Talenty bez granic – polscy aktorzy na świecie
Występują w serialowych superprodukcjach i arcydziełach światowego art house’u , bawią się z własnym wizerunkiem, szokują i przekraczają wewnętrzne ograniczenia. Polscy aktorzy coraz śmielej podbijają dziś światowe kino.
Cztery nominacje do Oscara, nagrody festiwali w Berlinie, Cannes i Wenecji – to tylko część dorobku polskiego kina ostatnich lat i tylko część powodów, dla których polscy aktorzy zyskują dziś międzynarodową popularność. Odkąd polskie kino znalazło się na krzywej wznoszącej, to właśnie oni zostali największymi beneficjentami kinowej hossy. Dzięki sukcesom takich twórców jak Małgorzata Szumowska, Paweł Pawlikowski, Agnieszka Holland czy Tomasz Wasilewski polscy aktorzy zyskują okno "wystawowe" na świat i szansę zaistnienia w międzynarodowym obiegu.
W niewoli języka
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Daniel Olbrychski w filmie "Salt", fot. Columbia Pictures
Nie zawsze było tak różowo. Podczas gdy w latach 90. i na początku kolejnej dekady najlepszym towarem eksportowym rodzimej kinematografii byli operatorzy, aktorzy zazwyczaj szybko odchodzili od drzwi Hollywood z kwitkiem. Głównie za sprawą językowych ograniczeń – polski system edukacji nie uczył angielskiego wystarczająco dobrze, a fakt, że polska telewizja zamiast filmów z napisami od zawsze prezentuje je z lektorem, także nie ułatwiał doskonalenia akcentu i szlifowania językowych umiejętności. W efekcie w polskim kinie zachodziła osobliwa selekcja: swoich sił za oceanem próbowali nie ci, którzy byli najwybitniejszymi aktorami, ale ci, których angielski nie wykluczał z wyścigu o role.
I choć polscy aktorzy sporadycznie gościli na międzynarodowych ekranach – w "Salt" (2010) Daniel Olbrychski wcielał się w rosyjskiego agenta u boku Angeliny Jolie, Krzysztof Majchrzak po "Pornografii" (2003) zachwycił samego Davida Lyncha trafiając do obsady "Inland Empire" (2006), a Jerzy Stuhr czy Piotr Adamczyk występowali we włoskich filmach – to na aktorski boom trzeba było poczekać. Jego autorami zostali przedstawiciele nowego pokolenia – pozbawionego kompleksów, sprawnego językowo i podejmującego odważne artystyczne wybory.
Agnieszka Grochowska – poszukująca/poszukiwana
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Agnieszka Grochowska w filmie "Moja gwiazda: Teen Spirit", fot. Monolith Films
Jedną z tych polskich aktorek, która przez lata konsekwentnie budowała swoją międzynarodową karierę, była Agnieszka Grochowska. Podczas gdy w połowie poprzedniej dekady polscy reżyserzy widzieli w niej głównie bohaterkę romantycznych komedii, w Szwecji aktorka wystąpiła w tytułowej roli w "Podróży Niny" (2004), wojennym dramacie o Żydówce, która próbuje przetrwać w ogarniętej wojną Warszawie. I choć nad Wisłą film przeszedł bez większego echa, w Szwecji uznany został najlepszą produkcją roku i reprezentował naszych północnych sąsiadów w walce o Oscara.
Komentując swoją międzynarodową karierę, Agnieszka Grochowska mówiła w wywiadzie dla magazynu "Anywhere".
Świadomie czy podświadomie, zawsze dążyłam do tego, by otrzymywać interesujące propozycje i ciekawe teksty, było mi jednak wszystko jedno, czy będę realizowała je w Łomży czy w Paryżu. Otwarcie się na zagraniczne projekty nie było pomysłem na emigrację czy jakąś karierę, tylko po prostu na to, by cały czas znajdować się w jakimś cudownym pędzie.
"Podróż Niny" sprawiła, że Grochowską zauważyli skandynawscy twórcy. W 2009 roku polska aktorka wystąpiła więc w norweskiej komedii romantycznej "Upperdog", zdobywając za swoją rolę Norweską Nagrodę Filmową dla najlepszej aktorki. Także w ostatnich latach Grochowska umiejętnie łączy karierę w Polsce z międzynarodowymi projektami. Wystąpiła w hollywoodzkim "Systemie" (2015) u boku Toma Hardy’ego, a w filmie "Moja gwiazda: Teen Spirit" (2018) wcielała się w matkę Elle Fanning.
