Bez dekoracji. Topowa współczesna scenografia
Nie chodzi o to, żeby było ładnie. Polscy scenografowie i polskie scenografki nie lubią słowa "dekoracje" – i słusznie. Nie ozdabiają przecież spektakli, ale tworzą niezwykłe autonomiczne światy.
Anna Met
Twórczo spotyka się przede wszystkim z reżyserkami: stale współpracuje z Natalią Korczakowską, której towarzyszy niemal od początku artystycznej drogi; tworzyła także scenografię do spektakli Anny Smolar, Grażyny Kani i Anny Karasińskiej. W jej obszernym CV pojawiają się również nazwiska Iwana Wyrypajewa, Pawła Pasinniego, czy Marka Kality. Met, absolwentka warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, jest laureatką głównej nagrody konkursu "Klasyka Żywa" – za scenografię do przedstawień "Bramy raju" w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu w reżyserii Passiniego i "Przedwiośnie" Korczakowskiej w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. W 2011 roku, również u boku Korczakowskiej, zadebiutowała w operze – przygotowując na Scenie Kameralnej Teatru Wielkiego–Opery Narodowej scenografię i kostiumy do "Jakoba Lenza" Wolfganga Rihma. Pracowała także przy inscenizacji "Halki" Moniuszki.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Scena z przedstawienia "2118. Anna Karasińska", reż. Anna Karasińska, 2017, fot. Magda Hueckel/Nowy Teatr w Warszawie
Na scenie tworzy atrakcyjne, spójne estetycznie światy w różnych stylistykach. Odnajduje się w teatrze dla młodszego widza, np. zaprojektowała niezwykły i nieco niepokojący lustrzany dom w "Kopciuszku" w reżyserii Smolar. Sprawdza się w klasyce wystawianej bez zmian w tekście – zbudowała realistyczną, dopracowaną w szczegółach drewnianą chatę i "zasadziła" las w "Wujaszku Wani" w reżyserii Wyrypajewa. Bierze też udział w awangardowych przedsięwzięciach, np.stworzyła plenerową scenografię do "Narkotyków" w reżyserii Oskara Sadowskiego na podstawie Witkacego.
Artystka znajduje rozwiązania do monumentalnych warunków operowych, ale potrafi także zachować adekwatny umiar – w futurystycznym "2118" Anny Karasińskiej w pustej przestrzeni sceny zobaczyć można było połyskujący obiekt przypominający gigantyczną nieforemną "rzeźbę" ze zgniecionej folii aluminiowej. Dzięki grze światła tym prostym, minimalistyczny zabiegiem udało się zagarnąć miejsce gry, zbudować fantastyczną, odległą rzeczywistość.
Michał Korchowiec
Ukończył wydział malarstwa, a oprócz scenografii i kostiumów zajmuje się reżyserią filmową, tworzeniem instalacji i prac wideo. Znany przede wszystkim z opraw do spektakli w reżyserii Moniki Strzępki, z którą pierwszy raz pracował w 2009 roku przy wałbrzyskim "Niech żyje wojna!!!". Od tamtej pory współtworzył kilkanaście przedstawień reżyserki. Twórcze siły łączył także z Jackiem Poniedziałkiem, Wiktorem Rubinem i Magdą Szpecht.
W 2013 roku został laureatem prestiżowej nagrody im. Leona Schillera przyznawanej przez Związek Artystów Scen Polskich. Dwa wyróżnienia (na Boskiej Komedii i w ramach 19. Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej) otrzymała natomiast jego oprawa do "Courtney Love" w reżyserii Strzępki (2013). Korchowiec zbudował wówczas grunge’ową rzeczywistość dusznego, zakurzonego garażu, w którym już dawno przestało być przytulnie, a walające się materace i kołdry nie kojarzą się z ciepłym posłaniem, lecz tworzą smutny barłóg. Nad sceną górował wtedy tworzący efekt ciasnoty sufit, a aktorzy wydeptywali ścieżki w rozsypanej ziemi.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Scena z przedstawienia "Szklana menażeria", reż. Jacek Poniedziałek, 2014, fot. Krzysztof Bieliński.
