Słowniki określają socjologię jako naukę badającą reguły, dzięki którym funkcjonuje społeczeństwo. Niemal cały dorobek literacki odzwierciedla procesy i struktury łączące i dzielące ludzi, lecz tylko nieliczni z twórców wykazywali się empatią do bliźnich "na straconych pozycjach".
Istotą każdego dobrego utworu literackiego – prozy, dramatu, słuchowiska, scenariusza filmu, poezji, tekstu piosenki – jest konflikt. Starcie postaw bądź interesów. Bez tego nie byłoby Biblii, "Calineczki", "Małego księcia", "Zemsty", "Wesela", ale też Leonarda Cohena, Boba Dylana, Władimira Wysockiego czy Leszka Wójtowicza, nie wspominając o tym, że akcja żadnej powieści nie posunęłaby się nawet o krok naprzód.
Jednak w konfliktach, niekoniecznie od razu zbrojnych, w czym najlepiej czuł się u nas Henryk Sienkiewicz, muszą być strony silniejsze i słabsze, zwycięskie i pokonane. Rodzaj lamentu nad przegranymi – osobliwie mocno kształtujący całą formację romantyczną w Polsce pozbawionej granic – do dziś jeszcze pokutuje w duszach kolejnych pokoleń rodaków nad Wisłą czy na emigracji. Nad takim stanem rzeczy: wyznaniem własnej niemocy i buncie kończącym się najczęściej emigracją (realną lub wewnętrzną) ubolewał już Stanisław Brzozowski – w "Legendzie Młodej Polski" i nie tylko.
W naszym zestawieniu – z racji rozmiaru tekstu dalece niepełnym – siłą rzeczy musimy pominąć pradzieje polskiej literatury, choć interesujący nas temat pojawiał się już u zarania polskiego piśmiennictwa. Wymieńmy choćby "Krótką rozprawę między trzema osobami, Panem, Wójtem a Plebanem" Mikołaja Reja (1543), gdzie w prześmiewczym duchu, czyli dość swobodnie mogli się wypowiedzieć przedstawiciele trzech ówczesnych stanów. Nieco później śmiały opis pańszczyźnianego wyzysku wybrzmiał w pełni choćby w "Żeńcach" z cyklu "Sielanek" Szymona Szymonowica (1614), renesansowego poety, choć przede wszystkim światłego humanisty.
W periodyzacji dziejów naszej literatury, podobnie zresztą jak i światowej, okresy z mocno stąpającymi po ziemi, rozumnymi bohaterami występują naprzemiennie z postaciami życiowych nadwrażliwców, manifestujących niedostępną dla nieczułego świata odrębność własnych rozterek duchowych (prędzej dusznych). Tak się dziwnie plecie na tym bożym świecie, jak mawiał Jan Kochanowski, że polegać jednak można wyłącznie na tych pierwszych: solidnych i charakternych postaciach literackich, pojawiających się w epokach triumfu rozumu (odrodzenie, oświecenie, pozytywizm, dwudziestolecie międzywojenne). Z kolei literaccy protagoniści okresów triumfu ducha nad materią (średniowiecze, barok, romantyzm, Młoda Polska) znacznie lepiej sprawdzają się na papierze niż w czysto życiowym konkrecie.
Stąd też przyjdzie nam zagłębić się w niekoniecznie ulubione przez szkolną brać lektury, poczynając od pozytywizmu, w którym to nieliczne postacie urabiają sobie ręce po łokcie, żeby ulżyć doli innych, mniej zaradnych, zanim sami nie stracą zdrowia, lub chwalebnie zlegną pod brzemieniem wyroków okrutnego świata. Bo też w naszej literaturze nie brak szlachetnych serc, walczących do końca z bezdusznością kręgu osób sytych, dobrze umocowanych w systemie i zadowolonych z siebie. Jednak wzór bohatera tracącego siły i zdrowie w niesieniu konkretnej pomocy potrzebującym, był i jest nadal dla czytelników o wiele mniej atrakcyjny niż np. rozterki duchowe spiskowca w więziennej celi, na wygnaniu lub u drzwi sypialni cara.
