Trifonidis – Roots (2011)
Lektura uzupełniająca do płyty "Tribute to Don Cherry" grupy Yá-sou. Ekstatyczna muzyka, swoją energią przypominająca nagrania zespołów Sun Ra albo Pharoaha Sandersa. W muzyce zespołu Macieja Bielawskiego Trifonidisa – multiinstrumentalisty i kompozytora, który swego czasu był jedną z postaci wyznaczających puls warszawskiego jazzu, w pierwszej dekadzie XXI wieku szczególnie mocno bijącego z piwnicy klubu przy Chłodnej 25 – trudno szukać jakichkolwiek ograniczeń. Być może wynika to ze składu zespołu, poruszającego się w konwencji jazzowego ansamblu, ale będącego mieszaniną muzyków z różnych środowisk, często odległych od manieryzmu profesjonalnych jazzmanów.
Obecne w tytule płyty "Korzenie" zachowują się niczym rozrośnięte kłącza, czerpiące z wątków afroamerykańskich, afrobrazylijskich, afrykańskich, arabskich i rockowych. Na kontrabasie gra Jacek Mazurkiewicz, muzyk wywodzący się ze sceny yassowej. Pustynne, transowe brzmienie zawdzięczamy grającemu na udzie Tadeuszowi Czechakowi – gitarzyście znanemu z nagrań Klausa Mitffocha i Izraela. Lider grupy specjalizuje się w instrumentach dętych (saksofon tenorowy i sopranowy, klarnet, flety), ale tym razem sięga również za gitarę, a nawet perkusję. Na płycie "Roots" usłyszymy jeszcze czterech innych perkusistów, grających nie tylko na zwyczajnym zestawie perkusyjnym, ale i perkusjonaliach pochodzących z całego świata (od bendiru i darbuki po cajón i bongosy). Robert Siwak ukończył Uniwersytet Muzyczny Fryderyka Chopina, współpracował z Pawłem Mykietynem i Janem A. P. Kaczmarkiem, był muzykiem sesyjnym, tworzył muzykę teatralną i grał w zespołach folkowych (Lautari Macieja Filipczuka i Zespole Polskim Marii Pomianowskiej). Mikołaj Wielecki prowadzi batucadę, sambową orkiestrę perkusyjną; nagrywał z muzykami popowymi i jazzowymi. Wojtek Sobura jest wykształconym perkusistą jazzowym, który tworzy również muzykę elektroniczną. Maciej Mustafa Giżejewski specjalizuje się w muzyce afrokubańskiej, nagrywał m.in. ze Stanisławą Celińską i Skalpelem.
Mam wrażenie, że "Roots" – podobnie jak wiele innych nagrań Bielawskiego – zostało nieco zapomnianych. Prawdopodobnie dlatego, że trudno się do nich dokopać – albumy wychodziły w niewielkim nakładzie, są niedostępne w streamingu. Szkoda, bo to nagrania wciąż świeże i wciągające. Trifonidis nie porzucił swoich "rootsowych" projektów, zaprasza do współpracy kolejnych muzyków. W dostępnym na YouTubie koncercie Trifonidis Roots Septet usłyszymy m.in. Joachima Mencela w podwójnej roli pianisty i lirnika oraz grającego na korze Ablaye Badjiego, griota urodzonego w Senegalu, potomka rodziny Cissoko.
(Filip Lech)
Tropical Soldiers in Paradise – II (2020)
Globalne ocieplenie zdecydowanie wpłynęło na polską scenę muzyczną. Na swojej drugiej płycie Tropical Soldiers in Paradise przygotowują nas na moment, w którym w Polsce będą rosnąć przysłowiowe palmy i pomarańcze (ale w hurraoptymistycznym wariancie, bez ekstremalnych zjawisk pogodowych).
To wielkomiejska exotica na miarę XXI wieku – warszawski septet swobodnie żongluje stylami, jakby ktoś dla zabawy kręcił globusem: afrobeat czy muzykę karaibską podszywają elektroniką, funkową pulsacją i hip-hopowym groovem. W ich leniwych i kołyszących utworach żar tropików i żar bulwarów wiślanych zlewają się w jedną plamę ciepła.
