Aby język giętki… Kropki, kreski i ogonki w polszczyźnie
Skąd w języku polskim wzięły się ogonki? Kto postawił kropkę nad "ż"? Kiedy znaki śpiewają i jak literówki zmieniają sens literackich dzieł?
Ogonkiem i kreską
Jolanta Bysiek, jedna z pionierek polskiej informatyki, opowiadała Karolinie Wasielewskiej w reportażu "Cyfrodziewczyny" o pracy nad spolszczaniem arkusza kalkulacyjnego:
Pamiętam, że tworzyłam w tym programie wzór polskich liter, dorysowując ogonki. Można było maksymalnie przybliżyć znak, do chwili, aż widziało się pojedyncze piksele, z których był zbudowany. Trzeba je było zaczernić albo wygumkować tak, żeby uzyskać ogonek, jak w druku.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Lekcja języka polskiego, nauka ortografii , Sosnowiec, fot. Roman Lipczyński/Forum
Skąd w polszczyźnie wzięły się kropki, kreski i ogonki, czyli znaki diakrytyczne? Cofnijmy się do średniowiecza. Skrybowie posługiwali się łaciną, która jednak nie oddawała wszystkich polskich dźwięków. Zaczęto więc eksperymentować: łączono litery w dwu- lub trójznaki (np. "ch" oznaczało głoskę "ć", a "ssz" wypowiedziane stawało się "ś"), dorysowywano daszki ("š", czyli "sz"), do spółgłoski miękkiej dopisywano "y" (zyemya, swyat), podwajano samogłoski (wooz = wóz), rozróżniano nosowość (møøka = mąka lub møka = męka). Zapisane słowa pęczniały i były trudne do odczytania. Nad chaosem polskiej grafii postanowił zapanować Jakub Parkoszowic. Zaproponował, aby każda głoska miała osobny znak. W praktyce jego system obfitował w wieloznaki i tylko komplikował sprawę.
Dopóki dokumenty sporządzano ręcznie, panowała swoboda. Problem pojawił się wraz z wynalazkiem Gutenberga. Drukarze wzięli więc sprawy w swoje ręce i poprawili grafię, powoli zaczęli też wprowadzać znaki interpunkcyjne. Przełomowy okazał się traktat Stanisława Zaborowskiego o polskiej ortografii (napisany po łacinie), w którym po raz pierwszy pojawiły się znaki diakrytyczne. To właśnie profesorowi Akademii Krakowskiej zawdzięczamy ukośną kreskę w literze "l" (czyli "ł") oraz kropkę nad "ż". Wówczas nie przyjęto zapisu Zaborowskiego, jednak z czasem zmodyfikowano zaproponowane przez niego kropki i poziome kreski nad literami, tworząc "ć", "ś", "ź", "ń" oraz "ó" (litera ta na jakiś czas zniknęła z alfabetu, pod koniec XVIII wieku przywrócił ją Onufry Kopczyński).
Wkrótce pojawiły się ogonki. Co prawda litera "ę" była już znana w XII-wiecznej łacinie, ale tzw. "e ogoniaste" było skrótem innego dwuznaku. Polscy drukarze znaleźli dla haczyka nowe zastosowanie – znane dziś. Z kolei "ą" była już ich twórczą innowacją. Ulepszone traktaty sporządzili Stanisław Murzynowski oraz Janusz Januszowski. Ten ostatni w "Nowym karakterze polskim" skonfrontował poglądy na temat pisowni Jana Kochanowskiego, Łukasza Górnickiego i swoje. Można więc powiedzieć, że polska ortografia była polem walki ogonków, kresek i kropek. Przez kolejne stulecia przeszła kilka reform, by w końcu dotrzeć do współczesności.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Plebiscyt na Warmii i Mazurach i Górnym Śląsku 1920, rep. Piotr Mecik/Forum
O tym, jak ważne są w polszczyźnie znaki diakrytyczne, przekonywali w 2013 roku pomysłodawcy kampanii "Język polski jest ą-ę". Jerzy Bralczyk mówił wówczas:
Dziś dużym zagrożeniem dla polszczyzny jest skłonność do nieużywania charakterystycznych polskich liter. Im częściej będziemy pisać na przykład esemesy bez znaków diakrytycznych, tym większe prawdopodobieństwo, że »ąści« szybko z naszego języka znikną. Tego bym niezwykle żałował, to byłoby naprawdę duże zubożenie. Mam wrażenie, że rezygnujemy z tego wszystkiego w imię pragmatyzmu, choć przy okazji wiele tracimy – język daje nam coraz mniej radości, coraz mniej satysfakcji. Wolałbym, aby nasze życie było bogate nie tylko pod względem finansowym.