Cóż jednak pozostaje ludziom pióra, jeśli nie próba opisu dostrzeganych zjawisk. Pierwszym w miarę dojrzałym literackim spojrzeniem na bieżące wyzwania rzeczywistości – bez względu na zewnętrzne okoliczności, czyli restrykcyjne przepisy obcych administracji w kraju wymazanym z mapy świata – był, czy się to komu podoba czy nie, pozytywizm. Ze swoimi postulatami pracy organicznej (społeczeństwo jako żywy organizm) i pracy u podstaw (oświata podnosząca poziom życia chłopów i proletariatu oraz walka z germanizacją i rusyfikacją) robił, co mógł, żeby obudzić naród z apatii i nakłonić do czynu.
Przypomnijmy kilka mniej lub bardziej znanych dzieł.
Bolesław Prus, "Lalka" (1890)
Czołowy pozytywistyczny pisarz Bolesław Prus opisał w "Lalce" nieszczęśliwą miłość rzutkiego kupca Stanisława Wokulskiego do zubożałej arystokratki Izabeli Łęckiej. Stworzył jeden z największych polskich romansów, z parą ludzi z różnych klas społecznych, którzy nie potrafią sprostać obiegowym uprzedzeniom. Wokulski, chociaż był uzdolnionym człowiekiem czynu, w oczach tracącej na znaczeniu arystokracji nadal pozostawał pogardzanym reprezentantem gminu. Ukochana przez niego kobieta instytucji małżeństwa nie łączyła jednak z miłością, tylko z dobrami materialnymi. Gardziła starającym się o jej względy mężczyzną z racji jego niskiego urodzenia.
Wokulski, trzeźwy racjonalista w interesach, w sferze uczuć wykazywał się idealistyczną bezradnością. Zaślepiony miłością do Izabeli Łęckiej nie potrafił dostrzec jej prawdziwej twarzy. Przekonując się, że jego wybranka romansuje ze swoim kuzynem Starskim, niczym romantyczny kochanek, rzucił się pod pociąg. Niestety, uczucie stało się dla bohatera siłą destrukcyjną.
Jednym z atutów "Lalki" Prusa, naszej największej realistycznej powieści, jest drobiazgowo zarysowane tło zasadniczej akcji. Pisarz, który wcześnie zaczął zarabiać piórem jako dziennikarz i swoje znakomite reporterskie obserwacje wykorzystywał w zamieszczanych w prasie "Kronikach", był też czynnym społecznikiem. Jego opisy dzielnic nędzy, z ruderami zajmowanymi przez lumpenproletariuszy i ich żyjące z dnia na dzień chorowite wielodzietne rodziny, tchną niepokojącym sumienia autentyzmem.
Eliza Orzeszkowa, "Nad Niemnem" (1888)
Justyna Orzelska, młoda bohaterka powieści "Nad Niemnem" Elizy Orzeszkowej, jest zdeklasowaną szlachcianką, wychowanką wuja, dobrze prosperującego ziemianina Benedykta Korczyńskiego. Dzięki sąsiedzkiej znajomości ze szlachcicem zagrodowym Janem Bohatyrowiczem, dziewczyna zaczyna doceniać wartość prostej pracy. Zakochana w nim, odrzuca sugerowanych jej przez opiekunów bogatych, acz próżnych kandydatów do swojej ręki. Odwzajemniający jej uczucia Jan obawia się, że podobny mezalians nie ma szans powodzenia. Justyna cierpliwie przełamuje uprzedzenia krewnych i doprowadza do zaręczyn z ukochanym. Przy okazji udaje się jej zażegnać zadawniony spór między wujem Benedyktem a stryjem Jana, Anzelmem Bohatyrowiczem.
Powieść Orzeszkowej dowiodła, że bohaterstwa narodu nie należy upatrywać wyłącznie w kolejnych zrywach zbrojnych, lecz w trudzie codziennej pracy na ojczystej niwie sensu stricto. Mimo najszczerszych intencji autorki jest to jednak proza tendencyjna, z wyraźnym podziałem na jednostki pracowite i pasożytujące, co prowadzi do przewidywalnych rozwiązań narracyjnych i zniechęca potencjalnych czytelników.
