Lem – Tarkowski: starcie geniuszy
Choć ”Solaris” Andrieja Tarkowskiego do dziś uważa się za arcydzieło światowej kinematografii, to do tej ekranizacji swojego utworu Lem odnosił się zdecydowanie negatywnie. A z reżyserem pokłócił się już podczas omawiania scenariusza.
Powieść o okrutnych cudach
”Solaris”, najsłynniejsza powieść Lema, została wydana w 1961 roku. Książka stawia przed czytelnikiem wiele trudnych pytań, na które nie udziela jasnych odpowiedzi, a przy tym jest tak wciągająca, że do dziś nie straciła swojego uroku.
W ”Solaris” Lem z niewiarygodną fantazją i filozoficzną przenikliwością podejmuje temat kontaktu człowieka z obcą formą życia. O czym jest ta książka? Autor zabiera czytelnika w bliżej nieokreśloną przyszłość. Tytułowa Solaris to odległe ciało niebieskie w całości pokryte przez żywy, myślący Ocean, a ściślej: ten inteligentny Ocean jest jedynym mieszkańcem planety. Na jej orbicie unosi się ziemska stacja kosmiczna, której załoga ma zbadać naturę dziwnej planety. Na stację wysłany zostaje psycholog Kris Kelvin, który ma się przyjrzeć serii tajemniczych i niepokojących zjawisk. Wkrótce Kelvin odkrywa, że inteligentny Ocean, potrafiący odczytywać myśli ludzi oraz wnikać w ich podświadomość, próbuje nawiązać kontakt z astronautami. W tym celu materializuje ich najskrytsze, najbardziej wstydliwe pragnienia, lęki i obsesje. Dla Oceanu nie ma różnicy pomiędzy marzeniem i rzeczywistością, snem i jawą. Realizuje w materialnej postaci to, co tkwi najgłębiej w zakamarkach ludzkiej psychiki, jakby próbując przemawiać ludzkim językiem. Nie zna odpowiedniego sposobu kontaktu, więc działa ”w ciemno”. Noc na stacji badawczej to czas ”okrutnych cudów”, bowiem sen to niezmiernie ważny stan – człowiek jest wówczas w największym stopniu tożsamy z samym sobą. Właśnie wtedy stacja kosmiczna zapełnia się fantomami – replikami ludzi, które przychodzą do bohaterów z ich własnej podświadomości lub traumatycznych wspomnień.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Stanisław Lem, Kraków, 1975, fot. Jakub Grelowski/PAP
Kilka lat po publikacji ”Solaris” ukazał się pierwszy autoryzowany rosyjski przekład powieści autorstwa Dmitrija Bruskina. Do tej pory jest on uznawany za klasyczny, pomimo pewnych rozbieżności z polskim oryginałem. Przede wszystkim u Lema nazwa planety ”Solaris” jest rodzaju żeńskiego, a w tłumaczeniu Bruskina rodzaju męskiego, co nieznacznie przesuwa akcenty znaczeniowe. Polskiemu odbiorcy z pewnością łatwiej sobie wyobrazić, że tajemnicza planeta-ocean jest "żywotwórcza”. Oryginalna forma została przywrócona przez kobiety. W 1976 roku pojawiło się pełniejsze, niecenzurowane tłumaczenie autorstwa Galiny Gudimowej i Wiery Perelman, w którym została zachowana oryginalna tożsamość płciowa planety. Jednak do dziś, powszechnie i z przyzwyczajenia, używa się rodzaju męskiego. Mimo że pierwsze recenzje sowieckich krytyków były w zasadzie negatywne (a może właśnie dzięki temu), powieść Lema szybko zyskała w ZSRR status kultowej. ”Solaris” była na tyle niepodobna do ponurej literatury socrealizmu i ówczesnej sowieckiej fantastyki, że podczas wizyt Lema w Związku Radzieckim jego wielbiciele dosłownie nosili pisarza na rękach. On sam wspominał: ”»Solaris« wywołała takie emocje, że aż dymiło, najwidoczniej zaspokajałem jakiś głód metafizyki, tak to wyglądało (…) Honorowali mnie (…) silnie w tamtej Moskwie”. Nic dziwnego, że powieść, w której każdy czytelnik odnajduje coś dla siebie, dość szybko doczekała się ekranizacji. Pokusa, by przełożyć arcydzieło Lema na język kina, była ogromna.