Brak ogonków często prowadzi do nieporozumień. Stanisław Barańczak w "Piosence zza prawej ściany" napisał:
Mroźny wicher lodową płytą
Kładzie się nam na słowa i głowy
dech zapiera i łopatą płytką
w zamarzniętej ziemi ryje groby.
Tymczasem w londyńskim wydaniu wydrukowano: "łopata płytka w zamarzniętej ziemi ryje groby".
W poszukiwaniu zaginionego maszynopisu
Są małe, ale łatwo się o nie potknąć. Wyglądają dość niewinnie, choć wtrącają się, skrywają ironię, występują w cudzym imieniu, a nawet ratują życie. Pytają? Krzyczą! Znaki interpunkcyjne zastępują nasz głos – oddają jego ton i tempo, wyrażają emocje. U Gombrowicza na przykład – śpiewają.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Zabezpieczone przed kradzieżą litery, Kraków, fot. Jakub Ociepa/AG
W korespondencji do Jerzego Giedroycia autor "Trans-Atlantyku" pisał: "[…] ja na rytm jestem b. wrażliwy i z wielką premedytacją moje teksty pod tym względem opracowuję". Zresztą nadużycie reguł ortograficznych w tytule powieści pisanym z łącznikiem, który redaktor "Kultury" namiętnie poprawiał na "Transatlantyk", także było zabiegiem celowym. Natomiast w liście do tłumaczki Olgi Scherer Gombrowicz nalegał: "»Zbrodnię« proszę tłomaczyć, jak pani serce dyktuje – tylko jeżeli można proszę postarać się o zachowanie rytmu".
Jednak najwięcej kłopotów przysporzyła pisarzowi i jego edytorom "Pornografia". Losy jej maszynopisu mogłyby posłużyć jako scenariusz filmu detektywistycznego. Historię tę opisuje Łukasz Garbal w książce "Edytorstwo. Jak wydawać współczesne teksty literackie?". Wyglądało to mniej więcej tak: rękopis Gombrowicza został przepisany na maszynie w dwóch kopiach (o których wiadomo), jedna z nich trafiła do Giedroycia. Gombrowicz postanowił wydać "Pornografię" po francusku, więc poprosił go o zwrócenie maszynopisu dla tłumaczki – Anny Posner. Gdy kilka miesięcy później redaktor "Kultury" zdecydował się opublikować powieść po polsku, okazało się, że i maszynopis, i tłumaczka zaginęli. Garbal relacjonuje:
Giedroyc podejrzewał Gombrowicza o złą wolę; Gombrowicz z kolei obawiał się wykradzenia maszynopisu powieści. Obaj po pewnym czasie zaczęli przypuszczać, że cała afera wynikła wskutek akcji Służby Bezpieczeństwa, zmontowanej w celu uniemożliwienia druku powieści w Instytucie Literackim.
Rzeczywiście Posner przebywała w komunistycznej Polsce, dlatego pisarz wysłał Giedroyciowi – choć niechętnie – drugą wersję w liście lotniczym i poleconym. Ta "zapasowa" szczęśliwie dotarła do adresata i była podstawą druku pierwszego wydania "Pornografii" w języku polskim, a dziś znajduje się w Maisons-Laffitte. Kopia "właściwa" wkrótce odnalazła się (wraz z tłumaczką, która zrezygnowała z przekładu), posłużyła do edycji francuskiej, a obecnie przechowywana jest w zbiorach Muzeum Literatury w Warszawie.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Konstanty Jeleński i Witold Gombrowicz, Vence, fot. Bohdan Paczowski
Dlaczego jeden maszynopis miałby być ważniejszy od drugiego? Otóż oba egzemplarze zawierają odręczne poprawki pisarza, a kilkanaście kart pozbawionych jest polskich znaków diakrytycznych. Interpunkcja w wersji "właściwej" ulepszona została tylko w kilku miejscach niebieskim atramentem, a ten kolor stosował sam Gombrowicz. Kopię "zapasową" uzupełniono o znacznie więcej przecinków, w dodatku czarnym piórem. Czarne są również poprawki niektórych wyrazów, a ten charakter pisma nie pasuje już do autora "Pornografii". Można więc przypuszczać, że ostateczny wygląd polskiego pierwodruku nie był zgodny z wolą pisarza. Jak przekonuje Garbal, nie miał on szczęścia do edytorów, którzy niekonsekwentnie modernizowali interpunkcję i ortografię powieści.
