Powracające fale wzruszeń
Pierwsze zdania książki "Ojciec Moniuszko" Ilony Witkowskiej z ilustracjami Mroux, wydanej dla najmłodszych czytelników przez Teatr Wielki – Operę Narodową, mówi bardzo dużo o naszym podejściu do Moniuszki:
Jest baaaaaaardzo sławny. Ale z czego tak naprawdę słynie? Jest wszystkim znany. Ale co o nim wiemy? Z ponad trzystu jego utworów potrafimy zanucić trzy. A właściwie dwa i nie zanucić, tylko podać ich tytuły. A co z resztą? Wszędzie, w każdym polskim mieście, jest ulica jego imienia, a w wielu stoi jego pomnik. Ale w sumie to dlaczego jest taki ważny? No właśnie, dziwna sprawa.
Waldemar Dąbrowski, dyrektor Teatru Wielkiego – Opery Narodowej, ale i pełnomocnik ds. organizacji obchodów Moniuszkowskich, w wypowiedziach medialnych podkreślał, że jesteśmy dziedzicami zaniedbań wielu pokoleń, a kultura polska wyrządzała Moniuszce krzywdę. Dąbrowski podkreślał, że nie znamy muzyki Moniuszki. Opowiadał o tym, jak podsuwał repertuar fortepianowy Januszowi Olejniczakowi – ten widział go po raz pierwszy w życiu, chociaż trudno nazywać go przypadkowym słuchaczem. Dyrektor TW-ON ze zdziwieniem zauważał, że utwory religijne Moniuszki nie są znane polskim hierarchom kościelnym.
Nad Moniuszką ciąży kilka klątw. Jedną z nich jest określanie go "drugim po Chopinie", co implikuje pewną niższość. Prowadzenie rankingów w dziedzinie sztuki nigdy nie jest dobrym pomysłem. Inna klątwa to ciągłe kojarzenie go z kontuszami i folklorystycznymi strojami, przaśnością i symfonicznym ciężarem najbardziej patriotycznego kompozytora wszech czasów. Wynika to z naszej historii. Nie tylko z rozbiorów, ale i z okresu PRL-u. Bardzo żałuję, że Rok Moniuszkowski w bardziej zniuansowany sposób nie odniósł się do tego dziedzictwa Polski Ludowej, nie tylko do krępującego banknotu o nominale 100 tys. zł.
Moniuszko był zawsze ważny w polskiej polityce kulturalnej. Nawet Józef Piłsudski, który był na muzykę głuchy, wiedział, że czasami musi pójść do opery i zapozować do zdjęcia z Janem Kiepurą i Emilem Młynarskim po wystawieniu "Strasznego dworu". Nic dziwnego, że "Halka" była pierwszą operą wystawioną w powojennej Polsce. Przedstawienie odbyło się 14 czerwca 1945 roku w Teatrze im. Wyspiańskiego w Katowicach. Siedzący na widowni Józef Michałowski zapisywał: "Pamiętam, że Teatr Wyspiańskiego wypełniony był po aż po najwyższe rzędy II balkonu i w półmroku, z wysiłkiem, hamowałem głębokie wzruszenie, jakie ogarniało mnie powracającymi falami. Słyszałem dookoła stłumiony szloch, widziałem ukradkiem ścierane łzy" (cyt. za: M. Drzazga-Lech, "Śląski Moniuszko. Recepcja postaci i twórczości kompozytora na Górnym Śląsku. Studium socjologiczne", Katowice 2019). W prasie Moniuszko był nazywany nie tylko twórcą narodowym, ale i pionierem polskiego socjalizmu. "Flis" określany był pierwszą polską operą robotniczą. Jego utwory wykonywane były przez amatorskie zespołów śpiewaczych, jego muzyka często towarzyszyła państwowym uroczystościom i defiladom. Warto byłoby z tym bagażem zrobić coś więcej oprócz prostego odcinania się od tamtych czasów.