(Patrzyk Zakrzewski)
Monsterra – Peligro (2020)
Gdy w przyszłej dekadzie kulturoznawcy będą analizować popkulturowe fenomeny lat 20. XXI wieku w Polsce, to uważnym badaczom nie powinna umknąć moda na cumbię. Ta wywodząca się z Kolumbii muzyka taneczna (jej korzenie sięgają XIX wieku) w XX wieku w różnych lokalnych odmianach rozlała się na całą Amerykę Południową i Środkową, a w kolejnym stuleciu dotarła wreszcie nad Wisłę. Nie ma tygodnia, żeby w którymś z warszawskich klubów nie odbywała się impreza z cumbią (szczególnie przyjęła się cumbia rebajada – jej spowolniona wersja, szczególnie popularna na północy Meksyku), a echa tej transoceanicznej fascynacji dały o sobie już także znać w krajowej fonografii, czego przykładem jest ta kaseta. To melancholijna, zaszumiona i momentami mroczna cumbia z lasów deszczowych Pomorza i Mazowsza zagrana na gitarze, prehistorycznym syntezatorze i automacie perkusyjnym. Najbliżej jej do nurtu chicha, który rozwijał się w Peru w latach 60. i łączył rytm cumbii z surfem i gitarową psychodelią.
Monsterra to solowy projekt Grzegorza Wiernickiego, który w ostatnich kilkunastu latach angażował się w liczne zespoły garażowe (The Phantoms czy Wild Books) i freejazzowe (WOW, Magowie), a materiał z "Peligro" nagrany został w domowych warunkach w trakcie pierwszego lockdownu wiosny 2020 roku. Gdy nie można było pójść nawet na spacer do lasu, w pandemicznym odosobnieniu, wykreował on na własny użytek całą połać dźwiękowej dżungli.
(Patryk Zakrzewski)
Mitch & Mitch & Kassin – Visitantes Nordestinos (2017) & Magneto – Requiem pour satana (2021)
Brazylijskie fascynacje środowiska skupionego wokół warszawskiego Lado ABC (choć są one zaledwie jedną z odnóg ich rozlicznych zainteresowań) ujawniły się już w nazwie wytwórni – "lado" po portugalsku oznacza stronę, tym słowem sygnowano strony A i B luzofońskich kaset i płyt winylowych. Funkcję brazylijskiego łącznika w ekipie pełnił Macio Moretti, który od końca lat 90. regularnie tam podróżował, przywoził płyty i nawiązywał kontakty. Wśród jego licznych projektów egzotyczne echa najczęściej pojawiały się w twórczości Mitch & Mitch. I wreszcie, po przypomnieniu światu jednej z najbardziej brazylijskich płyt, jaka ukazała się w PRL, czyli debiutu Zbigniewa Wodeckiego (na wspólnych koncertach z nim wykonywali także cover utworu jednej z ikon música popular brasileira Jorge Ben Jora), po koncertach Warszawskiej Orkiestry Rozrywkowej (jednego z licznych projektów, w które zaangażowani byli muzycy Mitchów) z własnymi aranżacjami jazzującej bossa novy z płyty "Brazilian Octopus", muzycy grupy wybrali się w końcu nagrać płytę w swojej "podświadomej ojczyźnie".
Do współpracy zaprosili Alexandre’a Kassina, producenta i multiinstrumentalistę, który w swojej twórczości eksperymentował z klasycznymi już brazylijskimi nurtami, takimi jak bossa nova czy tropicalia, ale w swoich poszukiwaniach nie odcinał się od tradycji – współpracował wszak z takimi legendami brazylijskiej muzyki jak Caetano Veloso, Gal Costa, João Donato czy Jorge Mautner. Efektem jest fantastyczna płyta, szczególnie polecana dla osób lubiących sobie wyobrażać, co by było, gdyby Jerzy Milian pojechał w latach 70. nagrywać do São Paulo, fanów tropikalnego easy listening (choć nie takiego zawsze znowu easy) i koktajlowych przyjęć w kapsułach kosmicznych.
Magneto to kolejna odsłona warszawskiej egzotyki spod znaku Lado ABC, choć wydana już po zawieszeniu działalności przez tę wytwórnię. Tutaj do znanego z Mitchów gitarzysty Bartka Tycińskiego dołączyli Hubert Zemler i Piotr Domagalski. Taką muzykę zapewne napisałby Ennio Morricone, gdyby przyszło mu komponować do spaghetti westernu luźno opartego na motywach z "W 80 dni dookoła świata": w przestrzennych filmowych utworach usłyszymy surf rock, pustynny blues, turecki funk czy hawajskie hula. Oprócz własnych kompozycji na płycie znalazły się także "Pama Rum Kwan" – cover zespołu PM Pocket Music – jednych z pionierów tajskiego rock’n’rolla (nazywanego w tym kraju w latach 60. wong shadow lub shadow music) i tytułowe "Requiem pour Satan", kompozycję Camille’a Sauvage’a, francuskiego twórcy muzyki filmowej i ilustracyjnej.
(Patryk Zakrzewski)