Nagrody
Krzysztof Kieślowski jest laureatem wielu nagród za twórczość dokumentalną i fabularną - m.in. Grand Prix na MFF w Mannheim za "Personel" (1975), Złotego Medalu na MFF w Moskwie za Amatora, Złotego Lwa na festiwalu w Wenecji za "Trzy kolory: Niebieski", Srebrnego Niedźwiedzia na MFF w Berlinie za "Trzy kolory: Biały". W 1976 r. otrzymał nagrodę "Drożdże" tygodnika "Polityka". W 1985 r. na 15. Lubuskim Lecie Filmowym w Łagowie Kieślowski otrzymał nagrodę za całokształt twórczości filmowej. W 1990 r. został honorowym członkiem Brytyjskiego Instytutu Filmowego za "wybitny wkład do kultury ruchomego obrazu". W 1993 r. otrzymał Order Literatury i Sztuki ministra kultury Francji, w 1994 r. - duńską Nagrodę im. C.J. Soninga za wkład w rozwój sztuki filmowej i europejskiej kultury. W 1994 r. Kieślowski był nominowany do Oscara za reżyserię "Trzy kolory: Czerwony". W 1996 r. otrzymał Europejską Nagrodę Mediów (Girona). Od 1995 r. był członkiem Amerykańskiej Akademii Filmowej. Jest laureatem Felixa - nagrody Europejskiej Akademii Filmowej.Od 2000 r. jego imię nosi Wydział Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.
Człowiek w centrum twórczości
Krzysztof Kieślowski był w polskim kinie, nie tylko fabularnym, ale i dokumentalnym, kimś wyjątkowym. Jednym z tych, którzy przecierali szlaki innym. Tych, którzy nie bali się zadawać niewygodnych pytań, także pytań podstawowych, uniwersalnych. Stanisław Zawiśliński uważa, że głównym obiektem zainteresowania Kieślowskiego od jego debiutu był człowiek:
Człowiek w zderzeniu ze społeczeństwem, z władzą, z Systemem, ze środowiskiem, z rodziną i z samym sobą. Człowiek uwikłany w sprzeczności, zależności, konflikty. Człowiek, który musi stale dokonywać wyborów w świecie wartości i ponosi za te wybory odpowiedzialność. Człowiek, w życie którego wkracza polityka i człowiek poza polityką. Człowiek postawiony wobec odwiecznych dążeń do wolności, równości, sprawiedliwości i poszukujący miłości, szczęścia, zrozumienia.
Wreszcie - człowiek, który zadaje sobie i innym, tak jak sam reżyser, jedno podstawowe pytanie: "jak żyć?". Pytanie to obecne jest w całej twórczości Kieślowskiego, i dokumentalnej i fabularnej, choć na pierwszy rzut oka, między cyklem "Trzy kolory" a filmami dokumentalnymi, a nawet fabułami ze środkowego okresu twórczości ("Personel", "Amator", "Spokój" czy "Blizna"), który stał pod znakiem tzw. kina moralnego niepokoju, rysuje się przepaść.
Kieślowski - dokumentalista
Krzysztof Kieślowski, znany powszechnie jako autor filmów fabularnych, przez wiele lat był jednak przede wszystkim dokumentalistą; dokumentalistą pozostawał także jako reżyser filmów fabularnych, aż do realizacji filmu "Bez końca". Trudno się zgodzić z autorem monografii poświęconej kinu dokumentalnemu Kieślowskiego (Mikołaj Jazdon, "Dokumenty Kieślowskiego", Poznań 2002), który pisze o niedocenianiu tej dziedziny jego twórczości. Oczywiście nie sposób autorowi filmów dokumentalnych rywalizować z reżyserem filmów fabularnych, ale wśród dokumentalistów, szczególnie w Polsce, miał Kieślowski czołową pozycję.
