Wiatraki, organy i antypomniki: najciekawsze polskie rzeźby w przestrzeni publicznej
Rzeźba w przestrzeni publicznej nie musi być kukułczym jajem – Piotr Policht podaje przykłady udowadniające, że można robić to dobrze.
Władysław Hasior, "Organy"
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Władysław Hasior, "Organy", fot. Adam Golec/AG
"Organy" lub inaczej "Pomnik dla poległych w walce o utrwalenie władzy ludowej na Podhalu". Figury poległych żołnierzy faktycznie tu znajdziemy – na stanowiącej podstawę monumentu betonowej płycie. Władysław Hasior wyrzeźbił na niej spoczywające pod całunem zwłoki. Nad płaskorzeźbioną płytą kojarzącą się z grobowcem góruje jednak dramatycznie postrzępiona abstrakcyjna struktura. To ona jest w tym pomniku najważniejsza. "Organy" należy też rozumieć całkiem dosłownie, choć pomnika nie udało się zrealizować całkowicie po myśli artysty. Ustawiony w1966 roku na przełęczy Snozka w paśmie łączącym Gorce z Pieninami monument w swojej głównej części – abstrakcyjnej żelaznej strukturze najeżonej z dwóch stron spiczastymi formami – miał mieć wmontowane piszczałki. Wydawałyby one dźwięk wraz z podmuchami wiatru, co z racji usytuowania rzeźby na górskie przełęczy oznaczałoby, że niemal nieustannie.
To jeden z objawów fascynacji Hasiora żywiołami. Oprócz wiatru wykorzystywał w swoich rzeźbach wodę oraz – darzony przezeń szczególnym uczuciem – ogień. W "Organach" zresztą pierwotnie również było miejsce na płomienie – ogień w podłużnej rynnie przy cokole. Wzbudzany do życia ruchem wiatr pomnik Hasiora to echo idei modernistycznego architekta Oskara Sosnowskiego – "Harfy Gór”, niezrealizowanego tatrzańskiego monumentu o modernistycznej formie podszytej romantycznym duchem.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Henryk Burzec, "Orbity", fot. W. Hasior, Notatniki Fotograficzne, NF Burzec, z archiwum Galerii Hasiora, dzięki uprzejmości Muzeum Tatrzańskiego im. dra Tytusa Chałubińskiego w Zakopanem
XIX- i XX-wieczny mit zakopiańskiej bohemy do dziś wpływa na postrzeganie tego miasta, choć stolica Podhala może się pochwalić wieloma wybitnymi przykładami architektury i sztuki powojennego modernizmu. Nie cenią jej zbytnio niestety nawet lokalne władze, przez co liczne budynki, mozaiki i rzeźby nowoczesnych twórców niszczeją w przestrzeni miasta, również wspomagane ludzką ręką. Wśród wartych uwagi rzeźb, które ostały się w górskim kurorcie, znajdują się prace Henryka Burzca, rzeźbiarza wykształconego w słynnej zakopiańskiej szkole Kenara i pod skrzydłami Xawerego Dunikowskiego na krakowskiej ASP. Kilka z nich stoi pod budynkiem niegdysiejszej pracowni artysty, a szczególnie efektowne, odlane z betonu "Orbity – pod Urzędem Miasta. Z tego powodu rzeźba swego czasu nazywana była "uchem naczelnika. "Orbity" reprezentują abstrakcyjną część dorobku Burzca, który w swojej twórczości krążył od organicznej, Moore’owskiej z ducha figuracji do rzeźby nieprzedstawiajacej.
