Dwa lata po publikacji "Pana Tadeusza" Wilhelm Häring jako pierwszy w entuzjastycznej recenzji określił utwór mianem epopei: ("W poemacie tym znajduję całkiem oryginalną samorodną formę, która stary epos splata z powieścią; wreszcie w istnieniu tego poematu znajduję dowód, że można jeszcze dziś tworzyć epopeje"). Status arcydzieła literatury polskiej i eposu narodowego dwunastoksiąg Adama Mickiewicza uzyskał po 1863 roku. W 1883 roku ukazała się pierwsza monografia poematu, w której "Pan Tadeusz" zyskał najwyższe oceny, a praca owa, autorstwa Hugo Zatheya, wywarła spory wpływ na późniejszych badaczy.
Alina Witkowska [w: Jarosław Marek Rymkiewicz, Dorota Siwicka, Alina Witkowska, Marta Zielińska, "Mickiewicz. Encyklopedia", Warszawa 2001] zwróciła uwagę na wciąż jeszcze niezbyt dobrze uświadamiany sobie aspekt dzieła:
"Pan Tadeusz" to skrócony tytuł epickiego utworu Adama Mickiewicza. Tytuł rozwinięty brzmi: "Pan Tadeusz czyli ostatni zajazd na Litwie. Historia szlachecka z roku 1811 i 1812 we dwunastu księgach wierszem". Doskonale informuje on o zawartości treściowej utworu i o jego literackim charakterze (utwór wierszowany, dodajmy: trzynastozgłoskowiec ze średniówką 7+6), ale zarazem, zwłaszcza dla dzisiejszego odbiorcy, niezupełnie jest zrozumiały. Wprowadza bowiem osobliwe słowo "zajazd", które współcześnie żyjącym Polakom kojarzy się wyłącznie z restauracją, zwłaszcza usytuowaną przy trakcie. Ale już w momencie publikowania "Pana Tadeusza" sens słowa musiał nastręczać trudności, skoro swe "Objaśnienia" do poematu rozpoczął autor od eksplikacji "ostatniego zajazdu". I zgodnie z wiedzą o dawnym prawie oraz jego procedurach wskazał, że zajazd był zbrojną egzekucją wyroku wydanego przez sąd, któremu wszakże osądzony nie chciał się podporządkować. Zajazdy stanowiły nieformalne przedłużenie procedur sądowych i należały do obyczajowości szlacheckiej. Zarazem poeta podkreśla, że wraz z psuciem się obyczajów publicznych Rzeczypospolitej mnożyły się zajazdy i zwiększał w nich udział przemocy. Gwałt i przemoc cechują też najazd na Soplicowo.
Z racji wciąż mnożących się przypisów i komentarzy utwór wymaga wzmożonej uwagi czytelnika. Kolejne pokolenia nauczycieli głowią się nad najwłaściwszym sposobem przekazu wiedzy o "Panu Tadeuszu". Tak, żeby arcydzieło Mickiewicza jako lektura obowiązkowa nie stało się utrapieniem uczniów, a jego omawianie nie przypominało niesławnej lekcji z "Ferdydurke" Witolda Gombrowicza: ("jak to mnie zachwyca, kiedy mnie nie zachwyca?"). Metodę właściwego stosunku do lektur podpowiada polonista i pedagog Włodzimierz Paszyński ["Książki z dobrej półki", Warszawa 2018]: ("Nie traćmy czasu na jałowe spory na temat kanonu – po prostu czytajmy! W szkole, w domu, wszędzie. W całości, nie we fragmentach. W oryginale, a nie na ściądze.pl. Zwłaszcza, gdy ktoś nas spyta…") …i, nie daj Boże, zmierzy się z naszą ignorancją.
Przyjrzyjmy się zatem rozwojowi akcji w "Panu Tadeuszu". Jest rok 1811. Po wieloletniej szkolnej edukacji w Wilnie młody Tadeusz Soplica wraca do dworku w Soplicowie, gdzie spędził dzieciństwo. Gospodarzem posiadłości jest jego stryj i opiekun, Sędzia Soplica. Bohater wchodzi do swojego pokoju: ("I z dziecinną radością pociągnął za sznurek,/ By stary Dąbrowskiego usłyszeć mazurek" [nie taki znowu stary – "Mazurek Dąbrowskiego" miał wtedy zaledwie 14 lat!]), gdzie dostrzega ślady zamieszkiwania przez płeć piękną. Niedługo później do pomieszczenia wbiega młoda, śliczna dziewczyna. Na widok nieznajomego zawstydzona ucieka. Jej piękność wywołuje w młodzieńcu słodkie drgnienie serca.
