Od „Sukienki” do „Tanga” – oscarowy przegląd filmów krótkometrażowych
Sukienka. Zaprojektuje ją Tomasz Ossoliński – jego styl idealnie pasuje do czerwonego dywanu i bodaj najbardziej eleganckiej imprezy filmowej świata. Z pewnością najważniejszej: o zaproszeniu na którą marzy większość twórców w każdym wieku. Wielokrotnie ubierał już polskie gwiazdy, teraz ubierze gwiazdę wschodzącą – Annę Dzieduszycką. Odtwórczyni głównej roli w nominowanym do Oscara filmie Tadeusza Łysiaka będzie mogła na własne oczy zobaczyć hollywoodzki blichtr i poczuć oscarowe emocje.
"Sukienka" – nadzieja na Oscara
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Ekipa krótkometrażowego filmu "Sukienka" na czele z reżyserem Tadeuszem Łysiakiem i aktorką Anną Dzieduszycką oraz Dyrektor PISF Radosław Śmigulski wzięli udział w gali Independent Spirit Awards, 2022, fot. Momodu Mansaray/Getty Images
Film "Sukienka" wyreżyserował Tadeusz Łysiak – jego styl idealnie trafił w gusta akademików przyznających nominacje krótkometrażowym filmom fabularnym z całego świata. Konkurencja w tym roku była spora, bo do oscarowego wyścigu zakwalifikowało się 145 tytułów. Aby w ogóle móc się ubiegać o nominację należy albo zgłosić film drogą tradycyjną, czyli zapewnić mu dystrybucję kinową w Stanach, co wiąże się z dużym kosztami albo zdobyć nagrodę na jednym z tzw. kwalifikujących festiwali. Ich lista jest dostępna na stronie Akademii, a wśród "oscarowych" wydarzeń filmowych są Krakowski Festiwal Filmowy, Warszawski Festiwal Filmowy oraz poznański Animator. Niektórzy producenci czy dystrybutorzy krótkich filmów tak planują ich ścieżkę festiwalową, aby trafić do programu festiwalu, który może być trampoliną do oscarowej nominacji.
"Sukienka" wygrała aż na dwóch takich imprezach – w Atlancie oraz Sofii (In The Palace International Short Film Festival). Potem zaczęła się długa i intensywna kampania promocyjna filmu, aby mógł on trafić na tzw. shortlistę – tutaj kwalifikuje się tylko 10 tytułów. A za wysiłkiem idą koszty. Większość producentów wynajmuje lokalne agencje PR do pomocy, choć ich usługi kosztują kilkadziesiąt tysięcy złotych: dokładnych kwot nikt nie chce podać. Do tego dochodzą ceny biletów lotniczych i pobytu twórców na miejscu – ich fizyczna obecność jest ważnym elementem strategii promocyjnej.
Tadeusz Łysiak i Anna Dzieduszycka pojechali do Los Angeles, aby osobiście przekonywać właściwe osoby do obejrzenia i wybrania ich filmu, jeszcze przed ogłoszeniem nominacji, czyli 8 lutego. Gdy udało się ją zdobyć, promocyjne wysiłki się zintensyfikowały. Twórcy "Sukienki" są w Los Angeles od ostatniego tygodnia lutego i od miesiąca udzielają wywiadów, uczestniczą w pokazach swoich filmów, chodzą też na inne istotne wydarzenia branżowe, jak rozdanie Independent Spirit Awards. Są obecni wszędzie, gdzie mogą opowiedzieć o swoim filmie i zdobyć jeden, dwa głosy więcej. Według oscarowych reguł na krótkometrażowe fabuły mogą głosować wszyscy akademicy mający "aktywne i dożywotnie" członkostwo i którzy widzieli cały zestaw nominowanych tytułów. Dlatego tak ważne jest, żeby pokazać swój tytuł jak największej liczbie głosujących. Przy okazji – to już wiadomo z social mediów – twórcy chodząc na różnego rodzaju imprezy, w tym tzw. lunch nominowanych, spotykają innych filmowców ubiegających się w tym roku o statuetkę. Tadeusz Łysiak siedział więc nieopodal Jane Campion, Denisa Villeneuve'a, Kennetha Branagha, Paula Thomasa Andersona czy Stevena Spielberga. W przeszłości polscy nominowani świetnie się bawili tańcząc i śpiewając choćby z Quentinem Tarantino.