Nasza odpowiedź na ”Odyseję kosmiczną”
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Kadr z filmu Andrieja Tarkowskiego "Solaris", 1972, fot. Capital Pictures / CAP / PLF /Forum
Dziś już mało kto pamięta, że to nie Tarkowski pierwszy zekranizował powieść Lema. W 1968 roku w ZSRR powstał spektakl telewizyjny Borisa Nirenburga pt. ”Solaris”, o którym jednak szybko zapomniano. Wprost przeciwnie do filmu Tarkowskiego, który okazał się tak głęboki, wyrazisty i przenikliwy, że wydaje się, iż jest skazany na nieśmiertelność.
Andriej Tarkowski, jak i wielu jego rówieśników, dobrze znał i lubił polską kulturę. Jednak decyzja, by zekranizować ”Solaris”, nie była podyktowana wyłącznie tą sympatią. Jego dwa pierwsze pełnometrażowe filmy – ”Dzieciństwo Iwana” oraz „Andriej Rublow” – wysławiały wielkość ludzkiego ducha i właśnie tego rodzaju ideę reżyser zobaczył u Lema. Tarkowski podkreślał później, że pomysł nakręcenia ”Solaris” nie miał nic wspólnego z jego zainteresowaniem fantastyką naukową. Reżyser przeczytał utwór po swojemu i odnalazł w nim zajmujące go od dawna zagadnienia etyczne. ”Głęboki sens powieści Lema nie mieści się w kategoriach fantastyki naukowej – mówił Tarkowski. – Jest to powieść nie tylko o zderzeniu ludzkiego rozumu z nieznanym, ale i o moralnym konflikcie związanym z nowymi odkryciami w nauce”.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Andriej Tarkowski, fot. Festiwal Kina Afrykańskiego, Kordoba/Wikipedia
W tej historii pojawił się również element twórczej rywalizacji. W 1968 roku serca widzów na całym świecie zdobył imponujący film Stanleya Kubricka ”2001: Odyseja kosmiczna”, który w powszechnym mniemaniu pchnął gatunek filmowej fantastyki na nowe tory. Na Tarkowskim obraz zrobił duże wrażenie. Świadczą o tym aluzje i bezpośrednie cytaty z ”Odysei kosmicznej”, które uważny widz bez trudu dostrzeże w ”Solaris”. Ciekawostką jest fakt, że dyrekcja wytwórni Mosfilm, która zazwyczaj tępiła reżysera, piętrząc przeszkody na jego artystycznej drodze, niespodziewanie przyklasnęła nowemu pomysłowi. Zapewniła niepokornemu artyście najnowocześniejszy sprzęt filmowy dostępny wówczas w ZSRR. Rozumowanie urzędników od spraw kina było proste: film ”Andriej Rublow” bardzo podobał się zachodniej publiczności, dlatego dostrzegli w Tarkowskim potencjalnego twórcę obrazu, który stałby się sowiecką odpowiedzią na dzieło Kubricka.
Nad scenariuszem do ”Solaris” pracował z Tarkowskim pisarz i scenarzysta Friedrich Gorensztejn, którego reżyser bardzo cenił. W tym czasie był już doświadczonym scenarzystą. Jego proza praktycznie nie wychodziła w ZSRR, ale wielu znanych przedstawicieli rosyjskiej inteligencji, w tym Tarkowski, uważało go za genialnego pisarza (i zbytnio się nie mylili). Właśnie jemu ”Solaris” zawdzięcza sceny, których nie było u Lema, a które ostatecznie stały się ozdobą filmu, w szczególności scena pożegnania Krisa Kelvina z domem rodzinnym przed wylotem na Solaris. Tarkowski był bardzo zadowolony z tego, jak Gorensztejn przeniósł jego pomysły na papier. Pozostawało jedynie uzgodnić je z autorem książki. Tutaj twórców filmu czekało nieprzyjemnie zaskoczenie.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Stanisław Lem, Kraków, 1999, fot. Elżbieta Lempp
Stanisław Lem przyjechał do Moskwy w październiku 1969 roku. Była to już jego trzecia wizyta w Związku Radzieckim. Tarkowski, który pracował nad scenariuszem ”Solaris", wiedział, że powinien spotkać się z autorem filmowanej powieści. Grupa sowieckich pisarzy science-fiction zorganizowała spotkanie z Lemem w hotelu ”Pekin”, w którym zatrzymał się autor. Tarkowski nie przyszedł sam, był z nim Łazar Łazariew, krytyk i literaturoznawca, konsultant artystyczny filmu ”Andriej Rublow” (a później także ”Solaris” i ”Zwierciadła”). Friedricha Gorensztejna postanowiono nie zapraszać. Łazariew w swoich wspomnieniach tłumaczył to tak:
