Irena Krzywicka należała do najbarwniejszych postaci międzywojennej Warszawy. Nieustannie towarzyszył jej posmak sensacji i skandalu. Przez jednych uznana za gorszycielkę i kobietę bezwstydną, przez innych była uwielbiana za bezkompromisowość, konsekwencję i odwagę. Przyjaciółka Skamandrytów, autorka głośnych powieści "Pierwsza krew" i "Walka z miłością" oraz bulwersujących reportaży społeczno-obyczajowych – m.in. z procesu Rity Gorgonowej, nieustannie walczyła o społeczne i obyczajowe wyzwolenie kobiet.
Jej artykuły drukowane w "Wiadomościach Literackich" wywoływały oburzenie, lawinę obelg i protestów. Cieszyła się zarazem sławą jednej z najpiękniejszych kobiet przedwojennej Warszawy. Była żoną adwokata Jerzego Krzywickiego i bardzo bliską, długoletnią przyjaciółką Tadeusza Boya-Żeleńskiego. Jej domy: w Warszawie i Podkowie Leśnej, cieszyły się opinią najważniejszych ośrodków ówczesnego życia towarzyskiego.
Przyjaźniła się m.in. z Antonim Słonimskim, Anną i Jarosławem Iwaszkiewiczami, Marią Pawlikowską-Jasnorzewską. Ten świat zburzyła wojna. W Katyniu zginął mąż, we Lwowie Boy-Żeleński, zmarł ukochany syn. Po wojnie stworzyła ostatni w Warszawie salon w dawnym znaczeniu tego słowa. Później wyemigrowała. Wydarzeniem literackim okazały się jej pamiętniki "Wyznania gorszycielki".
Bieda i antyki
Irena Krzywicka z domu Goldberg pochodziła ze spolonizowanej rodziny żydowskiej. Rodzice, lewicowi inteligenci, byli działaczami socjalistycznymi. Za swoją działalność polityczną w żydowskim ruchu samokształceniowym, zbliżonym do Polskiej Partii Socjalistycznej, zostali zesłani na Syberię, gdzie też urodziła się ich córka Irena.
Ojciec, Stanisław Goldberg (1872–1905), był z wykształcenia lekarzem. Matka, Felicja z domu Barbanel (1872–1956), była dentystką, choć poświęciła się głównie nauczaniu języka polskiego. W 1903 roku rodzina wróciła z zesłania do Warszawy. Ojciec zaraził się na Syberii gruźlicą i zmarł dwa lata po powrocie, na co także miało wpływ ponowne aresztowanie. Matka po śmierci męża poślubiła działacza Bundu Noego Portnoya (1872–1941). Córkę wychowywała w duchu racjonalizmu i tolerancji.
Irena Krzywicka ukończyła elitarną szkołę średnią dla panien, gdzie panowała atmosfera względnej tolerancji, choć jednak, jak wspominała w autobiograficznych "Wyznaniach gorszycielki" [Warszawa 1992]: "Przykre było sakramentalne: »Panienki Izraelitki opuszczają klasę« w czasie lekcji religii i wyraźne obrzydzenie księdza katechety na nasz widok". W 1922 roku została absolwentką polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim, lecz napisanej pracy doktorskiej nie obroniła z powodu konfliktu z promotorem. W czasie studiów opublikowała swój pierwszy esej – "Kiść bzu".
