Spis treści:
Życiorys
Twórczość
Życie osobiste
Wobec reżimu
Ostatnie dni
Wybrana twórczość
Życiorys
Dygat był wnukiem powstańca 1863 roku Ludwika Dygata, synem architekta Antoniego Dygata. Pochodził z rodziny polsko-francuskiej. Po zdaniu matury w 1935 roku przyszły pisarz studiował w Wyższej Szkole Handlowej w Warszawie, następnie architekturę na Politechnice Warszawskiej i filozofię w Uniwersytecie Warszawskim, choć żadnego z tych kierunków nie ukończył. Debiutował na łamach prasy opowiadaniem "Różowy kajecik" w 1938 roku. Uczestniczył w życiu cyganerii przedwojennej Warszawy. Z Witoldem Gombrowiczem grywał w tenisa, należał do klubu bokserskiego.
Po kampanii wrześniowej 1939 roku – z uwagi na francuskie obywatelstwo – został internowany i przez kilka miesięcy przebywał w obozie dla cudzoziemców w Konstancji nad Jeziorem Bodeńskim. Znajdzie to odzwierciedlenie w jego debiutanckiej powieści "Jezioro Bodeńskie" z 1946 roku, będącej swoistym rozrachunkiem z Polską przedwojenną. Prozą podważającą rodzimą martyrologię, drwiącą z romantycznej tradycji polskiego bohaterstwa.
Po powrocie do Warszawy związany był z kulturalnym podziemiem. Po wojnie mieszkał kolejno w Krakowie, Łodzi, Wrocławiu, a od 1950 roku w Warszawie. Był jedną z centralnych postaci życia artystycznego i towarzyskiego stolicy, skupiał wokół siebie liczne grono pisarzy, filmowców, sportowców. Współpracował z wieloma czasopismami między innymi: "Kuźnicą", "Twórczością", "Przeglądem Kulturalnym", "Życiem Literackim", "Literaturą", "Polityką". Należał do Związku Literatów Polskich.
Stanisław Dygat – aaa, to zabawna, ciekawa postać – pisał Stefan Kisielewski ("Abecadło Kisiela", Warszawa 1990). – I bardzo zdolny. Ja go cenię, bo to pisarz, który się potrafił ustawić poza komunizmem – ale nie przeciw, poza socrealizmem, poza wszystkim. Miał swoje zainteresowania, swoją linię. […] Nigdy nie pisał źle, wszystko pisał dobrze. Miał wrodzony talent. A w ogóle on był nerwus i histeryk, co ukrywał. Poza tym szalenie interesował się sportem, przyjaźnił się z mistrzem olimpijskim Komarem.
Twórczość
Wydał powieści: "Jezioro Bodeńskie" (1946), "Pożegnania" (1948), "Podróż" (1958), "Disneyland" (1965), "Karnawał" (1968), "Dworzec w Monachium" (1973) oraz kilka zbiorów opowiadań. Wielką popularnością cieszyły się jego felietony z cyklu "Rozmyślania przy goleniu".
Pisanie uważał za coś wstydliwego – jakby niestosownego – a wszelkie rozmowy czy dyskusje o pisaniu uważał za żenujące – wspominał Kazimierz Kutz ("Klapsy i ścinki. Mój alfabet filmowy i nie tylko", Kraków 1999). – Kiedyś pojawił się we Wrocławiu i zmusił mnie, abym poszedł z nim na spotkanie z czytelnikami w Klubie Dziennikarzy i zabrał ze sobą ręcznik. […] Zwaliła się kupa docentów z uniwersytetu, którzy toczyli uczone wywody na temat jego książek, a potem stawiali zaskakujące pytania. On sterczał na środku sali zażenowany, trzymał się krzesła i kiwał się jak łodyga na wietrze. Odpowiadał krótko: – "tak" lub "nie", "może", "nie wiem". Kiedy go w końcu zapytano, co sądzi o filmach Bergmana, rzekł: – "Dobrze sądzę". I dał mi rozpaczliwy znak. Rzuciłem ręcznik. Poddałem go.
