"Defilada" Andrzeja Fidyka, 1989
Był rok 1988, kiedy Andrzej Fidyk wyjechał do Korei Północnej, by w czterdziestą rocznicę powstania Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej nakręcić film o życiu pod rządami partii i Kim Ir Sena. I nakręcił go inaczej niż ktokolwiek przed nim.
Podczas gdy większość ekip realizujących filmy w Korei Północnej próbowała wyrwać się koreańskim "opiekunom" pilnującym, by kamera nie uchwyciła niczego, czego uchwycić nie powinna, Fidyk postanowił zrealizować swój film ściśle przestrzegając przykazań miejscowej propagandy. Kręcił wyłącznie to, co koreańskie władze pozwalały mu kręcić i wypełniał wszystkie polecenia azjatyckich cenzorów. "Defilada" była obrazem, który zaprzęgał narzędzia filmowej propagandy, by obnażyć mechanizmy jej działania. I choć zaraz po pierwszych pokazach filmu władze Korei Północnej chciały przyznać Fidykowi nagrodę za doskonałe ukazanie potęgi swego kraju, wycofały się ze swojej decyzji, kiedy zorientowały się, że "Defilada" jest nie apologią, ale najcelniejszym filmowym atakiem wymierzony w totalitarny reżim.
"Usłyszcie mój krzyk" Macieja Drygasa, 1991
Dokument Macieja J. Drygasa jest nie tylko jednym z najlepszych polskich dokumentów o tematyce politycznej, ale i jednym z najwybitniejszych, jakie w ogóle nakręcono nad Wisłą. Drygas opowiedział w nim historię Ryszarda Siwca, urzędnika, który 8 września 1969 roku podczas dożynek na Stadionie X-lecia podpalił się na znak protestu "przeciw tyranii kłamstwa ogarniającego świat".
PRL-owskie władze wyciszyły tę sprawę. Ale w Archiwum Wytwórni Filmów Dokumentalnych zachował się siedmiosekundowy skrawek taśmy, na którym operator utrwalił tragiczne wydarzenie. Dla Macieja Drygasa ów strzępek taśmy stał się punktem wyjścia do opowieści o ludzkim honorze i potrzebie walki o humanistyczne wartości.
"Usłyszcie mój krzyk" zbudowane zostało z archiwalnych nagrań oraz rozmów z rodziną Ryszarda Siwca i ludźmi, którzy pamiętali wydarzenia z 1968 roku. Z ich połączenia zrodził się obraz będący wstrząsającym oskarżeniem komunizmu.
Ale to nie polityczna wymowa stanowi dziś o sile obrazu Drygasa. "Usłyszcie mój krzyk" jest mistrzowskim pokazem tego, jak wiele w dokumencie oznacza dramaturgia opowiadania. Pomimo że opowiada o wydarzeniach dawno minionych, trzyma w napięciu, fascynuje i stawia pytania, które wcale nie przestały być aktualne.
"Jak to się robi" Marcela Łozińskiego, 2006
Wraz z upadkiem PRL-u nasza epoka wcale nie stałą się mniej polityczna. Owszem – polskie kino częściej opowiadało o przeszłości demoludu niż o kapitalistycznej teraźniejszości, ale wielu twórców uważnie przyglądało się także temu, co działo się w nowej Polsce.
Jednym z najbardziej przenikliwych obserwatorów nowej rzeczywistości był Marcel Łoziński. Najpierw w "Lesie Katyńskim" z 1990 roku opowiadał o zamordowaniu polskich oficerów przez NKWD, później w "89 mm do Europy" pokazywał, jak wielka zmiana nastąpiła w umysłach ludzi wraz z wyrwaniem się spod radzieckiej strefy wpływów, a po latach, w 2011 roku nakręcił "Tonię i jej dzieci", opowieść o ideologicznych wyborach wojennego pokolenia i dzieciach płacących cenę za polityczne wybory rodziców.
Nie dziwi zatem, że właśnie Łoziński zrealizował jeden z najbardziej aktualnych politycznych dokumentów ostatnich dekad. "Jak to się robi" to opowieść o Piotrze Tymochowiczu, doradcy medialnym, który próbuje udowodnić, że z każdego człowieka można zrobić skutecznego polityka. Realizowany przez ponad trzy lata film Łozińśkiego pokazuje bezwzględność świata postpolityki, populizmu i taniej demagogii, która zastąpiła dziś pracę na rzecz dobra wspólnego.
"Kierunek Nowa Huta" Andrzeja Munka, 1951
O tym, że film politycznie zaangażowany może być prawdziwym dziełem sztuki, przekonują dokumenty Andrzeja Munka. Jeden z największych mistrzów polskiego kina zaczynał swoją dokumentalną karierę w chwili, gdy rodzime kino wpychane było w ramy socrealizmu. Artyści głosić mieli chwałę ludu pracującego miast i wsi oraz przeciwstawiać się imperializmowi Zachodu.
