"Dziady" część II (chronologicznie pierwsza, poprzedzona balladą "Upiór"). Akcja tej części toczy się w cmentarnej kaplicy "około czasu" dnia zadusznego z udziałem grona ludzi z pobliskich wsi. Odbywa się w niej ludowy obrzęd nocy dziadów pod przewodnictwem Guślarza. Pojawiają się wzywane dusze czyśćcowe, którym zebrani pragną ulżyć w cierpieniu. Są to duchy lekkie, ciężkie i pośrednie. Pod koniec obrzędu nieoczekiwanie zjawia się duch, który nie bacząc na zaklęcia Guślarza ani reszty zgromadzonych, zmierza w stronę Pasterki i wskazuje na swoje zranione serce. Chłopi wyprowadzają Pasterkę z kaplicy. Widmo uparcie podąża za nimi.
Pojawienie się tajemniczej zjawy tłumaczy wiersz "Upiór". Jego bohater jest błąkającym się w zaświatach duchem, skazanym za grzech samobójstwa na karę corocznego powtarzania wśród żywych swojego cierpienia. Spowodowane ono zostało nieszczęśliwą miłością, jak też koniecznością przebywania wśród nierozumiejących go ludzi.
"Dziady" część IV (chronologicznie druga). Akcja utworu toczy się wieczorem dnia zadusznego w mieszkaniu Księdza, niegdyś wychowawcy głównego bohatera, Gustawa. Przybył doń dziwnie ubrany, jako "umarły dla świata" Pustelnik. Osobowość młodzieńca ukształtowały lektury "Nowej Heloizy" Rousseau oraz "Cierpień młodego Wertera" Goethego. Uczyniły z niego indywidualistę, choć nakłoniły go także do prób samobójczych.
Obłąkany z miłości bohater uwznioślił swoją ukochaną Marylę. Jednakże ona: ("Kobieto, puchu marny! Ty wietrzna istoto"), oślepiona "honorów świecącą bańką, wewnątrz pustą", poślubiła możnego pana. Gustaw, przepełniony miłosnym cierpieniem i udręką zazdrości, spędza na plebanii trzy godziny, znaczone blaskiem trzech gasnącym świec. W starciu Księdza, rzecznika zdrowego rozsądku i konformizmu, z Gustawem, reprezentującym sentymentalny spirytualizm, badacze epoki odnajdują echa sporu klasyków z romantykami. Podkreślają także trafność studium psychologicznego pióra Mickiewicza.
"Dziady – Widowisko" część I (niedokończona). W zachowanym fragmencie występuje Dziewica i Gustaw. Nie znają się jeszcze, choć wyczuwają rodzące się między nimi uczucie. Zofia Stefanowska [w: "Literatura Polska. Przewodnik encyklopedyczny. Tom II", Warszawa 1984, (hasło "Dziady")] pisała:
Przypuszcza się, że podczas obrzędu dziadów, na który ciągną wieśniacy z Guślarzem, miało nastąpić spotkanie pary bohaterów i że część I przedstawiać miała dzieje miłości, która złamie Gustawa. Zrezygnowawszy z publikacji części I, poprzedził Mickiewicz część II i IV balladą "Upiór", o młodzieńcu, który zabił się z miłości i pokutując jako duch powrotnik, co roku wstaje z mogiły, aby przeżyć na nowo miłość, rozłąkę i cierpienie; dodał też przedmowę, w której wskazywał na ludowe źródła sceny obrzędowej. Dziady wileńsko-kowieńskie są pierwszą tak śmiałą manifestacją romantycznego stosunku do folkloru, czerpania z ludowych wierzeń inspiracji nie tylko poetyckich, lecz również moralnych i społecznych (radykalna wymowa zjawy złego pana w części II). Część IV jest potężnym poematem miłosnym, któremu siłę dramatyczną nadaje konflikt indywidualisty romantycznego ze światem i rozterka jego sumienia.
Narodziny Konrada
"Dziady" część III. W wileńskim klasztorze bazylianów przerobionym na więzienie stanu o losy śpiącego aresztanta toczy się spór pomiędzy Duchami nocnymi a Aniołem. On to oświadcza, że dzięki wyższym wyrokom więzień ma w samotności i wśród wrogów zdecydować o własnym przeznaczeniu. Śpiący zrywa się nagle i umieszcza na ścianie napis: "D.O.M. [Deo Optimo Maximo] Gustavus obiit MDCCCXXIII calendis novembris" – "Hic natus est Conradus MDCCCXXIII calendis novembris" ["Bogu Najlepszemu, Największemu. Gustaw zmarł 1823 1 listopada"; "Tu narodził się Konrad 1823 1 listopada"]. Duch dorzuca puentę: ("Ludzie! Każdy z was mógłby samotny, więziony,/ Myślą i wiarą zwalać i podźwigać trony").
