W latach 1991–1997 studiowała na Wydziale Rzeźby Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku. Promotorem jej pracy dyplomowej był prof. Franciszek Duszeńko.
W 2013 otrzymała "Paszport Polityki" za rok 2012, Royal Scottish Academy Award oraz Sztorm 2012 – nagrodę "Gazety Wyborczej Trójmiasto". W 2014 za pracę "Tęcza" artystka otrzymała nagrodę kulturalną gazety "Co Jest Grane" – Wdechy 2013 (w kategorii Miejsce Roku). Była także nominowana do Nagrody Radia TOK FM im. Anny Laszuk za 2013.
Życie codzienne
W wielu swych pracach Julita Wójcik wykorzystuje proste, codzienne zajęcia domowe, zazwyczaj przypisywane kobietom, zamienione na działania artystyczne. Z jednej strony podkreśla niewątpliwy urok tych czynności, w jej realizacjach można jednak dostrzec problem stereotypów związanych z tak zwanymi rolami kobiecymi. Podczas projektu "Marzenie prowincjonalnej dziewczyny", w galerii w prywatnym mieszkaniu w Sopocie, prowadzonej w lutym i marcu 2000 roku wspólnie z Pauliną Ołowską i Lucy McKenzie, artystka pokazała "Misie". 64 wydziergane misie, rozwieszone na ścianie na wzór tapety, to ironia na temat wyobrażeń o kobiecych potrzebach i aspiracjach. W tym samym roku na trawniku między jezdniami ul. Władysława IV w Gdyni założyła "Mój ogród", kilkumetrową rabatę kwiatową, którą starannie pielęgnowała i przy której urządzała pikniki. W centrum Zielonej Góry w 2001 roku Julita Wójcik stworzyła niewielki zbiornik wodny - "Oczko wodne".
Głośne echo medialne wywołała jej akcja "Obieranie ziemniaków" w 2001 roku w warszawskiej Zachęcie. Podczas jej trwania ubrana w fartuszek artystka obierała ziemniaki, rozmawiając z widzami i udzielając wywiadów. Jej działanie legitymizowała i sakralizowała instytucja, w której miało ono miejsce. Swą akcją Wójcik zwracała uwagę na sytuację wielu kobiet w Polsce - rolę kur domowych, do jakiej są sprowadzane.
Wymowa działań artystki jest jednak ambiwalentna. Niezaprzeczalny wydźwięk krytyczny miesza się w nich z wyraźnym szacunkiem dla codziennych czynności i małych hobby. Na swą wystawę "Komplety" w 2005 roku w Galerii Arsenał w Białymstoku Wójcik zaprosiła dwie hafciarki, które wspólnie z nią prezentowały swe rękodzieła. Przestrzeń wystawiennicza zamieniona została w pokój wypełniony robótkami i przedmiotami przywodzącymi na myśl odchodzącą w przeszłość prowincję. Na tej samej wystawie artystka zaprezentowała wykonany przez siebie na szydełku model budynku Galerii Arsenał. Podobny obiekt powstał między innymi na wystawę "Palimpsest Muzeum" (w ramach Łódź Biennale 2004) - szydełkowa miniatura Pałacu Poznańskiego w Łodzi ("100% bawełny" 2004). W podobny sposób, jednak przy o wiele większym nakładzie pracy, powstał "Falowiec" (2005-2006), model najdłuższego budynku mieszkalnego w Polsce, stojącego na jednym z gdańskich blokowisk w dzielnicy Przymorze.
Sprawy społeczno-polityczne
Niektóre akcje Julity Wójcik przybierają wyraźnie społeczno-polityczny charakter. W 2003 roku artystka zamiatała na terenie byłej fabryki w Łodzi, zwracając uwagę na los włókniarek po zamknięciu ich miejsc pracy. Akcję "Pozamiatać po włókniarkach" dokumentuje film wideo i fotografie. Rok wcześniej próbowała dokonać "Rewitalizacji Parku Schopenhauera" w cieszącej się złą sławą dzielnicy Gdańska – Oruni (2002), gdzie na pewien czas sprowadziła trzy kozy z zoo w Oliwie. Wyjadając chwasty, strzygąc trawę i stanowiąc atrakcję dla dzieci miały one za zadanie przywrócić porządek w tym zapomnianym przez lokalnych włodarzy zakątku. Z kolei na Gradowej Górze w Gdańsku artystka postawiła błękitną piaskownicę pomalowaną w białe obłoczki jako akcent kontrastujący ze znajdującym się tam ogromnym stalowym krzyżem ("Piaskownica z widokiem", 2002).
Podczas dwukrotnie przeprowadzonej akcji "Waitresses" (w Warszawie w 2002 oraz w Sztokholmie w 2003) Wójcik jako kelnerka stała przy stole klientów restauracji ubrana w fartuch, który był jednocześnie obrusem. Jakby swą nachalną obecnością chciała zwrócić uwagę na pracę osób przygotowujących i podających posiłki.
