Sztuka po domowemu
Zwiedzanie wirtualnych wystaw z oczami wbitymi w monitor nie należy do najprzyjemniejszych możliwych doświadczeń. Zamiast skazywać się na internetowe namiastki zwiedzania muzeów, lepiej poszukać u artystów odpowiedzi na pytanie: co można robić w domu?
Świat za oknem mieszkania to jeden z najlepszych dokumentów socjologicznych, dostarczających uważnemu obserwatorowi całej panoramy wrażeń, nawet w czasie powszechnej kwarantanny. Od obserwowania ludzko-zwierzęcych relacji w przypadku sąsiadów wyprowadzających psy na spacer, po sceny akcji w postaci pościgów policji za nielegalnymi spacerowiczami. Wiedział o tym Józef Robakowski, montując fragmenty nagrań z kuchennego okna w swoim mieszkaniu na łódzkim "Manhattanie" w jedno ze swoich kluczowych dzieł – film "Z mojego okna". Na ujęciach powstających przez ponad dwadzieścia lat, od epoki późnego Gierka po koniec pierwszej dekady transformacji, betonowy plac pomiędzy blokami staje się teatrem miejskiego życia, w który dyskretnie wkracza historia – znikają pochody pierwszomajowe, bogaci stają się biedni i na odwrót, a milicyjne radiowozy zastępują nowe samochody sprowadzane z Zachodu. Film Robakowskiego zakończył się w roku 1999, ale dalszy ciąg każdy może nakręcić sam.
Przeprowadzić remont radykalny
Przekształcanie mieszkania w gwarantujące względną równowagę psychiczną miejsce do pracy nie musi ograniczać się do odgarnięcia na bok zalegających na biurku stosów papierów. Kilkadziesiąt metrów kwadratowych zorganizować można z rozmachem modernistycznego urbanisty planującego całe miasto – z drobiazgowym, funkcjonalnym podziałem na strefy spełniające określone role i dbałością o estetykę jednocześnie. W ten sposób Katarzyna Przezwańska zorganizowała własne mieszkanie na warszawskich Bielanach. "Wrzeciono 5 m. 145" to wczesna, dyplomowa praca artystki, choć zarazem jedna z najefektowniejszych – przestrzeń życiowa zaprojektowana w najmniejszych szczegółach, od układu przestrzennego i malarskich podziałów na ścianach po własnego projektu zastawę stołową czy wazony na kwiaty. W momencie pisania tego tekstu mieszkanie po latach trafiło na wynajem, fani artystki mają więc unikalną szansę poznać tę pracę tak blisko, jak to tylko możliwe.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Joanna Piotrowska, Bez tytułu ("Shelters"), 2017, fot. Galeria Dawid Radziszewski
Przyjazną przestrzeń można też tworzyć na mniejszą skalę, budując na przykład fort z poduszek od kanapy czy namiot pod stołem. Tego rodzaju konstrukcje rodem z dziecięcych zabaw udokumentowała Joanna Piotrowska w wydanej w formie photobooka serii "Frantic". Prowizoryczne fortece uchwycone na jej fotografiach nie są jednak efektami dziecięcych zabaw, a schronieniami wykonanymi przez dorosłych mieszkańców Londynu, Warszawy, Lizbony i Rio de Janeiro z osobistych przedmiotów. Stają się czymś pomiędzy martwą naturą a portretem psychologicznym, a zarazem znakiem uniwersalnej egzystencjalnej niepewności i poczucia kruchości współczesnego porządku.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Honorata Martin, autorska ilustracja z performansu "Przyjdź i weź, co chcesz", fot. dzięki uprzejmości artystki
Do swojego materialnego dorobku można także mieć podejście zupełnie pozbawione sentymentu i przy okazji wspomóc sąsiadów w potrzebie. Jak stosować radykalną gościnność w praktyce, pokazała znana z odważnych działań Honorata Martin, która w akcji "Przyjdź i weź, co chcesz" zaprosiła do siebie i zachęcała odbiorców do tego, by każdy chętny zabrał z jej mieszkania dowolną rzecz. Jak można się spodziewać, z zaproszenia skrupulatnie skorzystano i mieszkanie artystki zostało ogołocone w ciągu kilku godzin.
Rozwinąć instynkt majsterkowicza
W czasie wielotygodniowej izolacji przekonać się można, że na przykład robotyka nie jest aż tak tajemną dziedziną, jak może się zdawać. Pionierem w kategorii artystyczno-robotycznego DIY, którego warto podpatrzeć, jest Janek Simon. Jedna z wczesnych prac artysty to "Krakowski chleb" z 2006 roku, pierwotnie przygotowany na konkurs "Spojrzenia" w Zachęcie. Może nie zbudujecie na poczekaniu robota rodem z "Ex machiny", ale armia zmechanizowanych chlebów drepczących po kuchni z lekkim szumem wydawanym przez robotyczne odnóża potrafi rozjaśnić najbardziej uciążliwe chwile kwarantanny.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Zdzisław Jurkiewicz, „Słońce”, 1972, fot. Muzeum Współczesne Wrocław
Nieco łatwiejsze do rozwijania naukowe zainteresowania wiążą się z astronomią. Jak udowadniał Zdzisław Jurkiewicz, który swoją pierwszą lunetę zmajstrował już jako trzynastolatek, nie trzeba ruszać się z własnej kuchni, by wybiegać myślami na krańce galaktyki. Można także wpuścić kosmos do mieszkania. "Słońce" to udokumentowana w serii fotografii obserwacja Słońca na ścianie kuchni we wrocławskim mieszkaniu artysty pewnego lipcowego popołudnia 1972 roku. Odbity za pomocą teleskopu i lusterka słoneczny dysk z widocznymi plamami sunie nad domowym horyzontem szafek, kubków i kuchennych utensyliów tworząc jeden z najbardziej poetyckich obrazów w historii polskiej sztuki konceptualnej.