Jan Chwałczyk, rzeźba "Bez tytułu" z I Biennale Form Przestrzennych
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Jan Chwałczyk, rzeźba "Bez tytułu" z I Biennale Form Przestrzennych, fot. Aleksandra Litorowicz (sztukapubliczna.pl)
Na przestrzeni publicznej kilku polskich miast zaważył rozwijający się od lat 60. do 80. ubiegłego wieku rozwój rzeźbiarskich plenerów i sympozjów. Swego czasu stanowiły one najżywsze laboratorium idei, zastępując w pewnym sensie nieistniejące centra sztuki współczesnej. Sympozja koncentrowały się na terenach tzw. Ziem Odzyskanych. Władza ludowa mogła odhaczyć na liście zadań utwierdzanie ich polskości, a artyści dostawali do dyspozycji formalną swobodę i możliwość korzystania z dobrodziejstw przemysłu ciężkiego, w ramach bratania się z klasą robotniczą. Jedną z takich imprez było Biennale Form Przestrzennych w Elblągu. Podczas jego pierwszej edycji w 1965 roku Jan Chwałczyk, reprezentant wrocławskiej awangardy, stworzył metalową rzeźbę w formie wiatraka. Rzecz jasna działającego – podobnie jak "Organy" Hasiora, również rzeźba Chwałczyka współgrać miała z siłami natury. Tyle że tutaj liczyły się wrażenia optyczne. Skrzydła pomalował artysta w na kilka kolorów, dzięki czemu w różnych warunkach praca oddziaływać może na różne sposoby. To jeden z ciekawszych przykładów rodzimej sztuki kinetycznej, z którą Chwałczyk eksperymentował także w późniejszych latach.
Maurycy Gomulicki, "Melancholia"
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Maurycy Gomulicki, "Melancholia", BWA Tarnów, fot. dzięki uprzejmości artysty
Najgłośniejszą zapewne pracą w przestrzeni publicznej zrealizowaną przez Maurycego Gomulickiego jest szczecińska "Fryga", którą obrzucono garścią kpin, memów, aż wreszcie popękała pod ciężarem własnej porażki i została usunięta. Warto jednak pamiętać o znacznie bardziej udanych publicznych realizacjach."Przestrzeń zielona jest moim naturalnym habitatem”, deklarował artysta w jednym z wywiadów, a patrząc na takie prace jak "Melancholia”, wypada się z nim zgodzić. "Melancholia" to wielościan powtarzający figurę z drzeworytu Albrechta Dürera o tym samym tytule, ustawiony w malowniczej scenerii Parku Strzeleckiego, kilka kroków od Pałacyku Strzeleckiego, w którym mieści się galeria BWA Tarnów. Gomulicki to artysta witalności i rozkoszy w najbardziej cielesnym wydaniu.
Styl wyświetlania galerii
wyświetl slajdy
Na sopockim wybrzeżu podczas jednej z edycji festiwalu Artloop umieścił boje w kształcie piersi, a opisując pracę, stwierdzał między innymi prostolinijnie, że "cycki są fajne" (jednocześnie dostrzegając też ich "konkretny potencjał symboliczny"). Wielościan zaczerpnięty z Dürera opalizuje z kolei różowo-purpurowo. W wydaniu Gomulickiego abstrakcyjna figura melancholii zyskuje walor tajemniczego fetyszu, niemal erotycznej zabawki.
Daniel Rycharski, "Pomnik chłopa"
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Daniel Rycharski, "Pomnik Chłopa", 2015–2016, fot. dzięki uprzejmości artysty
Na nieco inny sposób do Dürera nawiązał Daniel Rycharski w "Pomniku Chłopa". Rycharski, artysta związany ze swoją rodzinną wsią Kurówko, zainspirował się grafiką Dürera przedstawiajacą projekt pomnika upamiętniającego klęskę XVI-wiecznego powstania chłopskiego dowodzonego przez Thomasa Müntzera. Pomnik Rycharskiego to realistyczne przedstawienie sołtysa Kurówka siedzącego w pozie Chrystusa Frasobliwego. Osadzenie w klasycznej ikonografii jako sposób uszlachetnienia współczesnego przedstawienia to zabieg wykorzystywany na szeroką skalę juz w XIX wieku. Jednocześnie Rycharski nawiązuje do znacznie nowszych tradycji artystycznych. Jego "Pomnik chłopa" wiązać można również z estetyką relacyjną, bo choć jest monumentalnym przestawieniem górującym nad widzem, to daleko mu do osadzonych na trwałe w reprezentacyjnych miejscach brązowych statui. Sołtysowi towarzyszą rolnicze atrybuty: widły, łańcuch od krowy, sam zaś siedzi na rozrzutniku gnoju umieszczonym na przyczepie. To pomnik mobilny, odsłonięty po raz pierwszy w Kurówku, a następnie wielokrotnie podróżujący, niczym maryjne obrazy obnoszone po wiejskich domach. Rzeźba nie służy tylko do obrazowania relacji społecznych na wsi – ma je performatywnie animować.