Henryk Sienkiewicz, "Bez dogmatu" (1891), "Rodzina Połanieckich" (1895)
Po ukończeniu Trylogii Sienkiewicz opublikował dwie powieści współczesne. "Bez dogmatu" ma formę pamiętnika dekadenta. 35-letni Leon Płoszowski, zamożny polski hrabia mieszkający z ojcem w Rzymie, bywalec europejskich salonów, jest okazem "bezproduktywności słowiańskiej", wytwornym pasożytem społecznym cierpiącym na chorobę braku woli. Sienkiewicz, skupiony na analizie psychologicznej pięknoducha, nie utrzymał jednak nieodzownego dystansu do tematu – brak jednoznacznego potępienia głównego bohatera utworu wywołał dyskusje i spory, w których autorowi zarzucano wręcz amoralność.
Bohaterem powieści "Rodzina Połanieckich" jest zubożały szlachcic prowadzący interesy handlowe w Warszawie. Nacechowany autentyzmem obraz zubożałych ziemian aspirujących do tworzącej się właśnie klasy dorobkiewiczów, odmalowany został z epickim rozmachem co – wbrew autorskim intencjom – można uznać za jego apologię. W obu powieściach Sienkiewicz realistycznie przedstawia pasożytnictwo i bezproduktywność elity posiadaczy.
Maria Konopnicka, "Nasza szkapa" (1893)
Maria Konopnicka, jak twierdził filozof i socjolog Kazimierz Kelles-Kraus: "najbardziej społeczna za wszystkich poetów polskich", w noweli "Naszej szkapa" (ze zbioru "Na drodze") zastosowała ciekawą metodę narracyjną: opowieść ma formę wspomnień kilkunastoletniego chłopca. Wicek Mostowiak mieszka z rodzicami i braćmi Felkiem i Piotrusiem w nędznej kamienicy na warszawskim Powiślu. Ojciec, piaskarz, stracił pracę.
Żeby przetrwać, Mostowiakowie zmuszeni są wyprzedawać swój ubogi dobytek. Najtrudniej dzieciom było się rozstać ze szkapą. Jej nabywca przyrzekł, że umierającą na suchoty matkę chłopców powiezie gratis na cmentarz. Kiedy na trumnę matki padały pierwsze grudy ziemi, chłopcy wrócili do ulubionej szkapy, której uprząż przystroili świeżo narwanymi kwiatami.
Jan Lechoń w swoim "Dzienniku" [Warszawa 1992] pisał o nowelach Konopnickiej, że są to "arcydzieła, bardzo ludzkie, ale bez cienia sentymentalizmu, bardziej, myśli się, niż Sienkiewicz". Pisarka dopuściła w swoich utworach do głosu ludzi biednych, prostych, z gminu, co było nader odkrywczym literackim posunięciem. Wcześniej ich o losie wypowiadały się najczęściej osoby trzecie, z własnego, inteligenckiego punktu widzenia.
Stefan Żeromski, "Ludzie bezdomni" (1900)
Joanna Podborska, bohaterka powieści "Ludzie bezdomni" Stefana Żeromskiego, była zubożałą szlachcianką. Wrażliwa i inteligentna, opuściła rodzinną ziemię kielecką i prowadziła samodzielne życie, utrzymując się z korepetycji. Zakochana w doktorze Tomaszu Judymie, pragnęła założyć z nim dom.
On, młody, pełen entuzjazmu lekarz, wywodził się ze społecznych nizin. Całym sercem oddany był idei poprawy proletariackiego losu. Miał poczucie niewystarczalności działań filantropijnych. Pochłaniały go projekty radykalnych zmian, czym narażał się na wieczne konflikty z egoistycznie nastawionym otoczeniem. Stało się to również przyczyną częstych zmian miejsc pobytu. Zmuszony był przenosić się z Warszawy przez Cisy do Zagłębia.
Żeby całkowicie poświęcić się walce z krzywdą ludzi wykluczonych, mimo miłości do Joasi Podborskiej, zrezygnował z osobistego szczęścia (tu już do realistycznego tonu opowieści wkrada się romantyczny z ducha motyw poświęcenia dla ogółu). Tomasz i Joasia oddalili się od siebie, co przysporzyło im sporo cierpień. Kobieta jednak nic nie zrobiła, aby odzyskać ukochanego. Może uznała szlachetność postawy doktora, choć niewykluczone, że nie pozwalała jej na to duma.
