Nowe trendy symbolizowane były w "Machinie" graficznie przez rakiety wzbijające się w górę lub spadające w dół (czasem też lecące w bok, jeśli zjawisko wydawało się autorom niejednoznaczne). Przez pewien czas, obok dłuższych notek opisujących wybrane zjawiska, pojawiały się także hasłowe zestawienia różnych tendencji. I tak, według redakcji, w drugiej połowie 1999 roku na fali wzrostowej były m.in. muzyka latynoska, piwo, kino superefektów, Jerzy Owsiak, Radiostacja, balangi na Ibizie, miłosne e-maile. Z mody zaś rzekomo wychodziły (czy też redakcji nie podobał się kierunek, w którym zmierzały) polski hip-hop, niemiecki trance (i berlińskie Love Parade), manga i telewizja (zarówno publiczna, jak i stacje muzyczne). Z pogonią za trendami nie należało też przesadzać: w złośliwym artykuliku z czerwca 2001 roku przedstawiono ofiarę popkultury, która "za bardzo chciała być modna". Wśród jej zainteresowań wymieniono m.in. Wschód (po seansie "Przyczajonego tygrysa i ukrytego smoka" zapisała się na tai-chi i kung-fu, kupiła książki o feng shui), telewizyjnego "Pegaza" (którego wypadało oglądać odkąd prowadził go Świetlicki z Dyduchem), grę "Black & White" i melodyjny hip-hop (za przykład podano Paktofonikę).
"Machina" jako pismo, które chciało podążać za wszelkimi nowinkami, uważnie przyglądała się pełzającej cyfryzacji Polski. W magazynie pojawiały się artykuły o urokach osiedlowej sieci komputerowej, forum rowerowym na kanale IRC (wraz ze słowniczkiem slangu), reportaż o polskich hakerach czy wywiad z twórcą programu antywirusowego, Markiem Sellem (opatrzony galerią krajowych wirusów o wyjątkowo malowniczych nazwach, takich jak "A_kuku.889" czy "DarkDowcipas.23.03" – ten ostatni miał co 28 sekund wyświetlać "dowcipne" komunikaty w stylu "Jestem glodny! Wloz hamburger (bez ketchupu!!) do stacji A"). Przez pewien czas magazyn recenzował też krajowe i zagraniczne strony internetowe (dla przykładu oceny pierwszych polskich serwisów społecznościowo-randkowych: fotka.pl 3/5, sexy.onet.pl 4/5, amory.pl 1/5).
Wróćmy do "Trendów". W numerze z maja 2001 czytamy: "Pojawił się nowy gatunek literacki. Nazywa się blog". Dowiadujemy się, że to coś pomiędzy formą nowoczesnego pamiętnika a "Big Brotherem" i że tylko nowicjusze czytają bloga "od początku", czyli w chronologicznej kolejności wpisów: "prawdziwy czytelnik jest z blogiem na bieżąco, jest od bloga uzależniony".
Kolejnym z sieciowych trendów omawianych na łamach tej rubryki była "najbardziej interaktywna forma komunikacji w Internecie", czyli czat. Od września 1999 do kwietnia 2000 na stronie Onetu internauci mogli kierować swoje pytania m.in. do Leszka Balcerowicza, Jurka Owsiaka, Janusza Korwin-Mikkego, Bogusława Lindy, Jacka Kaczmarskiego, zespołów Myslovitz, Mafia i De Mono.
Jednym ze zjawisk, któremu wróżono świetlaną przyszłość, był empetrójkowy obieg utworów ściąganych legalnie ze specjalnych witryn, który pozwalał szerzej zaistnieć debiutantom. Czytamy: "Jak bardzo różni się internetowa hierarchia od sprzedaży płyt i kaset, świadczy lista nagrań najczęściej ściąganych z polskiej strony www.mp3.pl [...]: 1. Trójmiasto, Ballada o smutnej blondynce (humor, 7321 ściągnięć), 2. Beehunter, Eclipse '99 (dance, 7241), 3. Abyss 3, Between The Sunrays (techno, 3292) [...]". Jednak ówczesna Polska nie doczekała się internetowego sukcesu na miarę Arctic Monkeys, których popularność zaczęła się od MySpace'a; na kariery zrodzone wyłącznie z wyświetleń i streamów branży muzycznej przyjdzie poczekać jeszcze kilkanaście lat.
W rubryce kilkukrotnie piętnowano piractwo, choć pewną sympatię wzbudził Napster, jeden z protoplastów programów p2p, umożliwiających dzielenie się plikami medialnymi. Bartek Chaciński pisał o nim, iż "jako forum dobrowolnej i bezpłatnej wymiany plików [...] jest znacznie mniej naganne moralnie niż pospolite piractwo".
Sztuka optymistyczna i uliczna