Akt I (dalszych brak), scena I. W noc wigilijną więzieni z rozkazu Nowosilcowa młodzi patrioci schodzą się w celi Konrada, dokąd wpuszcza ich strażnik Polak, Kapral, eksżołnierz napoleoński. Zebrani witają Żegotę, nowego towarzysza niedoli, który wśród ostatnich wieści zdradza im, że przybyły właśnie z Warszawy Nowosilcow pragnąc wkraść się w łaski cara, zamierza wykryć wielki studencki spisek. Nic to, że nieistniejący. Żaden z uwięzionych nie jest odtąd bezpieczny. Stukająca do bram nocna zmiana warty przerywa ich biesiadę. Rozchodzą się do swoich cel.
Scena II "Improwizacja" (zwana wielką). Konrad całą siłę swojego ducha poświęcił uczuciu miłości ojczyzny. Pragnie przejąć od Boga rząd nad ludzkimi duszami, żeby polski naród poprowadzić do zwycięstwa. Odpowiada mu milczenie. ("Kłamca, kto Ciebie nazwał miłością,/ Ty jesteś tylko mądrością"). Podżegany głosami duchów z lewej strony, wbrew głosom przestrogi duchów z prawej, dopuszcza się ataku na boską władzę: ("wstrząsnę całym państw Twoich obszarem;/ Krzyknę, żeś Ty nie ojcem świata, ale…"). Głos diabła dopowiada: ("Carem!"). Konrad słania się, pada.
Scena III. Przybywa bernardyn, Ksiądz Piotr, aby nieść ulgę duchową miotającemu się w epileptycznych drgawkach więźniowi. Zanim zakonnik przystąpi do egzorcyzmów, szatan przemawiający przez usta Konrada podpowiada na odległość skatowanemu w śledztwie Rollisonowi, aby skrócił swoje cierpienia wyskakując przez okno. Pod wpływem gorliwych modlitw Księdza Piotra zły duch opuszcza wreszcie ciało Konrada. Odbywa się nad nim sąd Archaniołów. Jeden wylicza jego grzechy, drugi go broni: ("On kochał naród, on kochał wiele, on kochał wielu").
Scena IV. W domu wiejskim pod Lwowem młoda panienka Ewa modli się za cierpiącą młodzież na Litwie. Osobną modlitwę poświęca uwięzionemu poecie, którego wiersze czytała. Zasypia. W swoim "Widzeniu" spostrzega Matkę Boską z uśmiechniętym Jezusem, który rzuca na śniącą wianek kwiatów. Świetlista róża prosi: ("Weź mnie na serce").
Scena V. Cela Księdza Piotra. Pokorny brat zakonny, który Panu "swoją nicość wyspowiadał", otrzymuje moc widzenia przyszłych losów Polski. W nieszczęściach narodu odnawia się niewinna męka umęczonego Chrystusa. Pojawi się jednak obrońca wskrzesiciel: ("namiestnik na ziemi widomy"), ukryty pod kabalistyczną liczbą: ("czterdzieści i cztery").
Scena VI. Sypialnia Senatora. Diabły z samym Belzebubem zebrane przy łożu gospodarza roztrząsają, jak najskuteczniej udręczyć we śnie kata wileńskiej młodzieży. Zsyłają nań zaszczyty i krzepiące akty carskiego uznania za oddane służby, żeby z nagła wpędzić go w najsroższą boleść poniżenia: ("Senator wypadł z łaski! z łaski! z łaski! z łaski!").
Naród jak lawa
Scena VII "Salon warszawski". Głosy patriotów rozpamiętujących cierpienia ojczyzny przeplatają się z frazesami jenerałów, literatów i urzędników lojalnych wobec zaborczej władzy. Ci drudzy biadają nad faktem wyjazdu Nowosilcowa, gdyż nikt teraz "nie umie gustownie urządzić zabawy". Wykwintne towarzystwo ze zniecierpliwieniem wysłuchuje wstrząsającej opowieści Adolfa o nieludzko udręczonym więźniu Ciechowskim, który przez lata nikogo nie wydał. Literaci stwierdzają, że równie nieprzyjemna historia nie może być tematem dla poety: ("Sławianie, my lubim sielanki"). Wysocki uznaje, że mimo wszystko:
Nasz naród jak lawa,
Z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa;
Lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi,
Plwajmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi.
