Jest tancerką, choreografką i autorką ruchu scenicznego. To właśnie dzięki niej bohaterowie Czechowa i Dygata swingują, stepują, jeżdżą na wrotkach, Anna Karenina tańczy walca, a Dulscy uwodzą publiczność ekspresyjnym jazzem i poetyckimi obrazami jak z teatru tańca. Weronika Pelczyńska na dramatyczne sceny Warszawy brawurowo weszła tanecznym krokiem, nadając polskiemu teatrowi zupełnie nowy rytm i tempo. Niektórzy mogą mieć jeszcze zadyszkę.
Weronika Pelczyńska, urodzona w 1985 roku, ukończyła renomowaną Eksperymentalną Akademię Tańca Współczesnego SEAD w Salzburgu i Wydziału Inżynierii Produkcji Politechniki Warszawskiej. Była stypendystką DanceWEB 2013 (ImPulzTanz, Wiedeń, Austria), Carte Blanche 2013 (Modul-Dance, Słowenia) i Alternatywnej Akademii Tańca Grażyny Kulczyk (2017 i 2019, Poznań). Międzynarodowe doświadczenie sceniczne zdobywała występując z zespołami Bodhi Project z Salzburga, Mouvoir z Kolonii, Johannes Wieland Company z Kassel, Cocoon Dance z Bonn czy Random Scream z Brukseli.
Jak przyznała Pelczyńska w rozmowie z Culture.pl:
Text
Od początku wiedziałam jednak, że chcę pracować w Polsce. Tu jest ogromny potencjał i pole do popisu. Mamy wielu ambitnych i utalentowanych tancerzy, rośnie też zapotrzebowanie publiczności na taniec.
Jako tancerka próbowała w Polsce wielu tanecznych form: współpracowała z Teatrem Studio Buffo i z Teatrem Tańca Mufmi Anny Piotrowskiej, zdobyła też złoty medal Mistrzostw Europy w disco dance formations z zespołem Volt. Za spektakl "Fire is raging in your hair" w choreografii Anny Nowickiej, zdobyła prestiżową berlińska nagrodę HAU. W 2009 r. stworzyła z Marysią Stokłosą spektakl "Prawa półkula". Pierwsza choreografia do sztuki teatralnej "Opowieści lasku wiedeńskiego", spektaklu dyplomowego studentów warszawskiej Akademii Teatralnej w reżyserii Agnieszki Glińskiej, powstała rok później, dając początek regularnej i owocnej współpracy dwóch artystek. Inne z ich wspólnych realizacji to m.in. "Iwona, księżniczka Burgunda" (Teatr Narodowy, 2014) czy "Panny z Wilka" (Stary Teatr, 2019). To, jak przyznaje Pelczyńska, jedno z najważniejszych artystycznych spotkań w jej tanecznym życiorysie. Wspólnie zrealizowały ponad 20 spektakli.
Styl wyświetlania galerii
wyświetl slajdy
Wśród innych współprac Pelczyńskiej z artystami warto nadmienić m.in. współprace z Magdą Szpecht, Grzegorzem Laszukiem, Robertem Jaroszem, Agnieszką Holland, Anetą Grzeszykowską, Michałem Marczakiem czy Barbarą Sass, a także z zagranicznymi artystami: Matejem Kejžarem, Peterem Pleyerem, Stephanie Thiersch, Jozefem Frucekiem i Lindą Kapetaneą oraz z Rafealą Giovanolą.
Pelczyńska wykłada w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza oraz na Uniwersytecie SWPS w Warszawie.
Dulscy tańczą twista
Ulubiony moment – pierwsze czytanie. Agnieszka [Glińska – przyp. red.] ma niesamowity dar do gromadzenia wokół siebie ciekawych scenicznych osobowości – opowiada Weronika. – Już podczas pierwszego spotkania ze scenariuszem potrafi słowem wyczarować świat, który za chwilę wspólnie zbudujemy na teatralnej scenie. Wtedy rodzą się pierwsze pomysły i inspiracje.