Lata 1966-80 stoją u Kieślowskiego pod znakiem dokumentu. Realizuje wówczas kilkanaście filmów dokumentalnych: z bohaterem zbiorowym ("Urząd", "Fabryka", "Z miasta łodzi", "Szpital", "Robotnicy '71 - Nic o nas bez nas") i z indywidualnym ("Murarz", "Życiorys", "Z punktu widzenia nocnego portiera", "Pierwsza miłość" czy "Siedem kobiet w różnym wieku"). Część z nich daje przewartościowanie tez czy propagandowych opinii obowiązujących w PRL. To choćby "Byłem żołnierzem" - obraz wojny widzianej oczami ociemniałych żołnierzy, czy "Robotnicy '71" - portret tych, którzy po grudniu 1970 zaczynają mówić własnym głosem. Część - największa, odnosi się do sytuacji społecznej, gospodarczej i politycznej PRL. Tu mieści się choćby, zrealizowany dla działaczy partyjnych jako film szkoleniowy, Życiorys, czy dramatyczna opowieść byłego dyrektora Przedsiębiorstwa "Renifer".
Tu też zaliczyć trzeba film - metaforę totalitaryzmu Z punktu widzenia nocnego portiera, a także, graniczne, "Gadające głowy". Graniczne, bo jest w nich element egzystencjalny, charakterystyczny dla niektórych filmów dokumentalnych Kieślowskiego, reprezentowany przede wszystkim przez "Siedem kobiet w różnym wieku" i w pewnym stopniu "Pierwszą miłość".
Jednak już od debiutu telewizyjnego filmem "Przejście podziemne" Kieślowski równolegle z dokumentami kręci filmy fabularne. Filmy bardzo bliskie dokumentom. Wtedy też wśród jego dokumentalnych realizacji pojawiają się dokumenty inscenizowane ("Życiorys"), czy dokumenty - fabuły, jak "Z punktu widzenia nocnego portiera", gdzie bohater zdaje się grać... samego siebie.
W rozmowie ze Stanisławem Zawiślińskim Kieślowski mówił:
Każdy człowiek chce zmieniać świat, kiedy zaczyna cokolwiek robić. Ja chyba nie liczyłem na to, że można zmienić świat w dosłownym tego słowa znaczeniu. Myślałem, że uda się ten świat opisać.
Koresponduje to, na co zwraca uwagę m.in. Mikołaj Jazdon, z tezami głośnej książki Juliana Kornhausera i Adama Zagajewskiego "Świat nieprzedstawiony" z 1974 r. Zgodnie z tym, co proponowali pisarzom jej autorzy, Kieślowski pokazywał rzeczywistość przez mikroświaty, miejsca z pozoru normalne, z którymi stykamy się w codziennym życiu, jak urząd przyznający renty ("Urząd"), fabryka traktorów Ursus ("Fabryka"), zakład pogrzebowy ("Refren"), szpital ("Szpital"), dworzec ("Dworzec").
Starał się przy tym docierać do ukrytych mechanizmów działania systemu i był w tym konsekwentny, począwszy od szkolnego "Urzędu", przez takie filmy, jak "Fabryka", "Przed rajdem", "Robotnicy '71", "Z punktu widzenia nocnego portiera", po historie prywatne, takie jak przedstawiona w filmie Pierwsza miłość, który jest opowieścią o miłości dwojga bardzo młodych ludzi, ale zarazem o ówczesnej Polsce, z którą muszą się zmierzyć bohaterowie.
Jest to postawa twórcza charakterystyczna dla dokumentalistów, którzy jako grupa zostali zauważeni na festiwalu filmów dokumentalnych i krótkometrażowych w 1971 r. w Krakowie. A więc, obok Kieślowskiego m.in. dla Wojciecha Wiszniewskiego, Tomasza Zygadły, Pawła Kędzierskiego. Wszyscy oni starali się jeśli nie zmienić, to przynajmniej pokazać prawdziwy obraz PRL.
U wszystkich obecna też była polityka, co odróżnia ich filmy od filmów tzw. szkoły Karabasza, zresztą mistrza Kieślowskiego, który jego "Muzykantów" stawiał w rzędzie najwybitniejszych dokonań kina światowego.
Jednak przeciwstawienie się "szkole Karabasza" nie jest u Kieślowskiego konsekwentne. Weźmy choćby "Pierwszą miłość" czy jeden z ostatnich filmów dokumentalnych reżysera "Siedem kobiet w różnym wieku", o których to filmach Tadeusz Lubelski napisał ("Kontrapunkt" - Magazyn Kulturalny "Tygodnika Powszechnego" 3/2000), że rozwijają twórczo formułę "szkoły Karabasza".