Jeśli Tarkowski nie zawsze zachowywał się wystarczająco dyplomatycznie, to Gorensztejn mógł służyć za żywy przykład (…) antydyplomacji. Bardzo łatwo wpadał w gniew, często z błahych powodów, a czasami całkiem bez powodu… Kiedy skończyła się dwugodzinna, bardzo trudna dla mnie i Tarkowskiego rozmowa z Lemem, wychodząc z »Pekinu« równocześnie, jak na komendę, wydaliśmy głośne »uff!«, (…) ta sama myśl przyszła nam do głowy. »Wyobrażam sobie, co by było, gdyby z nami był Friedrich« – powiedział Andriej i wybuchnęliśmy śmiechem…
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Kadr z filmu Andrieja Tarkowskiego "Solaris", 1972, fot. Capital Pictures / CAP / PLF /Forum
Spotkanie zdecydowanie nie było spokojną rozmową wykształconych ludzi. Lem przyjął Tarkowskiego i Łazariewa chłodno, zachowywał się arogancko i nieprzychylnie. Drażniła go obecność Łazariewa, nie mógł zrozumieć, dlaczego w spotkaniu bierze udział człowiek, nie będący ani reżyserem, ani scenarzystą, i najprawdopodobniej uznał kolegę Tarkowskiego za aparatczyka z Mosfilmu albo szpicla (zwłaszcza, że pierwsze absolutnie nie wykluczało drugiego). Tarkowski już na samym początku popełnił duży błąd, bardzo szczegółowo i z niestosownym entuzjazmem opowiadając o zmianach w fabule, które zamierzał wprowadzić. Wtedy Lem ponuro oświadczył, że w jego powieści jest wszystko, co potrzebne do nakręcenia filmu, więc nie ma konieczności uzupełniania książki. Argumenty Tarkowskiego, że z jego doświadczeniem pracy w przemyśle filmowym to on lepiej wie, jak robić filmy, oczywiście nie pomogły. Kiedy Łazariew spytał pisarza, czy nie chce zobaczyć któregoś z filmów Tarkowskiego, Lem odciął się: ”Nie mam na to czasu”.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
"Solaris", reż. Andriej Tarkowski, fot. Mosfilm/East News
”Mnie, i tym bardziej Tarkowskiemu, bardzo przykro było słuchać tego, co i jak mówił Lem - wspominał Łazariew. – Bardzo go szanowaliśmy, podobała nam się jego powieść, więc niechęć i opryskliwość pisarza wydawały nam się niezasłużone, niesprawiedliwe. Ale po upływie czasu myślę, że miał jakieś powody do irytacji i niechęci. Dlaczego miał wierzyć, że reżyser, którego widzi pierwszy raz w życiu i który bez najmniejszego szacunku odniósł się do jego słynnej książki a w dodatku zamierza jeszcze coś w niej zmieniać, dopisywać po swojemu, zrobi dobry film?”.
Tarkowski nie poddawał się i zamierzał wykłócać się do upadłego, ale Lem niespodziewanie złagodniał i, znużony, machnął ręką: ”A niech to, to nie moje zasady, żeby czegoś zabraniać, róbcie, co chcecie, filmujcie”. Łazariew prawie siłą wyciągnął Tarkowskiego z tego spotkania, rozumiejąc, że jeszcze chwila, a pomysł ekranizacji zakończy się fiaskiem. Atmosfera była bardzo nieprzyjemna, zwłaszcza, że w łaskawym przyzwoleniu Lema dało się wyczuć pogardę.
Pisarz również był niezadowolony z rozmowy z filmowcami. Tak to wspominał: ”Z powodu »Solaris« zdrowo się posprzeczaliśmy z Tarkowskim. Przesiedziałem sześć tygodni w Moskwie, spierając się z nim, jak zrobić film, potem nazwałem go »durakiem« i pojechałem do domu…”.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Stanisław Lem z żoną Barbarą przed swoim domem w Krakowie, 1999, fot. Witold Górka/FORUM
Dziesięć lat po premierze filmu Tarkowskiego, którego Lem nigdy w całości nie obejrzał (w 1974 roku film był pokazywany w polskiej telewizji, ale po pierwszej części wyłączył telewizor, bo, jak stwierdził, ”nie wytrzymał”), pisarz opowiedział o swoich zasadniczych zastrzeżeniach odnośnie ekranizacji Stanisławowi Beresiowi. Co mu się nie podobało?