Był współautorem dwóch sztuk teatralnych: "Zamachu" – z Tadeuszem Brezą i "Nowego Świętoszka" – z Janem Kottem. Przekładał z angielskiego, francuskiego, czeskiego rosyjskiego: Sartre'a, Delarue, Eurypidesa, Sofoklesa, Szekspira, Szajnina i Haška. Za najważniejsze jego tłumaczenia uchodzą: "Wieczór Trzech Króli" Williama Szekspira i "Król Edyp" Sofoklesa. Truman Capote zachwycił się jego adaptacją "Śniadania u Tiffany'ego" do tego stopnia, że zrezygnował z tantiem autorskich, żeby przedstawienie warszawskiego Teatru Komedia mogło w 1965 roku dojść do skutku. Książki Dygata doczekały się licznych przekładów (między innymi na angielski, francuski, litewski, niemiecki, rosyjski, szwedzki, węgierski) oraz adaptacji filmowych, teatralnych i radiowych.
Życie osobiste
Stanisław Dygat był mężem aktorek: Władysławy Nawrockiej oraz Kaliny Jędrusik. Z drugą żoną pisarz tworzył niestereotypowy związek – w sprawach seksu dali sobie wolną rękę. "Cudowne małżeństwo, niedojrzalcy, dzieci kosmosu" – komentował ich przelotne romanse, kolejne odejścia i zejścia, mieszkający u nich przez kilka lat Kazimierz Kutz.
Bodaj w "Kalendarzu i klepsydrze" Tadeusz Konwicki wspomina Stanisława Dygata wydającego bankiet z okazji definitywnego zakończenia życia erotycznego – przypomniał Jerzy Pilch ("Dziennik", Warszawa 2012). – Bankiet się odbył, pożegnanie nastąpiło, wszelako po paru tygodniach autor spotyka swego przyjaciela w towarzystwie osoby, której wiek, płeć i uroda rozstaniu z erotyką – najdelikatniej mówiąc – przeczą. Pytany o ostentacyjną niekonsekwencję – Przecież obiecywałeś, Stasiu, nie spotykać się z dziewczętami, których ojcowie są młodsi od naszych córek – Dygat odpowiada stanowczo: – Po przemówieniu Gomułki wszystko nieważne.
Pisał w "Disneylandzie": "Ja zakochałem się pierwszy raz, kiedy miałem siedemnaście lat. Potem kochałem się jeszcze parę razy. Nie wszystkie te miłości na tyle atrakcyjne, by warto je wspominać. Ale każda zostawiła takie samo uczucie pustki i niepokoju. Że oczekiwanie nigdy się nie spełnia i że pragnieniami kierują złudzenia. Wstyd, że własne i cudze słowa tracą nagle wartość…"
Dostarczał mnóstwa anegdot oraz bon motów, które wchodziły do obiegowego języka inteligencji. "Żadnego mężczyzny tak sobie kobieta nie ceni jak tego, który kocha się w niej bez wzajemności" ("Pożegnania"). Jeden z zasłyszanych konceptów Stanisława Dygata – "…odkąd egzystencjaliści odkryli, że człowiek umiera…" – odnotował Krzysztof Mętrak ("Dziennik 1979–1983", Warszawa 1997). Natomiast Jerzy Kawalerowicz upodobał sobie maksymę mówiącą o tym, że "lenistwo nie pozwala mi robić byle czego" ("Gwiazdy w zbliżeniu", Warszawa 1995).
Wobec reżimu
Członkostwo w Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej zakończył Dygat w listopadzie 1957 roku, w proteście przeciwko odmówieniu przez władze zgody na wydawanie miesięcznika "Europa". Od tej pory pisarz będzie unikał wszelkich form organizacyjnej przynależności, nie kryjąc krytycznego nastawienia do poczynań władzy. W 1964 roku podpisał "List 34" w obronie wolności słowa, a w styczniu 1976 roku był jednym z sygnatariuszy "Memoriału 101", skierowanego do Sejmu przeciwko planowanym zmianom w Konstytucji. Wystarczyło, żeby trafić pod baczną obserwację bezpieki.
Wspominałem już o mojej gorącej linii telefonicznej ze Stasiem Dygatem – opowiadał Tadeusz Konwicki ("Pamiętam, że było gorąco", Kraków 2001). – […] Wiedzieliśmy, że jesteśmy podsłuchiwani, bo kiedyś podsłuchujący – jakiś dżentelmen, człowiek naprawdę godny, co słychać było po głosie – wtrącił się i powiedział: – "Panowie, panowie, naprawdę to już przesada". I myśmy, skonsternowani, uznali, że ma rację. Ale też dostarczaliśmy im rozrywki. Uważaliśmy, że skoro słuchają, to niech coś z tego mają. Na przykład zaczynaliśmy niezwykle wychwalać reżym, podziwiać jego mądrość, dalekowzroczność. Czuliśmy wtedy w słuchawce wielkie ciepło, szalone milczące zadowolenie. Aż tu nagle jak nie zaczniemy bluzgać – konsternacja.