Gombrowicza cechował duży dystans do norm składniowo-logicznych. Dlatego też w jego dłuższych frazach jest tłoczno, gorąco od nadmiaru wrażeń nieoddzielonych przecinkami, ale za to bardziej naturalnie. Częste powtórzenia wystukują rytm – autor mawiał, że pisanie jest dla niego jak komponowanie. Znamienny dla "Pornografii" wielokropek spowalnia akcję, z kolei krótkie zdania zakończone kropką lub wykrzyknikiem gwałtownie ją wstrzymują. Oto fragment:
Był niewinny! Był niewinny! Naiwność niewinna biła z niego! Spojrzałem na naszą parkę. Uśmiechali się. Jak zwykle młodzież, gdy trudno wybrnąć z kłopotliwego położenia. I przez sekundę, oni i my, w naszej katastrofie, spojrzeliśmy sobie w oczy.
Znikające przecinki
Odpowiednią melodię swoim utworom nadawał też Józef Czechowicz, co skomentował Kazimierz Wyka:
[…] te obrazy muszą w percepcji czytelnika niejako nachodzić na siebie, łączyć się echami, które biegną pomiędzy nimi i jeszcze trwają, chociaż dźwięczy już następny obraz. Tę potrzebę kontaktu rytmicznego przy zwięzłości stara się Czechowicz zaspokoić znosząc wielkie litery i interpunkcję.
Poeta zaczął prezentować światu dwie twarze swoich wierszy: w czasopismach ubierał wersy w przecinki, w tomikach umieszczał ten sam utwór już w wersji sauté. Niektórzy uważali rezygnację ze znaków przestankowych za dziwactwo, a wydawcy najczęściej z sukcesem nakłaniali go do zmiany decyzji. Można by to zrozumieć, gdyby obecność lub nieobecność interpunkcji nie wpływała na sens wypowiedzi. Jednak to był Czechowicz, indywidualista. Gdzie należałoby więc postawić przecinek w wierszu "od dnia do dna":
twarze płaszczyzny ścian słońce bredzi i brodzi
miałkim upałem południa sypie się w świat codzienny
[…]
a zabawa to tak wiatraki wód senność krzyże na runi
raczej trzcin kołysanka tam jawory w owsach
[…]
albo czy "Prowincja noc":
[…]
w ciemności przegonny powiew
na dachach strzelistych jak pacierz
noc czarną jamą
niewidzialni trzepocą orłowie
zamość zamość
rynek to staw kamienny
z ratusza przystanią
kolumn kroki senne
dalekie rano
[…]
zapisana zgodnie z regułami, byłaby nadal sobą?
Sam poeta żartował ze swojego stylu. W wydanych w 1931 roku "Nowościach Lubelskich", czyli katalogu nieistniejących książek widnieje pozycja autorstwa niejakiego Czechowicza J.: "Wskazówki metodyczne do interpunkcji w poezji. Tom pierwszy lepszy". Z kolei w jednym z artykułów pisał, że niestosowanie przez niego interpunkcji i dużych liter jest przedmiotem zakładu z przyjacielem Konradem Bielskim o butelkę szampana.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Jerzy Turowicz i Czesław Miłosz, 1990, na Plantach, Kraków, fot. Grzegorz Kozakiewicz/Forum
Przecinki płatały też figle Czesławowi Miłoszowi. Rękopis i pierwodruk słynnego wiersza "Campo di Fiori" jest uboższy w przestankowanie niż wersja opublikowana w tomie "Ocalenie" z 1945 roku. Być może poeta zamierzał uzyskać efekt lektury na jednym oddechu? Miłosz w rozmowie z Janem Błońskim, Markiem Edelmanem i Jerzym Turowiczem (nagranie spotkania odnaleziono po wielu latach i jego treść opublikowano w "Tygodniku Powszechnym" w 2005 roku) przyznał, że stracił kontrolę nad krążącymi odpisami utworu. Sam opowiadał się za brzmieniem pierwotnej wersji i żałował własnych poprawek – głównie wyrazowych – w kolejnych.
