Czuły prześmiewca – 10 dzieł Kazimierza Kutza (1929–2018)
Piewca śląskiej tradycji i racjonalista drwiący z narodowej mitomanii. Wadził się z romantyzmem Szkoły Polskiej i krytykował PRL-owską rzeczywistość. Przykład reżyserskiej precyzji i jeden z najwybitniejszych twórców w historii Teatru Telewizji. Oto 10 dzieł Kazimierza Kutza, które trzeba znać.
"Opowieści Hollywoodu" wg Christophera Hamptona (1987)
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Scena z przedstawienia "Opowieści Hollywoodu" w reżyserii Kazimierza Kutza, 1987, Złota Setka Teatru Telewizji, fot. materiały prasowe TVP
Jednym z Kutzowych arcydzieł Teatru Telewizji była adaptacja dramatu Christophera Hamptona, opowieść o losach artystów, którzy wyemigrowali z nazistowskich Niemiec, by szukać szczęścia w Hollywood. Bertold Brecht, Tomasz Mann i jego brat Henryk za oceanem próbują zachować poczucie artystycznej misji i ideowej uczciwości, mierząc się przy okazji z własnymi demonami.
Opowiadając o ich tragicznych losach, Kutz stawiał pytania o rolę artysty wobec wielkiej historii. Z ironią i zwątpieniem mówił o publicznych powinnościach sztuki, o burdach polityki i o potrzebie posiadania misji. O martyrologii, kulcie ofiary i pragnieniu wolności.
Sam jako reżyser, który kilka lat wcześniej zaangażował się w ruch Solidarności, a w czasie stanu wojennego był jedynym internowanym filmowcem, w "Opowieściach Hollywoodu" mówił także o sobie i swoich przyjaciołach, rozliczając się z własnym idealizmem i własnym cynizmem.
Pełna humoru, filmowo zainscenizowana opowieść była popisem genialnego aktorstwa Janusza Gajosa, Jerzego Bińczyckiego, Moniki Niemczyk i Henryka Bisty, a przedstawienie znalazło się w Złotej Setce Teatru Telewizji.
"Do piachu" wg Tadeusza Różewicza (1989)
Trzeba było nie lada odwagi, by wystawić ten dramat. Tekst Tadeusza Różewicza od początku budził kontrowersje. Ukończony w 1972 roku siedem lat czekał na wydanie drukiem, a po premierze w warszawskim Teatrze na Woli wywołał protesty tak głośne, że przedstawienie zdjęto z afisza.
W "Do piachu" Różewicz opowiadał bowiem o brutalnym partyzanckim życiu. Demitologizował niepodległościowe podziemie z czasów II wojny światowej, podnosząc dyskusję o przestępczej działalności polskich partyzantów. Oburzał zarówno AK-owskich kombatantów, jak i polityków.
Przenosząc na ekran tekst Różewicza, Kutz zrywał z romantyczną wizją wojaczki. Jego żołnierze byli brudni i zezwierzęceni, skupieni raczej na zaspokojeniu fizjologicznych potrzeb niż celebrowaniu patriotycznych uniesień. W opowieści o naiwnym młodym Walusiu (świetna rola Piotra Cyrwusa) Kutz odbrązawiał pomniki i stawiał publiczności niewygodne pytania.
Twórcy i producenci przedstawienia zdawali sobie sprawę z ryzyka, jakie pociągała za sobą jego premiera. Spektakl kilka miesięcy czekał na emisję, a gdy pojawił się na ekranie, towarzyszyła mu dyskusja z udziałem zarówno Kazimierza Kutza, jak i Tadeusza Różewicza mająca przygotować widzów na to, co zobaczą na ekranie.
