Jerzy Illg urodził się 11 października 1950 roku w Poznaniu. Uczył się w VIII Liceum Ogólnokształcącym im. Wilhelma Piecka w Katowicach (od 1994 roku szkoła nosi imię Marii Skłodowskiej-Curie). W 1968 roku uczestniczył w pierwszych zlotach polskich hippisów. Ukończył filologię polską na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach 1969–1974 i na tymże wydziale został pracownikiem naukowym i nauczycielem akademickim (1974–1983).
W latach 80. odkrył, opracował edytorsko i ogłosił nieznane listy Josepha Conrada do Wincentego Lutosławskiego ("Pamiętnik Literacki"), Stanisława Ignacego Witkiewicza do Stefana Żeromskiego ("Pismo") oraz Tadeusza Micińskiego do Wincentego Lutosławskiego ("Studia o Tadeuszu Micińskim"). Publikował w tym czasie w periodykach naukowych (m.in. "Pamiętnik Literacki", "Ruch Literacki") i tomach zbiorowych ("Słowacki mistyczny", 1981; "Literatura i historia", 1982; "Ekspresjonizm młodopolski", 1982).
Wskutek represji stanu wojennego został usunięty z grona pracowników naukowych macierzystej uczelni. Według oświadczeń ówczesnych władz uczelnianych "stanowił negatywny wzorzec osobowy" i "niewłaściwie oddziaływał wychowawczo", toteż zwierzchność "nie widziała żadnej możliwości wyegzekwowania od niego właściwego realizowania zadań socjalistycznej szkoły wyższej". Szykany okazały się dla relegowanego uśmiechem losu, gdyż w efekcie od 1983 roku związał się z wydawnictwem Znak i środowiskiem "Tygodnika Powszechnego".
Zaczął się specjalizować w organizowaniu spektakularnych promocji czy happeningów intelektualnych. W 1986 roku w swoim katowickim mieszkaniu przygotował międzynarodową konferencję o Milanie Kunderze. Przed 1989 rokiem publikował w pismach drugiego obiegu i emigracyjnych.
Przeprowadził i opublikował w polskich i zagranicznych pismach ("Res Publica", "Tygodnik Powszechny", "NaGłos", "Twórczość", "Odra", "Rzeczpospolita", "Nowe Książki", "Przekrój", "Lettres Internationales", "Corriere della Sera", "Individualität") sporo wywiadów, m.in. z Wisławą Szymborską, Czesławem Miłoszem, Robertem Hassem, Josifem Brodskim, Lawrence'em Ferlinghettim, Tomasem Venclovą, Natalią Gorbaniewską, Antoninem Liehmem, Kazimierzem Kutzem, Andriejem Tarkowskim, Zofią Hertz, Jane Hirshfield, Andrzejem Dudzińskim.
Trzykrotnie uczestniczył w uroczystościach noblowskich w Sztokholmie – Brodski (1987), Heaney (1995), Szymborska (1996) – towarzysząc laureatom, których dzieła wydawał.
Jerzy jest poetą, fanatykiem rock and rolla, synem lat sześćdziesiątych, człowiekiem, który czuje się równie swobodnie w Haight-Ashbury, hippisowskiej dzielnicy San Francisco, jak w noblowskiej sali bankietowej w Sztokholmie.
Seamus Heaney
Jerzy Illg tłumaczył z języka rosyjskiego i angielskiego dzieła m.in. Thomasa Mertona, Leonarda Cohena, Władimira Bukowskiego, a także rozmowy Solomona Wołkowa z Josifem Brodskim.
W 1996 roku wygłosił w USA wykłady o polskim ruchu wydawniczym, m.in. w Stanford University i University of California w Berkeley. W latach 1990–1997 był redaktorem pisma literacko-artystycznego "NaGłos". Aktywnie działał na rzecz promocji kultury polskiej w kraju i zagranicą – organizował między innymi seminarium w 1997 i 2000 roku Krakowskie Spotkania Poetów pod egidą Biura Festiwalowego "Kraków 2000" i patronatem polskich noblistów.