Proces tworzenia ruchu zaczyna się od improwizacji. Na sali prób aktorowi towarzyszy "ktoś od ruchu", ale nie narzuca kroków ani figur, tylko pomaga znaleźć i nadać ruchowi odpowiedni kształt. To nie musi być skomplikowana taneczna sekwencja. Żeby przykuć uwagę widza, wystarczy czasami subtelny, naturalny gest czy sposób poruszania się. Jak mówi Pelczyńska:
Text
Choreografia ma narzuconą, zdefiniowaną, powtarzalną formę i rytm. Tym różni się od ruchu scenicznego, który jest procesem wspólnego budowania roli. Praca z aktorem jest fascynująca, także dlatego, że jest nieprzewidywalna. Za każdym razem wygląda inaczej. Przyglądam się uważnie aktorom, sprawdzam, czy ruchy, które dla nich przygotowałam do nich pasują, czy dobrze prezentują się na scenie i czy odpowiednio wyrażają postać.
Text
Zawsze staram się szukać pomysłów w aktorach, w ich naturalnym sposobie poruszania się i gestykulacji. Każdy ma inny sposób dotykania, palenia papierosa, witania się ze znajomymi, każdy jest charakterystyczny. Mogłabym im wymyślić kroki, język ruchowy, ale według mnie nie ma to sensu. Kiedy widz zauważa ruch wzięty z codzienności, ruch organiczny, ma jakby flashback – wie, że z czymś mu się to kojarzy, i bardziej to do niego trafia.
W "Moralności Pani Dulskiej" prezentowanej w Teatrze Współczesnym z kroków, drobnych gestów, marszu, rozmowy bohaterowie spektaklu płynnie przechodzą w taniec – ten zaznaczony w dramacie przez Gabrielę Zapolską – cake-walk, twist, walc, i ten, dzięki któremu, jak mówi Weronika, teatralna ilustracja i relacje między postaciami nabierają dodatkowego sensu. Poszukujemy go między zdaniami, w atmosferze, a nie w sylabach. Taniec czasami pozwala powiedzieć więcej niż słowa – przyznaje choreografka. Mieszczańskie tańce z poprzedniej epoki bohaterowie ożywiają więc jazzowymi improwizacjami i energicznymi, przypominającymi rock and rolla pląsami.
Pomysł Weroniki docenili krytycy teatralni, nazywając jej choreografię – w tym wielokrotnie nagradzanym warszawskim spektaklu – porywającą, szybką, atrakcyjną i mądrą. A przy tym lekką i przyjemną dla oka. Marek Krajewski recenzował:
Text
Przedstawienie jest dynamiczne nie tylko dzięki szybkiemu tempu akcji, ale i dzięki wręcz surrealistycznym scenkom - przerywnikom, w których bohaterowie na moment zrzucają swoje maski. To bardzo ciekawy pomysł reżysera. Tym prostym sposobem Agnieszka Glińska pokazała nie tylko dwoistość ludzkiej natury, ale i urozmaiciła spektakl, dodatkowo nieoczekiwanie rozładowując napięcie, aby w kolejnej scenie budować je od nowa.
Na teatralnych afiszach nazwisko Weroniki Pelczyńskiej pojawiało się obok Agnieszki Glińskiej jeszcze przy okazji "Amazonii", spektaklu wystawianego w Teatrze na Woli, a w Teatrze Studio przy "Sądzie ostatecznym" przedwojennego pisarza z Austrii Odona van Horvatha. Pracowała także nad "Anną Kareniną" w reżyserii Pawła Szkotaka w stołecznym Teatrze Studio. Mówiła:
Text
Podczas prób pojawił się pomysł na ruch przywołujący skojarzenia z tańcem śmierci. Z aktorem Marcinem Januszkiewiczem pracowałam przy wykorzystaniu metody improwizacji, zapisywałam najlepsze momenty, które potem co wieczór aktor odtwarzał na scenie.