"Kierunek Nowa Huta", jeden z pierwszych filmów w dorobku Munka, także wpisywał się w ramy socrealistycznej doktryny. Opowiadał o budowniczych miasta-kombinatu, czyli podkrakowskiej Nowej Huty. Były tu portrety przodowników pracy, propagandowy komentarz czytany przez Andrzeja Łapickiego i ujęcia uśmiechniętych robotników, którzy wyrwani z biednych wsi odnajdywali swoje miejsce jako współautorzy wielkiego socjalistycznego projektu. Ale obraz Munka przerastał większość propagandowych produkcyjniaków dzięki bezbłędnej formie i plastyczności obrazu. Także kolejne filmy Munka, choć wpisywały się w propagandowe wzory, albo ocierały się o nie, miały dramaturgiczną precyzję (świetne "Kolejarskie słowo") i plastyczną siłę ("Błękitny krzyż") znamionującą reżyserski geniusz Munka.
"Wanda Gościmińska. Włókniarka" Wojciecha Wiszniewskiego, 1975
Krótkometrażowy film Wojciecha Wiszniewskiego, jeden z najwybitniejszych obrazów w jego dorobku, to dokumentalny odpowiednik "Człowiek z marmuru". Ten inscenizowany dokument zrealizowany został na kanwie historii Wandy Gościmińskiej, łódzkiej włókniarki, która jako przodowniczka pracy stała się symbolem sukcesu w socjalistycznej Polsce. Polityczni propagandziści widzieli w niej wizytówkę systemu – kręcono o niej filmy, odwiedzała ją kamera kroniki filmowej i dziennikarze prasowi chcący odmalowywać laurki na cześć kobiety pracy.
Film Wiszniewskiego nie jest laurką. To opowieść o kłamstwach, do których uciekali się politycy i mechanizmach, za sprawą których Gościmińska stawała się propagandowym narzędziem, a nie żywym człowiekiem. W poruszającym filmie Wiszniewskiego bohaterka staje się ofiarą systemu, przez lata uwięzioną w fałszywym wyobrażeniu na temat samej siebie i otaczającego świata.
Zrealizowany w 1975 roku film trafił – do nie może dziwić – na półkę, a sam reżyser nie dożył premiery swojego filmu – w 1981 roku zmarł na zawał serca w wieku 34 lat.
"Uwertura" Marka Piwowskiego, 1965
Sześciominutowa etiuda dokumentalna Marka Piwowskiego to bodaj najzabawniejszy polityczny film dokumentalny o PRL-u. Opowiada o poborowych, którzy zasiadają przed komisją lekarską, by otrzymać właściwą kategorię zdrowia i przydział do odpowiednich jednostek wojskowych. Kolejne sceny obnażają absurdalność ich sytuacji. Lekarze jak katarynki zadają wciąż te same pytania, a wojskowi decydenci pytają, w jakich wojskach chcieliby służyć poborowi, choć na koniec i tak lekceważą odpowiedzi nieszczęsnych poborowych.
Piwowski filmuje ten świat z ironicznym dystansem. Wyławia raczej momenty śmieszne niż straszne. Ale koniec końców jego "Uwertura" staje się opowieścią o systemie politycznym, w którym jednostka traktowana jest w sposób nieludzki, a władza nie liczy się ze zdaniem jednostek. Mała sala, w której obraduje komisja wojskowa, nagle staje się miniaturą całej Polski Ludowej z jej absurdalnością, grozą i rozbrajającą głupotą.
Zobacz "Uwerturę" online.
"Mundial. Gra o wszystko" Michała Bielawskiego, 2012
W grudniu 1981 roku, kiedy generał Jaruzelski ogłosił stan wojenny, na polskie ulice wyjechały czołgi, niedługo później zdelegalizowano Solidarność, a jej działaczy zamknięto w więzieniach. W tym samym czasie piłkarze polskiej kadry przygotowywali się do Mistrzostw Świata 1982 roku i niewiele brakowało, by zostali z nich wykluczeni. Na szczęście dla polskiej piłki – kadra z Bońkiem, Latą, Smolarskim, Żmudą i Młynarczykiem dotarła na hiszpańską imprezę, a piłkarskie święto stało się wielkim wydarzeniem także dla ludzi Solidarności.
Opowiadając o wydarzeniach lat osiemdziesiątych, Michał Bielawski splata ze sobą dwie na pozór nieprzystające do siebie perspektywy. Mówi o Mundialu jako wielkim święcie, które tchnęło nadzieję w serca politycznych więźniów zamkniętych w areszcie na warszawskiej Białołęce. Przy okazji opowiada o działalności wolnościowego podziemia, ale bez martyrologii, patosu i kombatanckich klisz.
Źródła: Filmpolski.pl, inf. własne.