W majątku swojego opiekuna Tadeusz zastał wielu gości. Zjechali na proces o stary zamek, dawną własność magnata Stolnika Horeszki. Między Hrabią, ostatnim krewnym Horeszki i Sędzią Soplicą toczy się o ów kasztel proces. Podczas wydanej na zamku wieczerzy, gdzie każdy zasiada w przypisanym mu porządku: ("Podkomorzy najwyższe brał miejsce za stołem;/ Z wieku mu i z urzędu ten zaszczyt należy,/ Idąc kłaniał się damom, starcom i młodzieży"), puste krzesło zajmuje w końcu spóźniona dama. Tadeusz wdaje się z nią w rozmowę sądząc, że jest ową dziewczyną, którą zaskoczył swoim niezamierzonym najściem. Trafia jednak na Telimenę: ("niewiastę już w latach dojrzałą") i brnąc w qui pro quo nawiązuje z nią flirt. Przekonuje się niebawem, że prawdziwą mieszkanką jego dawnego pokoju jest młodziutka Zosia, pozostająca pod opieką Telimeny. O wdzięki Zosi zabiega także Hrabia: ("panicz bogaty, krewny Horeszków daleki"), światowiec i flirciarz romansujący z Telimeną.
W lesie trwa obława na niedźwiedzia. Rozjuszony król puszczy atakuje Tadeusza i Hrabiego, którzy mogliby zginąć, gdyby nie zimna krew Księdza Robaka. Oddał on celny strzał przejmując broń z rąk struchlałego Gerwazego, dawnego klucznika Horeszków. On to przekonuje Hrabiego o konieczności walki o zamek. Ksiądz Robak pojawia się w karczmie Jankiela, gdzie namawia okoliczną szlachtę, żeby zajęła się przygotowaniami Litwy na przyjęcie zbliżających się wojsk Napoleona.
Podczas kolejnej uczty wybucha spór między Soplicą a Hrabią. Zamiast ogólnie spodziewanej zgody, Hrabia zrywa porozumienie i postanawia przedłużyć proces i starać się o odzyskanie zrujnowanego zamku.
Agitacyjne działania Robaka niecnie wykorzystuje Gerwazy, namawiając zaścianek Dobrzyńskich do zajazdu na Soplicowo: ("Hajże na Soplicę!"). Napaść Dobrzyńskich wykorzystują stacjonujący w pobliżu Rosjanie, którzy po pojmaniu szaraczków z Dobrzyna rozpoczęli pustoszenie Soplicowa. Na ratunek schwytanym pospieszył Ksiądz Robak z przywódcą rodu Dobrzyńskich, dawnym konfederatem barskim, Maćkiem nad Maćkami, posiadaczem siejącej postrach szabli zwanej Rózeczką. Dzięki chytremu planowi mnicha, udaje się uwolnić więzionych. Polacy jednoczą swoje siły przeciwko wspólnemu wrogowi – Rosjanom – i wygrywają: ("Dobrze mówił Suworow: Pomnij, Ryków kamrat,/ Żebyś nigdy na Lachów nie chodził bez armat!").
Ranny ksiądz Robak, który w czasie walki ocalił Hrabiego i Gerwazego, wyznaje w obliczu bliskiej śmierci: ("Jam jest Jacek Soplica…"). On to, porywczy szlachcic zwany Wąsalem lub Wojewodą, zakochany był niegdyś w córce Stolnika Horeszki, Ewie. Został jednak odrzucony z powodu perspektywy korzystniejszego zamążpójścia. Akt osobistej zemsty – zastrzelenie Stolnika, zwolennika Konstytucji 3 maja – zbiegło się z atakiem rosyjskiego wojska na zamek Horeszków, co spowodowało oskarżenie Jacka nie tylko o zabójstwo, ale i o narodową zdradę.
Co Stanisław Pigoń ["Przez stulecia. Studia z dziejów literatury i kultury", Warszawa 1985] skomentował następująco:
Dostrzec łatwo, że Mickiewicz, chcąc uwydatnić naturę, kształt psychiczny Jacka, gromadzi rysy co najznamienniejsze, wprost typowe, reprezentatywne; zmierzając do jak najwyrazistszej plastyki, dał postać do tego stopnia skondensowaną w konkretności, że aż symboliczną. Od takich nieokiełznanych junaków wąsali gęsto było w dawnej Rzeczypospolitej. Każdy z nich nieoceniony na polach bitew – w życiu obywatelskim, gdy przerost zuchwałej ambicji i prywaty zgłuszył sumienie zbiorowe ładu i instynkt poświęcenia, stawał się "kometą błędu", ogniskiem rozerwania i anarchii. Z tej niepohamowanej buty sobiepańskiej szły przewlekłe nienawiści rodowe, zrywania sejmów, rokosze i konfederacje takie, jak targowicka. Otóż na osobie Jacka, symbolicznym reprezentancie zawadiactwa szlacheckiego, niepohamowanej "niesforności i egoizmu", dokonywa się w poemacie sąd nad kształtem psychicznym dawnego Polaka.
