Podobnie gdy po krótkim wyjeździe nad morze Miauczyński zagaduje do innego sąsiada, Rączki, "Skąd Litwini wracają?", nawiązując do mickiewiczowskiego "Konrada Wallenroda", spotyka się z konfuzją i brakiem zrozumienia. Rączka powraca później do niego, by dać mu do zrozumienia, że wprawdzie z opóźnieniem, ale pojął jego przekaz:
Myślę se: "Litwini? Jacy Litwini?", myślę. Bo nie zrozumiałem. Cały wieczór myślałem. Wreszcie mnie olśniło. "Skąd Litwini wracają?" Dobrze mówię? Najpierw nie zrozumiałem. Wracają z wycieczki. Nocnej, nawiasem mówiąc. Myślę se, zapukam, bo sąsiad do mnie wierszem, a jak głąb ciemny... "Skąd Litwini wracają?" Chyba nie zbudziłem?
Nie słuchając odpowiedzi Miauczyńskiego, sąsiad kontynuuje: "Se myślę: »Litwini«... nie wytrzymam do rana. Pójdę i zapukam, i powiem, że Litwini wracają z wycieczki". Ta odpowiedź prowokuje jednak bohatera do opryskliwego wybuchu, co sugeruje, że chociaż poszukuje on osób o podobnej wrażliwości, to nie jest w stanie ich przyjąć i nawiązać z nimi prawdziwej więzi.
Dowodzi tego również rozmowa z duchem dawnej ukochanej, powracającej niczym widmo w II części "Dziadów", kiedy to Miauczyński wyznaje wprost: "Ale ja właściwie nie mam czasu ani miejsca na kobietę życia w moim życiu. Marzę o niej, ale... nie mam miejsca ani czasu". Monologi głównego bohatera oraz dialogi wygłaszane są trzynastozgłoskowcem, kojarzonym najczęściej z "Panem Tadeuszem", narodową epopeją, co – wraz z mocno cyniczną "modlitwą Polaka" – przenosi ciężar doświadczeń z jednego sfrustrowanego polonisty na cały naród, przeżywający podobne rozterki – niepotrafiący nawiązać z innymi wartościowej więzi, naznaczony romantyczną wrażliwością, która nie pasuje do współczesnego świata.