Przysypiać przed telewizorem
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Wizja z pracy Grupy Azorro "Rodzina" – w której rodzice z dziećmi zasiadają przed telewizorem, by obejrzeć program o Liberze, a pociechy lepią z plasteliny "Piramidę zwierząt" i rysują "Czarny kwadrat" – daleka jest od realiów.
Przyjemność można jednak czerpać z samego przysypiania przed telewizorem, niezależnie od treści wyświetlanych w nim programów, chłonąc bogaty pejzaż dźwiękowy mieszkania: przytłumiony śmiech z puszki i niski głos lektora mieszający się z odgłosami kuchennej krzątaniny, jak w "Głosie mojej duszy" Wojciecha Bąkowskiego, mistrza w kontemplowaniu szczegółów banalnej codzienności.
Gromadzić zapasy kiszonek
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Adelina Cimochowicz, "Spiżarnia", DOMIE, fot. Tytus Szabelski / materiały artystki
Umiejętność własnoręcznego sporządzania kiszonek i gromadzenia prywatnych zapasów pozwalających przetrwać miesiące, a nawet lata odosobnienia jest dziś w cenie bardziej niż kiedykolwiek – być może najlepiej przygotowaną na katastrofę grupą społeczną są więc wasze babcie ze swoimi domowymi spiżarniami. Taką apokaliptyczną spiżarnię podczas krótkiej rezydencji w Poznaniu zbudowała Adelina Cimochowicz, przygotowując ponad półtorej setki słoików z kiszonkami, łącząc garażową surowość z wyrafinowanymi kompozycjami kulinarnymi rodem z magazynu "Usta". Jej "Spiżarnia" w formie prywatnego bunkra wypełnionego słoikami jeszcze do niedawna wydawać się mogła eskapistyczna, dziś jest właściwie przykładem sztuki użytkowej.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Bownik, z serii "Gamers", fot. materiały promocyjne Yours Gallery
Na krótko przed pandemią na rynku znalazł się nowy japoński wynalazek – łóżko połączone ze stacją gamingową, pozwalające na zaspokajanie niemal wszystkich potrzeb w pozycji horyzontalnej przed konsolą. Nie trzeba co prawda uciekać się do środków aż tak radykalnych, jeśli jednak jakaś grupa udowadnia, że tkwienie niemal bez ruchu na kilku metrach kwadratowych może być nie męką, a przyjemnością – a w przypadku streamerów i e-sportowców także źródłem poważnych zarobków – są to właśnie gracze. Jeśli ktoś jeszcze nie dowierza, że gry stanowią jedno z kluczowych mediów współczesnej kultury, teraz jest najlepszy czas, by się o tym przekonać. Podpowiedzi, jak zorganizować własne biurko tak, by już nigdy nie chcieć zza niego wstawać, dostarczyć może przy tym cykl „Gamers” Pawła Bownika. Fotograf przedstawia w nim w dwóch seriach e-sportowców i ich stanowiska treningowe. Utrzymane w jednorodnej tonacji kolorystycznej typologiczne przedstawienia wnętrz, skąpane w zielonkawej poświacie niczym kadry z "Matriksa", przywodzić mogą na myśl wnętrza domów z "Zapisu socjologicznego" Zofii Rydet, tyle że miejsce świętych obrazków, koronkowych obrusów i kryształów w komodach zajmują tutaj kontrolery, oplatające pokój głośniki i biurowe fotele.
Bawić się z dzieckiem jak artyści konceptualni
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
KwieKulik, "Działania z Dobromierzem", 1972-74, digitalizacja 2008, fot. Galeria Raster / www.rastergallery.com
W artystycznym przekształcaniu rzeczywistości uczestniczyć mogą nawet kilkumiesięczne dzieci – jak pokazał w latach 70. duet KwieKulik, czyli Zofia Kulik i Przemysław Kwiek, z ograniczonej liczby przedmiotów i sytuacji wyprowadzić można nieskończoną liczbę "czasoskutków estetycznych". W ramach "Działań z Dobromierzem", jednej z najodważniejszych konceptualnych prac stapiających sztukę z życiem, mały Maksymilian Dobromierz fotografowany był przez rodziców w kilkuset różnorodnych, nieraz dość surrealistycznych sytuacjach, w zestawieniu z kolejnymi przedmiotami i fakturami, w kompozycjach odnoszących się do ściśle logicznych matematycznych operacji. Z biegiem czasu "Działania z Dobromierzem" stały się też siłą rzeczy wyjątkowo skrupulatnym rodzinnym albumem przedstawiającym dorastanie dziecka – moment, w którym z biernego ciała traktowanego jako rzeźbiarski przedmiot staje się ono aktywnym współtwórcą fotografowanych sytuacji.