Od "Męskiej sprawy" do "Naszej klątwy"
Obecność na tych istotnych branżowych imprezach to nie tylko promocja bieżącego filmu, to także inwestycja w przyszłość. Sławomir Fabicki, nominowany razem z Bogumiłem Godfrejowem za "Męską sprawę" w 2001 roku, spotykał się wówczas z zagranicznymi agentami i producentami; był także na planie "Złap mnie jeśli potrafisz" Steven'a Spielberga, gdzie zdjęcia robił polski operator Janusz Kamiński – nominowany notabene w tym roku za "West Side Story". Wsparcie amerykańskiej, filmowej Polonii jest zresztą nie do przecenienia. Oprócz Janusza Kamińskiego w promocji rodakom pomagali na przestrzeni lat między innymi Jan AP Kaczmarek, Jerzy Skolimowski, Agnieszka Holland czy Krzysztof Wojciechowski, który zajmował się promocją i dystrybucją filmów, był też przez lata asystentem słynnego Boba Rafelsona.
Podczas oscarowej kampanii "Męskiej sprawy" Fabicki rozwijał już projekt swojego pełnometrażowego debiutu "Z odzysku" i wkrótce po ceremonii dostał propozycję zrealizowania go po angielsku. Uznał jednak, że obostrzenia – nie miałby prawa do ostatecznego kształtu montażu (tzw. final cut), wyboru szefów najważniejszych pionów czy pierwszoplanowego aktora – są zbyt duże. Wybrał wolność i premierę polskojęzycznego debiutu na festiwalu w Cannes w sekcji Un Certain Regard w 2006 roku.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
"Królik po berlińsku" w reżyserii Bartka Konopki, fot. materiały prasowe
Na zagraniczny start nie skusił się też Bartek Konopka, nominowany w 2010 roku w kategorii Najlepszy Krótkometrażowy Dokument za "Królika po Berlińsku". Wspomina, że podczas promocyjnego pobytu w Los Angeles bez efektu rozglądał się za amerykańskim agentem, ale z tych planów też ostatecznie nic nie wyszło. Ale po wielu latach, gdy Konopka rozważał zatrudnienie brytyjskich aktorów do swojej pełnometrażowej fabuły "Krew Boga", nominacja do Oscara ułatwiła mu poszukiwania. Jak wyglądała ścieżka "Królika…" z Polski do Los Angeles? Po nagrodzie na Krakowskim Festiwalu Filmowym, dokument trafił na prestiżowy festiwal Hot Docs w Kanadzie. Reprezentująca go tam producentka Anna Wydra dowiedziała się o możliwości zdobycia nominacji i spełniała po kolei wszystkie warunki, aby ją dostać. O tyle to istotny wątek w historii polskich "krótkich Oscarów", że sukces Wydry i Konopki pokazał innym filmowcom, że nagrody Amerykańskiej Akademii filmowej nie są poza zasięgiem. Wydra w 2010 wspominała, że do tej pory tylko trzy polskie dokumenty były w ścisłym gronie walczącym o nagrodę – "Biały Orzeł" Eugeniusza Cękalskiego w 1942 roku, w 1994 roku "89 mm od Europy" Marcela Łozińskiego, w 2004 roku "Dzieci z Leningradzkiego" Hanny Polak i Andrzeja Celińskiego. W zeszłym roku okazało się, że do tej listy dochodzi jeszcze przedwojenny film Wandy Jakubowskiej "Morze" z 1933 roku. Jak widać zarówno oscarowa przyszłość, jak i przeszłość może zaskoczyć.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Kadr z filmu "Joanna", reżyseria: Aneta Kopacz, 2013, fot. Wajda Studio / promotional materials
W ostatnich latach właściwie co roku polskie krótkie metraże albo ubiegały się o nominację, albo były na shortliście, by wymienić "Więzi" Zofii Kowalewskiej, "Chodźmy w noc" Kamili Tarabury czy "Atlas" Macieja Kawalskiego. W rekordowym roku 2014 nominowane do Oscara były aż dwa polskie dokumenty krótkometrażowe – "Joanna" w reżyserii Anety Kopacz oraz "Nasza klątwa" Tomasza Śliwińskiego. Tamten rok w ogóle był bardzo biało-czerwony: Oscara dostała "Ida" Pawła Pawlikowskiego, Łukasz Żal i Ryszard Lenczewski mieli szansę na statuetkę w kategorii Najlepsze Zdjęcia, a Anna Sheppard – Najlepsze Kostiumy.