W 1998 roku w Honnold Library w Los Angeles zorganizował wystawę "Miłosz w obiegu niezależnym", towarzyszącą International Czeslaw Milosz Festival w Claremont, a w 2000 roku był współscenarzystą i współrealizatorem w USA filmu dokumentalnego "Czarodziejska góra. Amerykański portret Czesława Miłosza" (reż. Maria Zmarz-Koczanowicz). W 2002 roku został prezesem Stowarzyszenia Poezja i Muzyka, które w latach 2002, 2003 i 2004 współorganizowało – wraz z University of Houston – Krakow Poetry Seminar z udziałem 15 poetów amerykańskich i 15 polskich. W 2006 roku uhonorowany został irlandzkim stypendium Fundacji Heinricha Bölla.
Był członkiem komitetu poparcia Bronisława Komorowskiego przed wyborami prezydenckimi w 2010 i w 2015. Wśród nawału zajęć, które – co dobrze widać z tego biogramu, nie ograniczały się do ślęczenia przez redaktora naczelnego Znaku nad maszynopisami wydawanych przezeń książek – znajdował również czas na pisanie własnych. Jak to robił? – wie tylko on sam. W przedmowie do pierwszego wydania jego reminiscencji zatytułowanych "Mój znak. O noblistach, kabaretach, przyjaźniach, książkach, kobietach" (2010) autor ujął to następująco:
Do napisania wspomnień mój przyjaciel Bo Persson, szwedzki reżyser, edytor i niespokojny duch, zaczął namawiać mnie piętnaście lat temu. Gdy zapytałem go niedawno, czemu tak nalegał, napominał i powracał do tego tematu przy każdym spotkaniu, odpowiedział: "Przyjemnie było obserwować zakochanego w futbolu buddystę z Katowic publikującego żydowskie książki w chrześcijańskim wydawnictwie w «Sercu Europy»". Wtedy uznałem, że jeszcze na wspomnienia za wcześnie. Wartki nurt spotkań, lektur i odkryć niósł mnie za szybko, nie dając szans na opisanie tego wszystkiego. W końcu, w dwudziestym piątym roku pracy w Znaku, doszedłem do wniosku, że już pora, a 50-lecie Wydawnictwa jest dobrą okazją do opublikowania książki. W tak wielu ciekawych wydarzeniach uczestniczyłem, do tylu czasem ważnych, a czasem zabawnych spraw udało mi się przyłożyć rękę, że zdanie relacji z owych dwudziestu pięciu lat traktuję jako spłatę długu. Ktoś, do kogo Fortuna uśmiechnęła się tak jak do mnie, winien również odpowiedzieć uśmiechem. O niezwykłym miejscu, do którego trafiłem, i wspaniałych ludziach, których poznałem, opowiadam z uśmiechem sympatii, na jaki zasługują.
Wśród podziękowań w tejże przedmowie Jerzy Illg umieścił również przekorny passus, zawierający wyrazy wdzięczności skierowane ku "moim «prześladowcom», dzięki którym przed laty straciłem pracę na Uniwersytecie Śląskim – gdyby nie oni, nie trafiłbym do Znaku i nie spotkałoby mnie wszystko, co w moim życiu najważniejsze". To przez nich właśnie, a później – dzięki wspaniałym ludziom dobrej woli: "Stefanowi Wilkanowiczowi, Jackowi Woźniakowskiemu i Jerzemu Turowiczowi, szefom Społecznego Instytutu Wydawniczego Znak, którzy zaufali mi i przyjęli do pracy w stanie wojennym; koleżankom i kolegom po fachu – starszym, od których uczyłem się niegdyś, i młodszym, od których uczę się dzisiaj" oraz na skutek wyroków "Losu/Fortuny/Opatrzności" Jerzy Illg poczuł się prawdziwym bogaczem, gdyż ma mnóstwo pięknych dobrych wspomnień. "Im wszystkim przekazuję ten znak przyjaźni i wdzięczności, «mój znak»" – zakończył swój wstęp do książki.