"Nikt nie woła" (1960)
W swoim drugim pełnometrażowym filmie Kutz podejmował mocną polemikę z "Popiołem i diamentem" Wajdy. W "Nikt nie woła" opowiadał historię Bożka, młodego mężczyzny, który w czasie wojny stanął przed podobnym wyborem, co Maciek Chełmicki w arcydziele Wajdy. W przeciwieństwie do bohatera granego przez Zbigniewa Cybulskiego Bożek nie wykonał jednak rozkazu i nie zabił komunistycznego działacza. Uciekł, zamieszkał w małym miasteczku na Ziemiach Odzyskanych, by tu u boku ukochanej kobiety budować nowe życie. Gdy na jego trop trafiali towarzysze z podziemnej organizacji, mężczyzna musiał raz jeszcze walczyć o przetrwanie.
Opowiadając o moralnych wyborach i patriotycznych powinnościach, Kutz odrzucał łatwy idealizm i przyjmował plebejską perspektywę. Opowiadał o miłości jako uniwersalnym doświadczeniu i życiowym przełomie. W jego filmie, sfilmowanym po mistrzowsku przez Jerzego Wójcika, widziano podobieństwa do obrazów Antonioniego, a "Nikt nie woła" okazało się najwybitniejszym z wczesnych dzieł Kutza.
"Sól ziemi czarnej" (1969)
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Kadr z filmu "Sól ziemi czarnej". Na zdjęciu: Olgierd Łukaszewicz, fot. Filmoteka Narodowa /www.fototeka.fn.org.pl
To pierwsza część tryptyku, który zapewnił Kutzowi miejsce w historii polskiego kina, czyniąc go na zawsze największym filmowym piewcą śląskości. Reżyser opowiadał tu o losach II powstania śląskiego z sierpnia 1920 roku. Zamiast rekonstruować historyczne wydarzenia, snuł poetycką balladę o braciach, którzy wspólnie stają do powstania, by walczyć o uniezależnienie swej ojczystej ziemi od Niemców.
Aleksander Ledóchowski pisał w "Kinie":
Bohaterami nie kierują wielkie racje, górnolotne frazesy, ambicje. Są jak trawa powalona wiatrem, która się podnosi i którą znów powali wiatr, która nawet nie rozumie samej siebie, bo motywacja czynu jest zakodowana we krwi, zawarta w ojczystym języku, wtopiona w myślach, strzeżona obyczajami - jest głosem ziemi. Powstanie jest bardziej sprawą biologiczną niż światopoglądową.
Kutz budował bowiem pomnik swoim śląskim przodkom i sąsiadom. Kreślił zbiorowy portret społeczności, jej obyczajów, rytuałów i marzeń. Obraz ze znakomitymi zdjęciami Wiesława Zdorta i muzyką Wojciecha Kilara przyniósł Kutzowi wiele nagród i zapoczątkował trylogię śląską, której rozwinięciem była "Perła w koronie".
"Perła w koronie" (1971)
Kutz nakręcił ją dwa lata później, proponując widzom swoistą kontynuację historii powstańców. Tym razem akcja toczyła się dekadę później, a bohaterami byli górnicy (grani przez znanych z "Soli…." Olgierda Łukaszewicza, Jana Englerta i Jerzego Cnotę) strajkujący przeciwko zamykaniu kopalń przez niemieckich właścicieli.
Opowiadając o ich walce, Kutz znów sławił śląskość – z jej wolnościowym etosem, pracowitością, charakternością, poczuciem godności i przywiązaniem do tradycyjnej, patriarchalnej rodziny. Filmowy dom u Kutza był oazą szczęśliwości i przestrzenią, w której najlepiej widoczne były codzienne rytuały składające się na prawdziwy obraz śląskiej społeczności.
Sam Kutz mawiał, że jego "śląskie filmy mogą być traktowane jak naukowe filmy etnograficzne", a świat zachwycał się jego opowieściami o nieznanym świecie przedwojennego Śląska. "Perłę w koronie" nagradzano w Łagowie, a także na świecie: w Antwerpii, Mediolanie i Panamie.