Jak w tanecznym transie
Weronika Pelczyńska na swoim koncie ma także współpracę filmową z legendą polskiego kina Barbarą Sass-Zdort. W filmie "Pieśni miłosne" inspirowanym słynną historią buntu betanek z Kazimierza Dolnego, przygotowała dwie sceny opętania; pewnego rodzaju tańca w transie. Jak wspominała artystka:
Text
Współpracowałam z ok. 20 młodymi aktorkami, z którymi wspólnie stworzyłam rodzaj dźwiękowego chóru. Źródła transowego ruchu szukałyśmy właśnie w dźwięku, głosie. To z niego rodził się coraz bardziej intensywny ruch. Granice religijnego transu badałyśmy podczas jednej z prób w przestrzeni kościoła na warszawskim Placu Zbawiciela. To było niezwykłe przeżycie.
Jako tancerka Weronika realizuje się m.in. w powołanym w Warszawie stowarzyszeniu niezależnych twórców i choreografów Centrum (w) Ruchu, będącym przestrzenią dla sztuk performatywnych w Warszawie, powstałą z inicjatywy Fundacji Burdąg i mieszczącą się w siedzibie Wawerskiego Centrum Kultury.
Na teatralnej scenie Pelczyńską można było oglądać także w spektaklu "Fale" w reżyserii Agnieszki Błońskiej w Teatrze Ochota w Warszawie. W 2011 roku w Komunie Warszawa odbyła się premiera jej solowego spektaklu "Yvonne, Yvonne" – remiksu twórczości amerykańskiej choreografki Yvonne Rainer. Tancerka kilkakrotnie okrążą w nim jednostajnym biegiem pustą scenę, potem przecina przestrzeń, zmienia kierunek, po kilkunastu minutach trucht wzbogaca zestawem ćwiczeń, a gdy się zatrzymuje i próbuje złapać równowagę, płynnie przechodzi do serii ćwiczeń wyjętych prosto z baletowej sali treningowej. Ruch staje się coraz bardziej intensywny.
Aktywnie działa także na tanecznych scenach w Niemczech, szczególnie Bonn i Kolonii. Można ją zobaczyć w spektaklach "Replay Swan" w choreografii Rafaela Giovanola-Endrassa z Cocoon Dance Company oraz w "Under Green Ground" w choreografii Stephanie Thiersch z grupy Movouir.
Text
Nie umiem do końca zdefiniować nurtu, który mnie interesuje. Wciąż poszukuję nowych form i inspiracji. Ważna dla mnie jest metoda pracy z tancerzem i aktorem, praca nad ciałem. Nie jestem twórcą konceptualnym ani krytycznym. Uważam, że choreograf powinien być wszechstronnie wykształcony, żeby mógł czerpać inspiracje z różnych katalogów form i ruchu. Kiedyś skonstruuję spektakl, który będzie miał mechanizm reduktora
Od 2019 roku wraz z Magdą Fejdasz i Moniką Szpunar współtworzy inicjatywę choreograficzną praktyki siostrzeństwa, zrzeszającą choreografki, twórczynie teatralne i naukowczynie. Inicjatywa ucieleśnia koncepcję siostrzeństwa, opiera się na zasadach dialogu i współpracy. W rozmowie z Marceliną Obarską Pelczyńska mówiła:
Text
Na poziomie choreograficznym zgłębiamy siostrzeństwo […] jako rodzaj dużej niezależności w czymś, co kultywujemy wspólnie. Interesuje nas praca kolektywna, która nie powoduje zatracenia jednostkowości. Im bardziej jesteśmy osobne, tym bardziej mamy wspólny cel.
Jedną z choreografii zrealizowaną w ramach inicjatywy były "Rzeźbiary", performance powstały na zaproszenie Muzeum Narodowego w Warszawie jako wydarzenie towarzyszące wystawie "Bez gorsetu. Camille Claudel i polskie rzeźbiarki XIX wieku". Pelczyńska wraz z Magdą Fejdasz przybliżyły widzom polskie rzeźbiarki, które nie zostały wymienione w tytule wystawy: Tolę Certowicz, Antoninę Rożniatowską, Jadwigę Milewską, Felicję Modrzejewską i inne. W tańcu nadały rzeźbom życie, wprawiły je w ruch.
Innymi inicjatywami praktyk siostrzeństwa były m.in. performanse "Still Standing" (2023) i "The Sphere" (2022).
Autorka: Anna Legierska, aktualizacja AB, lipiec 2024