W przedmowie do drugiego, rozszerzonego wydania "Mojego znaku" – przygotowanego po dziesięciu latach od pierwszej edycji, na 60-lecie wydawnictwa Znak – Jerzy Illg pożegnał swoich autorów, którym nie udało się tego tomu doczekać:
Każdy z tych nieobecnych pozostawił po sobie dotkliwą wyrwę, wszyscy byliby tak potrzebni dzisiaj. Ich głos, mądrość, rozwaga, ale i odwaga w czasie, gdy zagrożone są fundamenty demokratycznego państwa, gdy połączona z populizmem, ksenofobią i kompleksami obłąkana ideologia zaczadza umysły Polaków, oddala nas od Europy i ośmiesza przed światem, byłyby jak butla tlenu, którym każdy z nas powinien oddychać w tym zatrutym powietrzu. Większość z tych twórców była autorami Znaku, z wieloma wiąże się niezliczona ilość wspomnień: lektury, spotkania, rozmowy, redagowanie ich książek... Mam poczucie, że jesteśmy im winni czułą troskę, by pozostali żywi w naszej zbiorowej pamięci, by ich dzieła uczyły następne pokolenia mądrości, przywiązania do wolności, tolerancji, sprawiedliwości, ale też – dobra i piękna.
Takie przesłanie, towarzyszące na co dzień pracy redaktora naczelnego Znaku, sprawiało niekiedy (by nie rzec: zbyt często), że za niektóre z nadesłanych propozycji trzeba było grzecznie podziękować: "Zacząłem przeglądać manuskrypt i już po chwili raptownie skoczyła mi adrenalina. Od pierwszych stron wynurzenia te zaprawione były jadem, oskarżeniami i pretensjami skierowanymi a to do Miłosza, a to do Barańczaka, których sukcesy były, zdaniem autora, rezultatem «wszechświatowego spisku wiadomych sił». Bóg z nim – pomyślałem sobie. Bardziej od tych nonsensów zirytowała mnie nierozumność kogoś, kto – wiedząc, że Miłosz i Barańczak to moi najważniejsi autorzy, z którymi jestem w dodatku zaprzyjaźniony – ma czelność wysłać coś takiego właśnie do mnie. Na co on liczy? Prowokuje? Kpi czy naiwny?" Po czasie doszło do nieuniknionej telefonicznej wymiany zdań z autorem, notabene emigracyjnym (mniejsza o personalia):
– Dzień dobry. Dzwonię, żeby zapytać, czy przeczytał pan mój maszynopis? – usłyszałem w słuchawce.
– Owszem przeczytałem go z prawdziwym niesmakiem.
Po chwili ciszy padło pytanie:
– Tak? A dlaczego?
– Bo jest napisany żółcią, frustracją i nienawiścią – oświadczyłem.
Po dłuższej chwili mój rozmówca dobył z siebie:
– Czy mógłbym w takim razie prosić o odesłanie mi egzemplarza?
– Wyślę go panu niezwłocznie z prawdziwą przyjemnością – zakończyłem uprzejmie.
Nie na darmo ten rozdział książki rozdział nosi tytuł "Trudna sztuka odmowy".
Z innych prac literackich Jerzego Illga na najżywszą uwagę zasłużył sobie tomik poetycki "Wiersze z Marcówki" (2003). Zawierający niezwykłe utwory, w wysmakowanej edytorskiej oprawie. Doszły w nim do głosu poetyckie drgnienia najczulszych strun duszy autora.
Część wierszy stanowi wyraziste impresje – jakby w myśl powiedzenia Marka Twaina: "A minimum of sound to a maximum of sense" (Minimum słów i maksimum sensu), zmierzające niekiedy wprost do formy japońskiego haiku:
***
Tą drogą wśród świerków szliśmy razem.
Teraz obejmuje mnie tylko czułe ramię powietrza.
***
Wiatr.
Cisza.
Błogość.
Subtelnie kaligrafowana celebracja poetyckiego słowa zachwyca podobnie jak japońskie miniatury na ryżowym papierze. Jak japońskie ideogramy, mistrzowsko prowadzone delikatnym pędzelkiem. Autor a zarazem wydawca ujął to tak: "«Wiersze z Marcówki» to zapis doznań, medytacji i olśnień przeżytych z dala od ludzi, w samotności i ciszy, dzięki której odnaleźć można utracony spokój, usłyszeć własne myśli i to, co mają do powiedzenia góry i trawy, drzewa i obłoki, wiatr poruszający skrzypiącymi okiennicami pustego domu i mgła wypełniająca las". Wszystko w tym tomie jest czystą poezją – taki nawet wydaje się spis treści, skąd fragment:
Rano rosa w ogrodzie...
