Chociaż o miłości mówi się, że jest lub powinna być bezinteresowna, gramatyka czułych słówek temu przeczy. Częsta obecność zaimka "mój" w zwrotach do ukochanych decyduje o przyporządkowaniu sobie obiektu miłości. "Wybacz mi, moja słodka" – prosi jeden z bohaterów "Miecza przeznaczenia" Andrzeja Sapkowskiego, okazując jednocześnie skruchę i władczość. "Mój ci jest! mój ci jest!" – wyznaje Danusia Zbyszkowi z powieści Sienkiewicza. Autorzy słownika afektonimów zaś przekonują, że zakochani pragnący swoją miłość wykrzyczeć i ogłosić całemu światu, używają dodatkowo przymiotników (często w stopniu najwyższym), które mają podkreślić siłę uczucia. Stąd tak wiele w polszczyźnie "jedynych", "najmilszych", "najpiękniejszych" czy "najdroższych". Słuchając określeń typu "skarbie", "złociutka", "perełko", zdajemy sobie sprawę, jak cenna jest dla kogoś druga osoba.
Urodzeni romantycy sięgają do bajek i istot nadprzyrodzonych. Mamy więc: "księżniczki", "królewiczów" (koniecznie na białym koniu), "boginie", "anioły", ale też "diabełki" i "bestie". Czasem mężczyźni nazywają partnerkę "laleczką" i chociaż to może infantylne, to i tak brzmi lepiej niż "laseczka". Przynajmniej w języku polskim, gdyż u naszych południowych sąsiadów wyraz láska oznacza "miłość", jak w zbiorze felietonów Mariusza Szczygła o Czechach "Láska nebeská" ("miłość niebiańska"). Prof. Jan Miodek we wspomnianym wywiadzie mówił także:
Panuje przekonanie, że polski język miłości jest wulgarny. Ale możemy powiedzieć, że na świecie na pewno jest więcej dobra niż zła, tylko zło jest krzykliwsze i bardziej widoczne. Śmiem twierdzić, że na pewno w języku miłości kochanków jest więcej tego, co językowo-stylistycznie piękne niż wulgarne.
Jak smakuje miłość? Obok powszechnych "ciach" i "ciasteczek" tudzież "cukiereczków" mamy w polszczyźnie określenia nierzadko kontrowersyjne. "Pączusie" są co prawda apetyczne, ale też pulchne, podobnie jak "kluseczki" czy "pulpeciki". "Paszteciki" brzmią surowo, za to "pierożki" mogą mieć różne nadzienie, nie zawsze słodkie. Kłopotliwe są również "ptysie". Ta regionalna nazwa francuskiego ciastka petit chou à la crème tłumaczona dosłownie w języku polskim jako "kapustka z kremem" nie jest najpiękniejszym wyznaniem miłości. Może więc lepiej nie dociekać pochodzenia niektórych słów lub przejść na językową dietę i ograniczyć się do sformułowań typu "najsłodszy", jak zrobił to Żeromski w noweli "W sidłach niedoli"?
Źródła: Mirosław Bańko, Agnieszka Zygmunt, "Czułe słówka. Słownik afektonimów", Warszawa 2011; Jerzy Bralczyk, Lucyna Kirwil, "Pokochawszy. O miłości w języku", Warszawa 2018; Małgorzata Broszko, "Kocha, lubi, miłuje… O zmianach znaczeń wyrazów związanych (niegdyś) z miłością", online: https://dspace.uni.lodz.pl [dostęp: 6.02.2022]; Mariola Jakubowicz, "Z historii nazw miłości w językach słowiańskich" [w:] "Jezikoslovni zapiski", 23/2017; Dorota Wodecka, "Miodek: Jo ci przaja" [w:] "Gazeta Wyborcza", 31.01.2011.