Diabeł tkwi w szczegółach
Do klasyki języka należą zdania, w których przecinek w nieodpowiednim miejscu diametralnie zmienia intencję mówiącego (np. Rozstrzelać, nie wolno wypuścić! vs. Rozstrzelać nie wolno, wypuścić! Albo: Jedzcie dzieci! vs. Jedzcie, dzieci!). Pojedyncza kropka może skończyć rozmowę, ale już trzy wskazują na moment zawahania. A gdyby tak opowiedzieć historię – przynajmniej częściowo – tylko za pomocą kropek? Ten ruch należy do Mariusza Szczygła, który w nagrodzonym Nike reportażu "Nie ma" poprowadził w ten sposób narrację rozdziału zatytułowanego "Rzeka". Myśli bohaterki co chwilę urywają się i płynnie przechodzą w wykropkowane linijki. Zabieg ten graficznie naśladuje wartki nurt rzeki, a znaczeniowo zastępuje niedopowiedzenie i pozwala czytelnikowi wypełnić te miejsca własnymi przemyśleniami.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Park Ocalonych, Łódź, fot. fot. Marcin Stępień/AG
W Internecie znaki typograficzne często występują w innej roli – emotikonu. Odpowiednia kombinacja pozwala wyrazić uśmiech, płacz, żart, grymas niezadowolenia czy pocałunek. Być może prekursorami języka internetowego byli przedstawiciele Młodej Polski. To oni do swojej twórczości zaprosili dwuznak ,– składający się z przecinka i pauzy. Co mieli na myśli? Odpowiedź pewnie zależy od kontekstu użytych słów w wierszu i każdy przypadek należy rozpatrywać indywidualnie. Autor wspomnianej książki "Edytorstwo" sugeruje: "Dwuznak bowiem można interpretować jako »coś pomiędzy« przecinkiem a pauzą: przerwa dłuższa niż przecinek, ale krótsza od pauzy". Młodopolscy i późniejsi poeci ozdabiali w ten sposób końcówki wersów. Niestety edytorzy nie zawsze szanowali ich kreatywność, bezrefleksyjnie usuwając z tekstów przecinek. Tak było chociażby w przypadku Bolesława Leśmiana. Oto dwa wersy pierwodruku "Urszuli Kochanowskiej":
I odszedł, a ja zaraz krzątam się, jak mogę, –
Więc nakrywam do stołu, omiatam podłogę –
Natomiast w wydaniu poezji zebranych Leśmiana z 1995 roku przecinek został z dwuznaku wykreślony. O ile w warstwie semantycznej nie ma praktycznie żadnej różnicy, to już brzmieniowo wygląda to inaczej. Obecność przecinka dodatkowo spowalnia recytację, bez niego rym staje się zbyt pospolity.
Literufki
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
"Nuż w bżuhu", 1921, fot. domena publiczna
Nikt tak nie zna dzieła jak jego autor. Maria Pawlikowska-Jasnorzewska obdarowywała różne osoby, w tym krytyków literackich, swoimi tomikami wierszy z ręcznie naniesionymi poprawkami. Dość wątpliwa wydaje się decyzja wydawcy, aby opublikować utwory Brunona Jasieńskiego w dwóch wersjach obok siebie: z pisownią oryginalną i "zgodnie z obowiązującą dzisiaj normą językową". Cały urok futurystycznej ekstrawagancji tkwi właśnie w samodzielnym rozszyfrowywaniu słów zapisanych częściowo fonetycznie, w czytaniu w zwolnionym tempie, rozciąganiu głosek. "Prolog" tomiku "Pieśń o głodźe" zaczyna się tak:
w wielotyśęcznyh, stuulicyh miastah
wyhodzą codźenńe tyśące gazet,
długie, czarne kolumny słuw,
wykszykiwane głośno po wszystkih bulwarah.