Mirosław Bałka, "Auschwitzwieliczka"
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Mirosław Bałka, "Auschwitzwieliczka", Kraków, fot. Tomasz Wiech/AG
Odwiedzając Kraków, nie sposób nie trafić na krążące po całym mieście meleksy dla turystów. W oblepiających je hasłach do poziomu konsumowanej w wakacyjnym szale zwiedzania atrakcji sprowadzane są dwa pobliskie miejsca drastycznie od siebie różne – kopalnia soli w Wieliczce i obóz zagłady Auschwitz-Birkenau. W zrealizowanej przy okazji jednej z edycji festiwalu sztuki w przestrzeni publicznej ArtBoom pracy do tego zderzenia odniósł się Mirosław Bałka.
Styl wyświetlania galerii
wyświetl slajdy
"Auschwitzwieliczka" to betonowy tunel, w którego suficie wycięto tytułowy napis, nazwy obozu i kopalni już nawet nie towarzyszące sobie, a zlane w jedno. Przeświecające przez otwory słońce w ciągu dnia rzutowało napis na jedną ze ścian tunelu – w ciasnym przejściu jarzył się on jak memento, oskarżenie skierowane wobec bezmyślnego przekształcania historii w turystyczny lunapark. Tym mocniejsze, że, jak pisała Magdalena Ujma: "Forma korytarza stanowi odniesienie do rytuałów przejścia. Niesie aluzję do historii i ofiar nazizmu".
Łukasz Skąpski, "10 m3 zimowego powietrza Krakowa"
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Łukasz Skąpski, 10m3 zimowego powietrza Krakowa, fot. Maria Skąpska
Przy okazji jednej z kolejnych edycji ArtBoomu na krakowskim Podgórzu stanęła praca Łukasza Skąpskiego. "10 m3 zimowego powietrza Krakowa" to antypomnik. Jeden z nielicznych w Polsce, jako że wciąż pokutuje u nas idea pomnika jako formy figuratywnej i monumentalnej. Antypomnik to z kolei idea zbudowana właśnie w opozycji do tej spiżowej tradycji. Odbiega od niej nie tylko formalnie – antypomnikowa forma to nośnik innego podejścia do kwestii upamiętnienia, w którym narzuconą odgórnie historię przez wielkie H zastępuje bardziej subiektywne, cielesne doświadczenie. Nieopodal miejsca, gdzie stanęła praca Skąpskiego, znajduje się drugi krakowski antypomnik – puste krzesła na placu Bohaterów Getta, zaprojektowane przez biuro Lewicki Łatak. Upamiętniają krakowskich Żydów nie przez ich przedstawienie, a uwidocznienie braku. "10 m3 zimowego powietrza Krakowa" przybrało formę prostego białego kontenera, wypełnionego tytułową zawartością. To odniesienie do palącego problemu z krakowskim smogiem, ale z historycznym kontekstem. Upamiętnia Juliana Aleksandrowicza, tzw. "Doktora Twardego", polskiego lekarza i jednego z prekursorów polskiej myśli ekologicznej. Stanął w pobliżu Wisły, przy niegdysiejszej granicy getta, w którym podczas wojny znalazł się Aleksandrowicz.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Paweł Althamer, "Guma", 2009, fot. dzięki uprzejmości Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie
Paweł Althamer rzadko pracuje zupełnie sam, liczne prace, również w przestrzeni publicznej, zrealizował m.in. z członkami Grupy Nowolipie. Rzeźba "Guma" powstała jednak we współpracy z kim innym – dziećmi z Grupy Pedagogiki i Animacji Społecznej Praga Północ. To od nich wyszła propozycja, by uwiecznić Gumę – nieznanego z imienia pijaczka, kręcącego się zwykle w okolicach sklepu monopolowego przy ulicy Brzeskiej. Dedykowana mu rzeźba stanęła w najbardziej naturalnym dla niej środowisku. Jak mówił Althamer:
Text
Rzeźba umocowana na sprężynie kiwa się, naśladując swój pierwowzór. Stanie tam, gdzie przez lata kołysał się na miękkich nogach Guma, zagadując przechodniów.