Sympatyzowała z oddolnymi ruchami lewicowymi. Garnęła się do warstw społecznie upośledzonych, angażując w rozmaite akcje agitacyjne. Wspominała swoje pierwsze doświadczenia w kontaktach z ludźmi ciężkiej fizycznej pracy warszawskiej Ochoty:
"Dzielnica" składała się z dziesięciu, piętnastu robotników i nas dwojga inteligentów. Wygłaszaliśmy tam na zmianę odczyty, na zasadzie streszczania przeczytanych książek czy broszur, oczywiście nade wszystko ideologicznych. Byłam dumna i szczęśliwa, że oto stykam się z "prawdziwymi" robotnikami (zresztą niezwykle sympatycznymi), że się narażam, że są tacy, którzy słuchają moich słów z podziwem i niemal nabożeństwem. Ale z tego zachwytu otrzeźwiły mnie słowa jednego z młodych robotników: "Wy inteligenci przychodzicie do nas i traktujecie nas niby równych. A na przykład wy, towarzyszko Joasiu, czybyście wyszła za mąż za któregoś z nas? Nie, z góry wam to mówię, że nie. Takie mądre, ładne i umyte, to nie dla takich, jak my".
W 1923 roku wyszła za mąż za Jerzego Krzywickiego, syna Ludwika Krzywickiego, socjologa i rzecznika praw kobiet. Choć była ateistką, z rozmysłem przyjęła luterański chrzest przed ślubem, aby zapewnić sobie ewentualność rozwodu. Małżonkowie wspólnie zdecydowali o otwartym charakterze ich związku, toteż niedługo po ślubie, dla wypróbowania mocy swoich uczuć, Irena wyjechała na Korsykę z poznanym w Paryżu niemieckim poetą, dramaturgiem, ofiarą nazistowskich prześladowań Walterem Hasencleverem.
Wróciła do męża, którego szanowała, a małżeństwo z nim oceniała jako udane. Urodziła synów Piotra (1927–1943) i Andrzeja (1937–2014). "Jak więc wyglądało nasze mieszkanie? Jak większość mieszkań inteligenckich owego czasu: bieda i antyki". Wychowana w duchu prospołecznych idei, dopiero po latach zaczęła dostrzegać rażące obyczajowe niekonsekwencje wciąż panujących podziałów klasowych.
Wszyscy w naszej kamienicy mieli służące i z myślą o nich budowano tak zwane schody kuchenne. Można było być demokratą, socjalistą, komunistą, ale pęta dawnych obyczajów były tak silne, że niepodobna sobie było wyobrazić, aby służąca chodziła innymi schodami niż kuchenne, aby nie całowała pani w rękę albo pozwalała sobie usiąść w jej obecności. To się rozumiało samo przez się i nikt się nas tym stanem rzeczy nie zastanawiał, a najmniej same służące.
To, co słuszne
W latach 1928–1930 wybudowała w Podkowie Leśnej pod Warszawą tak zwany Szklany Dom, modernistyczną willę, która stała się jej mieszkaniem w czasie okupacji. Jeden z pokojów tego domu Krzywicka przeznaczyła na pierwszą podkowiańską bibliotekę publiczną. Zbiory – sygnowane stemplem Szklana Willa – znajdują się dziś w Muzeum w Stawisku.
Irena Krzywicka była autorką kilku powieści, tłumaczyła m.in. utwory Herberta George'a Wellsa, Maksa Frischa i Friedricha Dürrenmatta, popularyzowała w Polsce twórczość Marcela Prousta. Przełomowa okazała się jej współpraca z Tadeuszem Boyem-Żeleńskim, z którym zaczęła dzielić życie. Henryk Markiewicz w biografii "Boy-Żeleński" [Wrocław 2001] zauważa:
Po licznych podobno, a przelotnych romansach [Boya], o których jednak prawie nic nie wiadomo […] weszła w jego życie 24-letnia pisarka i publicystka Irena Krzywicka. Związek ten okazał się poważny i mocny – przetrwał aż do samej wojny. Nie rozbił małżeństw obojga, ale na pewno bardzo je skomplikował. Boy przebywał często w willi Krzywickich w Podkowie Leśnej, wyjeżdżał z nią na wakacje. Równocześnie pani Żeleńska pozostała niestrudzoną pomocnicą męża w jego pracach literackich, urządzała co sobota przyjęcia towarzyskie, bywali razem na premierach teatralnych (po czym Boy odprowadziwszy żonę do domu, szedł do restauracji na kolację w towarzystwie przyjaciół i Krzywickiej). Tylko Szreniawa nie mogła pogodzić się z utratą kochanka i podobno zadręczała całą trójkę ulicznymi i telefonicznymi awanturami.