Dorociński – gra z wizerunkiem
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Marcin Dorociński w filmie "Małżeńskie porachunki", reż. Ole Bornedal, Dania, 2017, fot. M2 Films
Skandynawsko-brytyjską karierę robi w ostatnich latach także Marcin Dorociński. Jeden z największych gwiazdorów rodzimego kina, który nad Wisłą obsadzany jest w rolach kipiących testosteronem twardzieli lub bohaterów tragicznych, jedną z najciekawszych swoich kreacji stworzył w duńskiej komedii.
W "Małżeńskich porachunkach" (2017) Dorociński wcielał się w mordercę do wynajęcia – mówił z rosyjskim akcentem, był zarośnięty, niebezpieczny i… całkiem zabawny. Polski aktor bawił się ze swym ekranowym wizerunkiem, odcinając się od spiżowej powagi, jaka zwykle towarzyszy jego kreacjom. U boku skandynawskich gwiazd: Nicolasa Bro i Ulricha Thomsena, stworzył jedną ze swoich najbardziej udanych ról ostatnich lat.
Pytany przez Piotra Guszkowskiego z "Gazety Wyborczej" Dorociński tak mówił o zmieniającym się rynku aktorskim.
Gdy kilka lat temu moja agentka wysyłała zapytania do agencji aktorskich w całej Europie, odpowiedziało może z pięć procent. Aby miała co wysyłać, ja muszę robić swoje. Więc gram w filmach, a potem fragmenty montujemy w tzw. reel. Trzeba nagrywać self-tape’y na przesłuchania i przypominać ludziom o sobie – może ktoś kiedyś odpowie. Nie można się bać ani zniechęcać.
Zwłaszcza, że ciekawe propozycje czasem przychodzą znienacka, czego dowodem jest jedna z największych międzynarodowych produkcji Dorocińskiego – "Operacja Anthropoid" (2016) Seana Ellisa. Oferta udziału w tym projekcie zastała aktora w drodze na wakacje. Dorociński miał tylko kilka chwil na zastanowienie się i zmianę planów. Podjął wyzwanie. W "Operacji Anthropoid" wcielał się w uczestnika czeskiego ruchu oporu planującego zamach na Reinharda Heydricha, a na planie partnerowały mu takie gwiazdy jak Cillian Murphy, Jamie Doranan czy Toby Jones, wielkie osobowości brytyjskiego kina. Dorocińskiego nie speszyła ich sława, a w filmie Seana Ellisa był jednym z jaśniejszych punktów.
To idzie młodość
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Joanna Kulig w serialu "The Eddy", fot. Netflix
W rozmowie z Magdaleną Juszczyk Agnieszka Grochowska mówiła o młodym pokoleniu polskich aktorów.
Gdy rozmawiam z Maćkiem Musiałem (…), czy z Zosią Wichłacz i Michaliną Olszańską, to patrzę na nich z taką radością! Oni mają już zupełnie inne spojrzenie. Otwierają okno i lecą!
Dziś to właśnie aktorzy młodego pokolenia pracują na polską markę w światowym kinie. Wyniesieni do sławy dzięki filmom znakomitych polskich reżyserów, przyciągają spojrzenia hollywoodzkich tuzów. Jak choćby Joanna Kulig, której brawurowa kreacja z "Zimnej wojny" otworzyła drogę do wielkich, międzynarodowych produkcji. Kilkumiesięczny pobyt za oceanem, podczas którego Kulig promowała nominowany do Oscara film Pawła Pawlikowskiego, zaowocował licznymi propozycjami. Mimo zaawansowanej ciąży Kulig wystąpiła w serialowej "Hannie" (2019), gdzie u boku Joela Kinnamana wcielała się w matkę tytułowej bohaterki. I choć jej postać ginęła już w pierwszym odcinku, polskie media długo rozpisywały się o nowym otwarciu w karierze sympatycznej aktorki.
Wkrótce Kulig zobaczymy w kolejnej serialowej produkcji. W produkowanym przez Netfliksa serialu "The Eddy" Kulig wcieli się w postać bliźniaczo podobną do tej, którą stworzyła w filmie Pawlikowskiego. Polska aktorka zagra bowiem utalentowaną młodą wokalistkę zmagającą się z uzależnieniem od alkoholu i niełatwą miłością do kolegi-muzyka. Osadzona w Paryżu muzyczna opowieść to dzieło Damiena Chazelle’a, cudownego dziecka Hollywood, twórcy głośnego "La La Land". Oprócz niego w ekipie serialu znaleźli się tacy twórcy jak kompozytor Glen Ballard, laureat sześciu nagród Emmy. Można więc powiedzieć, że Joanna Kulig znalazła się w prawdziwie elitarnym gronie.