Wieczorne chmury...
Zniknął las i góry...
Nadeszła jednak pora powrotu do prozy. Najwyższy czas na kilka erudycyjno-stylistycznych fragmentów, bez których portret Jerzego Illga mógłby się wydać niepełny. Pochodzą w różnych lat i rozmaitych źródeł, aczkolwiek chronologiczne czy inne uporządkowanie tych tekstów nie wydaje się tak ważne wobec istoty ich zawartości. Do poczytania i przemyślenia.
Gdy mówiłeś o wierze we własny talent, to przypomniała mi się taka świetna wypowiedź Johna Lennona, którego kiedyś zapytano, czy to prawda, że "The Beatles" są genialni. A John odpowiedział: "Co to za bzdury jakieś? Genialni... To było tak, że kiedyś powiedziałem Paulowi, że może byśmy napisali piosenkę. No i napisaliśmy piosenkę. A potem jeszcze jedną. A potem już poszło. A potem pomyślałem: Fajnie by było napisać książkę. No i wziąłem i napisałem książkę. A później powiedziałem: Chłopcy, a może byśmy zrobili film? To zrobiliśmy film i potem następny. A ludzie mówią, że jesteśmy genialni. Bzdura! Jesteśmy tak samo dobrzy jak Beethoven...".
["Rozmowa z Kazimierzem Kutzem i Jerzym Illgiem" w: Konrad Wojtyła, "Rewersy. Rozmowy literackie", Mikołów 2014]
Zawdzięczam Miłoszowi również przeświadczenie, że w życiu należy słuchać swego wewnętrznego głosu, być wiernym sobie, nawet jeśli niektóre wybory życiowe mogą wydawać się ryzykowne czy absurdalne. On podejmował decyzje pozornie samobójcze, płacił za to wysoką cenę, ale w jakiś niepojęty sposób historia przyznawała mu rację. Tak jak Miłosz był dla mnie najważniejszy, tak Wisława jest moją autorką i osobą ulubioną, by nie powiedzieć: ukochaną. [...] Ze względu na swoją niepowtarzalną osobowość, życzliwy, choć pozbawiony złudzeń stosunek do ludzi, na swoją mądrość, ciekawość świata i fenomenalny zmysł obserwacji, a także – to szalenie ważne! – poczucie humoru. Dla Miłosza liczyły się tylko rozmowy istotne, od progu podejmował tematy fundamentalne – a Wisława najmądrzejsze rzeczy wyrażała za pomocą paradoksu, pure nonsensu, pozornie absurdalnych żartów.
["Jerzy Illg: Nie chciałem wydawać w Znaku Houellebecqa, Palahniuka czy Littella. Epatują nihilizmem, by lepiej się sprzedać", rozmawiała Dorota Wodecka, "Gazeta Wyborcza" – "Wolna Sobota", 23 lipca 2021]
- O stanowczości Jacka Woźniakowskiego
Jak wiadomo, w latach 1953–1956 za odmowę zamieszczenia nekrologu Stalina "Tygodnik Powszechny" był odebrany prawowitej redakcji, zaś jego "podróbkę" z zachowaną winietą wydawali PAX-owscy kolaboranci. Gdy wraz ze zbliżającą się odwilżą wiały już nowe wiatry, stojący na czele PAX-u cyniczny stary lis Bolesław Piasecki zaprosił prawowitą redakcję na rozmowy, proponując kompromisowy "mix" "starej" i aktualnej redakcji pisma. W rozmowach brała udział "Tygodnikowa" starszyzna, dość już wyposzczona latami banicji i wypatrująca perspektywy odzyskania pisma, nawet za cenę pewnych kompromisów. Rysujące się porozumienie nieoczekiwanie storpedował najmłodszy w tym gronie Jacek Woźniakowski, oświadczając, niedyplomatycznie: "Ale z kim my właściwie rozmawiamy? Pan Piasecki przed wojną trzymał z faszystami, teraz wysługuje się komunistom. Co my możemy mieć sobie do powiedzenia?" Rozmowy zostały zerwane, a w październiku 1956 roku pismo powróciło do prawowitych właścicieli bez upokarzających koncesji.