Janina Szreniawa, siostra Leokadii Pancewicz-Leszczyńskiej, znacznie ustępowała jej talentem aktorskim, nie wspominając o wdzięku i urodzie. Omotała uległego wobec żeńskich uroków Boya, który pokrył koszty operacji jej oczu (likwidacja zeza; nie do końca ponoć udana). Jej zdaniem, był to zbyt silny dowód przywiązania do niej, żeby mogła swego dobroczyńcę pozostawić w spokoju, toteż groziła mu próbami samobójczymi, zapowiadała rzucenia się pod koła jego samochodu, kiedy wraz z żoną będzie się udawał na teatralną premierę. Doprowadziła go do ucieczki w zacisze kliniki psychiatrycznej, skąd wyciągnęły go dopiero połączone wysiłki Krzywickiej i prawowitej małżonki, de domo Zofii Pareńskiej.
Głośny pozamałżeński związek Krzywickiej i Boya przyczynił się do ściślejszej działalności obojga na rzecz upowszechnienia edukacji seksualnej i kontroli urodzeń, co uczyniło z nich najbardziej znanych działaczy ruchu feministycznego okresu przedwojennego.
Na szczęście biografowie i krytycy wiedzą na ten temat coś niecoś o Boyu. Nie wiedzą natomiast nic o mnie, a tymczasem to ja wymyśliłam, że należy pisać o tajnych poronieniach i o zapobieganiu ciąży. Mogłam w tej walce być tylko komparsem, ale i ja odebrałam tęgie lanie. Zostaliśmy zjednoczeni we wspólnej kampanii, a także w wymysłach kołtunów i wsteczników różnego autoramentu, bo i lewica wrzeszczała chórem z prawicą. Jednak robiliśmy to, co uważaliśmy za słuszne.
Irena Krzywicka świadomie poruszała drażliwe kwestie aborcji i seksualności kobiet. Była przeciwniczką monogamii i głosiła wolność seksualną dla kobiet. Głosiła tolerancję dla homoseksualizmu, który określała jako "odwrócenie instynktu płciowego", w swojej istocie równie naturalnego jak choćby leworęczność. Domagała się też polepszenia warunków życia więźniów, żeby ograniczyć rozwój dewiacji.
Większość więźniów przechodzi ostrą psychozę na tle głodu seksualnego – pisała w artykule "Miłość w więzieniu" ["Wiadomości Literackie", nr 25/1932]. – Więzienie to wielka hodowla […] zboczeńców seksualnych. W celach samotnych nieprzewidzianym obostrzeniem kary jest obłąkany samogwałt, obsesja płciowa. W celach zbiorowych nowo przybyły dostaje się od razu w doświadczone łapy bywalców więziennych. Istnieje sto pięćdziesiąt sposobów zmuszania nowicjusza do uległości […] bicie, groźba denuncjacji, szykanowanie na każdym kroku. Nikt nie ma prawa wtrącać się do homoseksualizmu, jeżeli jest on wynikiem naturalnych skłonności, ale zmuszanie do tych praktyk jest czymś przerażającym.
Przede wszystkim jednak domagała się legalizacji aborcji, aby zlikwidować podziemie poronne, groźne dla życia kobiet, zwłaszcza tych najliczniejszych – ze sfer najuboższych. Założyła dodatek do "Wiadomości Literackich" zatytułowany "Życie Świadome", propagujący edukację seksualną, w czym wspierały ją piórem m.in. Zofia Nałkowska, Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, Helena Boguszewska, Pola Gojawiczyńska czy Wanda Melcer. Jesienią 1931 roku Krzywicka wspólnie z Boyem-Żeleńskim otworzyła w Warszawie klinikę, w której udzielano porad niezamożnym kobietom.
