Roszja i Lu – Przez Ścianę (2008)
Roszja i Lu to skok w stronę wrocławskiego podziemia. Wcześniej nagrywali jako Sfond Sqnksa. W 2001 roku wypuścili pierwsze wspólne wydawnictwo, "Obawę Przed Potem". Ich neo-funkowe spotkanie to niezobowiązująca pochwała przyjemności. Tytuły, które budują tę konwencję, dodatkowo podkreślają, że to muzyka powstała w intencji dobrej zabawy – zaczynając od nazwy składu, przez nazwę albumu po "Grill Na Dziauce" czy "Funkuj Ich Od Tyuuu (Szypka Miłość)". To fajna pocztówka z czasów, kiedy miejskie życie wybrzmiewało funkiem i luzem.
Siedem lat później ukazało się "Przez ścianę", już dojrzalsza wycieczka w stronę ich ukochanego gatunku. Na tym wydawnictwie funk jest nieco kwaśniejszy i – tak jak teksty – bardziej egzystencjalny. Roszja dalej nie wpisuje się w tradycyjne rapowe ramy. Jego teksty są gawędziarskie; nie nawija do słuchacza, tylko go zagaduje, jakby był konferansjerem. Jego flow to kwintesencja chilloutu, codziennej niespieszności. Już na początku proponuje publiczności figurę "klucza do zagadki dnia powszedniego" przy dźwiękach energetyzującej gitary basowej i zawodzących trąbek. Frazy takie jak "Jasna Hallera!" przypominają o tym, że ta historia dzieje się we Wrocławiu. To "jazzowy swing w zadymionej kawiarence". Słychać, że chłopaki świetnie się rozumieją, a produkcje Lu uzupełniają i niosą te teksty na synkopowanym groovie.
(Magda Staniszewska)
Etam Etamski – Zabrudzony garnitur (2008)
Przemysław Jankowiak dzisiaj znany jest pod pseudonimem 1988 i kojarzony z duetem Syny, choć coraz większą uwagą cieszy się również jego solowa twórczość. Co prawda tegoroczna EP-ka "Ring The Alarm" mocno nawiązuje do brytyjskich brzmień elektronicznych, ale nadal nie brak tu odniesień do hip-hopu, który 1988 ogarniał na długo przed pojawieniem się Synów, właśnie pod pseudonimem Etam Etamski. Poza tym, ogarniał je w bardzo ciekawy sposób, proponując zgrzytliwe, chaotyczne, szalone brzmienie inspirowane m.in. dadaizmem – zarówno w odniesieniu do dźwięków, jak i tekstów ("Nie gadaj tyle, bo zjedzą cię motyle, a na Polsacie jest za dużo reklam" lub bardziej dosłowne: "Pięść, łokieć, kolano but; kamień, szyba, ręka i rzut / To nie chuligani, to idzie awangarda – kolejny piękny krok myśli dada").
Zresztą te dziwaczne, powykręcane rapsy były wówczas domeną Qulturapu, bo poza "Zabrudzonym garniturem" w katalogu labelu znajdziecie równie nietypowe i igrające z konwencją wydawnictwa, m.in. od Napszykłat czy Niwei. Jeśli więc na przełomie lat zerowych i dziesiątych XXI wieku istniało jakieś podziemie abstrakcyjnego rapu, który równie dobrze sprawdziłby się na koncertach, co w galeriach sztuki, Qulturap był jego zagłębiem, a “Zabrudzony garnitur” najlepszym jego przykładem, na dodatek z naprawdę nietuzinkowymi postaciami na ficzeringach (Dany Tego i WuEsBe, czyli Wojciech Bąkowski, brzmieniowo pomagał też Dawid Szczęsny). Kwaśne, kanciaste, hałaśliwe dźwięki z narracją, której trudno nadać jakiekolwiek ramy. Eksperyment na temat eksperymentu? Być może, ale najciekawsze jest to, że zaskakująco… słuchalny.
(Emilia Stachowska)
Jimson – Gorączka w parku igieł (2008)
Jeden z najciekawszych polskich rap koncept albumów nagrany przez legendę podziemia, która dość szybko przygasła i zniknęła z muzycznej sceny. To hołd dla kina, szczególnie dla estetyki filmów z nurtu exploitation – niskobudżetowych i przerysowanych, często pełnych przemocy. Pokazujących świat w krzywym zwierciadle kontrkulturowej groteski.
Jimson najczęściej odnosi się do filmu "Natural Born Killers" Oliviera Stone'a (kilka dialogów z filmu jest zamieszczonych tu w formie przerywnika), ale nawiązań jest więcej, chociażby przywołane w tytule, ale i na okładce "The Panic in Needle Park" Jerry'ego Schatzberga, spaghetti westerny z "For a Few Dollars More" Sergio Leone na czele i filmy grozy.
Twoi ulubieni raperzy nie żyją,
dlatego jadę tak te wersy, jakbym miał zginąć.
Pierwszy podziemny raper, co ma flow, technikę
i głos, i zjada nawet papier.
Jimson – "Umrę młodo"
Jego szarogęszenie się nie było pozbawione podstaw – rzeczywiście miał technikę i lektorski głos, którego pozazdrościłby mu każdy raper (jego barwa jest trochę podobna do Ostrego, ale głębsza). Jimson obrażał wszystkich i lubił szokować. Pisał niejednoznaczne teksty, często dość makabryczne – wielu nie było przyzwyczajonych do rapu, który nie był bezpośredni i kazał czytać pomiędzy wersami.
(Filip Lech)
Magierski & Tymon feat. Mały72 – Oddycham smogiem (2008)
Zostawił ktoś ci nieco gotowości
By się przy innych zatrzymać, bo życie to nie pościg?
Nie ma? Szkoda, to przynajmniej nadzieję na to
Że wszystko się znajdzie
Wiem, nie dziś, ale kiedyś, ja chcę w to wierzyć
Bo jak bez tego wysoko mierzyć?
Magierski & Tymon – "Biuro"
"Oddycham smogiem" to album ciekawy, zaskakująco uroczy pomimo swojego ciemnego, gęstego brzmienia. Eksploruje niekoniecznie oczywiste dla rapu rejony, takie jak nu-jazz czy downtempo. Gdy skupimy się głównie na tekstach, mamy tu pełne wdzięku historie, ukazujące wrażliwość oraz ponadprzeciętny zmysł obserwacyjny Tymona – "Oddycham smogiem" to w końcu zbiór miejskich refleksji, intymnych i melancholijnych. Gdzie więc w tym wszystkim urok? Przede wszystkim w postawie samego Tymona, który dba o to, by uczucie żalu i rozczarowania zastąpić nadzieją oraz ujmującym ciepłem. Słuchanie tego albumu jest jak oglądanie poruszającego, ale przyjemnego filmu, czerpiącego z najróżniejszych konwencji, gdzie może nie wszystko kończy się dobrze, ale nikt się nie poddaje i każdy idzie dalej. Nic więc dziwnego, że sama muzyka jest tu bardzo filmowa – album ten aż się prosi, aby po prostu go… zobrazować. "Oddycham smogiem" kipi nienachalną erudycją i czułością – w tym właśnie tkwi największa siła tego krążka.
(Emilia Stachowska)