Tak czy inaczej, przeczucie przedwczesnej śmierci u Czechowicza przerodziło się w obsesję. W 1925 roku zamówił sobie ex-libris z łacińską maksymą "Vita somnium breve" ("Życie snem krótkim"). Później cytował ją w wierszu "Ballada z tamtej strony". Przepowiedział nawet miejsce swojego pochówku – cmentarz prawosławny przy ulicy Lipowej, który opisał w "Poemacie o mieście Lublinie":
Zegary, twarze nocy niewesołe
hasło podają: pół-noc, pół-noc...
Dołem
place konopne, lniane,
ulice – długie mroku czółna,
lamp łańcuchami spętane.
U krańca Lublina czworokąt czarny
szumem poemat wiatrów skanduje.
Klony, brzeziny, kasztany, tuje
obsiadły wyspę umarłych.
Aleje głuche mamrocą nocą, jak rynny.
Blask blady gwiazdy samotnej opiera się o cień,
o bluszcz, żałobny barwinek,
paprocie.
Krzyże z marmuru, anioły brązowe srogo
stanęły na piersiach trumien.
Pieje kogut.
Napisy z bramy cmentarza w pamięci zakarbuj, zatnij:
"Oto teraz w prochu zasnę – z prochu wstanę w dzień ostatni..."
Wacław Gralewski i Konrad Bielski, przyjaciele Czechowicza, wspominali, jak w 1927 roku wybrali się z nim na spacer za miasto. Droga wiodła przez zapuszczony cmentarz prawosławny przy ulicy Lipowej. Nagle Czechowicz krzyknął i stracił przytomność, a kiedy doszedł do siebie, opowiedział im, że za małą prawosławną cerkiewką zobaczył coś w rodzaju wybuchu, słupu ognia i kłębów dymu. Stamtąd jakaś zjawa wyciągała ku niemu długie, kościste ręce, próbując jedną ręką złapać za gardło, a drugą pokazując na ziemię pod jego nogami. Według większości badaczy dwanaście lat później pochowano go dokładnie w tym miejscu.
Poeta "przepowiedział" również swoją śmierć w zakładzie fryzjerskim. W 1939 roku opublikował "Smutny felieton. Pada deszcz" opisujący zakład fryzjerski, w którego witrynie stały odcięte głowy w perukach. Oczywiście można nazwać te wydarzenia zbiegiem okoliczności, ale czy nie za wiele ich w całej tej historii?