Przychodnia Świadomego Macierzyństwa – założona przez Sekcję Regulacji Urodzeń Robotniczego Towarzystwa Służby Społecznej – mieściła się przy ulicy Leszno 53. Udzielała porad lekarskich i za symboliczną opłatą zajmowała się leczeniem narządów kobiecych. Wojciech Natanson w biografii: "Boy-Żeleński. Opowieść biograficzna" [Warszawa 1983] zapisał:
Poprzedził tę inaugurację zbiorowy odczyt pt. "Jak skończyć z piekłem kobiet?", wygłoszony 31 maja 1931 roku przez dra Tadeusza Żeleńskiego, dr Budzyńską-Tylocką, dra Kłuszyńskiego, oraz Irenę Solską. Wśród założycieli Poradni znalazła się i pani Zofia Żeleńska.
Krzywicka jako najbardziej aktywna propagatorka kontroli urodzin szybko zyskała sobie miano skandalistki. Była obiektem ataków ze strony środowisk prawicowych, które w jej działalności dostrzegły ”szkodzenie narodowi”.
Walka o świadome macierzyństwo trochę mnie zbliżyła do zagadnień dręczących kobiety, ale działalność ta, mówiąc szczerze, skończyła się dość prędko. Zajadłe napaści prasy, kazania księży, niemożność z naszej strony prowadzenia jakiejś szerszej propagandy, wreszcie brak niezbędnych funduszy, wszystko to sprawiło, że frekwencja w poradni była nadzwyczaj mała. Z czasem zgasła cicho, ale nieodwołalnie.
Atakowali ją nawet pisarze znani z głoszenia liberalnych poglądów, tacy jak Maria Dąbrowska, Jan Lechoń czy Jarosław Iwaszkiewicz. W jej twórczości raziło ich przesadne zainteresowania autorki "Pierwszej krwi” kwestiami seksualnymi.
W tym też czasie ona sama zainicjowała z kolei medialne ataki pod adresem profesora medycyny sądowej Jana Stanisława Olbrychta, zarzucając mu "przyczynienie się do skazania niewinnej kobiety" podczas jednej z najgłośniejszych rozpraw sądowych dwudziestolecia międzywojennego w Polsce – sprawy Rity Gorgonowej.
Przyjaźń z Boyem
Czy Krzywicka była przyjaciółką Boya? Takie pytanie Czesław Miłosz zadał Aleksandrowi Watowi w rozmowie rzece "Mój wiek. Pamiętnik mówiony" [Londyn 1977].
Tak, oczywiście, jak najbardziej – potwierdził Wat. – Egeria, przyjaciółka. Krzywicka miała salon, gdzie Boy królował, Boy przyjmował u siebie także, ale oprócz tego był salon u Krzywickiej. […] To już z Járosym, z kabaretem, skamandryci, ludzie z rządu. Mąż jej był adwokatem, syn socjologa, bardzo miły człowiek i dobrze zarabiał, więc urządzała te przyjęcia z Boyem.
Jednocześnie Wat niedwuznacznie stwierdza, że podczas żurfiksów u Boya Krzywicka starała się go wyciągać z domu, niestosownie telefonując nie w porę „niezaproszona, bo nie była zapraszana. Pani Żeleńska nie pozwalała”.
W "Wyznaniach gorszycielki" Irena Krzywicka wspomina o swojej pozycji jako recenzentki teatralnej:
Pisywałam do "Wiadomości" w zastępstwie Słonimskiego, do "Skamandra", potem do "Robotnika". Zaproponowała mi w pewnym momencie pisanie recenzji "Gazeta Polska", z kuszącą pensją 1500 zł miesięcznie. Ale zdobyłam się na gest i odmówiłam, bo działo się to po Brześciu, a "Gazeta Polska" była "urzędówką" (posadę tę wziął Wierzyński, a następnie Gojawiczyńska). To tylko nawiasem, żeby czytelnik zdał sobie sprawę, że nie byłam tylko paniusią przylepioną do boku Boya.