Tesla, Polański, czarodziej
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
"Pewnego razu w Hollywood", reż. Quentin Tarantino, nz. Margot Robbie i Rafał Zawierucha, fot. United International Pictures
Także jej filmowy partner z "Zimnej wojny" wkrótce zagościć ma na ekranach zagranicznych produkcji. Tomasz Kot, który w Polsce dał się poznać jako wybitny specjalista od wcieleniowych kreacji (od Ryśka Riedla po Zbigniewa Religę), niedługo pojawi się w kinach jako… Nicola Tesla. Wszystko za sprawą filmu Ananda Tuckera, który po obejrzeniu "Zimnej wojny" zadzwonił do polskiego aktora i przekonał go, że nie wyobraża sobie, by rolę Tesli mógł zagrać ktokolwiek inny.
Kulig i Kot to tylko forpoczta polskich aktorów wypływających na międzynarodowe wody. Zaraz za ich plecami idą bowiem kolejni – po tym jak Rafał Zawierucha wcielił się w postać Romana Polańskiego w oscarowym "Pewnego razu… w Hollywood" (2019) Tarantino, jego kolejne zagraniczne role wydają się jedynie kwestią czasu. Podobnie jak w przypadku Marcina Czarnika, wybitnego aktora teatralnego, który do światowego kina wchodzi własną drogą: najpierw wystąpił w oscarowym "Synu Szawła" (2015) i "Schyłku dnia" (2018) László Nemesa, by w 2019 pojawić się w obsadzie serialowego "Wiedźmina" od Netfliksa, czy Bartosza Bieleni, który zachwyca światowych twórców kreacją stworzoną w "Bożym Ciele".
Kierunek: Wschód
Przypadek Czarnika pokazuje, że droga na międzynarodowe aktorskie wody nie musi prowadzić na Zachód - nie mniej ciekawe projekty realizowane są w Europie południowej i u naszych wschodnich sąsiadów.
Przekonała się o tym także Michalina Olszańska, jedna z aktorskich nadziei polskiego kina. Aktorka, która zachwyciła świat rolą krwiopijczej syreny z "Córek dancingu" (2015) Agnieszki Smoczyńskiej, już rok później wystąpiła w głównej roli w czeskim "Ja, Olga Hepnarová" Tomása Weinreba i Petra Kazdy. Wcielała się w postać młodocianej zabójczyni, ostatniej kobiety, na której w Czechosłowacji wykonano wyrok śmierci, tworząc mocną, pełnokrwistą kreację. Olszańska otrzymała za nią Czeskiego Lwa, nagrodę krytyków filmowych, a także wyróżnienia aktorskie na festiwalach w Mińsku i Koszycach.
I zanim jeszcze opadł kurz po festiwalowych sukcesach czeskiej produkcji, Olszańska była już na planie kolejnego filmu – rosyjskiej superprodukcji "Matylda" (2017). Młoda artystka znów pojawiała się w tytułowej roli, tworząc na ekranie postać Matyldy Krzesińskiej, polskiej baletnicy teatru w Petersburgu, która rozkochała w sobie samego cara Mikołaja II. W Rosji jej film wywołał nie lada skandal. Opowiadał bowiem o kontrowersyjnych kartach z życia władcy, który po latach został świętym Cerkwi prawosławnej.
Dla polskiej aktorki nie to było jednak najtrudniejsze. Aby przygotować się do roli, Olszańska przez pół roku trenowała balet oraz ćwiczyła swoje kwestie. I choć pozbycie się polskiego akcentu okazało się zbyt trudnym zadaniem, a na ekranie Polka była dubingowana przez rosyjską aktorkę, to jej rola spotkała się z ciepłym przyjęciem i wzbudziła uznanie krytyków.
Świat w zasięgu ręki
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Anna Próchniak w filmie "Oleg", fot. Iota Productions
Olszańska nie jest bynajmniej jedyną młodą aktorką z Polski, która wypływa dziś na międzynarodowe wody. Wśród najpopularniejszych rodzimych gwiazd znajdują się także Zofia Wichłacz, której eteryczną urodę mogliśmy oglądać m.in. w serialowym "World on Fire" (2019) produkowanym przez BBC, a także Anna Próchniak, która w wywiadach przyznaje, że ostatnimi czasy częściej gości na planach zagranicznych niż krajowych produkcji.
