Klaus Mittfoch – s/t (1985)
''Mnie ta płyta nudzi'' – oceniał po latach Lech Janerka płytę, która pojawia się w czołówce wszelkich zestawień najlepszych polskich albumów XX wieku. I dodawał, że podczas pracy nad materiałem był w takim stanie, że bronił się agresywnością. Do płyty dołączył nawet piosenkę, którą napisał dla swoich córek (''Powinność kurdupelka''), żeby trochę złagodzić jej atmosferę. Strona ''TA'' płyty jest zdecydowanie drapieżniejsza, ''TAMTA'' nieco zwalnia, za to napięcie wzrasta, aż do wieńczącego całość, osadzonego na ponurym groovie ''Strzeż się tych miejsc'', antyprzewodnika po zakazanych zakamarkach Wrocławia.
Wedle Wikipedii, teksty Janerki odnoszą się do rzeczywistości PRL-u i stanowią wezwanie do walki. Trudno jednak wyobrazić sobie Janerkę jako trybuna ludowego. Nie ma tu manifestów, są osobiste rozterki i wątpliwości. To raczej komentarz neurotyka przyglądającego się z boku. ''Nie jestem z wami/nie jestem z nikim/nie ma mnie'' – jak śpiewa w jednym z utworów. Choć liczba mnoga też się pojawia: ''Dajcie nam żyć/dajcie nam śmielej marzyć''.
Teksty Lecha Janerki porównywano do Mirona Białoszewskiego, zwłaszcza za umiłowanie neologizmów, a muzykę do Gang of Four i XTC. Niby tak, ale jednak nie do końca. Muzycy Klausa odrobili lekcje z brytyjskiego post-punka, ale inny był nastrój Londynu, a inny Wrocławia lat 80-tych i te różnice słychać. Płyta ukazała się w 1985 roku, kiedy zespół już nie istniał. Oprócz krajowego wydania, wyszła także w baskijskiej wytwórni Soñua prowadzonej przez ekipę związaną z zespołem Kortatu. [pz]
V/A – Fala (1985)
Znajdziemy tutaj utwory wszystkich ważnych przedstawicieli polskiej fali punka (i pochodnych): Prowokacja, Tilt, Kultura, Bakszysz, Joszko Broda oraz opisywani tu szerzej Siekiera, Dezerter, Krzyzys, Izrael. Większość nagrań pochodzi z 1984 roku, z festiwalu w Jarocinie. To pierwsze tak szerokie, ale przede wszystkim oficjalne i ogólnopolskie, punkowe wydawnictwo w PRL. Ziarnista czarno-biała okładka jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych ikon polskiego punk rocka.
''Fala'' wyszła na winylu i kasecie w nakładzie kilkudziesięciu tysięcy egzemplarzy. Można ją często spotkać w antykwariatach, na giełdach płytowych, także za granicą. Kiedyś miał ją chyba każdy kolekcjoner rockowych nagrań. To dość niezwykła kompilacja, właściwie bardzo odważna: nadwiślańskie reggae miesza się tutaj z brutalistycznymi miniaturami Siekiery, niby szamańskimi nagraniami bębnów i piosenkami-dystopiami Dezertera, które wydają sie być aktualne do dzisiaj.
Patrzysz w ekran tak bez celu
Słuchasz radia też bez celu
Czytasz coś, co czyta wielu
Czujesz, że jesteś równy zeru –śpiewali Darek ''Skandal'' Hajn i Robert Matera w piosence ''Nie ma zagrożenia''. [fl]
Izrael – Nabij faję (1986)
''Dajcie nam równe prawa'', ''Wolny naród musi być/ Nie ma życia w zatrutych miastach/ Nie ma życia w zatrutych rzekach'', ''Gdzie jest prawo?/ Gdzie sprawiedliwość?''. Niektórzy mówią, że Izrael i zainteresowanie reggae zabiło w Polsce nową falę i wpłynęło negatywnie na rozwój polskiej sceny alternatywnej. Może polska muzyka rozwijałaby się inaczej, falowała bardziej w kierunku industrialnym, tak jak w Jugosławii? To tylko gdybanie, jedno jest pewne – tzw. reggae wprowadziło do naszej muzyki bardzo dużo dosłowności. Czasami niepokojące, innym razem absurdalne i dowcipne – bardzo często bezsensowne i grafomańskie – teksty zmieniły się w naiwne psalmy w obronie równości i wolności. Oczywiście nie możemy traktować ich dosłownie, wszystko to przepełnione jest poczuciem absurdu, świetnym przykładem może być śpiewane falsetem tytułowe ''Nabij faję''.