Wcześniej sensacją były oscarowe szanse Tomasza Bagińskiego ("Katedra" walczyła o Oscara za Najlepszą Krótkometrażową Animację w 2002 roku), wówczas nieznanego animatora – dziś uznanego na świecie twórcę i producenta. Najnowsza pozycja w jego filmografii to robiony na zlecenie Netflixa serial "Wiedźmin" na podstawie prozy Andrzeja Sapkowskiego. W kategorii animowanych krótkich metraży są jeszcze dwa polskie akcenty –produkowany przez łódzkie studia BreakThru Films i Se-Ma-For "Piotruś i Wilk" w reżyserii Suzie Tempelton (nominacja w 2006) oraz "Madame Tutli-Putli", współreżyserowana przez mieszkającego na stałe w Kanadzie Macieja Szczerbowskiego.
Przygody "Tanga"
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
"Tango", reżyseria: Zbigniewa Rybczyńskiego, 1980, fot. Se-ma-for
Ciekawa i pełna zwrotów akcji jest historia otaczająca jedyną nagrodę amerykańskiej Akademii Filmowej przyznana polskiemu krótkiemu metrażowi – animowanemu "Tangu" Zbigniewa Rybczyńskiego. I wcale nie chodzi tutaj o anegdotę o tym, jak reżyser wyszedł na papierosa z gali i mimo zdobytego Oscara nie mógł na nią wrócić. W rozmowie z Culture.pl opowiada ze szczegółami jak "Tango", wyprodukowane w 1980 roku i nagrodzone w Los Angeles w 1983 roku, w ogóle dostało się na hollywoodzki czerwony dywan. O nominacji Rybczyński dowiedział się z wiedeńskiej prasy – przebywał wtedy już od dwóch lat na emigracji w Austrii.
Text
Byłem tym zdziwiony, gdyż nie miałem pojęcia w jaki sposób filmy są nominowane do Oscarów oraz w jaki sposób "Tango" znalazło się w Ameryce. Dopiero po otrzymaniu Oscara dowiedziałem się w jaki sposób to się stało. Przed Oscarem "Tango" zdobyło kilka nagród na poważnych festiwalach filmowych ( m.in. Grand Prix w Oberhausen i w Annecy). Takimi filmami, głównie z Europy Wschodniej i Azji, interesował się amerykański dystrybutor filmowy – pan Rappaport. Gdy zobaczył "Tango" skontaktował się z Filmem Polskim w celu zakupu praw do dystrybuowania filmu na terenie Ameryki Północnej. W trakcie starań, w Polsce został ogłoszony stan wojenny i wszelkie rozmowy się urwały. Pan Rappaport nie dał jednak za wygraną i kilkakrotnie ponawiał propozycje zakupu. Po prawie dwóch latach starań (wybrał się nawet w podróż do Warszawy), udało mu się w końcu zakupić prawa do filmu. Po otrzymaniu kopii "Tanga", wynajął jedno z profesjonalnych kin w Los Angeles County (odpowiednik polskiego powiatu), gdzie przez co najmniej dwa tygodnie, "Tango" było pokazywane jako dodatek do filmu fabularnego w regularnym programie kina. W tamtym czasie, taki właśnie warunek musiał być spełniony przez każdy (krótki lub długi) film przed zgłoszeniem do Oscarów. Film zdobył nominacje. Po zdobyciu Oscara, "Tango" stało się dla pana Rappaporta ósmym z kolei Oscarem zdobytym przez filmy, które zakupił i dystrybuował. Wśród innych filmów były m. in. te w reżyserii Milosa Formana oraz Akiry Kurosawy. I choć głownie dzięki panu Rappaport zawdzięczam Oscara – nie miałem okazji poznać go osobiście. Po jakimś czasie, gdy zostałem członkiem Akademii, dowiedziałem się, że z "Tangiem" członkowie Akademii mieli pewne problemy. Po pierwsze trudno było ustalić do jakiej kategorii "Tango" powinno być zakwalifikowane. Tango nie był filmem rysunkowym lub lalkowym jak większość filmów animowanych powstających w tamtym czasie. W końcu jednak, dzięki "Tangu" postanowiono zdefiniować, że do kategorii animacji należą wszystkie filmy fotografowane poklatkowo (stop-motion photography). I tak "Tango" stało się filmem animowanym.