Jego znakiem rozpoznawczym są sugestywne obiekty (najczęściej stare meble, jak gdyby okazyjne łupy spod trzepaka), wypłowiałe kolory i estetyka bałaganu – ziemia lub pył na scenie, zniszczone przedmioty. Korchowca charakteryzuje też zamiłowanie do... krzeseł i foteli, które często w jego scenografiach pojawiają się w nonsensownym nadmiarze. Zdarzało mu się też jednak tworzyć oszczędne, stonowane oprawy: tak potraktował m.in. inscenizacje w reżyserii Jacka Poniedziałka, gdzie postawił na proste, geometryczne konstrukcje.
W 2014 roku w CSW Kronika w Bytomiu zaprezentował swoją pierwszą wystawę, na której pokazał instalację stworzoną z elementów swoich scenografii:
Moje kolejne projekty składają się na spójną wizję świata, mogą funkcjonować samodzielnie, jako eksterytorialne dzieła sztuki, posiadające własne opowieści.
Dorota Nawrot
Trudno wyobrazić sobie bez niej teatr Michała Borczucha, z którym od 2012 roku stworzyła kilkanaście spektakli. Zaczęło się od "Królowej Śniegu" w Wałbrzychu, potem jej "marką" sygnowane były oprawy najważniejszych spektakli reżysera: "Paradiso" (2014), nagradzanej "Apokalipsy" (2014) czy "Wszystko o mojej matce" (2016) i "Żab" (2018). Współpracowała także z Wiktorem Rubinem i była asystentką Anny-Marii Karczmarskiej. Świetnie rozumie się z Tomaszem Węgorzewskim – tworzyła scenografie do jego "Listopada" w Teatrze im. Fredry w Gnieźnie i "Wampira" w bydgoskim Teatrze Polskim.
Dowodzi, że formalne artystyczne wykształcenie nie zawsze jest nieodzowne – ukończyła dramatologię na Uniwersytecie Jagiellońskim. Poza teatrem działa także w reklamie i na planach filmowych – również jako stylistka i kostiumolożka.
Nieskrępowana wyobraźnia przestrzenna Nawrot wspiera rozproszoną dramaturgię proponowaną przez reżyserów, z którymi pracuje. To zwykle otwarte, przestronne kompozycje zdolne pomieścić zbiór nielinearnie zestawionych sytuacji. Projekty Nawrot nie definiują pola gry i w żaden sposób nie ograniczają aktorów, często są natomiast manifestacją jej poczucia humoru: w "Wampirze" pryzmat rozszczepiający światło budowany był na oczach widzów ze schematycznych, niezgrabnych "klocków"; w "Żabach" przebrała Jana Sobolewskiego w karykaturalne koturny i kostium łabędzia; w "Apokalipsie" na scenę wjeżdżała karetka, ale jedynie jako... odcięta tylna część ambulansu.
We współtworzonych przez Nawrot spektaklach widać, że scenografka i reżyserzy mówią tym samym językiem, stanowią jeden artystyczny organizm. Niedookreślone światy Borczucha czy Węgorzewskiego rodzą się na przecięciu fragmentarycznej dramaturgii i rozproszonej, nierzadko fantazyjnej scenografii artystki.
Mirosław Kaczmarek
To prawdziwy weteran współczesnej scenografii – jest autorem opraw do ponad 150 spektakli. Ukończył Wydziału Komunikacji Wizualnej Poznańskiej ASP (obecnie Uniwersytet Artystyczny). Stały artystyczny tandem stworzył z Janem Klatą – wspólnie działali przy ponad 20 przedstawieniach. Kilkanaście razy spotkał się też twórczo z Marcinem Liberem i Wiktorem Rubinem. W jego CV znajdziemy też nazwiska Jarosława Tumidajskiego, Maćko Prusaka, Agnieszki Olsten, Magdaleny Miklasz czy Grzegorza Wiśniewskiego.
