Na przykład, w powieści "Niezwyciężony" (1964) wydarzenia rozgrywają się na tle górskiego krajobrazu, choć na innej planecie. Za to w powieści "Powrót z gwiazd" (1961) góry są całkowicie ziemskie i, co więcej, odgrywają ważną, można powiedzieć, decydującą rolę w fabule. Bohater powieści, astronauta Hal Bregg wraca na Ziemię po dziesięcioletniej misji kosmicznej. W tym czasie na Ziemi z powodu zjawiska dylatacji czasu upłynęło już ponad 120 lat. Legendarny Rip Van Winkle Bregg czuje się w nowym społeczeństwie obco, zwłaszcza że wszyscy, których znał i kochał, umarli. Jego towarzysze, którzy również nie mogą odnaleźć się w nowej rzeczywistości, postanawiają wrócić do dobrze im znanego, "ojczystego" kosmosu i wyruszają za "złotym runem gwiazd". Jednak Bregg zakochuje się w spotkanej na Ziemi kobiecie i zostaje. Decyzję podejmuje podczas górskiej przechadzki – góry podpowiadają mu, co należy zrobić:
Śniegi szczytu zapaliły się złotem i bielą, stał nad pełną liliowego cienia doliną potężny i bezwietrzny, a ja, nie zamykając oczu, pełnych łez łamiących jego światło, powstałem wolno i zacząłem schodzić po piargach na południe, gdzie był mój dom.
Jednym z najlepszych polskich utworów o niebezpiecznym wejściu na górski szczyt jest opowiadanie Lema "Wypadek" ze zbioru "Opowieści o pilocie Pirxie" (1968). W "Wypadku" pojawia się założenie, że w dalekiej przyszłości u robotów mogą pojawiać się emocje, a góry stają się swoistym bodźcem, który je rozbudza. Wyprawa kosmonautów przeprowadza badania na odległej pustynnej planecie, bardzo podobnej do Ziemi. Wśród uczestników wyprawy jest robot o imieniu Aniel (czyli Automat Nieliniowy), którego pewnego razu wyprawiają w góry, żeby dokonał niezbędnych pomiarów. Do bazy robot jednak nie wraca, więc astronauci wyruszają jego śladem, aby dociec, co się stało. Wspinaczkę pilota Pirxa na górę, która wyglądem przypomina gigantyczny kamienny filar, Lem opisał bardzo sugestywnie, dowodząc dobrej znajomości tematu:
Niezwykła była siła wyzwania, jaką czuł w kamiennym spokoju ściany; a właściwie nie było to wyzwanie, lecz coś podobniejszego raczej do wyciągniętej otwarcie ręki – z pojawiającą się natychmiast pewnością, że trzeba ją przyjąć, że jest to początek drogi, na którą musi się wejść. (…) Byli już w górnej partii filaru. Skała, nadal chropowata, zaczynała powoli, a przez to jak gdyby podstępnie odpychać, coraz wyraźniej przewieszona i bez uczciwych zalinowań nie dałoby się tak iść, kilka metrów wyżej szczelina, do tego miejsca wyraźna, zasklepiła się, Pirx miał jeszcze jakieś pięć metrów swobodnej liny, lecz kazał ją ściągnąć Massenie, by się rozejrzeć. Robot przeszedł tędy – bez haków, bez liny i bez asekuracji. "A więc i ja to potrafię" – pomyślał.
Idąc śladami robota Pirx, zaczyna rozumieć, że maszyna jest bardziej podobna do swoich konstruktorów, niż ci gotowi byli przyznać. Kiedy znalazł się sam na sam z nieprzystępną górą, nagle poczuł nieodparte ludzkie pragnienie, by pokonać szczyt i tym samym sprawdzić samego siebie. Przecież "był stworzony do rozwiązywania trudnych zadań, to znaczy do gry, a tam objawiała mu się nie byle jaka – i z najwyższą stawką". A więc górski krajobraz może obudzić instynkt zdobywcy szczytów nawet w nieożywionej maszynie.