Śpiewaczka, instrumentalistka, antropolożka kultury zainteresowana przede wszystkim polską muzyką tradycyjną i folklorem Europy Wschodniej. Córka pisarki Anny Bikont oraz reżysera i publicysty Piotra Bikonta.
Kierunek Wschód
Formalną edukację muzyczną zaczęła w wieku siedmiu lat, od nauki w szkole muzycznej I stopnia w klasie fortepianu. Doświadczenia na polu muzyki Maniucha Bikont (właściwie: Maria Bikont) zaczęła jednak zbierać jeszcze wcześniej. Od najmłodszych lat śpiewała, a także grała na saksofonie. Wszystko za sprawą jej ojca, który jako artysta i performer często współpracował z różnymi awangardowymi grupami. Artystka tłumaczy, że odkąd pamięta, w jej rodzinnym domu była obecna muzyka, a także muzycy, którzy zaglądali w odwiedziny, nocowali u Bikontów po swoich warszawskich koncertach. W ten właśnie sposób śpiewaczka po raz pierwszy zetknęła się z muzyką tradycyjną.
Nadpisz opis powiązanego wpisu
Zespół Tęgie Chłopy zawiązał się podczas Taboru Domu Tańca w Sędku w 2013 roku. Inspiracją do utworzenia kapeli stało się spotkanie z pochodzącym z Kielecczyzny klarnecistą i saksofonistą Stanisławem Witkowskim.
Text
– Pewnego wieczoru przyszli do nas przyjaciele taty i przyprowadzili ze sobą ukraiński zespół Drewo, który koncertował tego dnia w Warszawie – wspomina. – Już wcześniej bardziej lubiłam śpiewać, ale to, co oni zaprezentowali u nas w domu, to był po prostu odlot. Marzyłam, aby móc się wyrażać w podobny sposób.
Nadpisz opis powiązanego wpisu
Filip Lech i Patryk Zakrzewski zapraszają na przegląd ukraińskich płyt wydawanych w Polsce i zawierających polskie akcenty. Od tradycyjnych pieśni, przez postpunk i awangardę, po hip–hop i muzykę elektroniczną.
Już jako nastolatka, Maniucha Bikont podejmowała konkretne kroki, by nie pozostawić tego pragnienia w sferze marzeń. Po ukończeniu szkoły muzycznej I stopnia edukowała się poza systemem. Bardziej niż jazz czy klasyka, pociągała ją muzyka tradycyjna, a ta nie mieściła się w ramach formalnej edukacji. Również dzięki ojcu poznała Jana Bernada – aktora, śpiewaka, badacza kultury tradycyjnej i założyciela lubelskiej fundacji Muzyka Kresów. Artystka zaczęła uczęszczać na organizowane przez niego warsztaty i letnie szkoły śpiewu. W ten sposób nie tylko zgłębiała świat wschodnioeuropejskiej polifonii, lecz także poznawała środowisko badaczy muzyki tradycyjnej i folkloru wiejskiego. Jedną z takich badaczek była etnolożka i śpiewaczka Jagna Knittel, z którą Bikont obrała kierunek na Wschód.
Text
– Zaczęłam jeździć na ukraińską prowincję i ten świat mnie natychmiastowo wciągnął – wspomina artystka. – Przez dobre kilka lat bywałam w Ukrainie, Rosji czy Białorusi po kilka razy w roku.
Format wyświetlania obrazka
mały obrazek [560 px]
Okładka płyty Dziczka "Pąć", fot. materiały promocyjne
Zanim wyjechała na wieś, Bikont odebrała szkołę śpiewu w swoim pierwszym ważnym zespole. Mowa o grupie Dziczka, wykonującej tradycyjne ukraińskie pieśni i prowadzonej przez Tetianę Sopiłkę, etnomuzykolożkę związaną z Ukraińską Narodową Akademią Muzyczną w Kijowie. Zespół gra i koncertuje do dzisiaj. Jego trzeci album "Pąć", na który składają się ludowe pieśni o charakterze religijnym, ukazał się w 2021 roku.