[Jerzy Illg, "Mój Znak", Kraków 2019]
- O mozolnym powstawaniu książki "Piąta strona świata" Kazimierza Kutza
Wielu czytelników tego nie słyszało, więc jestem usprawiedliwiony poniekąd. Mianowicie trzeba powiedzieć, że my w ogóle lubimy się w Krakowie bawić w telefony. Jak to mówią, "wkręcać" różne ofiary. Powieści ciągle nie było... Ciągle słyszałem, że już się prawie kończy, ale żadna data nie padała. I raptem siedemdziesiąte dziewiąte urodziny Kazimierza Kutza. W "Gazecie Wyborczej" wielki wywiad, oczywiście okraszony zdjęciem jakiejś rozebranej kobiety. Zaświtał mi szatański plan. Zadzwoniłem do domu, żona wtajemniczona podała słuchawkę: "Kaziu, jakiś starszy pan do ciebie...". I ja wtedy zmieniając głos powiedziałem: "Przepraszam bardzo, czy to pan Kutz?" On mówi: "Tak". Ja mówię: "Proszę pana, ja mam tyle samo lat co pan i ja panu bardzo dziękuję, bo pan w tej rozmowie dzisiaj tak pięknie mówi o starych ludziach. Nas się, proszę pana, nie szanuje, a pan przywraca nam godność". Kaziu mruczy: "No, no, dziękuję". Ja mówię: "Proszę pana, pan nie wie, że my mamy jeszcze jedną rzecz wspólną. Mianowicie pan podobno pisze książkę". On mówi: "No, tak ja piszę, ale to mi nie idzie, bo tu mnie odrywają do sejmu, do telewizji". Ja mówię: "Proszę pana ja jestem bardzo ciekaw, kto z nas wcześniej skończy, pan czy ja?" A Kaziu mówi: "No, ja mam dopiero dwie trzecie, bo ciągle nie mam warunków..." Ja go tak wypuściłem i mówię: "Kaziu, to dopiero teraz się dowiaduję prawdy? Tu słyszałem, że trzy czwarte, że już kończymy, a tutaj dwie trzecie, tak?". Tam taka cisza i za chwilę: "O, ty skurwysynu, o, ty skurwysynu! To ja tu kurwa kuję w granicie, a ty coś podobnego...". Jakie upokorzenia musi znosić redaktor, żeby czegoś się w ogóle dowiedzieć?
["Rozmowa z Kazimierzem Kutzem i Jerzym Illgiem" w: Konrad Wojtyła, "Rewersy. Rozmowy literackie", Mikołów 2014]
- O Julii Hartwig i Bronisławie Maju
Kiedy indziej wyszliśmy z bramy "Tygodnika" z Broniem [Majem] i Julią Hartwig. Idąc w kierunku Rynku, gdzie miała ona wieczór autorski w Piano Nobile, usłyszeliśmy za naszymi plecami charakterystyczny świst ocierających się o siebie plastikowych butów "na po nartach" ("apresek", czyli "mongołów"), noszonych przez Mariana [Stalę] zimą. On sam doganiał nas ciemną uliczką. Bronek ujął poetkę pod ramię i wysyczał jej do ucha: "Julio, pod żadnym pozorem nie oglądaj się teraz. Zbliża się do nas znany krakowski wariat w białym pudermantlu. On czasami staje się agresywny. Najlepiej nie zwracać na niego uwagi". Biedna Julia, dostrzegłszy kątem oka masywną sylwetkę w białym płaszczu, zesztywniała i kurczowo wczepiła się w rękaw Bronka. Po chwili zza naszych pleców wynurzył się Marian, pragnący przywitać się z poetką.
[Jerzy Illg, "Mój Znak", Kraków 2019]
Wielka sztuka zawsze stawiała i stawia pytania o źródła zła, tajemnicę ludzkiego wnętrza, które sprawiają, że człowiek zdolny jest do czynów strasznych. Ale musi to być wielka literatura, a nie cyniczne żerowanie na sensacji i skandalu. Literatura wartościowa to dla mnie nie tylko literatura dobra i ambitna, ale też taka, która – nie będąc ślepą na zło – opowiada się ostatecznie po stronie wartości, po stronie dobra.
