Radosny metal i wściekłe króliki. Nowe malarstwo ze Śląska
#sztuki wizualne
W historii polskiego malarstwa Górny Śląsk to trzy formacje z trzech kolejnych dekad począwszy od lat 50., z których każda była bardziej ekscentryczna od poprzedniej.
Jeszcze w okresie stalinizmu w Katowicach zawiązuje się grupa awangardowych artystów (należą do niej też architekci i historycy sztuki) zainspirowani śląską aktywnością Juliana Przybosia, dla których artystyczna księga święta to "Teoria widzenia" Władysława Strzemińskiego. Strzemiński umiera w 1952, wkrótce po nim ze światem żegna się "słońce narodów". Kilka miesięcy później odbywa się pierwsza wystawa grupy St-53. Drugi człon jej nazwy pochodzi od daty, pierwszy – od nazwy miasta, które władze partyjne przemianowały wówczas z Katowic na Stalinogród.
Andrzej Urbanowicz, "Świecące", fot. archiwum prywatne
W latach 60. w grupie następuje rozłam. Związana ze St-53 Urszula Broll wraz z późniejszym mężem Andrzejem Urbanowiczem zakładają pracownię na strychu kamienicy przy ulicy Piastowskiej 1. Pod koniec dekady dołącza do nich trójka artystów i powstaje grupa Oneiron, formacja reprezentująca ezoteryczny underground daleki od awangardowych, ogólnoeuropejskich poszukiwań St-53. Artyści Oneironu czytają psychoanalizę i literaturę ezoteryczną. Fascynują ich religie wschodu, zen, zjawiska bliskie amerykańskiej kontrkulturze rosnącej na fali przemian roku 1968. Piastowska 1 to także miejsce, gdzie rzeczywistość peerelowska spotyka się z ową kontrkulturą, czasem dosłownie – miejsce to odwiedza m.in. Allen Ginsberg.
Erwin Sówka, "Medytacje", 1986, fot. Muzeum Śląskie w Katowicach
Na początku Urbanowicz czerpie z dorobku takich artystów jak Jean Dubuffet, twórca terminu art brut, dopiero potem studiuje pisma lokalnych fascynatów magii z początku wieku i wchodzi na drogę, która przywiedzie go do kompozycji wykorzystujących alchemiczne kolory, motywy węża, słońca czy kwiatu lotosu. Podskórny nurt lokalnej odmiany art brut od dwóch dekad rozwija się tuż obok. Przy Domu Kultury kopalni "Wieczorek" zawiązuje się grupa artystów amatorów, złożona z górników, pracowników kopalni, później określona mianem Grupy Janowskiej. W tym kręgu zresztą także rozwija się zainteresowanie ezoteryką i mistyką dalekiego wschodu. W obrazach Erwina Sówki obok scen łączących rodzajowość z katolicką duchowością pojawiają się fantazyjne, surrealistyczne sceny z pogranicza ikonografii hinduizmu i ilustracji science-fiction.
Marek Rachwalik, "Pestycydowy deszcz nad kartofliskiem", fot. dzięki uprzejmości artysty
Historia polskiego malarstwa – i sztuk wizualnych ogólnie – ostatnich dwóch dekad to historia atomizacji. Wraz ze zmianami instytucjonalnymi, rozrostem i profesjonalizacją sceny, kolektywne działania wytraciły swój impet. Czasy się zmieniły, koniunktura też. To znaczące, że ostatnią formacją malarską, która przemeblowała gruntownie rodzimą scenę byli "zmęczeni rzeczywistością" neosurrealiści, artystyczni introwertycy skupieni na własnych światach. Lokalne środowiska wydają się pieśnią przeszłości, a współczesne kolektywy z reguły istnieją krótko. Katowice pozostają jednak do dziś bodaj najciekawszym ośrodkiem, jeśli chodzi o współczesne malarstwo.
