Tomasz Bagiński: Lepszego Geralta nie mogliśmy sobie wymarzyć [WYWIAD]
Dlaczego to właśnie Henry Cavill dostał tytułową rolę i jak wiernie serial Netflixa będzie się opierać na książkach Sapkowskiego, mówi nam producent serialu ”Wiedźmin”, nominowany do Oskara za swój film ”Katedra” Tomasz Bagiński.
Przede wszystkim gratuluję udziału w tak ekscytującym przedsięwzięciu. Wiem, że zabiegałeś o powstanie adaptacji "Wiedźmina" co najmniej od 2015 roku i w końcu się udało. W dodatku jest to produkcja międzynarodowa. Jak pomysł ewoluował przez te lata i czy to prawda, że na początku miał to być film kinowy?
To prawda, choć myślałem o tym jeszcze przed 2015 rokiem. Z tego, co pamiętam, moje pierwsze spotkanie z Andrzejem Sapkowskim odbyło się w 2010 roku i od tamtej pory starałem się, żeby ten projekt doszedł do skutku. Początkowo miał to być film, ale niedługo później rozpoczęliśmy rozmowy z Netflixem i zdecydowaliśmy się zamienić pomysł na film na serial telewizyjny. To był długi proces.
Platige Image (polska firma specjalizująca się w grafice komputerowej i efektach specjalnych – przyp. red.) od początku bardzo mnie w tym dążeniu wspierała. Potem, mniej więcej w 2015 roku, dołączyli do mnie Jason Brown i Shawn Daniel z Hivemind. Wtedy powoli zaczęliśmy robić wokół tego pomysłu trochę szumu. W końcu nawiązaliśmy kontakt z Netflixem i rozmawialiśmy z nimi prawie rok, aby ostatecznie rozpocząć współpracę. Potem dołączyła do nas Lauren (Lauren S. Hissrich, główna prowadząca cały projekt "Wiedźmina" – przyp. red.) i wniosła wiele świetnych pomysłów: jak najlepiej opowiedzieć tę historię i jak dostosować ją do formatu serialu. Jak widać, była to długa droga.
Istnieje seria książek o Wiedźminie, niezmiernie popularna gra wideo, polski film z 2001 roku i serial oparty na tej produkcji. Jest nawet gra karciana "Gwent", której akcja toczy się w uniwersum Wiedźmina. Po co nam kolejna odsłona tej historii?
Po pierwsze, na tej liście nie ma żadnego współczesnego filmu, ani serialowej adaptacji. Ostatnia produkcja powstała w 2001 roku, czyli już prawie 18 lat temu. Od tamtej pory wyrosła nowa generacja odbiorców. Nie chcę krytykować serialu sprzed lat, bo na tamten czas to była dobra produkcja, ale zestarzała się i teraz nadszedł czas na coś nowego i jest na to miejsce na rynku. Jest na nim miejsce i na nasz serial, i na książki, i na gry wideo.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
"Wiedźmin 3: Dziki Gon", fot. materiały prasowe
Słowiański klimat obecny w uniwersum Wiedźmina wydaje się być istotnym elementem tej opowieści. Czy w serialu w jakiś sposób uwypuklicie ten aspekt? Na przykład w grze "Wiedźmin 3" muzykę współtworzył polski zespół Percival, który inspiruje się dawną słowiańską muzyką ludową…
Nie idziemy dokładnie tą samą ścieżką, co przy produkcji gry wideo. Rzeczywiście jest trochę odwołań słowiańskich w serialu, dużo rozmawialiśmy o tym, jak pokazać w nim legendarne słowiańskie stwory, ale z drugiej strony nie chcieliśmy powtarzać tego, co było w grach. Chcieliśmy iść własną, odrębną, ścieżką. A w ogóle to jest jakiś mit, że historie Sapkowskiego są czysto słowiańskie. Oczywiście inspirował się Polską, ale także z wieloma innymi europejskimi krajami – dużo podróżował. Na przykład był pod dużym wpływem fantastyki brytyjskiej. Staraliśmy się być wierni jego książkom na tyle, na ile się dało. Oczywiście, uwzględniliśmy pewne elementy słowiańskie, na przykład w muzyce, ale po pierwsze, nie są one wcale takie oczywiste, a po drugie, mieliśmy też zupełne inne źródła inspiracji.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Henry Cavill jako Wiedźmin, fot. materiały promocyjne Netflix
Co was ujęło w Henry Cavillu, że to właśnie jemu powierzyliście główną rolę oraz jak udała się jego współpraca z Maciejem Musiałem, który otrzymał rolę Sir Lazla?
