Wszystko kołuje czas
Lata 1966–1985 to dla Andrzeja Zaryckiego czas pracy z Ewą Demarczyk. Był w jej zespole kompozytorem, pianistą, aranżerem i kierownikiem muzycznym. W sumie przepracował z nią dziewiętnaście lat.
Kiedy zacząłem pisać dla Ewy, bardzo się bałem. Zdawałem sobie sprawę, na czym polega nowa jakość muzyki Zygmunta. Starałem się go nie naśladować. Chciałem oczywiście być równie dobry, ale na własny sposób. Mógł się czuć urażony tym, że nagle pisze dla niej jakiś nowy człowiek, ale nigdy nie dał mi tego odczuć. Może czuł pewną ulgę, bo coraz rzadziej się dogadywali, Ewa nie chciała śpiewać tego, co jej proponował. Zygmunt stawiał przed nią zbyt trudne, jak twierdziła, zadania. Oczywiście była w tym niesprawiedliwość – on zrobił tak wiele, by Ewa zaistniała, a ja miałem ułatwiony start, nie musiałem zaczynać od zera. Z drugiej strony było to ogromnie stresujące – musiałem bardzo uważać, by nie spaść poniżej pewnego poziomu. Na szczęście nie doszło do żadnych konfliktów i Zygmunt jeszcze przez wiele lat jeździł razem z Ewą, jej zespołem i ze mną po świecie.
[Andrzej Zarycki w: Joanna Olczak-Ronikier, "Piwnica Pod Baranami, czyli koncert ambitnych samouków", Warszawa 1994]
Dopiero po odejściu z zespołu Demarczyk, od 1986 roku, zaczął pisać dla innych wykonawców. Wcześniej nie mógł, bo piosenkarka mu nie pozwalała. Przyznał zresztą, że nawet o tym nie myślał.
Dobra interpretacja piosenki to nic innego, jak zrozumienie sensu wyśpiewywanych słów. Sama muzyka jest abstrakcyjna, a opowiadana historia zawsze ma związek z realnością życia. Dlatego ważne jest rozumieć tekst, no i trzeba też coś wiedzieć o życiu.
["Muzyka stroni od podziałów", z Andrzejem Zaryckim rozmawia Andrzej Pacuła, "Piosenka. Rocznik 2014", nr 2]
Od kilku lat znowu pisze piosenki do najnowszej, innej niż w latach jego młodości Piwnicy pod Baranami. Śpiewają je między innymi Ewa Wnukowa, Kamila Klimczak, Rafał Jędrzejczyk i Beata Paluch.
W maju 2012 roku, z okazji wręczenia kompozytorowi Złotego Medalu "Zasłużony Kulturze Gloria Artis", w Piwnicy odbył się benefis na jego cześć. Specjalnie na tę okazję współpracująca z kompozytorem Monika Partyk stworzyła pastisz piosenki "Skrzypek Hercowicz":
I co pan, panie Zarycki?
Za oknem pieniądz i blef...
A pan bez żadnej zaliczki
Śpiewa muzykę drzew?...
W tym życiu, panie Zarycki,
Wszystko kołuje czas...
Nie daj spokoju, Liryczny,
Zatrzymaj muzykę w nas.
Andrzej Zarycki komponował również muzykę filmową ("Aktorzy prowincjonalni", "Ucieczka z miejsc ukochanych") i symfoniczną. Stworzył oprawę muzyczną do ponad 300 przedstawień teatralnych i telewizyjnych ("Mistrz Piotr Pathelin", "Żywot Łazika z Tormes", "Gdy rozum nie śpi", "Achmatowa", "Burzliwe życie Lejzorka Rojtszwańca", "Zielona Gęś", "Piaf", "Sto lat kabaretu… Krakowskie kabarety XX wieku", "Strumień"). Był kierownikiem muzycznym Teatru Groteska w Krakowie i Teatru im. Jana Kochanowskiego w Opolu.
Zanim muzyka teatralna mogła zabrzmieć ze sceny, przechodziła rozmaite testy. Kompozytor wspomina o kryteriach stosowanych przez reżysera Andrzeja Rozhina.
Miałem wielką przygodę, mogąc (z radością) tworzyć oprawy muzyczne wielu znakomitych spektakli Andrzeja. Jego potrzeby wizjonerskie niejednokrotnie spędzały mi sen z powiek, kiedy przygotowywałem nagrania ilustracji dźwiękowych, które zawsze musiały spełniać te same warunki: muzyka powinna być funkcjonalna, łatwa i ładna. Ta – wydawałoby się – skromna potrzeba, sprawiała mi częstokroć ogromny kłopot, jako że tkwiący we mnie "ambitny kompozytor" pragnął być artystą nowoczesnym. Bycie zaś kompozytorem nowoczesnym mijało się niestety z komponowaniem muzyki melodyjnej, którą Andrzej – jako pierwsza instancja i ostatni punkt kontroli – mógł lub nie zaśpiewać. Jeśli mógł, muzyka była przyjmowana. No, a jeśli nie, to znaczyło tylko jedno: do przeróbki.
[Andrzej Zarycki w: Andrzej Rozhin, "Wybrałem teatr", Lublin, Radom 2011]