Scenografia nie była jego marzeniem ani pierwszym wyborem – w trakcie studiów i tuż po nich zajmował się sztukami wizualnymi i videoartem. Jak mówi, przełomem było dla niego spotkanie z teatrem Krzysztofa Warlikowskiego:
Teatr kojarzył mi się archaicznie. To się zmieniło, kiedy zobaczyłem "Oczyszczonych" w 2002 roku, ten spektakl uzmysłowił mi, że teatr daje jednak wiele możliwości. Minęło trochę czasu i sam zrobiłem pierwszy spektakl, drugi, i kolejne. Dzisiaj jest to moje główne, absolutnie ulubione – i cały czas – ciekawe zajęcie.
– mówił w rozmowie z Izabelą Szymańską.
Jest daleki od subtelności: jego projekty są wyraziste i nierzadko konfrontacyjne; zdają się rzucać widzom wyzwanie. Kaczmarek ucieka się do zdecydowanych gestów – w spektaklu "Towiańczycy. Królowie chmur" w reżyserii Rubina w ściany budujące pudełko sceny powbijane były dziesiątki (jeśli nie setki) noży, młotków, sierpów i innych ostrych narzędzi. W "Do Damaszku" Klaty postawił na monumentalną konstrukcję z klatek wypełnionych... czaszkami.
Interesującą oprawę zyskało przedstawienie "Każdy dostanie to, w co wierzy" (ponownie współpraca z Rubinem) – tam sceną stał się gigantyczny okrągły stół, po którym – przed oczyma zasiadających wokół widzów – poruszali się aktorzy.
Artysta był autorem polskiego pawilonu na 11. Praskim Quadriennale Scenografii i Architektury Teatralnej w Pradze. W 2012 roku został nominowany do nagrody Paszporty Polityki.
Katarzyna Borkowska
Borkowskiej na pewno nie można odmówić rozmachu. Jej niezwykle efektowne i bogate oprawy spektakli, obejmujące także reżyserię światła i kostiumy, zapadają w pamięć, stanowiąc odrębne, budzące zachwyt dzieła sztuki. Sama jednak w rozmowie dla Dwutygodnika stwierdziła, że "Pomyłką jest wystawianie scenografii teatralnej jako niezależnego tworu, bo to przecież integralny element spektaklu". Przez lata była stałą współpracowniczką Mai Kleczewskiej, a od 2013 roku także Eweliny Marciniak. Pracowała przy krakowskich i wrocławskich spektaklach Michała Borczucha.
Wszechstronna artystka deklaruje, że scenografia była jej marzeniem i wyborem już w dzieciństwie, jednak prawdziwie zakochała się w teatrze dzięki spektaklom Krystiana Lupy. O tym, jak łączy kilka wymagających profesji w trakcie pracy nad jednym przedstawieniem, mówi: "To powstaje cudem, po prostu".
W pracach Borkowskiej widać wyjątkową wrażliwość na język teatralny. Są wysmakowane i estetyczne – ale nie przeestetyzowane. Proponowane przez nią rozwiązania służą całości, nie są elegancką fanaberią. W "Księgach Jakubowych" Marciniak tło ze zdobnych luster robiło wrażenie, podobnie jak barokowe kostiumy, jednak zarazem – jak pisał Tomasz Domagała – stanowiły "niesamowity ekwiwalent powieściowego świata Tokarczuk".
W "Śmierci i dziewczynie" odtworzyła natomiast słynną kaplicę w Teksasie ozdobioną olbrzymimi czarnymi płótnami Marka Rothko. Scenografie Borkowskiej dobrze współbrzmiały także z niepokojącą rzeczywistością teatru Kleczewskiej: "Cienie. Eurydyka mówi" na podstawie tekstu noblistki Elfriede Jelinek zyskały chłodny, ascetyczny anturaż z weneckich luster "ogrywany" przy pomocy świateł o zmiennej barwie.
Artystka jest laureatką wielu nagród scenograficznych, m.in. Nagrody im. Leona Schillera (2007) i Nagrody Teatralnej Marszałka Województwa Pomorskiego (2015).
