańcom planety Ziemia, wyraźnie przesłanie. Zanim zaczniemy szczycić się swoimi osiągnięciami przed innymi rozumnymi istotami – w kosmosie czy w powiecie – uporajmy się z własnymi problemami na naszym, mocno zapyziałym, ksenofobicznym podwórku. I zamiast narzucać innym swój punkt widzenia, spróbujmy ich choć trochę wysłuchać, a może i zrozumieć; na pewno nic na tym nie stracimy.