Według Lema, Tarkowski
wcale nie nakręcił »Solaris«, ale »Zbrodnię i karę«. Przecież w filmie wychodzi tylko tyle, że ten paskudny Kelvin doprowadził biedną Harey do samobójstwa, a potem ma z tego powodu wyrzuty sumienia, które są wzmocnione jej pojawieniem się; i to pojawieniem się w okolicznościach dziwnych i niezrozumiałych. Ta fenomenalistyka kolejnych pojawień się Harey była dla mnie egzemplifikacją pewnej koncepcji, którą wywodzić można niemal z samego Kanta. Bo jest przecież Ding an sich, Nieposiężne, Rzecz w Sobie, Druga Strona, do której przedostać się nie można. Z tym jednak, że w mojej prozie zostało to zupełnie inaczej unaocznione i zorkiestrowane.
(Cytat za: Tako rzecze… Lem. Ze Stanisławem Lemem rozmawia Stanisław Bereś, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2002).
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Stanisław Lem, 1975, fot. Aleksander Jałosinski/FORUM
Czy Tarkowski mógłby coś na to odpowiedzieć? Przewidując reakcję Lema, w wywiadzie dla ”Tygodnika Powszechnego” krótko przed premierą filmu reżyser w ten oto sposób nakreślił swoje podejście do problematyki utworu: ”Dla mnie to, co zaszło na stacji kosmicznej między Harey i Kelvinem jest po prostu sprawą stosunku człowieka do jego własnego sumienia”. Tak, Tarkowskiego całkowicie nie interesowała ”solarystyka” ani myślący Ocean jako taki. Nurtowały go natomiast imperatywy moralne i o tym właśnie nakręcił swój film.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
George Clooney w filmie Stevena Soderbergha "Solaris", fot. 20TH CENTURY FOX/East News
Z takim podejściem nie zgadzał się Lem:
A już zupełnie okropne było to, że Tarkowski wprowadził do filmu rodziców Kelvina, a nawet jakąś jego ciocię. Ale przede wszystkim matkę (…) a mat’ to jest Rossija, Rodina, Ziemla. To mnie już porządnie rozgniewało. (…) U mnie Kelvin decyduje się pozostać na planecie bez odrobiny nadziei, a Tarkowski stworzył wizję, w której pojawia się jakaś wyspa, a na niej chatka. A kiedy ja słyszę o chatce i wyspie, to mało ze skóry nie wyjdę z irytacji…
(Cytat za: Tako rzecze… Lem. Ze Stanisławem Lemem rozmawia Stanisław Bereś, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2002).
Pisarz ma oczywiście pełne prawo, by odczuwać złość, ale nie można zapominać, że film to nie książka, a kino jako odrębna dziedzina sztuki rządzi się swoimi prawami. Jeżeli widz, nic nie wiedząc o bohaterze, obserwuje, jak błąka się po pustych pomieszczeniach stacji kosmicznej (a tak właśnie zaczyna się powieść), to szybko zrobi się nieciekawie. W literaturze jest to dopuszczalne, ale nie w kinie. Z artystycznego punktu widzenia rozpoczęcie filmu od sceny, w której poznajemy Kelvina w jego domu rodzinnym, jest w pełni uzasadnione. Notabene takim samym chwytem posłużył się w swojej ekranizacji ”Solaris” Steven Soderbergh, który pokazał widzowi ziemską przeszłość Kelvina i Harey. Adaptacja Soderbergha również niezbyt podobała Lemowi. Po obejrzeniu amerykańskiej wersji z irytacją wyburczał: ”A myślałem, że najbardziej beznadziejny był »Solaris« Tarkowskiego.”
