W zdrowym ciele – zdrowy duch! Polscy pisarze i sport
Uważa się, że pisarze dzielą się na kibiców piłki nożnej i fanów boksu. Jednak w polskiej literaturze wszystko jest o wiele bardziej skomplikowane i interesujące. Igor Biełow przygotował przewodnik po różnych dyscyplinach sportowych popularnych wśród polskich pisarzy i poetów.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Boisko piłki nożnej, fot. Kacper Kowalski / Forum
"Wszystkiego, co wiem o moralności i powinności, dowiedziałem się dzięki piłce nożnej" – twierdził Albert Camus, który uwielbiał futbol i w młodości grał w reprezentacji Algierii, gdzie był znakomitym bramkarzem. Wielu polskich pisarzy zgodziłoby się ze swoim francuskim odpowiednikiem – na przykład Jerzy Pilch, który nie tylko pisał wspaniałe powieści i nowele, lecz także był mistrzem analizy piłki nożnej. "Staram się unikać ludzi, którzy nie znają się na piłce nożnej (kto nie ma nic wspólnego z piłką nożną, nie ma też nic wspólnego ze mną.) – powiedział Pilch, który jako dziecko marzył, by zostać piłkarzem. – Żeby zostać moim znajomym, trzeba coś z tej gry rozumieć. Urok piłki nożnej polega na jej zespołowości". Autor "powieści pijackich" był fanem krakowskiego klubu piłkarskiego Cracovia, któremu pozostał wierny nawet wtedy, gdy drużyna ponosiła jedną porażkę za drugą – co niestety często się zdarza. "Trudno kibicować Cracovii nie będąc pesymistą" – żartował pisarz.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Jerzy Pilch (w środku) na stadionie klubu piłkarskiego Cracovia, 2004, fot. Tomasz Wiech / Agencja Gazeta
Innym pasjonatem piłki nożnej wśród polskich pisarzy jest esteta, frankofil i enolog Marek Bieńczyk, który o futbolu pisał wiele: na przykład na kartach swojego zbioru esejów "Jabłko Olgi, stopy Dawida" szczegółowo analizuje głośny czyn francuskiego napastnika Zinédine'a Zidane'a, który uderzył głową włoskiego piłkarza Marco Materazziego na boisku. Bieńczyk spędził dzieciństwo i młodość między biblioteką a boiskiem piłkarskim, co wpłynęło na jego twórczość literacką, w której, jak sam przyznaje, balansuje między sprawami wysokimi i niskimi.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Marek Bieńczyk, fot. K. Żukowski / Forum
Marek Bieńczyk ułożył (nieco alternatywny w stosunku do drużyny Jerzego Pilcha w "Drugim dzienniku") skład międzynarodowej drużyny piłkarskiej pisarzy: "zachowuję Flauberta na lewej pomocy i Prousta na prawej obronie. Sebald na prawej pomocy, Diderot w środku pola, wczesny Kundera z dziesiątką, Cioran na prawym skrzydle, Racine jako lewy łącznik, Baudelaire i Bolaño jako stoperzy, na bramce Hemingway, na lewej obronie Schulz. Jako joker Naborowski, poeta barokowy".
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Paweł Sołtys, fot. Paweł Giza / AG
Wśród polskich pisarzy są i tacy, którzy nawet po osiągnięciu literackiego sukcesu nie opuszczają piłkarskiego boiska. Pisarz i muzyk Paweł Sołtys (Pablopavo), zagorzały kibic Legii Warszawa, lubi czasem pograć w piłkę. Z kolei powieściopisarz i scenarzysta Zbigniew Masternak, autor trylogii powieściowej "Księstwo", do literatury trafił z zawodowego futbolu. Zresztą nadal aktywnie gra w piłkę nożną, będąc kapitanem Reprezentacji Polskich Pisarzy w Piłce Nożnej.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Maraton warszawski, fot. Piotr Molecki / East News
Każdy muskuł się zwinął w kłębek, jak sprężyna,
I na cięciwie ciała niecierpliwie drży,
Motor serca już w uszach walić mi zaczyna,
Gotowe! Starter, strzelać! Raz – dwa – trzy!
– pisał polski poeta Kazimierz Wierzyński w wierszu "Stumetrówka (100 m)", wchodzącym w skład zbioru "Laur olimpijski", w którym wszystkie wiersze poświęcone są sportowi. Za ten tom Wierzyńskiemu przyznano złoty medal w konkursie literacko-artystycznym na IX Letnich Igrzyskach Olimpijskich w Amsterdamie w 1928 roku. Poeta był wielkim entuzjastą sportu i przed wojną redagował popularny tygodnik "Przegląd Sportowy".
