"Drach" Aleksandra Nowaka wymaga znacznie poważniejszej analizy. Kompozytor namówił do współpracy Szczepana Twardocha, skądinąd swego szkolnego kolegę. Pisarz długo się wzbraniał, bo też trudno wskazać tekst równie odległy od kanonów libretta jak powieść "Drach", łącząca wielowątkową sagę rodzinną z antyczną tragedią. Jej bohater, Josef Magnor, w 1906 roku miał osiem lat i przez okno rodzinnego domu w podgliwickich Przyszowicach obserwował świniobicie. Później w mundurze niemieckim walczył na froncie zachodnim podczas wojny. Wrócił, ożenił się, spłodził dzieci, pracował w kopalni jak wszyscy mężczyźni w rodzinie. Brał udział w powstaniach śląskich, ale bez większego entuzjazmu czy narodowej egzaltacji, bo nie czuł się Polakiem, a jeszcze mniej czuł się Niemcem.
Jego praprawnuk Nikodem urodził się na Śląsku już w granicach Polski, w 1979 roku. Jest znanym architektem, ma pieniądze i lubi drogie samochody, zegarki i szpanerskie gadżety. Nie czuje się jednak szczęśliwy. Dużo pije i nie potrafi zasnąć bez tabletek nasennych. Smutne losy obu bohaterów powieści oraz wielu innych postaci relacjonuje tytułowy Drach, ni to stwór, ni to panteistyczne bóstwo, którego ciałem jest ziemia.
Z wielkiej śląskiej sagi rozpiętej między przeszłością a teraźniejszością Twardoch wykroił dla Nowaka liczące zaledwie siedem stron libretto. Można się oczywiście zastanowić, co z literackiego "Dracha" zostało w operowym tekście. Twardoch przyznał zresztą, że nie tyle skracał gotową powieść z dziesiątkami postaci i akcją rozgrywającą się w rożnych czasach, co sięgnął do swej wyjściowej idei, do hinduistycznego eposu "Bhagawadgita", do Księgi Hioba i do zapamiętanego przez niego widoku saren na błotnistym polu. W muzycznym "Drachu", którego prawykonanie miało miejsce jesienią tego roku na festiwalu Auksodrone w Tychach, dialogi i monologi zostały sprowadzone do minimum, powierzono je zaś trójce wykonawców, wcielających się w różne role. On (baryton) jest mężem, synem i koźlęciem, Ona (sopran) – matką i żoną Josefa Magnora, ale także sarną. A tytułowa postać Dracha została napisana na głos kontratenora, mającego jakby nierealne brzmienie i przechodzącego w tym utworze od średniowiecznego lamentu poprzez klasyczny recytatyw do ekstatycznego wręcz śpiewu.
Wobec „Dracha” kompozytor użył określenia dramma per musica, podkreślając w ten sposób, że utwór nie wymaga inscenizacji, i właśnie w wersji koncertowej został zaprezentowany w Tychach. Niewątpliwie może jednak stanowić inspirujące wyzwanie dla reżysera, ale już sama warstwa muzyczna decyduje o jego wartości. Aleksander Nowak operuje różnymi konwencjami. Rozbudowaną partią klawesynu odwołuje się do baroku, a głos Dracha zwielokrotnia użyciem live electronics. Po raz kolejny udowodnił też, że potrafi budować napięcie, stosując niepozorne i proste motywy.