Nadpisz opis powiązanego wpisu
Jak to się stało, że Polska czasów transformacji stała się ważnym przyczółkiem dla ukraińskich awangardowych muzyków? Czy rosyjski rock był narzędziem kolonizacji? Rozmowa o historii wyjątkowej wytwórni KOKA Records, która w latach 90. promowała w Polsce perły ukraińskiego undergroundu.
Tuba-zguba
Zainteresowanie kulturą tradycyjną ukierunkowało także naukową ścieżkę Maniuchy Bikont. Jako studentka Kulturoznawstwa w Instytucie Kultury Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego, nie zabiegała wcale o udział w programie Erasmus+. Kiedy jej rówieśnicy planowali semestralne wyjazdy do Europy Zachodniej, ona cieszyła się ze Stypendium Wyszehradzkiego, które pozwoliło jej wybrać się do Kijowa. Na tamtejszej akademii muzycznej uczyła się od pedagogów łączących w swojej pracy naukę i praktykę, czyli etnomuzykologię i śpiew. Jednym z nich był profesor Jewhen Jefremow, założyciel tak bliskiego jej zespołu Drewo. Pobyt w Kijowie z pewnością był jedną z inspiracji do tematu pracy magisterskiej, którą Bikont poświęciła właśnie łączeniu praktyki śpiewaczej i naukowej na polu folklorystyki.
Obok grup i inicjatyw zawiązanych w Lublinie czy Kijowie, Bikont jest ważną postacią na scenie nowej muzyki tradycyjnej w swojej rodzinnej Warszawie. Wraz ze swoim partnerem – skrzypkiem i sakshornistą Michałem Maziarzem – od lat uczestniczy w działaniach Stowarzyszenia Dom Tańca. To w tym środowisku odkrywała polską wieś: wir mazurka i moc przyśpiewki. Po śmierci wybitnego ludowego skrzypka Jana Gacy to właśnie Maziarz rzucił hasło, by rozpocząć nowe muzyczne poszukiwania na Kielecczyźnie.
Text
– Szybko odkryliśmy, że w pamięci najstarszych muzykantów z tych terenów, tym, co tworzyło kapele weselną były instrumenty dęte. Z tych poszukiwań zrodził się zespół Tęgie Chłopy. Było zapotrzebowanie na klarnet, trąbkę, akordeon, sakshorn i tubę. A tak się szczęśliwie składało, że jeden z nich miałam w domu.
Tubę zostawił u niej Maciej Kaziński – śpiewak, multiinstrumentalista, wieloletni dyrektor festiwalu "Pieśń Naszych Korzeni" w Jarosławiu.
Nadpisz opis powiązanego wpisu
Superkapela polskiej muzyki tradycyjnej granej bez stylizacji –in crudo (łac. "w stanie surowym"). Na ich repertuar składa się przede wszystkim muzyka Kielecczyzny.
Text
– Maciek zajrzał do mnie towarzysko, przejeżdżając kiedyś przez Warszawę i tę tubę zostawił – wspomina artystka. – A ja przyzwyczajona jeszcze z czasów dzieciństwa, że jak w domu jest instrument, to się na nim gra, sięgnęłam po niego. I to zbiegło się z Tęgimi Chłopami, gdzie była potrzeba dołożenia takiej blachy. Przyłożyłam się więc i teraz na niej gram.
Jako tubistka, Bikont wykonuje obecnie nie tylko muzykę tradycyjną. Bierze udział także w eksperymentalnych, sonorystycznych projektach. Jednym z nich jest Ensemble E – grupa prowadzona przez szwedzkiego saksofonistę i kompozytora Matsa Gustaffsona. Zespół debiutował w 2022 roku na 14. Festiwalu Tradycji i Awangardy Muzycznej KODY w Lublinie. Dla Bikont nie był to bynajmniej pierwszy koncert o wyraźnie awangardowym rysie. Na swoim koncie ma wykonania utworów m.in. Bogusława Schaeffera, Cezarego Duchnowskiego, Iannisa Xenakisa czy Zygmunta Krauzego. W zespole Niewte zderza rytm wiejskich tańców z pulsem muzyki klubowej i "usterkową" elektroniką. Ponadto, Bikont komponuje słuchowiska, nagrywa muzykę teatralną i filmową. Jako znawczyni tradycyjnych ukraińskich pieśni aranżowała sceny weselne w filmie "Wołyń" Wojciecha Smarzowskiego.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Maniucha Bikont, fot. Mariusz Cieszewski / materiały prasowe artystki
Opowiadanie z instrumentem
Współpraca z artystami reprezentującymi różne środowiska pomogła Bikont opracować autorską ścieżkę.
Text
– Sprawdzam czy śpiew, który znałam przede wszystkim jako funkcjonujący w grupie śpiewaczej, da się przełożyć na partnerstwo z instrumentem – tłumaczy. – Także takim z innej bajki niż muzyka tradycyjna. Tak, abyśmy mogli wspólnie sobie opowiadać.
Geneza pierwszego takiego spotkania sięga jazzowej grupy Hera. Kwartet Wacława Zimpla czerpał garściami z muzyki tradycyjnej, zaprosił więc Bikont do współpracy. Śpiewaczka wystąpiła gościnnie na płycie "Where My Complete Beloved Is" i niewykluczone, że spotkałaby się z nią jeszcze na scenie, gdyby grupa nie rozpadła się niedługo później. Ta krótka współpraca zaowocowała natomiast duetem z kontrabasistą Hery – Ksawerym Wójcińskim. Bikont przyznaje, że zadecydowała o tym nie tylko jego dotychczasowa twórczość i umiejętności, lecz także bliska jej wrażliwość i sposób ekspresji. Rezultatem pracy duetu jest album "Oj borom, borom…", na którym sugestywne, improwizowane linie kontrabasu prowadzą dialog ze śpiewaczką sięgającą po tradycyjne pieśni ukraińskiego Polesia. Płyta spotkała się z entuzjastycznymi recenzjami nie tylko w środowisku jazzu i muzyki tradycyjnej. W podsumowaniu najlepszych polskich albumów 2017 roku zorganizowanym przez portal Beehy.pe, grono dwudziestu trzech dziennikarzy muzycznych umieściło "Oj borom, borom…" na wysokim, dziewiątym miejscu.
Format wyświetlania obrazka
mały obrazek [560 px]
Okładka płyty Maniuchy Bikont i Ksawerego Wójcińskiego "Oj borom, borom...", fot. materiały prasowe
Ostatnie projekty Bikont to też pieśni, ale współczesne. W trakcie pandemii Covid-19 śpiewaczka rozpoczęła współpracę z nagradzanym pisarzem, grafikiem i eseistą Marcinem Wichą. Napisane przez nich wspólnie piosenki aranżuje pochodzący z Izraela kompozytor Assaf Talmudi.
Nadpisz opis powiązanego wpisu
Maniucha Bikont i Marcin Wicha opowiadają o tworzeniu w izolacji i "Smutnej Maniuszce", napisanej wspólnie wiosennej piosence inspirowanej rosyjskimi pieśniami korowodowymi.
Text
– Choć w brzmieniu i treści współczesne i osobiste, piosenki również wywodzą się z folkloru – tłumaczy Bikont. – Punktem wyjścia są moje nagrania terenowe i inne archiwa, które mam w głowie. Na tych tradycyjnych tekstach, na ich rytmie, strofie, Marcin pisał swoje teksty.
Premiera albumu z piosenkami Maniuchy Bikont do tekstów Wichy planowana jest na 2023 rok. W najbliższym czasie artystkę usłyszymy również na płycie kolektywu Dom, gdzie obok Gaby Kulki czy Natalii Przybysz, wykona teksty Aleksandry Cieślak. Na wiosnę 2023 roku planowana jest też premiera zestawu piosenek skierowanych dla najmłodszych odbiorców, które Bikont przygotowuje na zamówienie poznańskiego Biennale Sztuki dla Dziecka wraz z zespołem Bastarda.