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Janusz Drzewucki, fot. Dawid Żuchowicz / AG
Lecz biegi maratońskie są oczywiście o wiele bardziej majestatyczne, niż biegi na sto metrów. Najsłynniejszym maratończykiem we współczesnej literaturze jest Haruki Murakami, któremu co roku przepowiadana jest Nagroda Nobla w dziedzinie literatury. Kilka lat temu w pogoń za popularnym japońskim pisarzem popędził polski poeta, eseista i krytyk literacki, Janusz Drzewucki, który uprawia poranne i wieczorne joggingi oraz regularnie biega w maratonach. Drzewucki zebrał swoje przemyślenia, wspomnienia i ciekawe pomysły, które przychodzą mu do głowy podczas biegania w książce "Życie w biegu: o ludziach, miejscach, literaturze, piłce nożnej, maratonach i wszystkim innym". W tym fascynującym intelektualnym pamiętniku Drzewucki nie stara się nadać swojej sportowej pasji przesadnie metafizycznego zabarwienia i stwierdza, że sens biegania tkwi w samym bieganiu, niczym więcej. Bieganiu poświęcone są również jego wiersze, takie jak "Refleksje podczas biegu", który jest częścią zbioru "Rzeki Portugalii":
W biegu najważniejszy jest
bieg, biegnie się, by biec,
tylko po to.
Możesz wygrać z tym
i z tamtym, chociaż więcej
jest tych, z którymi przegrasz.
Niezależnie od tego, kogo
wyprzedzisz, a kogo
nie wyprzedzisz,
z kim wygrasz, a z kim
przegrasz, nie wyprzedzisz
samego siebie.
Nie wyprzedzisz samego siebie,
Ale wygrać ze sobą możesz.
Bieganie nie tylko wytwarza ogromną dawkę endorfin, lecz także porządkuje myśli, rozwija kreatywność i inspiruje. Dlatego z roku na rok wśród polskich pisarzy jest coraz więcej biegaczy. Regularnie biegają pisarka Joanna Bator, poetki Julia Fedorczuk, Małgorzata Lebda i Zofia Staniszewska, pisarz, eseista, redaktor i wydawca Marek Zagańczyk, eseistka i dziennikarka Ludwika Włodek, poeci Arkadiusz Morawiec i Marek Czuku.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Kadr z serialu "Król" na podstawie powieści Szczepana Twardocha pod tym samym tytułem. Reżyseria: Jan Matuszyński, 2020, fot. Łukasz Bąk / Canal+ Polska
Polski pisarz Szczepan Twardoch ma zasadę – pisać o tym, co dobrze zna i czuje. Po sukcesie książek "Wieczny Grunwald" (2010) i "Morfina", Twardoch postanowił napisać powieść o gangach międzywojennej Warszawy, ulicznych bójkach między polskimi lewakami i narodowcami, pięknych kobietach i silnych, brutalnych mężczyznach. Głównym bohaterem powieści postanowił uczynić zawodowego boksera, żydowskiego gangstera, charyzmatyczną i jednocześnie złowrogą postać. Jak jednak dokładnie opisać walki bokserskie, skoro sam nigdy nie stanął na ringu?