Andrzej Tobis, "Rzeźba Dom polski", 2014, fot. dzięki uprzejmości artysty
Jednym z ojców tego sukcesu jest Andrzej Tobis, fotograf, malarz, a przy tym profesor katowickiej ASP. Z jego pracowni wyszli Bartek Buczek, Martyna Czech, Natalia Bażowska czy Krzysztof Piętka. Dominika Kowynia jest w niej asystentką. Od swojego nauczyciela na pewno zaczerpnęli oni umiejętność wyczulonej obserwacji. Tobis to w końcu autor konceptualnego fotograficznego, utopijnego w gruncie rzeczy projektu "A–Z. Słownik ilustrowany języka niemieckiego i polskiego". Podobnie jak autorzy haseł w enerdowsko-polskim słowniku, Tobis podejmuje się w nim opisania rzeczywistości potransformacyjnego pogranicza. W ostatnich latach twórczość artystów związanych z Górnym Śląskiem próbowały zebrać i określić Marta Kudelska i Małgorzata Gołębiewska, kuratorki wystawy "Co ukryte. Aktualna sztuka ze Śląska w Państwowej Galerii Sztuki w Sopocie" (2015), a także Marta Lisok, kuratorka katowickiego BWA, autorka książki "Dzikusy. Nowa sztuka ze Śląska", zbioru wywiadów z młodymi artystami. Z jednej strony za wspólny rys regionalnej sztuki uznawano melancholię, z drugiej – niechęć do twórczości społecznie zaangażowanej, zwrot ku obserwacji wycinków rzeczywistości, przedmiotów czy krajobrazu. Są to zasadne ujęcia, choć obok melancholii pojawia się ekstaza, a obok skrajnej prywaty – tematy zaangażowane.
Dominika Kowynia
Dominika Kowynia, "Masaż", 2012, fot. dzięki uprzejmości artystki
Obrazy Dominiki Kowyni sprzed kilku lat były utrzymane w konwencji eleganckiego, płaszczyznowego realizmu w duchu Marcina Maciejowskiego, przy czym były raczej melancholijne niż humorystyczne, a artystka koncentrowała się na bliskiej rzeczywistości, zamiast sugerować społeczne diagnozy. W obrazie "Łącze" ubrana na czarno kobieta z kapturem na głowie siedzi na schodkach wpatrzona w ekran laptopa. Nie zwraca uwagi na patrzącego, zatopiona w swoich czynnościach, podobnie jak dwójka pszczelarzy przy pasiece na płótnie "Pszczelarze". Ciasno kadrowany "Masaż" przypomina migawkę z rodzinnego albumu – w scenie ze starszą kobietą i czarnym psem tęsknie wyglądającym przez balkonowe drzwi widz również jest niemal intruzem. W ostatnich latach w dorobku Kowyni dominują obrazy malowane inaczej – farba kładziona jest impastowo, kolorystycznie przeważają zielenie, szarości i ugry. To, jak pisał Wojciech Szymański, "wyraźnie osobne prace, które […] nazwałbym polską odmianą négritude".
Kowynia podobnie jak twórcy tego nurtu faktycznie łączy nowoczesność ze wstawkami niemal etnograficznymi – zwaliste postaci w obrazach takich jak "Lekcja" malowane są często monochromatycznie, rysy twarzy zacierają się, pozostają figury przypominające grubo ciosane drewniane rzeźby. Kowynia powraca w swoim malarstwie do wspomnień z dzieciństwa, wokół których osnuta była m.in. jej wystawa "Ludzie z piasku" w galerii Widna w Krakowie (2017). Artystka dzieciństwo spędziła w Libii, jako dziecko emigrantów doświadczając wyobcowania ze środowiska rówieśników i czekając na powrót do Polski. Gdy ten nastąpił, podobnego wyobcowania doświadczyła wśród rówieśników polskich. Sięgając do mglistych wspomnień z tego okresu, Kowynia zaciera plany i kompozycyjną klarowność obrazów. Sceny kadrowane są wycinkowo, bohaterowie pozostają niezidentyfikowani, całość zawieszona jest pomiędzy rodzajową scenką a na poły nierealnym majakiem.