Drugim problemem była data powstania filmu. Oscary są przyznawane za filmy z minionego roku. "Tango" powstało w 1980 roku, a więc powinno być zgłoszone do Akademii w 1981. A tymczasem był już rok 1983. Postanowiono jednak zrobić wyjątek ze względu na fakt, że w Polsce był stan wojenny i kraj był praktycznie zamknięty dla świata zewnętrznego... ale to chyba musiał wyjaśnić członkom Akademii pan Rappaport.
Rybczyński kończy swoją opowieść tak:
Text
W tamtych czasach w polskiej telewizji nie pokazywano transmisji z Oscarów. Poza krótkimi wzmiankami w gazetach ukazał się tylko jeden dłuższy artykuł w "Trybunie Ludu", w którym po raz pierwszy zostałem obrzucony błotem. Ponieważ na scenie, odbierając nagrodę, wypowiedziałem kilka słów o "Solidarności" i o Lechu Wałęsie, artykuł poinformował Rodaków, że dostałem Oscara "pod ladą" od CIA za polityczną demonstrację w trakcie wręczania nagrody." kończy swoją opowieść Rybczyński.
94. ceremonia rozdania Oscarów odbędzie się w nocy z 27 na 28 marca. Nawet jeśli polscy twórcy wrócą do kraju bez statuetki, zawsze zostanie im…sukienka.
[{"nid":"5683","uuid":"da15b540-7f7e-4039-a960-27f5d6f47365","type":"article","langcode":"pl","field_event_date":"","title":"Jak by\u0107 autorem - w kinie?","field_introduction":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. Wyj\u0105tki te by\u0142y rzadkie w przesz\u0142o\u015bci, dzi\u015b s\u0105 nieco cz\u0119stsze, ale i dobrych film\u00f3w dzi\u015b mniej ni\u017c to kiedy\u015b bywa\u0142o.","field_summary":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. ","topics_data":"a:2:{i:0;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259606\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:5:\u0022#film\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:11:\u0022\/temat\/film\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}i:1;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259644\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:8:\u0022#culture\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:14:\u0022\/temat\/culture\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}}","field_cover_display":"default","image_title":"","image_alt":"","image_360_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/360_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=dDrSUPHB","image_260_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/260_auto_cover\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=X4Lh2eRO","image_560_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/560_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=J0lQPp1U","image_860_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/860_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=sh3wvsAS","image_1160_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/1160_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=9irS4_Jn","field_video_media":"","field_media_video_file":"","field_media_video_embed":"","field_gallery_pictures":"","field_duration":"","cover_height":"266","cover_width":"470","cover_ratio_percent":"56.5957","path":"pl\/node\/5683","path_node":"\/pl\/node\/5683"}]