"Nie wiedziałem wtedy o boksie nic – wspomina Twardoch – a jednak pociągał mnie jego romantyzm, męska estetyka, jego dziwny urok, postanowiłem więc dowiedzieć się więcej, w jedyny sposób, jaki znam, to znaczy zacząłem o boksie czytać, a potem boks trenować". Podążając śladami Jacka Londona i Hemingwaya, pisarz rozpoczął sparingi. Liczba treningów dochodziła do czterech tygodniowo, czasami Twardoch musiał walczyć z zawodowymi bokserami, którzy dawali mu niezły wycisk, ale pisarz nie poddawał się, zaciskał zęby, brał prysznic, a następnie siadał do pisania powieści.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Pisarz Szczepan Twardoch w serialu "Król" na podstawie swojej powieści pod tym samym tytułem. Reżyseria: Jan Matuszyński, 2020, fot. Łukasz Bąk / Canal+ Polska
Wysiłki się opłaciły: wydana w 2016 roku powieść Szczepana Twardocha "Król" stała się bestsellerem, a otwierająca ją scena walki pomiędzy głównym bohaterem, żydowskim bokserem i gangsterem Jakubem Szapiro, a polskim sportowcem i przywódcą nacjonalistów Andrzejem Ziembińskim, to jeden z najlepszych opisów boksu w polskiej literaturze:
Ziembiński spycha Szapirę aż do lin, polska publiczność myśli, że już po nim, ale żydowski bokser nagle leci w tył, jakby chciał upaść na plecy, liny naciągają się, utrzymując ciężar jego ciała, po czym wyrzucają go jak kamyk z gumowej procy – Szapiro w perfekcyjny sposób nurkuje pod zamaszystym prawym sierpowym Ziembińskiego i uderza z dołu potężnym, lewym hakiem, wkładając w ten cios, napędzany jeszcze sprężystością lin ringu, skręt barków, bioder i wyprost kręgosłupa: Ziembiński trafiony w podbródek natychmiast wiotczeje i z hukiem pada na ring.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Capoeira w parku Pole Mokotowskie, fot. Albert Zawada / Agencja Gazeta
Wśród polskich pisarzy nie tylko mężczyźni potrafią się bronić. Na przykład pisarka Gaja Grzegorzewska, autorka serii powieści o przygodach prywatnej detektyw Julii Dobrowolskiej, lubi capoeirę. Capoeira to brazylijska sztuka walki, która łączy w sobie elementy zapasów oraz coś podobnego do karate, akrobatyki i tańca. Została wymyślona przez afrykańskich niewolników przywiezionych do Ameryki Południowej, a w 1937 roku, pół wieku po zniesieniu niewolnictwa, została oficjalnie uznana za sport narodowy Brazylii.
Gaja Grzegorzewska wspaniałomyślnie podzieliła się swoim sportowym doświadczeniem z Julią Dobrowolską, bohaterką jej powieści "Żniwiarz", "Noc z czwartku na niedzielę" i "Topielica. Innowacyjność Grzegorzewskiej polegała na tym, że do tej pory prywatnymi detektywami w polskich powieściach byli wyłącznie mężczyźni. Bohaterka Grzegorzewskiej jest niezależną i odważną dziewczyną, która w swojej pracy wykorzystuje nie tylko metodę dedukcji, lecz także pięści.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Janusz Głowacki i Jerzy Gruza na turnieju tenisowym, 2007, fot. Kuba Atys / AG
Pisarz i dramaturg Janusz Głowacki, będąc człowiekiem aktywnym, przez całe życie pozostawał w dobrej formie fizycznej. Jego komedia "Mecz" opowiada o piłce nożnej (a raczej o okołofutbolowych kłótniach i machinacjach), lecz ulubionym sportem pisarza był tenis. Grał w tenisa od najmłodszych lat – w momencie debiutu literackiego Głowacki, mieszkający wówczas na warszawskim Żoliborzu, grywał na kortach klubu sportowego "Spójnia". A po latach, po powrocie z emigracji, na ulubionym korcie na warszawskiej Sadybie, grał ze swoim przyjacielem, reżyserem Januszem Zaorskim. Zaorski wspominał:
Bardzo często wczesnym rankiem, żeby dobrze wejść w dzień po wysiłku fizycznym, przyjeżdżałem po Janusza i jechaliśmy na nasz ulubiony kort na Sadybie w Warszawie. Po meczu jedliśmy u mnie w domu śniadanie – to był nasz rytuał. Czasem graliśmy też na wyjazdach, np. w Sopocie. (…) Miałem wrażenie, że Janusz był w tym Sopocie naprawdę szczęśliwy. U boku miał kobietę swojego życia, Olenę Leonenko, i paru przyjaciół, do których ja – nieskromnie powiem – się zaliczałem. I ukochany sport. Te 10 dni nad morzem było dla nas swoistą nagrodą za trud codzienności. Janusz przecież ciągle pisał...