Martyna Czech
Martyna Czech, "Zemsta", 100 x 100 cm, olej na płótnie, 2017, fot. dzięki uprzejmości galerii Gruning
Martyna Czech zyskała większą rozpoznawalność dzięki zwycięstwu w Bielskiej Jesieni w 2015 roku. Pochodząca z Tarnowa absolwentka ASP w Katowicach jest bliska stylistycznie nowej ekspresji lat 80. Jej malarski język jest agresywny, zdawkowy, bezpardonowo niechlujny. Już od czasu studiów Czech za nic ma sobie reguły "poprawnego" malowania, zamiast tego koncentruje się na emocjonalnej szczerości na granicy ekshibicjonizmu. Postaci szczerzą sine zęby w groteskowych uśmiechach, ich interakcje opierają się z reguły na fizycznej i psychicznej przemocy; niemal wszystkie relacje pokazywane są jako toksyczne. Gdy artystka odwraca wzrok od ludzi, portretuje zwierzęta, wiszące na szubienicach lub zawieszone w bezruchu, z czerwonymi ślepiami, jak królik w obrazie "Zemsta", przypominającym kadr z horroru klasy B, stopklatkę przed momentem prawdopodobnej masakry. Podobnie jak w tego rodzaju produkcjach, u Czech futrzaki zyskują szanse odwetu – cierpienie zwierząt w mizantropijnym świecie artystki to jeden z głównych tematów. Ostatnim elementem krwawego karnawału malarstwa Czech jest seksualność – podobnie jak inne zjawiska sprowadzona do poziomu czysto biologicznego, odarta z konwencji. Artystka pokazuje rzeczywistość regulowaną prostymi, agresywnymi popędami, czemu odpowiada forma obrazów, sprowadzona do podstaw, oparta na szybkim geście, grubo kładzionej farbie i plamach intensywnego, jednolitego koloru.
Krzysztof Piętka
Krzysztof Piętka, "Śmierć malarza", 120 x 120 cm, olej na płótnie, 2017, fot. dzięki uprzejmości galerii Gruning
Wpływy Czech widoczne są u Krzysztofa Piętki, gdzie łączą się ze stylistyką bliską Tomkowi Kręcickiemu, jednemu z twórców krakowskiej Potencji, oraz dwóm klasykom XX-wiecznego malarstwa, określanym niekiedy mianem polskich reprezentantów pop artu – Jerzemu "Jurry’emu" Zielińskiemu i Janowi "Dobsonowi" Dobkowskiemu. Obrazy Piętki to płaskie, niemal plakatowe kompozycje, często prawie abstrakcyjne, dające się rozszyfrować dopiero dzięki tytułom. Te niekiedy pozostają bardziej niejednoznaczne – Piętka koncentruje się na grach z percepcją widza, nie stroni też od nawiązań do historii sztuki w lekkiej, humorystycznej konwencji. W obrazie "Bas Jan Ader" rowerzysta przelatuje przez kierownicę roweru, wypadając poza krawędź kompozycji. Schematycznie zarysowana scena przypomina zestawienie figury ze znaku drogowego z prostą, dwuwymiarową grą wideo. Jednocześnie przywołuje postać neoawangardowego holenderskiego artysty i jego słynny cykl "Fall", krótkie wideoperformansy, w których artysta spadał z dachu, gałęzi drzewa lub wjeżdżał na rowerze do amsterdamskiego kanału. Oprócz mrugnięć okiem w kierunku zmitologizowanych artystów Piętka buduje też własną mitologię, związaną z dorastaniem w miasteczku na terenie zalewowym. W "Śmierci malarza na terenie zalewowym" wyrysowany na elewacji podtopionego domu kształt odbija się w gładkiej tafli wody, tworząc zarys czaszki. Impulsem do powstania obrazu była linia namalowana na jednym z domów w rodzinnej miejscowości artysty – po powodzi jego mieszkańcy zaznaczyli na elewacji maksymalny poziom wody.