Stanisław Dygat był przez bezpiekę nazywany "księciem warszawskim". Miał bowiem w SPATiF-ie własny stolik, a w willi na Żoliborzu – niezależny salon, przez Agnieszkę Osiecką nazywany "małpim gajem". Wraz z Kaliną Jędrusik przyjmowali w nim wszystkich liczących się reżyserów, aktorów, pisarzy, prawników, sportowców. Mówiono, że kto nie bywa u Dygatów, tego nie ma, nie istnieje.
Ostatnie dni
Wielką i nieskrywaną pasją Dygata był film. Fascynował go Hollywood, był znawcą kina amerykańskiego, czemu dawał wyraz publikując w "Filmie" i "Ekranie". Przez wiele lat współpracował z kinematografią jako wzięty scenarzysta, twórca dialogów, głos doradczy filmowców. Był też kierownikiem literackim Zespołu Filmowego "Iluzjon" (1956–1957). Okazjonalnie występował jako aktor.
Jego "Pożegnania" – o przemianach ustrojowych w powojennej Polsce – wydane w 1948 roku, dziesięć lat później zekranizował reżyser Wojciech Jerzy Has. W roku 1967 Janusz Morgenstern według powieści "Disneyland" nakręcił film "Jowita". Janusz Zaorski w 1986 roku sfilmował debiutanckie "Jezioro Bodeńskie" Dygata. W 1977 roku "Dworzec w Monachium" pod tytułem "Palace Hotel" przeniosła na ekran Ewa Kruk. Film miał premierę w 1983 roku, pięć lat po śmierci pisarza.
Źle znosił zmiany pogody i wszelkie chamstwo – uważa Kazimierz Kutz ("Klapsy i ścinki. Mój alfabet filmowy i nie tylko", Kraków 1999). – Zmasowane chamstwo właśnie – naszych kaprawych nacjonalistów z PZPR – na kolaudacji filmu według jego scenariusza ("Dworzec w Monachium") dobiło go. Zapędzili go w narożnik i znokautowali. Prym w tym plutonie egzekucyjnym wodził Bohdan Poręba. Ale i przyjaciele zawodzili go nie raz, w chwilach dla niego trudnych. To bolało go najbardziej.
On się szalenie przejął tym, że była dyskusja w Urzędzie Filmowym, prowadził ją Janusz Wilhelmi, nieboszczyk, który zaatakował potwornie Dygata, a po nim wszyscy atakowali, co Dygat potem skomentował z goryczą: "A moi przyjaciele siedzieli cicho, Konwicki, inni, nikt nie zabrał głosu w mojej obronie". Wrócił do domu, dostał ataku serca i umarł. Przejął się tym, że jego przyjaciele go nie bronili. (Stefan Kisielewski, "Abecadło Kisiela", Warszawa 1990).
Dygata objęto absolutnym zakazem druku. SB planowała zintensyfikowanie dalszych akcji "neutralizujących" pisarza. Zamierzeń tych nie wprowadzono w czyn z powodu przedwczesnej śmierci szykanowanego "figuranta".
Ustaliliśmy z nim, że mamy obaj kompleks wobec ludzi robiących świństwa: nie śmiemy spojrzeć im w oczy, jesteśmy zmieszani, zażenowani – po prostu czujemy się winni i tyle." (Stefan Kisielewski, "Dzienniki", Warszawa 2001).
Pisał w "Podróży": "Są ludzie, którym szczęście mignie tylko na moment, na moment tylko się ukaże po to tylko, by uczynić życie tym smutniejsze i okrutniejsze".
Wybrana twórczość
Powieści
- 1946 – "Jezioro Bodeńskie"
- 1948 – "Pożegnania"
- 1958 – "Podróż"
- 1965 – "Disneyland"
- 1968 – "Karnawał"
- 1973 – "Dworzec w Monachium"
Opowiadania i felietony
- 1949 – "Pola elizejskie"
- 1957 – "Słotne wieczory"
- 1958 – "Różowy kajecik"
- 1959 – "Rozmyślania przy goleniu"
- 1973 – "W cieniu Brooklynu"
- 1979 – "Kołonotatnik"
- 1983 – "Gucin"
Dramaty
- 1946 – "Zamach" (wraz z Tadeuszem Brezą)
- 1950 – "Nowy Świętoszek" (wraz z Janem Kottem)