Kieślowski, co także warte jest podkreślenia, choć jego filmy uznawano wtedy za niemal manifesty nieufności wobec komunistycznego systemu, nazywając agitkami ("Fabryka"), zarzucając zbytnią publicystyczność, czy przyjęcie telewizyjnej maniery "gadających głów", nie tyle chciał walki z władzą, ile, jak napisał Tadeusz Sobolewski ("Kino Krzysztofa Kieślowskiego", red. Tadeusz Lubelski, Kraków 1997): "działał na rzecz zmniejszenia dystansu między ludźmi a władzą (...) a nie powiększania go".
A jego bohaterowie, tak filmów dokumentalnych, jak i fabularnych zaliczanych do kina moralnego niepokoju, wcale nie walczą z systemem, lecz jak dyrektor z fabularnej "Blizny" czy były dyrektor z dokumentalnego "Nie wiem", albo bohater dokumentu "Murarz", jak lekarze z dokumentu "Szpital", chcą po prostu dobrze pracować. Ta chęć dobrej pracy, zderza się z systemem, który takiej pracy nie lubi. Bohaterowie Kieślowskiego toczą więc ciągłą walkę o najprostsze rzeczy ("Szpital", "Przed rajdem") i w jakimś stopniu udaje im się realizować swoje pasje, albo bywają niszczeni ("Życiorys", "Nie wiem"). Chęć ułożenia sobie życia w jakiejś niszy (fabularny "Spokój", dokumentalna "Pierwsza miłość") jest równie trudna. Zmuszani są do opowiedzenia się po jakiejś stronie ("Personel", "Nie wiem", "Amator"), trudnych wyborów nie tylko politycznych, ale i życiowych.
Warte podkreślenia jest to, że zarówno w filmach dokumentalnych, jak i fabularnych tworzonych w formule kina moralnego niepokoju, można mówić o podobnym bohaterze, problematyce, wreszcie podobnie wnikliwym opisaniu świata społecznego i politycznego PRL. Dodać można coś jeszcze, na co zwrócił uwagę sam Kieślowski w rozmowie z S. Zawiślińskim, że także w tych filmach, tak jak w dokumentach, on i jego koledzy starali się "zobaczyć świat w kropli wody". Tak więc opowiedziana w "Personelu", pierwszym gorąco przyjętym przez krytykę i widzów fabularnym filmie telewizyjnym, "historyjka o teatrze miała (...) w rzeczywistości opowiadać widzom o Polsce".
Krzysztof Kieślowski po 1980 r. nakręcił jeszcze tylko jeden dokument ("Siedem dni tygodnia"). To odejście od dokumentu zostało niejako wymuszone przez sytuację twórcy w PRL, który nie tylko miał ograniczoną swobodę realizacyjną, ale też nie był pewien, czy film lub materiały do realizowanego filmu nie zostaną przez władze wykorzystane w innym niż artystyczny celu. Ale miały na to wpływ także ograniczenia, jakim podlega dokument. W którymś momencie Kieślowski powiedział, że w dokumencie trudno choćby pokazać miłość. Choć on sam próbował ("Pierwsza miłość"). Reżyser widział też zagrożenie, jakie płynie z ingerencji autora filmu w życie bohaterów.
Jednak aż do realizacji "Bez końca", można mieć wrażenie, że nadal mamy do czynienia z dokumentami. Potrzeba odwołania się do konkretu, do znanych i wiarygodnych realiów, jak pisała Małgorzata Dipont o "Personelu" (w: "Kieślowski. Bez końca"), obecność aktorów niezawodowych, autentycznych miejsc i bohaterów grających ich samych (choćby Krzysztof Zanussi w "Amatorze"), to przykłady takiej postawy, spotykane w filmach fabularnych tego okresu jego twórczości:
"Przypadek"
Przełomem był film "Przypadek", bliski zarówno "Personelowi" czy "Amatorowi", jak i "Podwójnemu życiu Weroniki". Mocno osadzony w realiach Polski tuż przed przełomem sierpniowym, a zarazem rzecz, jak powiedział Alain Masson ("Positif", 12/1988, w: "Kieślowski. Bez końca"), przypominająca klarowną konstrukcyjnie filozoficzną bajkę.