Marek Rachwalik
Marek Rachwalik, "Logo i maskotki wiejskiej kapelki nu metalowej z młodą dziewczyną na wokalu", fot. dzięki uprzejmości artysty
Malarstwo Marka Rachwalika jest z kolei ostentacyjnie iluzyjne: laserunkowo modelowane kształty odcinają się w nim od jaskrawych teł, przypominając nieco rendery 3D. Rachwalik pozostaje jednak blisko swojego codziennego otoczenia. Kłomnice, w których mieszka, oraz okoliczne wsie to jedno z głównych źródeł jego inspiracji. Fantazyjne kompozycje z pociętych i pokolorowanych na fluorescencyjne barwy opon w przydomowych ogródkach zaludniają jego obrazy, łącząc się z ikonografią heavymetalową. Jako miłośnik przejawów oddolnej kreatywności i metalowej muzyki, Rachwalik łączy oba porządki w całość w obrazach takich jak "Logo i maskotki wiejskiej kapelki nu metalowej z młodą dziewczyną na wokalu". Rachwalik portretuje wiejskie realia nie tylko w kompozycjach przypominających okładki fikcyjnych metalowych zespołów, ale też w obrazach formalnie bliższym ilustracjom technicznym, a także ezoterycznym kompozycjom Urbanowicza czy teozoficznym obrazom Hilmy af Klint jak "Pestycydowy deszcz nad kartofliskiem". Strukturalnie obrazy Rachwalika, choć kojarzone z neosurrealizmem, przynależą bardziej do tej tradycji, skupionej na wizjach kosmicznego porządku na podstawie religijnych i ezoterycznych doktryn. Duchowość i seksualność są reprezentowane przez energię muzyki metalowej i afirmację wiejskich realiów. Jak pisał o obrazach Rachwalika inny artysta, Bartosz Zaskórski:
Poprzez ekstazę następuje przekroczenie podziałów, kategorii, wartościowań, schematów intelektualnych i konwencji gotowych do pomyślenia […]. W uniwersum Marka istnieje tylko afirmacja i radość wynikająca ze stawania się, ciągłej zmiany i ruchliwości – nawet jeśli tę radość okazuje wściekły, blackmetalowy, kolczasty paszczak wymachujący pistoletem ponad czubkami świerków.
Bartek Buczek
Bartek Buczek, "Czarny charakter IX", fot. dzięki uprzejmości artysty
Metalem fascynuje się większa liczba artystów związanych ze śląskim środowiskiem – oprócz Rachwalika również Bartek Buczek. Jego malarstwo jest jednak nie ekstatyczny, a melancholijne. Realistyczne, czarnobiałe obrazy olejne Buczka to portrety ludzi i przedmiotów nasycone niepokojem lub wizją nieuchronnego rozpadu. Seria portretów znajomych zatytułowana "Czarny charakter" przedstawia postacie najczęściej z zasłoniętymi, zacienionymi lub odwróconymi głowami. Część utrzymana jest w konwencji wystudiowanych portretów w ujęciu do ramion, choć niektóre znacząco od niej odbiegają – "Czarny charakter IX" to pełnopostaciowy wizerunek chłopaka zanurzonego w zamarzniętej wodzie na brzegu rzeki lub jeziora. Postać leży twarzą do dołu, połowicznie zatopiona i unieruchomiona w tafli zamarzniętej wody. Obok leży znany z innego obrazu z cyklu czarny hełm naszpikowany kolcami.
Bartek Buczek, "Czarny charakter XIII", fot. dzięki uprzejmości artysty
Na innych płótnach zamiast postaci pokazane są rzeźbiarskie, efemeryczne struktury: stogi siana ułożone w monumentalne, totemiczne figury z wytrzeszczonymi oczami lub abstrakcyjne rzeźby ulepione ze śniegu. Idealne kształty zostają nadwyrężone: Buczek przemalowuje Malewiczowski "Czarny kwadrat", ale eksponuje spękania farby na jego powierzchni, a geometryczną figurę z "Melancholii" Dürera przedstawia jako nadgryzioną zębem czasu, skruszoną rzeźbę. W opozycji do nich docenione zostają zwykłe przedmioty – gdy Buczek maluje kask rowerowy, wypełnia on całą płaszczyznę płótna i zatraca rozpoznawalność. Błyszcząca plastikowa forma pełna owalnych otworów przypomina coś pomiędzy gniazdem owadów a futurystyczną budowlą.