Władysław Reymont, "Chłopi" (1904)
Akcję swojej powieści "Chłopi" Władysław Reymont umieścił we wsi Lipce, gdzie pracował jako niższej rangi funkcjonariusz Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej. Na jej tle, z całym rodzajowym sielskim sztafażem, ukazał łamiącą wszelkie reguły, zmysłową miłość dwóch nieposkromionych temperamentów. Przedstawił to bez najmniejszych zahamowań, jakby i jego pisaniem kierował żywiołowy instynkt.
Wiejska piękność Jagna Paczesiówna została drugą żoną najbogatszego gospodarza we wsi, wiekowego Macieja Boryny. Otoczona nieprzychylnie do niej nastawionymi domownikami, źle znosiła rolę pani domu. Wkrótce zatraciła się w afekcie do syna męża, Antka Boryny. Odwzajemnionym.
Oboje nie zważali na to, że był on mężem Hanki i ojcem dwojga dzieci. Ich gorąca namiętność nie uszła uwadze nie tylko najbliższych, ale i pozostałych członków wiejskiej społeczności. Jagna została uznana za niemoralną, odsądzona od czci i wiary, i wyrzucona ze wsi. Antek, który po nagłym zgonie Macieja objął ojcowiznę i naprawiał relacje z żoną, nie przyłożył ręki do wiejskiego samosądu.
Cykl, obejmujący wszystkie pory roku, pieczołowicie przedstawił obyczaje prowincjonalnej społeczności przełomu XIX i XX wieku. Problemy społeczne polskiej wsi mają bogatą tradycję piśmienniczą. Szczególnie widoczne były za sprawą nowel i powieści wyżej wspomnianych Prusa, Orzeszkowej, Konopnickiej, Sienkiewicza. Proza ta była żyznym podglebiem pod cztery tomy "Chłopów", co ostatecznie przyniosło jej autorowi literackiego Nobla.
Maria Dąbrowska, "Noce i dnie" (1931–1934)
W "Nocach i dniach" Maria Dąbrowska dała pełną panoramę polskich losów ludzi ze sfer zubożałych ziemian. Jej czterotomowy fresk obyczajowy, z historycznymi odniesieniami, nie mógł pominąć kwestii życia rodzinnego dwojga ludzi radzących sobie na miarę ówczesnych możliwości. Para głównych bohaterów dopełniała się na zasadzie przeciwieństw. Barbara z Ostrzeńskich w głębi duszy pozostała wierna pierwszej miłości do hrabiego Józefa Toliboskiego, który węzłem małżeńskim połączył się jednak z bardziej posażną panną.
Po czasie Barbara przyjęła oświadczyny Bogumiła, 15 lat od niej starszego zdeklasowanego szlachcica, powstańca styczniowego. Człowieka pozostającego się w stałej harmonii z naturą. Barbara była osobowością z gruntu refleksyjną, Bogumił – człowiekiem czynu, zatracającym się w pracy dla swojej rodziny. I dla ziemi. Ona często manifestowała swoje niepogodzenie z życiem, jednak w momentach dziejowych prób umiała sprostać wszelkim wyzwaniom. W sumie, mimo kolejnych wzlotów i upadków, ich małżeństwo (z rozsądku?) wypada uznać za udane.
Powieść Dąbrowskiej doskonale odmalowuje odchodzącą w przeszłość epokę ludzi od pokoleń zakorzenionych na wsiach. Po części w ziemiańskich dworkach, w większości jednak w chłopskich chatach. Obydwu tym środowiskom Maria Dąbrowska dała możliwość pełnej wypowiedzi na kartach swoich "Nocy i dni".
I tu przyjdzie postawić kropkę. Prospołeczna linia wytyczona przez wspomniane dzieła naszych pisarzy jest widoczna na literackiej mapie także po II wojnie światowej. Obok prozy stricte powieściowej, ostatnio rozwija się równie bujnie nurt literatury non-fiction, ale to już temat na zupełnie inną opowieść.