"Muzyka jakiej świat nie widzi" – to hasło przyświecało wytwórni Obuh, założonej w 1993 roku w Rogalowie na Lubelszczyźnie przez Wojcka Czerna. Dziś wiele pozycji z katalogu wydawnictwa, jak pierwsza płyta zespołu Księżyc, wydana w 1996 roku czy ścieżka dźwiękowa do "Rękopisu znalezionego w Saragossie" skomponowana przez Krzysztofa Pendereckiego, jest poszukiwanych przez pasjonatów muzyki eksperymentalnej z całego świata.
Dyskretny urok transformacji
Wśród fanów polskiego rocka pożądanym towarem są płyty wydane na początku lat 90. przez wytwórnię Arston. Pojawienie się w 1984 roku na rynku tej polonijnej wytwórni, jak się w ówczesnej nomenklaturze mówiło (czyli tzw. firmy z udziałem kapitału zagranicznego pochodzenia polskiego – właściciel był Polakiem mieszkającym w Stanach), było prawdziwym wejściem smoka. Ich przygoda fonograficzna zaczęła się bowiem od wydania debiutanckiej płyty "karate mistrza", czyli Franka Kimono. Decyzje wydawnicze firmy do końca lat 80. były przedziwnym pomieszaniem z poplątaniem: Arston wydał m.in. płyty zespołu Papa Dance, Daabu, Izraela, Gołdy Tencer i Bernarda Ładysza; składankę "House – Muzyka komputerowa" i wiązanki pieśni legionowych.
Po reformie Wilczka wytwórnia sprofilowała się głównie na młode zespoły rockowe znane z list przebojów Rozgłośni Harcerskiej i na weteranów poprzedniej dekady. Wydano płyty m.in. zespołu T.Love, Apteki, Dżemu, Obywatela GC, Maanamu, No Limits i Balkan Electrique. W ciągu trzech lat od 1989 roku Arston wydał 30 płyt, z których każda jest mniej lub bardziej łakomym kąskiem dla zbieraczy polskiej muzyki, a ceny kilku z nich są jak na polskie realia astronomiczne.
Dlaczego płyty popularnych, mainstreamowych wykonawców są dziś takie drogie? Nakłady winylowe były już wówczas mikroskopijne. Przykładowo debiutancki album grupy Wilki, który rozszedł się w nakładzie niemal ćwierć miliona egzemplarzy (a pirackich kopii poszło pewnie drugie tyle), na winylu został wytłoczony w ilości zaledwie tysiąca sztuk.
Przełom 1992 i 1993 roku to czas, kiedy wytwórnie masowo rezygnowały z wydawania płyt na winylach. W latach 90. na placu boju pozostały jeszcze podziemne punkowe wytwórnie, które wypuszczały winyle w małych nakładach, ale tłoczyły je za granicą, przede wszystkim w czeskiej fabryce Gramofonové Závody. Polskie tłocznie, jak zakłady Pronitu w Pionkach, wówczas już poogłaszały upadłość.