"Paciorki jednego różańca" (1979)
Na ostatnią część śląskiej trylogii fani Kutza musieli poczekać aż osiem lat. W "Paciorkach jednego różańca" reżyser opowiadał historię rodziny zmuszonej przez władzę do opuszczenia swojego domu, na którego miejscu miał powstać nowy blok. Ta przymusowa przeprowadzka miała symboliczne znaczenie. "Paciorki…" były bowiem opowieścią o końcu pewnej kultury, rozpadzie tradycyjnej rodziny robotniczej i śląskiej kultury, która ufundowana była na patriarchalnym wzorcu.
Tadeusz Lubelski pisał w Culture.pl o filmie Kutza:
"Paciorki…" […] były aktem oskarżenia współczesnej władzy w Polsce, odbierającej jednostce autonomię, tym samym - aktem przyłączenia się reżysera do opozycyjnego "kina moralnego niepokoju". "Śląska trylogia" stanowiła oryginalne osiągnięcie artystyczne Kutza, łącząc problematykę uniwersalną z folklorem własnego regionu.
W 1980 roku film Kutza zdobył Złote Lwy na festiwalu w Gdańsku oraz nagrodę specjalną festiwalu w Karlowych Warach.
"Śmierć jak kromka chleba" (1994)
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Kadr z filmu "Śmierć jak kromka chleba", fot. GTR
Na Śląsk Kutz powrócił także w innym znakomitym filmie. W "Śmierci…" opowiadał o pacyfikacji kopalni "Wujek", najtragiczniejszym wydarzeniu stanu wojennego. Liryczne tony obecne w filmach trylogii śląskiej tym razem ustąpiły miejsca realizmowi podszytemu patosem.
Opowiadając o buncie śląskich górników, Kutz składał hołd ich odwadze. Zamiast skupić spojrzenie na jednej z filmowych postaci, postawił na bohatera zbiorowego, a znakomite kreacje Janusza Gajosa, Jerzego Radziwiłowicza i Teresy Budzisz-Krzyżanowskiej przeszły do historii. Górniczą tragedię Kutz ilustrował muzyką Wojciecha Kilara, która zmieniała ten niemalże paradokumentalny film w widowisko pasyjne.
Podniosłość wyróżniała "Śmierć…" spośród innych plebejskich filmów Kutza. Dla zachowania równowagi w tym samym roku Kutz nakręcił jeszcze jeden film o ideałach Solidarności – "Zawróconego", czyli ironiczną komedię opowiadającą o pułapkach ideologii.
"Antygona w Nowym Jorku" wg Janusza Głowackiego (1995)
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Kazimierz Kutz podczas próby przedstawienia "Sami porządni ludzie", reżyseria: Kazimierz Kut, 1992, Teatr Współczesny w Warszawie, fot. Kuba Atys/AG
W 1992 roku Jan Kott wśród najważniejszych polskich sztuk tamtego czasu wymieniał "Emigrantów" Mrożka, "Do piachu" Różewicza i "Antygonę z Tomkins Square Park" Głowackiego. Kazimierz Kutz musiał być podobnego zdania, bo to właśnie on przeniósł wszystkie wymienione sztuki na telewizyjny ekran.
"Antygona w Nowym Jorku" Głowackiego była z nich najbardziej dowcipna. Głowacki przepuszczał antyczną tragedię przez filtr bezwzględnej ironii, a jej akcję przenosił do parku na Manhattanie zamieszkałego przez bezdomnych z różnych części świata. Było tu miejsce dla rosyjskiego Żyda, Portorykanki Anity i polskiego mitomana. Ta trójka wspólnie podejmowała się misji pochowania zamarzniętego kochanka Anity.
Kutz tak mówił o "Antygonie":
Dramat Głowackiego jest historią o współczesnej Ameryce, miejscu, do którego ludzie przybywają, by tkwić tam w stanie beznadziei. Dla Pchełki i Saszy Ameryka była rajem. Ponieważ wizja raju upadła, "Antygona" opowiada o tym, jak raj przybrał wymiar piekła".
Rozpisana na role Anny Dymnej, Jerzego Treli i Jana Peszka sztuka Głowackiego dzięki Kutzowi zyskała drugie, telewizyjne życie, stając się jedną z najgłośniejszych teatralnych inscenizacji lat 90.