W 2003 roku w Berlinie artystka, stojąc przy słupie komunikacji świetlnej, informowała kierowców o kolorze palącego się światła. Stała na straży porządku, ale jednocześnie dokonywała aktu samowoli ("Czerwony, żółty, zielony"). Nie bez ironii było też działanie "Z ziemi włoskiej do Polski... i z powrotem" przeprowadzone przez Wójcik w Rzymie w 2005 roku. Podczas akcji myła Fiata 126p, popularnego Malucha produkowanego od lat siedemdziesiątych w Polsce na włoskiej licencji.
Mimo częstej wymowy krytycznej, sztuka Julity Wójcik zawsze ma jednak pogodny charakter. W akcji "Dokarmiaj niebieskie ptaki" (2003-2005) artystka budowała i rozstawiała karmniki przypominające budynki instytucji, z którymi aktualnie współpracowała. Film wideo dokumentujący działanie "Pust' wsiegda budiet sołnce" (2004) ukazuje artystkę puszczającą latawiec w kształcie słońca. W 2004 roku w Kostrzynie Wójcik odtworzyła tamtejszy zamek, dziś w ruinie, za pomocą kilkuset odpowiednio rozwieszonych balonów. Była to jednak instalacja efemeryczna - podczas akcji zamek uleciał w powietrze ("Odbudowa zamku").
W kolejnych latach Julita Wójcik wciela się w postać Gilali, wcześniej wykorzystywanej przez artystkę jako jej dwuwymiarowe logo wielkiej, czarnej dziewczyny przypominającej schematyczny piktogram z tabliczek na drzwiach damskich ubikacji. Przebrana w czarny, gąbkowy strój, artystka jako Gilala, jeździła na łyżwach na lodowisku w Sopocie ("Jazda figurowa", 2005), a w czeskiej Pradze podczas tamtejszego biennale próbowała przysłonić figurę św. Nepomucena na Moście Karola ("Figura pomnikowa", 2005).
Zaproszona do udziału w wystawie w Norwegii, Wójcik zrealizowała poetycki projekt "If You See Something Say Something" (2007). Tytułowe hasło zaczerpnęła z akcji propagandowej prowadzonej w Nowym Jorku, mającej na celu zwiększenie czujności mieszkańców miasta na wszelkie podejrzane przedmioty, osoby, zachowania, potęgującej przy tym atmosferę antyterrorystycznej histerii po atakach 11 września 2001. Wójcik przejęła rolę propagandowego medium, z megafonem powtarzała zalecenia: "Be suspicious of anything unattended", z tym że czyniła to samotnie wśród dziewiczej przyrody norweskich fiordów.
Więc hasło 'jeśli coś zobaczysz, to powiedz coś' jest nie do zrealizowania, bo widoki są tak piękne, że dech zatyka i już – tłumaczyła w wywiadzie.
Rola sztuki, pozycja artysty
Kontekstem wielu działań Wójcik jest historia sztuki, szczególnie interesują ją pytania o wtórne życie twórczości artystycznej, umuzealnienie, relacje między sztuką a rzeczywistością. To wszystko okraszone oczywiście charakterystycznym dla artystki poczuciem humoru. Na otwarcie nowego budynku Muzeum Sztuki w Łodzi, nazwanego ms2, w 2008 roku Wójcik zorganizowała "Wyścig na 3600 ms2", nawiązując do nazwy nowego oddziału muzeum. Po ostatniej przemowie nastąpił wystrzał z pistoletu - był to sygnał do startu biegu przez 3600 metrów kwadratowych nowej powierzchni wystawowej. Artystka w specjalnym białym stroju sportowym biegła wśród wernisażowych gości, niczym w slalomie wymijając poszczególne eksponaty.
W kilku realizacjach Wójcik w ironiczny i zabawowy sposób odnosiła się do sztuki abstrakcyjnej, kontrastując abstrakcję z życiem codziennym. W Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku oddawała się lekturze pism Władysława Strzemińskiego, twórcy unizmu, w towarzystwie pasących się nieopodal krów, których łaty przypominały plamy z jego unistycznych czy powidokowych obrazów ("Pejzaż unistyczny", 2007).
Staram się pokazać, że każdy może uczestniczyć w tworzeniu sztuki współczesnej, może wziąć w tym udział. Dlatego pracuję jak dyletant – mówiła przy okazji tego projektu artystka. – Myślałam, że uda mi się zrealizować akcję, gdzie w obecności widzów krowy będą tworzyć – wyjadać w trawie unistyczne kompozycje. Ale stanęło na tym, iż same stały się żywą unistyczną kompozycją.
Jako część projektu "Przebudzenie" w Świeciu, zorganizowała zawody w biegu przez płotki, które pokryła malarskimi płótnami z czarno-białymi pasami, przypominającymi wzór wykorzystywany często w sztuce francuskiego artysty Daniela Burena ("Dyscyplina abstrakcyjna", 2009). Płotki zastąpione zostały abstrakcyjnymi obrazami.