Oba wybory okazały się bardzo, bardzo dobre. Obaj aktorzy są świetnymi profesjonalistami. Historia Henry’ego jest bardzo ciekawa, ponieważ on bardzo chciał zagrać Wiedźmina, zanim w ogóle zaczęliśmy obsadzać serial. Był jednym z pierwszych aktorów, z którymi spotkała się Lauren podczas castingów. Jednakże takich decyzji nie podejmuje się pod wpływem emocji, więc przesłuchaliśmy jeszcze około 200 innych osób, ale ciągle wracaliśmy do pomysłu obsadzenia Henry’ego, ponieważ zrobił na nas ogromne wrażenie, a w szczególności jego głos.
Czyli zawdzięcza rolę głosowi?
Wszystko się zgadzało: jego głos, podejście do postaci, wiedza na jej temat. On naprawdę był fanem książki dużo wcześniej, zanim my w ogóle pomyśleliśmy o obsadzeniu go w tej roli. Uwielbiał książki, uwielbiał gry, uwielbiał cały ten świat i naprawdę gotów był dać nam o wiele więcej, niż inni. Był świetnie przygotowany do roli – on już niejako był w tym świecie, w świecie Wiedźmina. Prowadziliśmy z nim rozmowy i za każdym razem nie mieliśmy wątpliwości, że lepszego Geralta nie mogliśmy sobie wymarzyć. Po przesłuchaniu wielu aktorów, niektórych bardzo znanych, zdaliśmy sobie sprawę, że już dawno mieliśmy Wiedźmina. Henry chciał się w niego wcielić i tak się stało.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Maciej Musiał, fot. Jarek Praszkiewicz / Forum
A jak wyglądała współpraca z Maciejem Musiałem?
Maciek był znany ludziom z Netflixa dzięki serialowi "1983". To też była w sumie szybka i łatwa decyzja. Rozważaliśmy wielu aktorów z Polski i Europy. Okazało się, że wcale nie było łatwo zaangażować polskich aktorów, niekiedy z powodu bariery językowej, a czasem ze względu na terminy. Wielu z nich miało już inne zobowiązania. Maciej był dostępny i chciał to zagrać. A my chcieliśmy, żeby u nas zagrał, bo jest świetnym aktorem. Mówi fantastycznie po angielsku i cieszy się dużą popularnością w Polsce. To wręcz wymarzony aktor młodego pokolenia do tego serialu.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Zamek Ogrodzieniec, fot. Łukasz Śmigasiewicz / Wikimedia Commons
Część zdjęć odbyła się w Polsce w malowniczych ruinach Zamku Ogrodzieniec pochodzącego z XIV wieku. Jaką rolę odgrywa w serialu ten zamek?
Nie mogę powiedzieć, jaką rolę w serialu ma zamek, bo byłby to poważny spoiler. Mogę natomiast zdradzić, że to było wspaniałe miejsce do pracy. Uwielbiam ten zamek. Pierwszy raz byłem tam jako nastolatek, miałem chyba 18 lat. Właściwie to włamaliśmy się tam z przyjaciółmi, bo w tamtych czasach zamek był zamknięty dla zwiedzających, bo wchodzenie do ruin było zbyt niebezpieczne. To było jeszcze przed renowacją budynku.
Czy tym razem też się włamałeś?
Nie, tym razem wszystko odbyło się legalnie. Wcześniej, podczas pierwszej wizyty, pojechaliśmy tam, żeby się powspinać, bo okolice zamku to znane miejsce wspinaczkowe. Jak widać, moje związki z tym zamkiem mają swoją historię i cieszę się, że mogliśmy nakręcić tam istotny fragment serialu.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Andrzej Sapkowski, fot. Paweł Kula / PAP
Andrzej Sapkowski, który stworzył świat Wiedźmina, nie był zaangażowany w prace nad tworzeniem scenariusza serialu. Odwiedził jednak plan filmowy i odniósł się pozytywnie do waszej pracy. Wiemy, że jesteś wielkim fanem jego książek. Czy jego zdanie było dla ciebie ważne?
Oczywiście, on jest ojcem świata Wiedźmina. Stworzył go, bez niego nie mielibyśmy żadnego materiału do pracy. Natomiast Lauren wspaniale zaadaptowała na ekran opowiadania Sapkowskiego, a także zaprosiła do współpracy świetnych scenarzystów, którzy również rewelacyjnie się spisali. Jednakże bez tych fundamentów, bez tego, co napisał Andrzej Sapkowski, wszystko byłoby o wiele trudniejsze.