["Jerzy Illg: Nie chciałem wydawać w Znaku Houellebecqa, Palahniuka czy Littella. Epatują nihilizmem, by lepiej się sprzedać", rozmawiała Dorota Wodecka, "Gazeta Wyborcza" – "Wolna Sobota", 23 lipca 2021]
Pewien poeta z Nowogródka
Miał organ jak u krasnoludka.
Kiedy spotkał Grażynę,
Naciągał biedną ptaszynę
– Lecz ciągle była za krótka.
[Jerzy Illg, "Mój Znak", Kraków 2019]
Jerzy Illg został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski (2012), Srebrnym Medalem "Zasłużony Kulturze Gloria Artis" (2009). Wyróżniony m.in. Nagrodą Miasta Krakowa (2016) i Nagrodą 100-lecia ZAiKS-u (2023).
Twórczość
Książki
- "Divertimento sztokholmskie. Rozmowy z Josifem Brodskim", "Pokolenie" (drugi obieg), Warszawa 1988
- "Kundera. Materiały z sympozjum" (red.), "Polonia Books", Londyn 1988; przedruk: "Pokolenie" (drugi obieg), Warszawa 1988
- "Reszty nie trzeba. Rozmowy z Josifem Brodskim", "Książnica", Katowice 1993
- "Palcówki z Marcówki" (wiersze), "Panzerfaustinum Verlag", Kraków 1998
- "«To miasto jest wszędzie». Wiersze o Krakowie XX w." (wybór, opr. i wstęp), Biuro Festiwalowe "Kraków 2000", Kraków 2001
- "Wiersze z Marcówki", Znak, Kraków 2003
- "Mój znak. O noblistach, kabaretach, przyjaźniach, książkach, kobietach", Znak, Kraków 2010
- "Słuch absolutny. Andrzej Szczeklik w rozmowie z Jerzym Illgiem", Znak, Kraków 2014; wyd. 2: Znak, Kraków 2023
- "Rozmowy" (Brodski, Dudziński, Gorbaniewska, Hass, Helander, Hertz, Hirshfield, Kutz, Lourie, Miłosz, Nathan, Ratajczakowa, Szymborska, Venclova), Znak, Kraków 2014
- "Zwierciadło. Andriej Tarkowski w rozmowie z Jerzym Illgiem i Leonardem Neugerem", Znak, Kraków 2016
- "«Zagram ci to kiedyś...». Stanisław Radwan w rozmowie z Jerzym Illgiem", Znak, Kraków 2018
- "Mój znak. O noblistach, kabaretach, przyjaźniach, książkach, kobietach. O nowej dekadzie i pięknej plejadzie", Znak, Kraków 2019
- "Listy do Czesława Miłosza / Letters to Czesław Miłosz", Universitas, Kraków 2019
- "Mój przyjaciel wiersz", Znak, Kraków 2021
- "Ulice San Francisco. Śladami «Sokoła maltańskiego»", Austeria, Kraków 2021
- "Współczuję Ci, Polsko", Austeria, Kraków 2022
Film
- 2000 – "Czarodziejska góra. Amerykański portret Czesława Miłosza", film dokumentalny, biograficzny (reż. Maria Zmarz-Koczanowicz) – współscenarzysta (z Andrzejem Franaszkiem)
- 2005 – "Radość pisania", film dokumentalny, biograficzny o Wisławie Szymborskiej (reż. Antoni Krauze) – udział
- 2009 – "Chwilami życie bywa znośne", film dokumentalny, biograficzny o Wisławie Szymborskiej (reż. Katarzyna Kolenda-Zaleska) – udział
Nagrody (wybór)
- 2016 – Nagroda Miasta Krakowa przyznana "za wybitne osiągnięcia w promocji krakowskiej kultury"
- 2018 – Nagroda Krakowska Książka Miesiąca (grudzień) za książkę "«Zagram ci to kiedyś...». Stanisław Radwan w rozmowie z Jerzym Illgiem"
- 2023 – Nagroda 100-lecia ZAiKS-u
Odznaczenia
- 2009 – Srebrny Medal "Zasłużony Kulturze Gloria Artis"
- 2012 – Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski