Zmagania z wizerunkiem, czyli niekonwencjonalne strategie portretowe
Uwolniony z gorsetu sztywnych gatunkowych konwencji portret nie tylko nie zniknął ze współczesnej sztuki, ale ma się dziś lepiej niż kiedykolwiek. Zwłaszcza kiedy przybiera formy zupełnie nieprzypominające starannie upozowanych muzealnych konterfektów.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Wilhelm Sasnal, "Hitler", 2010, olej na płótnie, drewniana listwa, fot. dzięki uprzejmości artysty i Fundacji Galerii Foksal w Warszawie
Pewnych ludzi portretować właściwie nie wypada. Mierząc się wielokrotnie z tematem Zagłady, Wilhelm Sasnal przeniósł również na płótno wizerunek wodza III Rzeszy. Tym samym postawił przed sobą problem podobny do tego, z którym zmagali się wydawcy i projektanci krytycznej edycji "Mein Kampf" – jak przywołać postać zbrodniarza w postaci krytycznego, ale komercyjnego obiektu, by nie zamienić go w atrakcyjny produkt? Sasnal rozwiązał ten problem, sięgając do dawnej rzymskiej tradycji. Wyrafinowana sztuka portretowa w antycznym Rzymie pozwalała nie tylko na upamiętnianie zasłużonych. Rzymianie mieli też swoje sposoby na wymazywanie pamięci o tych, którzy popadli w niełaskę – poprzez deformację twarzy portretowych rzeźb, nazywaną damnatio memoriae, czyli w dosłownym tłumaczeniu "przeklęcie pamięci". W jednej z dwóch namalowanych przez Sasnala wersji portretu Adolfa Hitlera nie sposób dostrzec rysów portretowanego pokrytych gęstą, smolistą warstwą czarnej, lekko rozbielonej farby, a na koniec "przekreślonych" jeszcze przybitą na skos do płótna deską. Forma portretu odnosi się też do innej pomnikowej tradycji – słynnego, choć nigdy niezrealizowanego projektu pomnika "Drogi" dla Muzeum w Oświęcimiu-Brzezince, przygotowanego pod koniec lat 50. przez zespół pod kierownictwem Oskara Hansena. Przecinająca teren obozu betonowa droga miała symbolicznie przekreślać dokonaną w tym miejscu zbrodnię, a teren wokół miał ulegać naturalnej entropii, popadać w ruinę i zarastać dziką roślinnością.
Wymazywanie i rozczłonkowywanie
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Z serii "Selfie", fot. Aneta Grzeszykowska/Galeria Raster
Aneta Grzeszykowska w strategii wymazywania wizerunku poszła o krok dalej – wymazała z historii samą siebie. "Album" z 2005 roku to kolekcja fotografii z życia Grzeszykowskiej –od dzieciństwa do momentu powstania pracy; z każdej z nich artystka usunęła swoją postać, z upiorną precyzją i dosłownością snując refleksję nad tym, jak świat wyglądałby bez niej. I choć jest to w bliskich, rodzinnych kadrach wizja surrealna, z wyraźnie ziejącą pustką po postaci na przykład zdmuchującej świeczkę na urodzinowym torcie, nie jest to pokrzepiająca opowieść rodem z filmu "To wspaniałe życie", a raczej przygnębiająca ilustracja bolesnego faktu, że bez każdego z nas świat będzie trwać dalej jak gdyby nigdy nic. W krążącej nieustannie wobec tematu autoportretu sztuce Grzeszykowskiej znajdziemy też niepokojąco realne, pokawałkowane autoportrety ze świńskiej skóry z cyklu "Selfie": przekłute szpilkami jak insekty w muzeum palce, fragmenty twarzy realistyczne i groteskowe jak maska z filmu grozy. Artystka mierzy się tu z kwestią autokreacji, ale i ponownie przemijania i śmierci.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Zuzanna Janin, "Lost Butterfly", fot. dzięki uprzejmości artystki
Hiperrealistyczna, tym razem niepokawałkowana, choć pozbawiona kończyn podobizna Anety Grzeszykowskiej odgrywa również główną rolę w cyklu "Mama". Fotograficzna seria przestawia córkę artystki, która bawi się kukłą swojej matki, wozi ją w wózku, kąpie, przytula jak zwyczajną lalkę. Niepokojący realizm niejako wpisany w naturę lalki wydobywa kadrowanie fotografii, z których raz emanuje sztywna martwota figury, innym razem zdaje się ona faktycznie "jak żywa". Jak pisał Stach Szabłowski:
Text
"Mama" działa jak granat, który artystka wrzuca w świadomość widza, by tam eksplodował skojarzeniami i znaczeniami. Jeden odłamek trafia w psychologię rozwojową, inny w narrację psychoanalityczną. Jeszcze inny dolatuje w lękowy wymiar macierzyństwa i w ogóle rodzicielstwa; proces dorastania dziecka jest jak oddzielanie się od człowieka cząstki jego samego, która niepostrzeżenie staje się kimś zupełnie innym.
Grzeszykowska ma również na koncie stylizowane lalki przedstawiające ją samą oraz jej córkę Franciszkę. Siebie artystka przedstawiała w wydaniu coraz młodszym, w przypadku kilkuletniej Franciszki wybiegała z kolei w przyszłość, wyobrażając ją sobie w coraz starszym wieku. Wybiegając w przyszłość swoją córkę portretowała także Maria Anto. Jeszcze przed narodzinami córki przedstawiła ją w jednym z obrazów jako kilkuletnią dziewczynkę w stroju motyla. Po latach owa dziewczynka, czyli dorosła już artystka Zuzanna Janin sportretowała matkę, już po jej śmierci. Córka przedstawiła Anto również jako młodą dziewczynę, sięgając przy tym do dramatycznego epizodu z jej życia – uwolnienia z transportu do obozu zagłady w Oświęcimiu. Relacje matka-córka to jeden z wiodących tematów w sztuce Zuzanny Janin. Swoją własną córkę artystka obsadziła w roli Majki Skowron, bohaterki młodzieżowego serialu z lat 70., w którym sama zagrała tytułową rolę jako nastolatka. W specyficznej quasi-kontynuacji córka artystki wchodzi w jej buty, ale zamiast powtarzać wydarzenia z dawnej fabuły, udaje się w podróż przez klasykę kina i kultury popularnej, rozmawia z fikcyjnymi bohaterami ze srebrnego ekranu i współczesnymi intelektualistami.
Chciałbym być marynarzem, chciałbym mieć tatuaże
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Przemek Branas, kadr z filmu "I Wanna Be Your Colonizer", fot. dzięki uprzejmości artysty i Gdańskiej Galerii Miejskiej
Co o drugiej osobie możemy wyczytać z samych jej wizerunków? O ile projekty Janin odnoszą się do artystycznych wizji i ekranowych kreacji w gronie jej bliskich, tak Przemek Branas postawił sobie o wiele trudniejsze zadanie wejścia w buty zupełnie obcego człowieka. W projekcie "I Wanna Be Your Colonizer" artysta stworzył performatywny portret anonimowego marynarza, którego zdjęcia, pochodzące z lat 30., znalazł w sklepie ze starociami w rodzinnym Jarosławiu. Opowieść o tożsamości tajemniczego mężczyzny to efekt subiektywnej artystycznej interpretacji, ale i drobiazgowej analizy źródeł. Branas dokładnie obejrzał fotografie, zlokalizował miejsce ich wykonania, czyli Curaçao na Karaibach, opublikował ogłoszenia o poszukiwaniach mężczyzny ze zdjęć na łamach "Curaçao Chronicle" i "Ekspresu Jarosławskiego". Danych poszukiwanego nie udało się ustalić, jednak tu, gdzie praca detektywistyczna się kończyła, zaczęło się poszukiwanie artystyczne i intuicyjne. Twórca zlecił przygotowanie grafologiczno-psychologicznej analizy sygnatur fotografii, zrekonstruował widoczny na fotografiach strój i sam udał się w rejs, w trakcie którego niby aktor na bazie strzępów scenariusza wszedł w postać swojego na poły wyimaginowanego bohatera.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Janek Simon, "Syntetyczni Polacy", 5.4, fotografia, fot. dzięki uprzejmości DESA/desa.pl
Działanie Branasa to przykład świadomego i skrajnego fetyszyzowania fotograficznego wizerunku, jednak przeświadczenie o tym, że częściową przynajmniej prawdę o drugim człowieku można wyczytać z jego uchwyconej na fotografii twarzy jest rzeczą całkiem powszechną. Dziś jednak warto być w podejściu do cudzych wizerunków szczególnie ostrożnym – nigdy nie wiadomo, czy patrząc na czyjś wizerunek mamy w ogóle do czynienia z człowiekiem. Rozwój sztucznej inteligencji zaszedł już na tyle daleko, by obraz wygenerowany przez algorytm w ułamku sekundy do złudzenia przypominał żywą osobę, co udowadniają strony internetowe w rodzaju This Person Does Not Exist. W projekcie "Syntetyczni Polacy" z 2019 własną sieć neuronową "wytrenował" na tysiącach zdjęć z jednego z warszawskich zakładów fotograficznych Janek Simon, dzięki czemu powstała kolekcja wizerunków wygenerowanych przez AI postaci o "typowo polskich" rysach. Seria portretów tytułowych syntetycznych Polaków pokazuje niebezpieczeństwa czające się nie tylko w możliwościach manipulowania obrazem, ale i jego interpretowania, profilowania przez algorytm na bazie czysto powierzchownych danych.