Jacek Soplica jak niepyszny opuścił rodzinne strony, walczył w wojsku napoleońskim, w końcu przywdział habit mnicha bernardyna i rozpoczął działalność jako tajny emisariusz. Przez nikogo nierozpoznany wraca do Soplicowa, gdzie inicjuje zakończenie sporu Sopliców z Horeszkami przez małżeństwo Tadeusza i Zosi. Klucznik Gerwazy, wierny sługa Horeszków, przebacza umierającemu. Tadeusz wcale nie podejrzewał, że znany ze swoich patriotycznych czynów ksiądz Robak jest jego ojcem. Po walce z Rosjanami Tadeusz i Hrabia uchodzą z majątku, aby uniknąć represji.
Rok 1812: ("O roku ów! kto ciebie widział w naszym kraju!"). Po upływie roku Tadeusz z Hrabią znów zjawili się w dworku, tym razem jako legioniści i bohaterowie. W Soplicowie wydano ucztę na cześć przybyłych polskich generałów walczących pod dowództwem Napoleona. Jacek Soplica został oficjalnie zrehabilitowany. Odbyły się także zaręczyny Tadeusza i Zosi. Podczas uroczystości Tadeusz jako dziedzic majątku dokonuje uwłaszczenia chłopów: ("Sami wolni, uczyńmy i włościan wolnemi,/ Oddajmy im w dziedzictwo posiadanie ziemi,/ Na której się zrodzili, którą krwawą pracą/ Zdobyli, z której wszystkich żywią i bogacą").
Maria Janion [w: "Literatura Polska. Przewodnik encyklopedyczny. Tom II", Warszawa 1984, (hasło "Romantyzm")] w poemacie mistrza Adama dostrzegła zwrot jakościowy względem jego wcześniejszej twórczości:
Przeniósłszy w III cz. "Dziadów" sprawę polską w wieczny czas mitu o zmartwychwstaniu i odrodzeniu, geniusz Mickiewicza przedstawił jednocześnie w "Panu Tadeuszu (1834) Polskę jak najbardziej konkretną i historyczną. "Historia szlachecka" ukazana została w poemacie w pełnym blasku wielkości dawnego życia, tak fascynującej wyobraźnię romantyczną, ale również i w perspektywie koniecznych przemian moralno-społecznych, zgodnie z romantycznym demokratyzmem. Dlatego też, chociaż górująca w utworze autonomia rzeczywistości ziemskiej raziła spirytualistyczne przeświadczenia niektórych romantyków, "Pan Tadeusz" stał się romantyczną epopeją narodową; tragizm ustąpił tu miejsca idyllizmowi, historia ujawniła swe oblicze nie groźne lecz pogodne; historyzm nastawiony na nadanie przedstawionej rzeczywistości pełnej poznawczej i estetycznej suwerenności święcił całkowity triumf. Dlatego ze "szkoły" "Pana Tadeusza" wywodzi się wiele objawów sarmatyzmu romantycznego, niekiedy zresztą o zabarwieniu apologetycznym wobec przeszłości i wymowie jednoznacznie konserwatywnej.
Adam Mickiewicz nigdy nie nazwał "Pana Tadeusza" eposem lub epopeją. Według badaczy literackich utwór ten zawiera elementy: poematu heroicznego, heroikomicznego, satyry, powieści walterskotowskiej, baśni, gawędy oraz sielanki. W związku z tym jest przez nich różnie definiowany: Bogusław Bednarek uznał "Pana Tadeusza" "deuteroepopeją" (czyli tekstem "wtóroepopeicznym"), Kazimierz Wyka – "sumą gatunków", natomiast Stefania Skwarczyńska – zjawiskiem literackim, które cechuje "gatunkowa wieloaspektowość". Głos w kwestii niezrozumienia złożoności wszystkich aspektów "Pana Tadeusza" zabrał także krajan autora, poeta, bliski naszym czasom noblista literacki Czesław Miłosz w eseju "Mickiewicz i poezja współczesna" (tłumaczyła z ang. Magda Heydel), [w: Czesław Miłosz, "W cieniu totalitaryzmów. Publicystyka rozproszona z lat 1945–1951 oraz teksty z okresu II wojny światowej", Kraków 2018]:
Niektórzy krytycy oskarżają bohaterów tego poematu o miałkość, egoizm, o to, że interesują ich tylko polowanie, picie i kłótnie. Skoro Mickiewicz nigdzie nie wyraża surowej oceny, ergo akceptuje ich sposób życia. Takie oskarżenie może się tylko obrócić przeciwko krytykowi. Mickiewicz nie krytykuje swoich bohaterów, bo bawią go tacy, jacy są; to nie wielkie postaci i wzorce człowieczeństwa, ale bardzo ludzcy, zwyczajni, dobroduszni, niezbyt mądrzy ludzie, widziani z odległego miejsca i czasu. Rok 1812 na cichej polskiej prowincji miał naprawdę mitologiczny charakter dla poety piszącego w Paryżu w latach 1832–1934.
I trudno się z nim nie zgodzić, gdyż nadal jesteśmy tacy sami. Jeśli ktoś jeszcze miałby jakieś wątpliwości, niech się najpierw dobrze rozejrzy. I dopiero potem sięgnie po "Pana Tadeusza", żeby go ponownie przeczytać. Ze zrozumieniem, oczywiście. Ze zrozumieniem.