Po śmierci Cybulskiego w jego filmach zaczęto doszukiwać się przepowiedni wrocławskiej tragedii. Przypominano więc scenę z "Pociągu" Kawalerowicza, gdzie bohater Cybulskiego poganiany był przez konduktora mówiącego do niego: "Wsiadaj pan, no wsiadaj pan! Koniecznie chce pan trafić do szpitala?". I obraz z filmu "Ich dzień powszedni" Aleksandra Ścibora-Rylskiego, gdzie pędzącego za pociągiem Cybulskiego kolejarz zatrzymywał słowami: "Co pan? Dokąd? W biegu? Życie panu niemiłe? Nie wolno".
A przecież kolejowych motywów było w filmach Cybulskiego o wiele więcej. W genialnym "Salcie" Tadeusza Konwickiego, jednej z najbardziej przewrotnych i okrutnych opowieści o polskiej historii i mitomanii bohater Cybulskiego w pierwszej scenie wyskakiwał z pędzącego pociągu, by w ostatniej – wygnany przez mieszkańców odwiedzonego miasteczka – wskakiwać do jadącego składu.
Podobny obraz uwiecznił też Andrzej Wajda w "Pokoleniu", gdzie Cybulski wskakiwał z kolegami na wypełniony węglem pociąg towarowy. I właśnie Wajda, wielki przyjaciel i odkrywca Cybulskiego, we "Wszystko na sprzedaż" mierzył się z osobistą stratą, tworząc jeden z najbardziej autotematycznych obrazów w historii polskiego kina – opowieść o reżyserze, tragicznej śmierci aktora i wampirycznej naturze sztuki, która żywi się cudzym losem.
Gdy pociągu zabrzmiał gwizd
Rok po śmierci Cybulskiego inny kolejowy dworzec był świadkiem wielkiej straty dla polskiej kultury. W marcu 1968 roku po nagonce moczarowców i rozbudzeniu w społeczeństwie antysemickich nastrojów z kraju wyjechało ponad 13 tysięcy polskich Żydów, a wśród nich – wielcy filmowcy. Polskę opuścił Aleksander Ford, jeden z najbardziej wpływowych twórców odradzającego się powojennego kina, a także wybitni operatorzy: Kurt Weber ("Salto") i Jerzy Lipman (autor zdjęć do "Kanału", "Noża w wodzie" i "Zezowatego szczęścia") oraz aktorzy, w tym Ida Kamińska znana m.in. z czechosłowackiego "Sklepu przy głównej ulicy" Jána Kadára i Elmara Klosa, pierwszego wschodnioeuropejskiego filmu nagrodzonego Oscarem. Miejscem-symbolem tego żydowskiego wygnania stał się warszawski Dworzec Gdański, z którego w owym czasie odchodziły pociągi łączące Polskę z krajami Zachodu. I to właśnie o rozgrywającym się tutaj pożegnaniu pisał Wojciech Młynarski we wzruszającej piosence "Tak jak malował pan Chagall" napisanej do muzyki Leopolda Kozłowskiego "ostatniego klezmera Galicji".
"Tych miasteczek nie ma, nie
Ale krawcze, oczy twe
Miał kolega, gdy pociągu zabrzmiał gwizd
Pozostały na peronie
Nasze zaciśnięte dłonie
I ten szept: bywaj zdrów, napisz list
A zapłakane oczy lśnią
Otula się marcową mgłą
Smutny peron i odpływa w dal, hen, w dal
O ciepłym, dobrym domu sen
W tunelu czarnym ginie, hen
Nie tak malował pan Chagall".
Pociąg zwany PRL-em