Jeśli nie twarz mówi prawdę o drugiej osobie, to gdzie jej szukać? W całym życiu postaci, wszystkich jej działaniach i ich skutkach, zdaje się sugerować Norman Leto w "Bryłach życiorysów". Jak przystało na artystę biorącego na warsztat wielkie tematy, takie jak historia całego życia na ziemi w fabularnym "Photonie", Leto w pracy sprzed ponad dekady podjął próbę sportretowania wybranych osób nie przez ich wizerunki, a bazujące na konkretnych danych przestrzenne wizualizacje. W zależności od losów danego bohatera czy bohaterki – wiodących zwyczajny mieszczański żywot z dala od życia publicznego lub wręcz przeciwnie, uczestniczących w kluczowych momentach współczesnej historii – mogą one przybierać kształty przypominające mały kłębek nici, skomplikowany ukwiał, krewetkę lub wielką geometryczną bryłę. Formy na przecięciu abstrakcyjnej cyfrowej rzeźby i matematycznych wykresów są do pewnego stopnia autoironiczne. Sprawiają wrażenie abstrakcyjnych portretów znacznie głębszych niż wizerunki skupione na samej fizjonomii, ale i ujawniają głęboko zakorzenione w kulturze dążenie do wyjątkowości i odciśnięcia swojego piętna na otoczeniu – tylko w ten sposób bryła życiorysu może przybrać formę inną niż mała, nieznacząca linia.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Agata Zbylut, z cyklu "Pańcia", fot. Galeria Biała
Jak to możliwe, że na dawnych portretach – znając nawyki higieniczne i żywieniowe panujące w dobie nowożytnej – nikt nie ma pryszczy? Na to viralowe pytanie z Twittera nietrudno znaleźć odpowiedź – zamożny zleceniodawca nie płacił za odbicie swoich wad, ale ich kunsztowne zatuszowanie. Choć zmieniły się narzędzia, przetrwała zasada. W mediach społecznościowych sami dbamy o publikowanie jedynie najkorzystniejszych wizerunków samych siebie. Wychodząc od strategii feministycznych artystek lat 70., które dekonstruowały skrojone pod męskie spojrzenie zasady prezentowania kobiecego wizerunku, temu impulsowi w swojej praktyce z żelazną konsekwencją sprzeciwia się Agata Zbylut. Artystka od początku kariery tworząca setki autoportretów w różnych okolicznościach skupia się na skrupulatnym i pozbawionym wstydu rejestrowaniu wszelkich zmian w swoim ciele, zachodzących z wiekiem lub na skutek zabiegów medycyny estetycznej. Nie chodzi wszak o usunięcie kategorii fizycznej urody, a właśnie wstydu związanego z faktem, że każdy i każda z nas nie tylko się starzeje, ale i dokonuje mniejszych lub większych zabiegów na swoim ciele – czy to własnoręcznie, czy skalpelem chirurga, żadnej z nich nie ma powodu ukrywać.
[{"nid":"5683","uuid":"da15b540-7f7e-4039-a960-27f5d6f47365","type":"article","langcode":"pl","field_event_date":"","title":"Jak by\u0107 autorem - w kinie?","field_introduction":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. Wyj\u0105tki te by\u0142y rzadkie w przesz\u0142o\u015bci, dzi\u015b s\u0105 nieco cz\u0119stsze, ale i dobrych film\u00f3w dzi\u015b mniej ni\u017c to kiedy\u015b bywa\u0142o.","field_summary":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. ","topics_data":"a:2:{i:0;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259606\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:5:\u0022#film\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:11:\u0022\/temat\/film\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}i:1;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259644\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:8:\u0022#culture\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:14:\u0022\/temat\/culture\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}}","field_cover_display":"default","image_title":"","image_alt":"","image_360_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/360_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=dDrSUPHB","image_260_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/260_auto_cover\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=X4Lh2eRO","image_560_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/560_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=J0lQPp1U","image_860_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/860_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=sh3wvsAS","image_1160_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/1160_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=9irS4_Jn","field_video_media":"","field_media_video_file":"","field_media_video_embed":"","field_gallery_pictures":"","field_duration":"","cover_height":"266","cover_width":"470","cover_ratio_percent":"56.5957","path":"pl\/node\/5683","path_node":"\/pl\/node\/5683"}]