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Afisz filmu Andrieja Tarkowskiego "Solaris", 1972, fot. Movie Poster Image Art / Getty Images
Film Andrieja Tarkowskiego uhonorowano w 1972 roku Nagrodą Specjalną Jury na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Cannes. Jednak jego niespójność z literackim pierwowzorem w dalszym ciągu wywołuje dyskusje. Niektórzy, ku wściekłości fanów Lema, twierdzą wręcz, że Tarkowski w swoich interpretacjach przerósł pisarza. Zwrócił uwagę nie na obcą inteligencję, ale na człowieka, przemieniając planetę-ocean w bezwzględne lustro naszego sumienia. Można uważać i tak. Istotne jest jednak coś innego – w przypadku ”Solaris” mamy przecież do czynienia z zupełnie różnymi, niezależnymi dziełami, z których każde jest bezsprzecznym arcydziełem.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Stanisław Lem w swoim mieszkaniu w Krakowie, fot. Tomasz Tomaszewski/Forum
Stanisław Lem napisał powieść o niemożności, o notorycznym niepowodzeniu, na jakie skazane są próby kontaktu z obcą inteligencją, a także o bohaterstwie człowieka, który po raz kolejny próbuje ten kontakt nawiązać. Bardzo trudno jest zrozumieć Innego. To prawie niemożliwe nawet gdy chodzi o drugiego człowieka, a co dopiero, gdy mowa o pozaziemskiej inteligencji, kierującej się całkowicie niezrozumiałą dla nas logiką. Solaris materializuje utajone, najskrytsze (często erotyczne) pragnienia astronautów, wydobywając je z zakamarków ludzkiej podświadomości w nadziei na znalezienie tematu do rozmowy, który będzie bliski człowiekowi. Może nawet kokietuje w ten sposób. Przecież rozmowę w niezrozumiałym dla nas języku rozpoczynamy od tego, że kopiujemy mowę rozmówcy. Tak też Solaris kopiuje ludzi, którzy tkwią w myślach członków załogi stacji. Stwarzane fantomy mają być jedynie pośrednikami we wzajemnym dialogu. Niestety takiej rozmowy człowiek nie wytrzymuje, ponieważ Obcy zawsze pozostaje Obcym. W ”Solaris” Tarkowskiego Ocean materializuje ziemskie grzechy bohaterów. W konsekwencji reżyser stworzył film-przypowieść o grzechu i zadośćuczynieniu, a kontakt człowieka z inteligentnym Oceanem to u niego model Sądu Ostatecznego – z pokutą i odkupieniem. Obie te historie mogą dużo powiedzieć o świecie i o nas samych – każda na swój sposób.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Gwiazda Solaris-3: Mgławica Tarantula, NGC 2070, fot. Zubenelgenubi/Wikipedia
Kropkę nad ”i” w tym sporze postawił pisarz Aleksander Genis, trafnie zauważając, że: ”Lem wszedł do literatury XX wieku w bardzo rzadko spotykany sposób, stając się twórcą nie nowego stylu, a nowego świata. Do tego stopnia przyzwyczailiśmy się do wymyślonej przez niego planety, że zajęła ona swoje miejsce pośród innych wyimaginowanych światów na równi z Atlantydą, Utopią czy Laputą. Przypowieść o inteligentnym Oceanie ma lakoniczny i wielowarstwowy charakter, pozwalający fikcji żyć poza tekstem, który go narodził. Przestawszy być wyłączną własnością autora, co z pewnością go drażniło, Solaris stała się źródłem różnorodnych interpretacji. Wszystkie one, w tym oczywiście obie ekranizacje, odcinają od powieści to, co uważają za zbyteczne, pozostawiając jedynie trzon pomysłu”. A ów trzon pomysłu to rozmyślania bohaterów Lema o tym, co czyni człowieka człowiekiem.
Tłumaczenie z rosyjskiego: AW.
[{"nid":"5683","uuid":"da15b540-7f7e-4039-a960-27f5d6f47365","type":"article","langcode":"pl","field_event_date":"","title":"Jak by\u0107 autorem - w kinie?","field_introduction":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. Wyj\u0105tki te by\u0142y rzadkie w przesz\u0142o\u015bci, dzi\u015b s\u0105 nieco cz\u0119stsze, ale i dobrych film\u00f3w dzi\u015b mniej ni\u017c to kiedy\u015b bywa\u0142o.","field_summary":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. ","topics_data":"a:2:{i:0;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259606\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:5:\u0022#film\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:11:\u0022\/temat\/film\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}i:1;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259644\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:8:\u0022#culture\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:14:\u0022\/temat\/culture\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}}","field_cover_display":"default","image_title":"","image_alt":"","image_360_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/360_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=dDrSUPHB","image_260_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/260_auto_cover\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=X4Lh2eRO","image_560_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/560_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=J0lQPp1U","image_860_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/860_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=sh3wvsAS","image_1160_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/1160_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=9irS4_Jn","field_video_media":"","field_media_video_file":"","field_media_video_embed":"","field_gallery_pictures":"","field_duration":"","cover_height":"266","cover_width":"470","cover_ratio_percent":"56.5957","path":"pl\/node\/5683","path_node":"\/pl\/node\/5683"}]