Scena VIII "Pan Senator". W wileńskim domu Nowosilcowa jedne drzwi z przedpokoju prowadzą do sali, gdzie urzęduje komisja śledcza, drugie do pokoi, gdzie zbierają się goście zaproszeni na bal. Przy poobiedniej kawie Senator wysłuchuje pochlebstw i donosów Doktora i Pelikana, dwóch wkradających mu się w łaski Polaków, oraz szambelana Bajkowa. Z listem polecającym przybywa niewidoma Rollisonowa, matka więźnia okrutnie torturowanego w śledztwie. Błaga o widzenie z synem i dopuszczenie doń spowiednika, Księdza Piotra. Senator zbywa ją obłudną obietnicą. Przystaje natomiast na sugestie Doktora i Pelikana, żeby w celi Rollisona: ("Mieszka na trzecim piętrze – powietrza użyje…") otworzyć okna. Księdza Piotra oskarża o rozpowszechnianie informacji o przemocy używanej wobec aresztantów. Spoliczkowany zakonnik przepowiada rychłą śmierć Doktorowi, później także Bajkowowi.
Rozpoczyna się "Bal", z podtytułem "Scena śpiewana". Służalcy przypochlebiają się władzy. Patrioci przymuszeni do udziału w balu stawiają bierny opór. Młody oficer rosyjski zwraca się do dekabrysty Bestużewa:
Nie dziw, że nas tu przeklinają,
Wszak to już mija wiek,
Jak z Moskwy w Polskę nasyłają
Samych łajdaków stek.
Do sali balowej wdziera się oszalała z bólu pani Rollison. Doszła ją wieść o tragedii syna: ("wyrzucili z okna, z klasztoru, na bruki"). Ksiądz Piotr ją pociesza, że więzień przeżył. Po burzowym grzmocie do sali balowej wpada Pelikan z wieścią, że piorun zabił Doktora i stopił srebrne ruble w jego biurku (współcześni identyfikowali tę postać z podobnie kończącym życie ojczymem Juliusza Słowackiego, prof. Augustem Bécu). Zastrachany spełnioną przepowiednią Senator pozwala odejść zakonnikowi. Ksiądz Piotr mija się w drzwiach z prowadzonym na śledztwo Konradem. Przepowiada mu "daleką, nieznaną drogę".
Rana na czole
Scena IX "Noc dziadów". Pojawiają się upiory: widmo zdrajcy zabitego piorunem, przelewające z ręki do ręki płynne srebro, niegodnie zdobyte za życia (Doktor) i osobnika rozszarpywanego przez czarne psy, którego ciało wciąż się zrasta (Bajkow). Guślarz zostaje na cmentarzu z Kobietą, która chce widzieć tylko jednego ducha. Tego, który niegdyś zjawił się na obrzędzie dziadów z krwawą pręgą na piersi i nie wymówił ani słowa. Od strony Wilna pędzą kibitki. W jednej z nich dostrzec można zesłańca poranionego przez "narodu nieprzyjaciół", z czarną szramą na czole: ("Tę ranę sam sobie zadał,/ Śmierć z niej uleczyć nie może"). Kobieta błaga: ("Ach, ulecz go, wielki Boże!").
Jak ustalił Stanisław Pigoń ["Rana na czole Konrada", w: Stanisław Pigoń, "Poprzez stulecia. Studia z dziejów literatury i kultury", Warszawa 1984] w tym fragmencie dramatu autor odwołuje się do własnej traumy z lat młodzieńczych: ("władze śledcze […] od każdego studenta, zanim go wypuszczono, wymagały osobno napisanej deklaracji […] podpisujący zobowiązywał się do roli konfidenta carskiej policji politycznej. Otóż taką deklarację wypisał i podpisał własnoręcznie także Mickiewicz. […] Potworny pomysł inkwizytorów Nowosilcowa stawiał kolegów wszystkich przed przymusem samosplugawienia się, narzucał każdemu obowiązek donosicielstwa, co w podpisanym zostawiać musiało osad odrazy i pogardy do siebie samego jako zobligowanego pomocnika »policejskich drabów«").
Takie hańbiące zobowiązanie przyjął poeta; wystawił cyrograf szatanowi politycznemu. Mamy podstawę przyjąć, że na uczulonym i prawym jego sumieniu narodowym akt ten, a choćby sam fakt, że dał się do tego zmusić, ciążył jako przejaw słabości, jako nieusuwalny stygmat winy, jako występek obciążający całą resztę jego życia i mający wlec się za nim niesławą aż poza śmierć. Mógł więc patrzeć nań jako na akt samobójstwa, wymierzonego w samą istotę osobowości. Wyrazem poetyckim tego rozeznania i uznania w sobie winy mogła być u Konrada nieuleczalna na czole rana, którą "sam sobie zadał".