Pierwszy koncert twórców związanych ze Spółką miał miejsce w 1905 roku w zakopiańskim hotelu Stamary. Wystąpili Fitelberg na skrzypcach i Różycki oraz Szeluty przy fortepianie; wykonano II sonatę na skrzypce i fortepian Fitelberga, wybór preludiów Karola Szymanowskiego i utwory fortepianowe Różyckiego. Pieniędzmi zebranymi na koncercie sfinansowano wydanie Sonaty Fitelberga w berlińskiej oficynie Alberta Stahla. Bardziej uroczysty koncert odbył się w nowo otwartej Filharmonii Warszawskiej, 6 lutego 1906 roku. Jak przyjęto muzycznych innowatorów? Krytyk Jan Tetra wspominał, że:
Rozniecili wokół siebie zaciekawienie, wywołali protesty, zachwyty, drwiny, zapalne przepowiednie i pogardliwe wzruszenie ramion.
Mieczysław Karłowicz wspominał to trochę inaczej:
Najlepszymi wydały mi się rzeczy orkiestrowe Różyckiego i Fitelberga, choć ani u jednego, ani u drugiego nie zdołałem dopatrzyć inwencji w gatunku pierwszorzędnym. Publiczność zajęła względem tych rzeczy stanowisko bezwzględnej obojętności, tj. nie przyszła. I na pierwszym wieczorze, i na powtórzeniu była drobna garść słuchaczy. Nb. za to na wieczorze „karnawałowym” z udziałem divy operetkowej Kaweckiej, która gwizdała i śpiewała pikantne piosenki, Filharmonia miała salę wyprzedaną.
Wyszło niezbyt dobrze, ale nikogo to nie zraziło. Ze Spółką sympatyzowali młodzi muzykolodzy, którzy zauważyli jak bardzo dawne środowiska podcinają młodym skrzydła. Muzyka Młodej Polski rozbrzmiewała na koncertach w Berlinie, na sali widziano nawet Richarda Straussa. Twórczość młodopolskich kompozytorów promowali przebywający w Monachium Adolf Chybiński i przebywający wtedy w Wiedniu Zdzisław Jachimecki, później krakowski profesor.
Krytycy zastanawiali się czy Młoda Polska jest wystarczająco polska. Aleksander Poliński w ''Kurierze Warszawskim'' pisał:
A więc, zarówno p. Szymanowski, jak i p. Różycki znajdują się obecnie w sferze wpływu jakiegoś złego ducha, który ich twórczość deprawuje, stara się wyzuć z oryginalności indywidualnej i narodowej i przemienić w papugi niezdarnie naśladujące głosy Wagnera i Straussa. [...] Oby panowie Szymanowski i Różycki jak najprędzej wyswobodzić się spod takiego wpływu zdołali. Zresztą wówczas dopiero mieliby prawo używać tytułu Młodej Polski, niebacznie im już teraz nadanego. Co mi to za ''Polska'', która nie służy swojej ojczyźnie, tak jak służyli Chopin i Moniuszko, lecz wysługuje się niewolniczo sezonowemu muzykowi niemieckiemu i propaguje idee bundystów muzycznych.