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Kajaki na jeziorze Mokrym, fot. Piotr Płaczkowski / Reporter
Wybitny polski poeta Zbigniew Herbert był wielkim miłośnikiem kajakarstwa. Na swoją pierwszą wyprawę kajakiem po rzekach i jeziorach Suwalszczyzny, w północno-wschodniej Polsce, wyruszył latem 1954 roku, kiedy był jeszcze nieznanym młodym poetą. Herbert starannie przygotował się do tej przygody: zdał egzamin wodniacki, który dał mu uprawnienia do pływania łodzią i kajakiem po otwartych wodach, a także – dla uzyskania zniżki na noclegi w ośrodkach turystycznych – wstąpił do warszawskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego. Kilka lat po tej wyprawie odbyły się dwie kolejne, w których Herbertowi towarzyszył jego przyjaciel Zdzisław Najder, znawca twórczości Conrada.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Zbigniew Herbert w Domu Pracy Twórczej Związku Literatów Polskich, 1972, fot. Erazm Ciołek / Forum
Najder wspominał: "Na Suwalszczyźnie pływaliśmy całymi dniami, chodziliśmy na spacery po lesie, a wieczorami gadaliśmy przy ognisku, Zbyszek śpiewał powstańcze piosenki (Powstanie Styczniowe – przyp. tłum.)”. Podróżowanie po jeziorach i rzekach Suwalszczyzny znalazło odzwierciedlenie w opowiadaniu Herberta "Wyprawa pod Jonaszem", którego bohaterem jest kajak:
Kajak jest posłuszny, ale idzie dość ciężko. Kiedy człowiek otrze się o jego boki, wyważy go w ręku, pozna jego stateczność i narowy, wtedy podłużna skrzynka z dykty staje się żywą istota i prosi o imię. Przez sentyment dla łowców wielorybów nazwaliśmy go «Moby Dick», familiarnie «Mobek»”.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Na jeziorze Nidzkim, fot. Jan Bielecki / East News
Również w biografii pisarza Igora Newerlego kajakarstwo zajmowało ważne miejsce. Kajaki łączyły w sobie dwa hobby, dwie pasje Newerlego – wioślarstwo i stolarstwo. Swoje kajaki budował na nabrzeżu wioślarskim nad Wisłą wraz z młodą kadrą pisma dla nastolatków "Mały Przegląd", w którym zastąpił na stanowisku redaktora Janusza Korczaka. Uwielbiany przez młodzież redaktor organizował spływy kajakowe po kraju dla swoich młodych przyjaciół. Sam przepłynął wszystkie polskie rzeki, których głębokość "przekraczała pół łopatki wiosła".
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Igor Newerly z psem, 1965, fot. Andrzej Szypowski / East News
W jednym z wywiadów w 1984 roku Igor Newerly nie bez dumy stwierdził: "Do literatury wjechałem kajakiem". Można powiedzieć, że kajak, nierozerwalnie związany z biografią i twórczością pisarza, był dla niego sposobem na lepsze poznanie świata przyrody i ludzkich losów. Pod koniec życia Newerly wspominał:
Rok rocznie dwa miesiące wędrowałem kajakiem z rzeki na rzekę, przez pojezierza i górskie przełomy, tak że nie ma w Polsce szlaku wodnego, którego bym bodaj raz wiosłem nie przemierzył. Poznawałem w ten sposób kraj, poszczególne regiony, gwary, obyczaje ludowe, miewałem przygody i spotkania, które potem niepokoiły jakąś ludzką sprawą, jakimś tematem...
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Modelki prezentują stroje narciarskie, 1926, fot. audiovis.nac.gov.pl (NAC)
Narciarstwo w Polsce jest dziś uważane za sport narodowy. Moda na nie rozpoczęła się w międzywojennej Polsce, kiedy Zakopane, najbardziej wysunięte na południe polskie miasto w malowniczej dolinie u podnóża Tatr, stało się "polskim Davos", a jego nieoficjalnym mottem było "Narty, dancing, brydż". Zakopane nie świeciło pustkami także w PRL. Wśród tych, którzy przyjeżdżali tu każdej zimy na narty, był wielki polski pisarz science fiction, Stanisław Lem. Był znakomitym i żądnym przygód narciarzem, dopóki pod koniec lat 60. XX wieku kardiolodzy, w obawie o zdrowie pisarza, nie zabronili mu jakiejkolwiek aktywności fizycznej.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Stanisław Lem, fot. Wojciech Druszcz / Reporter / East News
Ulubioną górą pisarza był Kasprowy Wierch. Syn Lema, Tomasz, wspominał, jak kiedyś jego ojciec, zjeżdżając na nartach z góry z dużą prędkością, nie wyrobił się na stromym zakręcie i został dosłownie wyrzucony z trasy. Lem cudem nie połamał wszystkich kości, ale nie zamierzał kończyć trasy na pieszo. Wycofawszy się do najbliższej wioski, aby zszyć spodnie, które pękły podczas upadku, autor "Solaris" kontynuował zjazd z góry.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Malina Michalska – instruktorka jogi, 1969, Warszawa, fot. Mariusz Szyperko /PAP
Dziś joga staje się coraz bardziej popularna w polskim świecie literackim, zwłaszcza wśród pisarek. Na przykład dla Katarzyny Tubylewicz, pisarki, publicystki i tłumaczki literatury szwedzkiej, joga stała się drugim zawodem – Tubylewicz prowadzi zajęcia jogi, ucząc swoich podopiecznych prawidłowego oddychania i wykonywania asany (asana to sanskryckie słowo określające postawę fizyczną – przyp. tł.). "Joga to moja pasja" – przyznaje pisarka – "to codzienna medytacja w ruchu i możliwość lepszego doświadczania pełni życia poprzez trening uważności". A za pierwszą polską poetkę-joginkę uważa się Annę Świrszczyńską, autorkę słynnych zbiorów poezji "Jestem baba" i "Budowałam barykadę".