"W rezultacie jest to odwrócenie Burenowskiej praktyki artystycznej, która w swoim charakterze przeistaczała się w działalność teoretyczną" – tłumaczyła artystka.
Kuratorka akcji Karina Dzieweczyńska pisała zaś, że:
Dyscyplina abstrakcyjna to dążenie do uwidocznienia faktu, iż sztuka wyłania się z każdej z pozoru normalnej aktywności. Bo czyż nie jest abstrakcyjnym działaniem bieganie na 100 metrów przez płotki?
W Wigrach, gdzie w byłym klasztorze jeszcze niedawno działał Dom Pracy Twórczej, w 2009 roku Wójcik zorganizowała "Kąpielisko", po raz kolejny przenosząc logikę zaczerpniętą ze sztuki abstrakcyjnej na grunt codzienności. Otwarcie "Kąpieliska DPT Wigry" odbyło się 30 sierpnia, wstęgę przecięła dyrektor ośrodka Agnieszka Tarasiuk, a dzieci i młodzież, z którymi pracowała artystka, wykonały szereg abstrakcyjnych kompozycji kąpielowych.
Tęcza
Również w Wigrach, w następnym roku, powstała realizacja Wójcik zatytułowana "Tęcza" (2010). Pokryty sztucznymi kwiatami łuk dotykał wzniesienia, na którym znajduje się zespół pokamedulski. Artystka wykorzystała uniwersalny symbol - obecności Boga, przymierza, mostu miłości, pokoju, miłosierdzia, nadziei, ale też - we współczesnym świecie - chociażby ruchów emancypacji mniejszości seksualnych. W serii projektów artystycznych w przestrzeni publicznej Brukseli, zatytułowanej "Fossils and Gardens" i odbywającej się z okazji pierwszej polskiej prezydencji w Unii Europejskiej, Wójcik podobną tęczę zrealizowała jesienią 2011 na placu przed Parlamentem Europejskim. Od 2012 do 2015 roku, z inicjatywy Instytutu Adama Mickiewicza, "Tęcza" stała na placu Zbawiciela w Warszawie. Kilkukrotnie podpalana przez znanych i nieznanych sprawców stała się jednym z symboli Warszawy i częścią ogólnonarodowego dyskursu.
Ta praca pokazała w świetle fleszy, że w polskim społeczeństwie jest część otwarta na dyskusję, na inność i jest część konserwatywna, tradycjonalistyczna, która ma problem z zaakceptowaniem obecności ludzi kierujących się innymi wartościami. Sens "Tęczy" w Warszawie objawił się w tym, że dłużej nie dało się udawać, iż nie mamy społecznego problemu z odmiennością, z tolerowaniem ludzi inaczej myślących niż my, kierujących się innymi wartościami, niż te ważne dla nas – powiedziała artystka w rozmowie z Culture.pl.
Inną pracą, w której artystka dotyka kwestii kondycji polskiego społeczeństwa oraz nawiązuje do obecnej sytuacji artystów i ich swobody twórczej, jest instalacja "Bunkier" (2014). Wójcik zaprezentowała ją w parku, przed Pałacem Opatów w Gdańsku-Oliwie, gdzie mieści się oddział sztuki współczesnej Muzeum Narodowego. Zaprojektowany przez nią mały obiekt fortyfikacyjny to balon, na którym wydrukowano zdjęcia prawdziwych bunkrów z terenu Gdyni.
W "Bunkrze" można się schować, żeby poczuć się bezpiecznie, ale można z niego także zaatakować, bo są tam okienka strzelnicze. To jest jak osobista przestrzeń wolności każdego człowieka – mówi artystka.
Obiekt jest nadmuchiwany, bo mówi o zagrożeniu i konflikcie, z jakim stykają się współcześni twórcy i odbiorcy, a które są "rozdmuchane" w naszych głowach.
Artyści zaczynają być pod obstrzałem. Politycy, bo to oni głównie stawiają te zarzuty, oskarżają artystów o obrazę uczuć religijnych. […] Skandal nigdy nie jest zamierzeniem artysty."
Temat opresji, tym razem ekonomicznej, Wójcik podejmuje w projekcie stworzonym na wystawę "Kraj Przeszły / Kraj Przyszły" w Ateliê Espai w Belo Horizonte, zorganizowaną w ramach programu promującego polską kulturę w Brazylii w 2016 roku. Razem z Jackiem Niegodą zrealizowali tam projekty, dla których inspiracją była 90-letnia historia założonej przez polskiego emigranta manufaktury słodyczy Lalka. "Wróżby ekonomiczne" Wójcik to nowy produkt do asortymentu Lalki – czekoladowe serca z ekonomicznymi wróżbami, napisanymi przez artystkę dla Brazylijczyków.
Jak większość mieszkańców globu, nie są oni wolni od ekonomicznych pułapek zastawianych przez banki i inne organizacje finansowe i w konsekwencji borykają się np. ze spłatą rat – tłumaczy Wójcik, przekazując mieszkańcom Belo Horizonte swoje przewidywania, przeczucia i przestrogi.