Wobec powściągliwości Tadeusza Boya-Żeleńskiego w stosunku do Ireny Krzywickiej, która w jego publicystyce pojawia się w aptekarskich dawkach, jej pióro przeciwnie, nie ustaje w podziwie i bezustannej adoracji autora "Słówek". Rodzi to podejrzenie, że i w wielu innych przypadkach wspomnienia sztandarowej "gorszycielki" są przejawem nadmiaru jej afektacji. Bo też mimo światłego wychowania i głoszenia odważnych poglądów, sama nie zawsze umiała wprowadzać je w życie, o czym świadczy choćby jej wspomnienie o rzeźbiarzu Henryku Kunie: "koniecznie chciał, abym mu pozowała do aktu, ale ja (głupia!) odparłam stanowczo tę propozycję, pokazywanie się nago mężczyźnie wydawało mi się rzeczą nie do pomyślenia. Mieszczańskie tabu było zbyt silne".
Agata Tuszyńska w "Długim życiu gorszycielki" [Warszawa 1999] przytacza wypowiedź Teresy Torańskiej, która wyraża przekonanie, że związek Krzywickiej z Boyem miał o wiele silniejsze podłoże intelektualne niż stricte seksualne. Podobnie uważa Monika Śliwińska, autorka książki "Muzy Młodej Polski. Życie i świat Marii, Zofii i Elizy Pareńskich" [Warszawa 2014], przypominając silne wrażenie, jakie na młodej dziewczynie zrobił poważany autor, pojawiający się z nią na pięterku w Ziemiańskiej. Boy, znany figlarz, udawał wówczas przed nią onieśmielonego literackim Olimpem, na który odważył się wstąpić – rzekomo po raz pierwszy – dopiero w jej towarzystwie.
Piotrowska
Podczas II wojny światowej, ze względu na żydowskie pochodzenie, jak również wpisanie na listę osób przeznaczonych przez nazistów do likwidacji, Irena Krzywicka ukrywała się pod fałszywym nazwiskiem Piotrowska. Współpracowała z AK. Straciła najbliższe osoby: męża (prawdopodobnie zginął w Katyniu lub, według innych źródeł, w Dergaczach koło Charkowa), Boya (zamordowanego we Lwowie) oraz – stanowczo przedwcześnie – wspaniale zapowiadającego się i wszechstronnie uzdolnionego syna Piotra, nieoczekiwanie zmarłego z powodu wady serca, które nie przetrzymało ostrzejszej formy przeziębienia.
Po wojnie pracowała między innymi jako attaché kulturalny w ambasadzie polskiej w Paryżu (1945–1946). Po powrocie do kraju pisała recenzje teatralne dla "Rzeczpospolitej". Była członkiem Związku Literatów Polskich, po 1956 roku członkiem Zarządu Głównego tej organizacji. W 1954 roku została radną miasta Warszawy. W latach 1955–1962 prowadziła w Warszawie znany salon literacki.
Będąc zawsze w awangardzie osób wrażliwych na niesprawiedliwość społeczną, nie dostrzegała niebezpieczeństwa płynącego ze zbytniego zaangażowania ideologicznego w powojennej Polsce. Dumna z tego, że spod jej pióra nigdy nie spłynęło słowo Stalin, bałwochwalczo wychwalała towarzysza Tomasza, Bolesława Bieruta (jak się później przekonała – stalinowskiego agenta). Skutecznie broniąc się przed wstąpieniem do partii, wychwalała narzucony ze Wschodu system, upatrując w nim remedium na traumę doświadczeń wojennych.