Natalia Bażowska
Natalia Bażowska, "Świt", 2013, fot. dzięki uprzejmości artystki
Malarstwo to tylko jeden z elementów twórczości Natalii Bażowskiej, fotografki, twórczyni obiektów i wideo, ale chyba najważniejsza część jej dorobku. Bażowska dała się poznać przede wszystkim dzięki wideoperformansowi "Luna". To opowieść o relacji artystki z tytułową wilczycą, intymnej międzygatunkowej więzi. Relacje między człowiekiem a przyrodą to oś całej sztuki Bażowskiej; artystka unika akademickiej, posthumanistycznej analizy relacji między podmiotami ludzkimi i nieludzkimi, a skupia się raczej na warstwie emocjonalnej.
Malarskim środkiem jest tu surrealizująca ikonografia. Figury zwierząt rozlewają się w czarne, ornamentalne plamy, postaci unoszą się na tle namalowanego zamaszystymi pociągnięciami pędzla szarawego nieba, a nad płaskim, stepowym krajobrazem górują niezidentyfikowane struktury, przypominające utopijne, pseudoorganiczne projekty architektoniczne Yony Friedmana. Niekiedy pojawiają się w nim abstrakcyjne struktury, przypominające fikcyjne rzeźby z obrazów Tobisa. W porównaniu do wcześniejszych płócien, w ostatnich latach Bażowska ograniczyła kolorystykę. Z jej prac zniknęły intensywne kolory, zastąpiły je szarości i brudne zielenie, a postać ludzka została zdegradowana do małej figurki obleczonej w czerń i pozbawionej rysów twarzy. Człowiek stał się swego rodzaju everymanem, postawionym na równi z polnym zwierzęciem czy leśnym drzewem.
Autor: Piotr Policht, grudzień 2017
górny śląsk
natalia bażowska
bartek buczek
marek rachwalik
martyna czech
krzysztof piętka
Dominika Kowynia
erwin sówka
asp w katowicach
polscy artyści współcześni
[{"nid":"47160","uuid":"f6440c16-a3ed-4b89-8d5e-78d9d6cc05c4","type":"article","langcode":"pl","field_event_date":"","title":"Ruchoma historia sztuki. \u0026quot;Inkulinati\u0026quot; i inne gry wideo","field_introduction":"\u0022Inkulinati\u0022 to pr\u00f3ba zrealizowania fantazji o nieruchomym obrazie, kt\u00f3ry nagle zaczyna si\u0119 porusza\u0107 i \u017cy\u0107 w\u0142asnym \u017cyciem. Wsp\u00f3\u0142czesna kultura cyfrowa \u015bwietnie si\u0119 nadaje do takich zmartwychwsta\u0144.\r\n","field_summary":"\u0022Inkulinati\u0022 to pr\u00f3ba zrealizowania fantazji o nieruchomym obrazie, kt\u00f3ry nagle zaczyna si\u0119 porusza\u0107 i \u017cy\u0107 w\u0142asnym \u017cyciem. Wsp\u00f3\u0142czesna kultura cyfrowa \u015bwietnie si\u0119 nadaje do takich zmartwychwsta\u0144.","path":"\/pl\/artykul\/ruchoma-historia-sztuki-inkulinati-i-inne-gry-wideo","topics_data":"a:1:{i:0;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259633\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:16:\u0022#kultura cyfrowa\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:22:\u0022\/temat\/kultura-cyfrowa\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}}","field_cover_display":"default","image_title":"","image_alt":"","image_360_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/360_auto\/public\/2018-09\/inkulinati_muz.jpg?itok=KtpsjF-X","image_260_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/260_auto_cover\/public\/2018-09\/inkulinati_muz.jpg?itok=H_yYmL9D","image_560_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/560_auto\/public\/2018-09\/inkulinati_muz.jpg?itok=JFJogJFW","image_860_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/860_auto\/public\/2018-09\/inkulinati_muz.jpg?itok=B0fmJo7Z","image_1160_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/1160_auto\/public\/2018-09\/inkulinati_muz.jpg?itok=XlmjYNbH","field_video_media":"","field_media_video_file":"","field_media_video_embed":"","field_gallery_pictures":"","field_duration":"","cover_height":"698","cover_width":"1240","cover_ratio_percent":"56.2903"}]