Jak każdy dobry kabaret, także ten telewizyjny Starszych Panów, nie mógł obejść się bez odrobiny seksu. W czwartym programie Koloryfeeria zapewniła go Kalina Jędrusik. Ale oddajmy głos najbardziej kompetentnemu w tej kwestii Panu B:
Był tu taki moment, kiedy panienka wykluwa się z żeberka od kaloryfera i zażywa kąpieli w łazience. Ja miałem zaglądać do tej łazienki. Kalina postanowiła mi zrobić zaskakujący dowcip, ukazując mi się w tej wannie w stroju Ewy. Tylko nie przewidziała tego, że układ dekoracji był taki, że ja jej nie mogłem zobaczyć. To było takie fałszywe zaglądanie do łazienki. Krótko mówiąc – udawanie zaglądania. Natomiast elektryk, który wymieniał żarówkę, wlazł na drabinę i zobaczył to, czego mnie nie było, niestety, dane zobaczyć (a słyszałem wiele entuzjastycznych opinii pań o wyjątkowo bujnej i pięknej budowie Kaliny). Ten elektryk po prostu o mało nie zleciał z drabiny z wrażenia. Takie to były jeszcze niestriptizowe czasy. Pamiętam, jak któraś z pań biorących udział w programie opowiadała to zdarzenie z elektrykiem. Powiedziałem wtedy: "No dobrze, ale czy Kalina się nie zasłaniała rękami?". "Tak, ale ona ma bardzo drobne ręce" – powiedziała na to owa pani.
[Jeremi Przybora, "Dzieła (niemal) wszystkie", Kraków 2015]
Zaskakującą historię nieoczekiwanego angażu w programie Kabaretu Starszych Panów miała z kolei Krystyna Sienkiewicz, co ją spotkało jako artystkę znaną dotąd głównie z występów w Studenckim Teatrze Satyryków.
Pewnego razu wszyscy wiedzieliśmy, że Przybora przyjdzie na kabaret Henia [Malechy], więc Agnieszka Osiecka specjalnie pod niego zmieniła tekst piosenki, śpiewanej kiedyś przez Kalinę Jędrusik, "O Romeo, czy jesteś na dole". Gdy nadeszła pora mojego występu, zeszłam ze sceny z mikrofonem i pod koniec piosenki, udając, że coś wyjmuję z kieszeni Jeremiego Przybory, zaśpiewałam "A co to? Morfinka? A kłamczuszek, o świnka. O Jeremi, ty jesteś już na dnie". Przyborze do tego stopnia spodobało się moje poczucie humoru i to, że ktoś ośmielił się z niego publicznie zażartować, że natychmiast załapałam się na ostatni już Kabaret Starszych Panów, a potem na wszystkie "Divertimenta".
[Paweł Szlachetko, Janusz R. Kowalczyk, "STS. Tu wszystko się zaczęło", Warszawa 2014]
Współpraca Przybory i Wasowskiego obrodziła nie tylko Kabaretem Starszych Panów, ale i dalszymi cyklami: Divertimento, Opowieści Starszego Pana, Kabaret Jeszcze Starszych Panów. I tak zwanymi muzykałami ("Gdzie mi tam do musicalu!" – zastrzegał się Wasowski): "Panna Zuzanna", "Balladyna 68", "Medea, moja sympatia", "Gołoledź", "Pani X przeprasza", "Telefon zaufania".
Niespotykany wcześniej, ani później charakter telewizyjnego Kabaretu dobrze obrazują wypowiedzi osób z nim związanych:
Jeżeli Kabaret Starszych Panów był tym, czym był, to zawdzięczamy to wszyscy Wasowskiemu. Jeremi Przybora jest twórcą znakomitym, mającym swój, tylko i wyłącznie swój styl, który łączy liryzm z komizmem i pomidory z Michnikowskim – opierając się na muzyce Wasowskiego. Ale Jerzy, ponieważ był człowiekiem matematycznie dokładnym, pomagał nam wszystkim powiązać poszczególne programy kabaretowe w jednolitą całość, co było sztuką nie lada. […] My wszyscy z Kabaretu Starszych Panów strasznie ten kabaret lubiliśmy, co jest w ogóle warunkiem podstawowym, żeby utwór, program, widowisko, przedstawienie sztuka wyszły, dotarły, przeskoczyły scenę, ekran, telewizor i zaczęły żyć swoim życiem, stworzonym przez nas dla was, w publiczności.
[Edward Dziewoński, "W życiu jak w teatrze", Warszawa 1989]
Nazwa kabaretu była wyrazem tęsknoty za minioną epoką, którą oni obaj [Starsi Panowie] silnie czuli. Zresztą te czasy i jakiś żal związany z ich odejściem i nam nie były obce. Jak sądzę, w tej nazwie krył się również cichy protest Wasowskiego i Przybory wobec otaczającego świata, w którym nie czuli się dobrze. Przecież w Polsce Ludowej, gdzie władza na piedestale stawiała nie inteligencję, ale klasę robotniczą, oni reprezentowali pewien rodzaj elegancji duchowej, który wtedy nieomal znikł. Choć jak sądzę, nie podchodzili do przeszłości zupełnie bezkrytycznie.
[Wiesław Michnikowski w rozmowie z Marcinem Michnikowskim, "Tani drań", Warszawa 2014]