Jestem fanem Sapkowskiego, nie tylko jako pisarza, ale także jako człowieka. Znamy się, widziałem się z nim w zeszłym tygodniu. To jedna z ważniejszych znajomości, jaka mi się przydarzyła. Niektórzy znają Andrzeja Sapkowskiego z tego, jak przedstawiają go media. Tak naprawdę nie znają człowieka, tylko jakieś zdania wyrwane z kontekstu. A w rzeczywistości jest zupełnie inny. Jest fantastycznym, niesamowitym człowiekiem o wspaniałym poczuciu humoru.
Przeczytałem tylko jedną część "Wiedźmina" jeszcze w liceum i z tego co pamiętam, podobała mi się. Czy sądzisz, że ludzie tacy jak ja, którzy nie są zagorzałymi fanami tej postaci, znajdą coś dla siebie w waszym serialu?
Jestem o tym przekonany. To nie jest serial tylko dla oddanych fanów fantasy. To jest świetnie zagrane i zrealizowane widowisko i wcale nie jest takie mroczne. Zazwyczaj ludzie sądzą, że świat fantasy jest właśnie mroczny i naturalistyczny. Oczywiście jest tam trochę mroku, grozy, są też potwory i magia, czyli wszystko to, co powinno znaleźć się tym w świecie. Ale nasz serial jest również zabawny i rozrywkowy. Jest także bardzo poruszający. Myślę, że to właśnie chcieliśmy osiągnąć, a z pewnością zamiarem Lauren było to, żeby ten świat uwielbiany przez fanów książek i gier trafił do jak najszerszej widowni.
A co z zagorzałymi fanami serii o Wiedźminie – czego mogą się spodziewać po serialu?
Sądzę, że jeśli pokochali książki z tej serii, to serial również sprawi im mnóstwo przyjemności. Nie zapominajmy, że jest to adaptacja, więc musieliśmy dokonać pewnych zmian. Konieczne było dodanie kilku nowych wątków, postaci i innych elementów, ale przez cały czas inspirowaliśmy się materiałem wyjściowym. Ci, którzy znają oryginał, odnajdą w serialu znajome wątki, sceny i dialogi. Jestem przekonany, że serial się spodoba. To naprawdę świetnie zrealizowana produkcja.
Niektórzy narzekają na oryginalne serialowe produkcje Netflixa uważając, że mogłoby być w nich "mniej gadki, a więcej akcji", co znaczy, że część seriali Netflixa puchnie od dialogów. Czy w waszym serialu będzie więcej scen akcji?
Narracja serialu jest dynamiczna. Sądzę, że widzowi się to spodoba. Jest wiele dramatycznych scen, wątki obyczajowe są dobrze nakreślone, mamy świetną grę aktorską, mnóstwo emocji, ale nie zapomnieliśmy wcale o akcji. To przecież esencja "Wiedźmina". Nasz serial jest zabawny i rozrywkowy, opowiada o ważnych rzeczach, ale to wciąż rozrywka.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Tomasz Bagiński na planie "Wiedźmina", fot. MSL Group
Co było najciekawsze w pracy nad serialem opartym na jednej z twoich ulubionych książek?
Było sporo zabawy na planie, ale tylko wtedy, gdy mogliśmy sobie na to pozwolić. Był to również bardzo wymagający i trudny czas dla wszystkich. Te osiem godzin, które trwa nasz serial, odpowiada siedmiu miesiącom pracy na planie i wielu miesiącom postprodukcji. Bardzo istotne jest, aby utrzymywać dobry poziom energii i zarazem skupienia przez cały okres produkcji. Nie można się za bardzo ekscytować tą pracą, bo można się szybko wypalić. Proces produkcyjny sam w sobie jest bardzo wymagający i trudny. Jednocześnie to, co przychodzi z trudem, przynosi najwięcej satysfakcji. Pojawia się ekstytacja z podjętego wyzwania i pokonania wszystkich przeszkód na swojej drodze. To właśnie jest źródłem największej radości. Gdybyśmy podczas produkcji głównie dobrze się bawili, efekt nie byłby zapewne tak dobry. Trzeba zaakceptować trudności, podjąć wyzwanie i cały czas dbać o jakość. Mimo złej pogody, ograniczeń zdrowotnych, mimo wszytko.
Jeszcze o jednej kwestii chciałbym wspomnieć – to, co napędza do działania, to ludzie, z którymi pracujesz. Nie da się zrobić serialu w pojedynkę. To jest zawsze olbrzymia ekipa, wielu bardzo utalentowanych i ciężko pracujących ludzi. To nie jest praca od 9 do 17. W czasie zdjęć właściwie pracujesz cały czas. A przyjaźnie i znajomości z planu często zostają na zawsze. To jest właśnie ten najprzyjemniejszy aspekt tej pracy.
Wywiad przeprowadzony w j.angielskim, tłumaczenie: MSz