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Anna Świrszczyńska 1972, fot. Witold Rozmysłowicz / PAP
Dla Świrszczyńskiej, którą można nazwać matką chrzestną polskich poetek feministycznych, cielesność była ważnym tematem literackim. Jogę zaczęła ćwiczyć na początku lat 70. XX wieku, zainspirowana popularną wówczas książką Maliny Michalskiej "Hatha-Joga dla wszystkich". Świrszczyńska była również wegetarianką i zapaloną biegaczką. W ówczesnym, mocno pijącym polskim środowisku literackim, zajęcia z jogi były postrzegane jako dziwactwo, ale Świrszczyńska nie przywiązywała do tego wagi, czym wzbudzała ogromny szacunek. Czesław Miłosz pisał o Świrszczyńskiej, że jest "poetką, która najlepiej czuła stojąc na głowie". I to prawda – w praktyce uprawiania jogi Świrszczyńska nie miała sobie równych. Sama pisała o tym w jednym ze swoich wierszy:
Kiedy staję na głowie,
dusza spada do głowy,
Jest wtedy na swoim miejscu.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Mistrzostwa Szachowe w Warszawie 1935, fot. audiovis.nac.gov.pl (NAC)
Wybitny polski krytyk filmowy i literacki, eseista, pisarz i dramaturg Karol Irzykowski, nie tylko uwielbiał szachy, ale był jednym z najsilniejszych szachistów w międzywojennej Polsce. Po spotkaniach w Polskiej Akademii Literatury natychmiast wychodził, by zasiąść przy szachownicy.
Miłość Irzykowskiego do literatury i pasja do szachów były tak splecione, że akcja jego komedii "Zwycięstwo" rozgrywa się bezpośrednio na szachownicy (co ciekawe, tytuł "Zwycięstwo" nosi jedno z najlepszych opowiadań Wasilija Aksionowa, również poświęcone szachom). Krytyk pisał o nieoczywistym (ale bardzo ciekawym) związku między szachami a poezją w swoim eseju "Futuryzm a szachy" (1921). Swoją ostatnią partię szachów Irzykowski rozegrał jesienią 1944 roku w podziemnym szpitalu – sędziwy już pisarz został przypadkowo ranny podczas Powstania Warszawskiego. Rana nie była zbyt poważna, ale miesiąc później Irzykowski zmarł z powodu banalnego: braku leków. Jednak według naocznych świadków pisarz do końca życia grał w szachy.
[{"nid":"5683","uuid":"da15b540-7f7e-4039-a960-27f5d6f47365","type":"article","langcode":"pl","field_event_date":"","title":"Jak by\u0107 autorem - w kinie?","field_introduction":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. Wyj\u0105tki te by\u0142y rzadkie w przesz\u0142o\u015bci, dzi\u015b s\u0105 nieco cz\u0119stsze, ale i dobrych film\u00f3w dzi\u015b mniej ni\u017c to kiedy\u015b bywa\u0142o.","field_summary":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. ","topics_data":"a:2:{i:0;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259606\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:5:\u0022#film\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:11:\u0022\/temat\/film\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}i:1;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259644\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:8:\u0022#culture\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:14:\u0022\/temat\/culture\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}}","field_cover_display":"default","image_title":"","image_alt":"","image_360_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/360_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=dDrSUPHB","image_260_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/260_auto_cover\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=X4Lh2eRO","image_560_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/560_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=J0lQPp1U","image_860_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/860_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=sh3wvsAS","image_1160_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/1160_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=9irS4_Jn","field_video_media":"","field_media_video_file":"","field_media_video_embed":"","field_gallery_pictures":"","field_duration":"","cover_height":"266","cover_width":"470","cover_ratio_percent":"56.5957","path":"pl\/node\/5683","path_node":"\/pl\/node\/5683"}]