Jej droga do międzynarodowej kariery rozpoczęła się od "Niewinnych" (2016) Anne Fontaine - wojennego dramatu o zakonnicach zgwałconych w czasie II wojny światowej. Próchniak wcielała się w jedną z młodych sióstr, a dzięki swojej charyzmie dawała się zapamiętać. Kolejne zagraniczne propozycje przychodziły jedna po drugiej. W 2017 Próchniak wystąpiła w brytyjskim thrillerze "Bad Day For The Cut", rok później – w islandzkim "Vargurze", a w 2019 pojawiła się w serialu BBC "Baptiste" oraz "Olegu" łotewskiego reżysera Jurisa Kursietisa, gdzie partnerował jej znakomity Dawid Ogrodnik.
W rozmowie z Arturem Zaborskim Anna Próchniak mówiła o swoich aktorskich wyborach:
Granice zaczęły się rozmywać także dlatego, że już nie trzeba jechać na casting do Londynu czy Los Angeles. Wystarczy self tape, który może zostać nagrany nawet w mieszkaniu. Ja mam agenta nie tylko w Warszawie, ale też w Londynie i w Berlinie, co przynosi efekty. (…) Świat jest w zasięgu ręki. Musimy się tylko pozbyć naszej narodowej skromności.
Być jak car Aleksander
Podczas gdy Hollywood wabi blichtrem i wysokimi budżetami, produkcje z Węgier czy Łotwy przyciągają aktorów poszukujących artystycznych wyzwań. Ale wysokobudżetowe kino to nie tylko Wielka Brytania i Hollywood, o czym przekonuje rosyjska kariera Pawła Deląga. Aktor, który w Polsce wiele lat temu zaszufladkowany został jako przystojniak z romantycznych komedii, właśnie w Rosji miał szanse rozwinąć skrzydła i przez kilkanaście lat rozwijać swoją karierę.
Jej początkiem była moskiewska premiera "Quo Vadis" (2001) Kawalerowicza, podczas której jeden z rosyjskich producentów zwrócił uwagę na polskiego aktora. Kilka lat później Deląg otrzymał pierwszą propozycję ze Wschodu. I choć najpierw grał niemieckiego oficera, wkrótce zaczął otrzymywać role rodowitych Rosjan. Wcielał się w twardych agentów, przystojnych kochanków, a nawet cara Aleksandra (we francuskiej "Kampanii rosyjskiej Napoleona"). Dziś polski aktor może przebierać w ofertach, a co roku w jego ręce trafia do 25 scenariuszy z propozycjami ról. W tym superprodukcje w rodzaju "Vikinga" (2016) Andreya Kravchuka.
Deląg, Grochowska, Dorociński i ich młodsi koledzy pokazują dziś, że w otwartej Europie talent i pracowitość mogą być wystarczającą przepustką do przekraczania wszelkich granic. A że w kinie jeden sukces zazwyczaj rodzi kolejny, w najbliższych latach możemy się spodziewać kolejnych międzynarodowych karier nadwiślańskich gwiazd.
Źródła: Gazeta Wyborcza, Vogue, Anywhere.
[{"nid":"5683","uuid":"da15b540-7f7e-4039-a960-27f5d6f47365","type":"article","langcode":"pl","field_event_date":"","title":"Jak by\u0107 autorem - w kinie?","field_introduction":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. Wyj\u0105tki te by\u0142y rzadkie w przesz\u0142o\u015bci, dzi\u015b s\u0105 nieco cz\u0119stsze, ale i dobrych film\u00f3w dzi\u015b mniej ni\u017c to kiedy\u015b bywa\u0142o.","field_summary":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. ","topics_data":"a:2:{i:0;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259606\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:5:\u0022#film\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:11:\u0022\/temat\/film\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}i:1;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259644\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:8:\u0022#culture\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:14:\u0022\/temat\/culture\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}}","field_cover_display":"default","image_title":"","image_alt":"","image_360_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/360_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=dDrSUPHB","image_260_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/260_auto_cover\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=X4Lh2eRO","image_560_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/560_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=J0lQPp1U","image_860_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/860_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=sh3wvsAS","image_1160_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/1160_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=9irS4_Jn","field_video_media":"","field_media_video_file":"","field_media_video_embed":"","field_gallery_pictures":"","field_duration":"","cover_height":"266","cover_width":"470","cover_ratio_percent":"56.5957","path":"pl\/node\/5683","path_node":"\/pl\/node\/5683"}]