"Kolacja na cztery ręce" wg Paula Barza (1990)
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Kazimierz Kutz, fot. Albert Zawada/AG
Bach i Haendel. Skromny kantor z lipskiego kościoła św. Tomasza oraz podziwiany w Europie bywalec salonów. Dwóch genialnych kompozytorów w sztuce Paula Barza spotyka się na kolacji, w której pycha zderza się ze skromnością, zazdrość ustępuje pola podziwowi, a relacja między dwoma muzykami całkowicie się zmienia.
U Kutza ich role odgrywają dwaj mistrzowie polskiego aktorstwa – Janusz Gajos wcielający się w Jana Sebastiana Bacha i Roman Wilhelmi kreujący postać Jerzego Fryderyka Händla. Stworzyli niezapomnianą opowieść o istocie sztuki i uwikłaniu artysty w świat. O wolności poszukiwań i iluzji spełnienia.
Spektakl Kazimierza Kutza znalazł się w Złotej Setce Teatru Telewizji.
"Emigranci" wg Sławomira Mrożka (1995)
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Zdjęcie z planu przedstawienia "Emigranci" reżyseria: Kazimierz Kutz, 1995,Teatr Telewizji. Na zdjęciu: Marek Kondrat i Kazimierz Kutz, fot. Ryszard Kornecki/archiwum TVP/Forum
Tak jak w "Nikt nie woła" młody Kutz mierzył się z kultowym "Popiołem i diamentem" Wajdy, tak po przeszło 30 latach znów mierzył się z jego twórczością. Przenosząc na ekran jedną z dwóch najwybitniejszych (obok "Tanga") sztuk Mrożka, zmierzył się z legendą przedstawienia Andrzeja Wajdy z 1975 roku. Wyszedł z tego starcia obronną ręką, tworząc spektakl, który po latach zaliczany jest do 100 najważniejszych dzieł Teatru Telewizji.
Dialog intelektualisty skazanego na polityczną emigrację i gastarbeitera szukającego na Zachodzie finansowej wolności to mistrzowska dialogowa szermierka rozpisana na role Marka Kondrata i Zbigniewa Zamachowskiego. W sylwestrową noc ta dwójka nieszczęśników dzieli się ze sobą swoimi marzeniami i złudzeniami, a w interpretacji Kutza stają się upostaciowaniem polskiego losu utkanego złudzeniami i własną mitologią.
Źródła: Teatr Telewizji TVP, Filmpolski.pl, inf. własne, T. Lubelski, "Historia kina polskiego", Kraków 2015, M. Hendrykowski [red.] , "Debiuty polskiego kina", Konin 1998.
[{"nid":"5683","uuid":"da15b540-7f7e-4039-a960-27f5d6f47365","type":"article","langcode":"pl","field_event_date":"","title":"Jak by\u0107 autorem - w kinie?","field_introduction":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. Wyj\u0105tki te by\u0142y rzadkie w przesz\u0142o\u015bci, dzi\u015b s\u0105 nieco cz\u0119stsze, ale i dobrych film\u00f3w dzi\u015b mniej ni\u017c to kiedy\u015b bywa\u0142o.","field_summary":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. ","topics_data":"a:2:{i:0;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259606\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:5:\u0022#film\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:11:\u0022\/temat\/film\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}i:1;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259644\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:8:\u0022#culture\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:14:\u0022\/temat\/culture\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}}","field_cover_display":"default","image_title":"","image_alt":"","image_360_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/360_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=dDrSUPHB","image_260_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/260_auto_cover\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=X4Lh2eRO","image_560_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/560_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=J0lQPp1U","image_860_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/860_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=sh3wvsAS","image_1160_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/1160_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=9irS4_Jn","field_video_media":"","field_media_video_file":"","field_media_video_embed":"","field_gallery_pictures":"","field_duration":"","cover_height":"266","cover_width":"470","cover_ratio_percent":"56.5957","path":"pl\/node\/5683","path_node":"\/pl\/node\/5683"}]