Muzyka Izraela, w przeciwieństwie do wcześniejszych punkowych eksperymentów z muzyką jamajską, jest o wiele lepiej wyprodukowana. Nie ma to nic wspólnego z obowiązującymi wtedy standardami produkcji, przede wszystkim wszystko jest niewiarygodnie przebasowione, tonie w niezbyt dobrze brzmiących najniższych dźwiękach, niemniej brzmienie jest bardziej złożone.
A skąd wzięła się nazwa zespołu?
Trudno byłoby teraz ustalić jej prawdziwe pochodzenie. Jest troche konsekwencją naszych zainteresowań mistycznych, trochę prowokacją – opowiadał Robert Brylewski w rozmowie z dziennikarzem ''Wegetariańskiego świata'' w 1994 roku – Gdy ktoś rzucił tę nazwę w 1983 roku, to dużo kumpli i różnych ludzi przychodziło do nas i mowiło, że tak zespół nie może się nazywać, że "ktoś" nam będzie sprawiał trudności, że ta nazwa sprowadzi na nas jakieś problemy. I to tym bardziej, skłoniło nas do tego, zeby ją przyjąc. Tym bardziej, że 80% Polaków podobno uznaje Jezusa, jednocześnie ma zastrzezenia do tego, że był on Izraelitą. Taka jest historia tej nazwy. Były też i problemy. Gdy np. Ponad 10 lat temu mieliśmy mieć koncert w Opolu to przez całą noc po mieście jeździły radiowozy i zrywały nasze plakaty (...) Graliśmy raz koncert w Londynie. Przyszło dwóch Żydów ubranych w stroje tradycyjne i powiem, że byłi trochę zdziwieni naszą muzyka. [fl]
Siekiera – Nowa Aleksandria (1986)
Jedna z najważniejszych, a właściwie najdojrzalszych płyt w historii polskiego rocka. To proste, ale spójne i wychodzące poza piosenkowe szablony kompozycje wzbogacone ciekawym, poszukującym brzmieniem, a przede wszystkim bardzo dobrymi tekstami, które już na stałe weszły do polskiej literatury i funkcjonują poza kontekstem muzycznym. Nie jest tak surowo jak na poprzednich nagraniach, ale tematy ciągle są te same – śmierć, makabra, wojna, postęp, marsz – trochę jak u futurystów.
Zmiany nastałe w Siekierze nie spodobały się niektórym dawnym fanom zespołu.
Grożono nam nawet śmiercią – wspomina Adamski w artykule Sebastiana Reraka – "Na festiwal do Opola pojechaliśmy z obstawą, co okazało się słusznym posunięciem, bo do garderoby wtargnęła cała banda punków. Gdy zobaczyli naszych "goryli", poprzestali na powiedzeniu: "Panowie, grajcie trochę ostrzej, przyjebcie!" i wycofali się.
Abaddon – Wet za wet (1986)
''Gdyby wszystkie bomby atomowe wyśpiewane w piosenkach zespołów punk spadły na Jarocin - nie byłoby tego festiwalu, już nigdy nie byłoby żadnego festiwalu'' – pisała korespondentka po Jarocinie ‘83 na którym zaistniał przed szerszą publicznością m.in. Abaddon.
Symptomatyczny album swoich czasów. Zespół z Bydgoszczy, który debiutancką płytę nagrał w Ljubljanie, obok Belgradu najważniejszym ośrodku alternatywnej kultury postitowskiej Jugosławii, a wydał we Francji. Mamy tu klasyczny hardcore, czasem jak Dead Kennedys, czasem w duchu Bad Brains.
Skojarzenie z tymi ostatnimi budzi zwłaszcza ''Ljubljana Night'', dubowy oddech wśród czadowych numerów. Poza nim mamy tu osiem energetycznych petard wymierzonych w autorytarne reżimy (komunistyczną Polskę, RPA czasów apartheidu), ostrzeżenie przed widmem faszyzmu, wyścig zbrojeń, alienację jednostki, obnażanie mechanizmów władzy. Niby standardowy zestaw tematów zaangażowanego punka lat 80., a jednak płyta nie straciła uroku ani siły rażenia do dziś. [pz]