Na początku pomysł budził kontrowersje. Zdaniem niektórych mieszkańców przyczyniał się do pogłębiania złej renomy dzielnicy. Z czasem jednak gumowy Guma się przyjął. Zapewne nie bez związku ze śmiercią bohatera, która nastąpiła, gdy trwały prace nad rzeźbą. Portret stał się de facto pomnikiem. Zimą w geście troski ktoś nawet założył rzeźbie czapkę na głowę.
Joanna Rajkowska, "Pozdrowienia z Alej Jerozolimskich"
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Joanna Rajkowska "Pozdrowienia z Alej Jerozolimskich", fot. Artur Hojny / Forum
Słynna sztuczna palma daktylowa Joanny Rajkowskiej stanęła na rondzie de Gaulle’a pod koniec 2002 roku. Pomysł na nią narodził się podczas wcześniejszej o rok podróży artystki do Izraela. Gdy powstała, budziła nie mniejsze emocje niż później "Tęcza” Julity Wójcik na placu Zbawiciela, zyskała jednak równie oddanych zwolenników, by stać się wreszcie jednym z najbardziej rozpoznawalnych symboli miasta. "Pozdrowienia z Alej Jerozolimskich” w gruncie rzeczy można również uznać za antypomnik, którego wymowa bliska jest krakowskim krzesłom Lewickiego Łataka. Tyle tylko, że posługuje się zupełnie innym, mniej patetycznym obrazem, zwracając uwagę na zniknięcie z miasta społeczności żydowskiej, po której ślad pozostał w nazwie alej, poprzez umieszczenie przy nich drzewa wyjętego z izraelskiego pejzażu.
Monika Sosnowska, "Stragan"
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Dom Handlowy Renoma we Wrocławiu to przykład wrocławskiej architektury wczesnego modernizmu, zaprojektowany przez berlińskiego architekta Hermanna Dernburga, łączący przeszklone pasy elewacji z elegancką szkliwioną ceramiką. W latach 2000. budynek częściowo odrestaurowano oraz rozbudowano, zwiększając powierzchnie prawie dwukrotnie.. Pojawiła się efektownie gięta fasada z obiegającymi ją podświetlanymi gzymsami. Znacznie mniej wymuskana jest stojąca obok niepozorna rzeźba Moniki Sosnowskiej. Nie znalazła się ona jednak obok Renomy przypadkiem. Błękitna szkieletowa konstrukcja odnosi się do tradycji handlowej innego miejsca, z którego akurat w wyniku przebudowy handel wykorzeniono – warszawskiego Stadionu Dziesięciolecia. To wyczyszczona do samej struktury kopia straganu z "Jarmarku Europa". Upamiętnia okres transformacji z całą jej niezbornością, wypełniając lukę między przedwojennym a współczesnym blichtrem Renomy.
Roman Stańczak, "Anioł Stróż"
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Roman Stańczak, "Anioł Stróż", Park Rzeźby na Bródnie, Warszawa, fot. Adam Stępień/AG
Specyficznym dokumentem transformacji były z kolei rzeźby Romana Stańczaka, odarte z politury meblościanki, szafki czy regały. Tuż po połowie lat 90. Stańczak zniknął z pola sztuki. Prywatnie przechodził ciężki okres, popadł w alkoholizm. Wrócił właściwie przez przypadek, w 2012 roku. Natknął się wtedy na Althamera, z którym kiedyś studiował w "Kowalni", pracowni Grzegorza Kowalskiego na warszawskiej ASP. Podróżował przy okazji kolejnych realizacji uczelnianego kolegi razem z nim, m.in. do Nowego Jorku. Na zaproszenie Althamera, animującego Park Rzeźby na Bródnie, Stańczak przygotował również pracę dla tego miejsca. Wyrzeźbił anioła, którego pomalował na złoto. Zawsze obecna w wymowie prac Stańczaka duchowość tym razem przyjęła bardziej dosłowną formę. To jednak przede wszystkim bardzo osobista praca, wyrażająca promyk nadziei w życiu artysty. Anioł stoi zresztą u bram małego bródnowskiego rajskiego ogrodu – zasadzonego rzecz jasna z inicjatywy Althamera.