Nie da się ukryć, że na przełomie lat 40. i 50. wypisywała horrendalne teksty. Utrzymywała siebie, matkę i syna Andrzeja z artykułów o kształtowaniu osobowości młodzieży szkolnej, w których m.in. wychwalały metody "wychowania komunistycznego" Antona Makarenki, walczące o lepsze z postawami bohaterów socrealistycznych powieści – z czego kilka sama popełniła. Była nader aktywna w szkole syna, gdzie w walce o rząd dusz młodzieży robiła rzeczy wręcz niewyobrażalne, krytykując "aspołeczną" postawę jedynej koleżanki w klasie Andrzeja, która nie uległa komunistycznej indoktrynacji i nie należała do ZMP.
Zaszczuwana dziewczyna okazała się silniejsza. Choć bliska załamania, wykazała się niezłomnym charakterem i w końcu wygrała. Krzywicka nigdy nie opublikowała książki, do której z taką zawziętością zbierała materiały.
Ze względu na karierę uzdolnionego syna Andrzeja, który otrzymał stypendium Fundacji Forda, w 1962 roku wyjechała wraz z nim z kraju, najpierw do Szwajcarii, a później do Francji i nigdy już nie wróciła do Polski. Mieszkała pod Paryżem, najdłużej w Bures-sur-Yvette, gdzie też zmarła. Swoją ostatnią, najbardziej popularną autobiograficzną książkę "Wyznania gorszycielki”, opublikowała w 1992 roku.
Została pochowana w rodzinnym grobowcu na cmentarzu ewangelicko-augsburskim w Warszawie.
Twórczość
Książki (wybór)
- "Pierwsza krew", Warszawa 1930 (od 1948 pod nowym tytułem "Gorzkie zakwitanie"), wznow. Warszawa 2008
- "Sekret kobiety", Warszawa 1933
- "Sąd idzie", reportaże sądowe, Warszawa 1935, wznow. Warszawa 1998
- "Zwycięska samotność. Kobieta szuka siebie", Warszawa 1935
- "Co odpowiadać dorosłym na drażliwe pytania", eseje, Warszawa 1936
- "Ucieczka z ciemności", nowele, Warszawa 1939
- "Tajemna przemoc", Katowice 1947
- "Rodzina Martenów", Warszawa 1947 (z cyklu "Skuci i wolni”)
- "Bunt Kamila Martena", Warszawa 1948 (z cyklu "Skuci i wolni”)
- "Dzieci wśród nocy", Warszawa 1948
- "Dr Anna Leśna", Warszawa 1951
- "Żywot uczonego. O Ludwiku Krzywickim", Warszawa 1951
- "Siew przyszłości", Warszawa 1953 (z cyklu "Skuci i wolni”)
- "Wichura i trzciny", Warszawa 1959; Poznań 1975
- "Wielcy i niewielcy", wspomnienia, Warszawa 1960
- "Mieszane towarzystwo. Opowiadania dla dorosłych o zwierzętach", Warszawa 1961, wznow. Warszawa 1997
- "Miłość... małżeństwo... dzieci…", przedruk esejów z lat 1950–1962, Warszawa 1962
- "Wyznania gorszycielki", autobiografia, Warszawa 1992
- "Kontrola współczesności. Wybór międzywojennej publicystyki społecznej i literackiej z lat 1924–1939", red. Agata Zawiszewska, Warszawa 2008
Teatr
- "Dr A. Leśna", Teatr Żydowski, Łódź, premiera: 12 maja 1951
- "Doktor Anna Leśna", Teatr im. Stefana Jaracza, Olsztyn-Elbląg, premiera: 26 maja 1951
- "Doktor Anna Leśna", Teatr Ziemi Pomorskiej (scena Toruń), Bydgoszcz-Toruń, premiera: 12 czerwca 1951
Przekłady (wybór)
- Friedrich Dürrenmatt
- Max Frisch
- Walter Hasenclever
- Louis Verneuil
- Herbert George Wells
Film
- 1993 – "Jaka była i nie była. Irena Krzywicka", film dokumentalny – biograficzny, scenariusz i reżyseria Maria Zmarz-Koczanowicz
Autor: Janusz R. Kowalczyk, lipiec 2018