Nie będziemy tu przytaczać wersji "udoskonalonej", odnotujmy jeszcze tylko jedną poprawkę: "Żygające posągi" zostały zamienione na "Rzygające".
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Stanisław Lem w swoim mieszkaniu w Krakowie, 1971, fot./Jakub Grelowski/PAP
Trudności ze zrozumieniem sensu dzieła mieli redaktorzy Stanisława Lema. Tak jego syn Tomasz wspominał sytuację złego odczytania autografu pisarza:
[…] zachowanie ojca niekiedy mocno odbiegało od zasad wynikających z savoir-vivre’u. Niektóre z tych zachowań uważam za usprawiedliwione, na przykład kiedy ojciec odebrał książkę wprost z drukarni i, przeglądając spis treści, przekonał się, że »Ciemność i pleśń«, tytuł opowiadania o sztucznie wykreowanych bakteriopodobnych organizmach poddających materię anihilacji, redakcja twórczo zmieniła na »Ciemność i pieśń«.
Zapewne Zbigniew Herbert byłby nie mniej oburzony, gdyby w drukowanym już pośmiertnie utworze "Mykeny" zamiast "Cały dzień prawie / Na prześcieradłach krew zakrzepła" zobaczył błędnie zapisane wersy jako "Cały dzień pranie / Na prześcieradłach krew i sperma". Na szczęście Ryszard Krynicki, opracowując zbiór wierszy poety, skorygował ten fragment.
Poza znikającymi przecinkami w utworach Miłosza dochodziło też do pomyłek innego rodzaju. W ostatnich latach życia wzrok laureata Nobla pogarszał się, a wydruki komputerowe wymagały uzupełnień brakujących liter. Tak było z wierszem "Okazy", którego jeden z wersów wystukany przez autora brzmiał: "Razem z pnem w korkowym hełmie, kroczącym łąką". Nieuważny redaktor wstawił "i", uzyskując komiczną scenkę z pniem w korkowym hełmie kroczącym łąką w roli głównej. Miłosz w porę dostrzegł to kuriozum i poprawił podczas korekty niebieskim atramentem "pniem" na "panem". Nie udało się jednak uniknąć kolejnej literówki w innym wydaniu poezji Miłosza, gdzie oryginalna metafora "kosmatość dobra" stała się dzięki nadgorliwemu korektorowi pobudzającą wyobraźnię "kosmatością bobra".
Źródła: Artur Dzigański, "Praktyczny słownik interpunkcyjny", Kraków 2004; Łukasz Garbal, "Edytorstwo. Jak wydawać współczesne teksty literackie?", Warszawa 2011; Maciej Malinowski, "Ortografia polska od II połowy XVIII wieku do współczesności. Kodyfikacja, reformy, recepcja", Katowice 2011 [online, dostęp: 1.06.2020]; kultura.onet.pl.
[{"nid":"5683","uuid":"da15b540-7f7e-4039-a960-27f5d6f47365","type":"article","langcode":"pl","field_event_date":"","title":"Jak by\u0107 autorem - w kinie?","field_introduction":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. Wyj\u0105tki te by\u0142y rzadkie w przesz\u0142o\u015bci, dzi\u015b s\u0105 nieco cz\u0119stsze, ale i dobrych film\u00f3w dzi\u015b mniej ni\u017c to kiedy\u015b bywa\u0142o.","field_summary":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. ","topics_data":"a:2:{i:0;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259606\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:5:\u0022#film\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:11:\u0022\/temat\/film\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}i:1;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259644\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:8:\u0022#culture\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:14:\u0022\/temat\/culture\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}}","field_cover_display":"default","image_title":"","image_alt":"","image_360_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/360_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=dDrSUPHB","image_260_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/260_auto_cover\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=X4Lh2eRO","image_560_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/560_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=J0lQPp1U","image_860_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/860_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=sh3wvsAS","image_1160_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/1160_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=9irS4_Jn","field_video_media":"","field_media_video_file":"","field_media_video_embed":"","field_gallery_pictures":"","field_duration":"","cover_height":"266","cover_width":"470","cover_ratio_percent":"56.5957","path":"pl\/node\/5683","path_node":"\/pl\/node\/5683"}]