Agata Skwarczyńska
Inspiruje ją Katarzyna Kobro, fascynuje się tkaniną artystyczną – właśnie z naturalnymi metodami barwienia tkanin związana była jej rezydencja w Indiach w 2016 roku. O scenicznej oprawie myśli jako o tworze pozostającym w symbiozie z aktorami i scenicznymi wypadkami. "Nie toleruję słowa dekoracja. To coś martwego" – tłumaczyła w rozmowie z Wiesławem Kowalskim.
W 2011 roku była współkuratorką narodowej ekspozycji na Praskim Quadriennale. Jest laureatką Złotej Nagrody 4. edycji World Stage Design – najważniejszej, obok Quadriennale Scenografii w Pradze, wystawy poświęconej scenografii teatralnej.
Pokazała tam wówczas oprawy dwóch spektakli w reżyserii Wojciecha Farugi ("Trędowata. Melodramat" oraz "Antoniusz i Kleopatra”). Współpracowała z wieloma reżyserami i reżyserkami: m.in. z Łukaszem Chotkowskim, Julią Mark, Pawłem Wodzińskim, Igą Gańczarczyk i Kubą Kowalskim. Tworzyła też oprawy spektakli Teatru 21.
O swoich pracach myśli jako o przestrzeniach dla ludzkiego ciała, bez którego miałyby mniejszą moc oddziaływania. Stąd trudno o zdefiniowanie jej jednorodnego stylu – za każdym razem projekty Skwarczyńskiej rezonują z inscenizowanym tekstem i sceniczną energią, artystka nie upiera się przy powtarzaniu autorskich sygnatur.
Jedną z jej ostatnich prac była oprawa do "Jak być kochaną", inscenizacji kultowego filmu Wojciecha Jerzego Hasa w reżyserii Leny Frankiewicz. Spektakl z Teatru Narodowego w Warszawie, choć dramaturgicznie pozostawiał sporo do życzenia, bronił się przede wszystkim właśnie oprawą. Skwarczyńska zaprojektowała nawiązującą stylem do lat 60. półokrągłą, jasną, geometryczną przestrzeń, która była tyle efektowna, ile funkcjonalna i rzeczywiście "ożywała" w relacji z obecnością aktorów.
Na oszczędność postawiła zaś m.in. w spektaklu Kuby Kowalskiego "Diabeł i tabliczka czekolady" – stworzona z plastikowych skrzynek scenografia zacierała granicę między sceną a widownią.
W kolejną podróż twórczą związaną z tkaninami Skwarczyńska planuje wybrać się na Islandię.
[{"nid":"5683","uuid":"da15b540-7f7e-4039-a960-27f5d6f47365","type":"article","langcode":"pl","field_event_date":"","title":"Jak by\u0107 autorem - w kinie?","field_introduction":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. Wyj\u0105tki te by\u0142y rzadkie w przesz\u0142o\u015bci, dzi\u015b s\u0105 nieco cz\u0119stsze, ale i dobrych film\u00f3w dzi\u015b mniej ni\u017c to kiedy\u015b bywa\u0142o.","field_summary":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. ","topics_data":"a:2:{i:0;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259606\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:5:\u0022#film\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:11:\u0022\/temat\/film\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}i:1;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259644\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:8:\u0022#culture\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:14:\u0022\/temat\/culture\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}}","field_cover_display":"default","image_title":"","image_alt":"","image_360_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/360_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=dDrSUPHB","image_260_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/260_auto_cover\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=X4Lh2eRO","image_560_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/560_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=J0lQPp1U","image_860_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/860_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=sh3wvsAS","image_1160_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/1160_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=9irS4_Jn","field_video_media":"","field_media_video_file":"","field_media_video_embed":"","field_gallery_pictures":"","field_duration":"","cover_height":"266","cover_width":"470","cover_ratio_percent":"56.5957","path":"pl\/node\/5683","path_node":"\/pl\/node\/5683"}]