O ile dekadę wcześniej dla dziennikarzy ekscytujące były konkursowe stawki, o tyle w okolicach roku 2016 to, na co wcześniej zwracał uwagę Jakub Banasiak — znikomość nakładu finansowego w perspektywie całości budżetu mecenasów — stało się oczywiste. A skoro mecenas nie tylko wspierał artystów, ale także łożąc na nagrody, ogrzewał się w ich blasku, rosnąć zaczęły oczekiwania — nie tyle co do wysokości nagród, a warunków rywalizacji. Autorki i autorzy listu otwartego z 2016 roku zwracali uwagę m.in. na przebieg kwalifikacji i sztywny system quasi-korporacyjnych prezentacji, jakie przygotować muszą kandydaci niezależnie od charakteru ich praktyki. Format ten, jak pisali: "zakłada maksymalne uproszczenie i unifikację, dzieło sztuki sprowadza do poziomu produktu, a język sztuki zamienia na język przemysłów kreatywnych". Punktowano również zapisy regulaminowe ograniczające m.in. ograniczenia w zakresie możliwych do zgłoszenia formatów prac.
W roku 2021 dyskusja rozgorzałą na nowo, a jej zapalnikiem okazała się m.in. sytuacja Natalii Galasińskiej, również studentki szczecińskiej Akademii Sztuki i laureatki jednej z nagród specjalnych. Ponieważ kosztem transportu prac z konkursowej wystawy do ich autorek obarczone zostały one same, Galasińska w związku z wysokimi kosztami, których nie była w stanie ponieść, postanowiła swoją instalację zezłomować. Tym samym praca zatytułowana nomen omen "Złom", będąca wielkoformatową instalacją w formie mapy zespawanej z popegeerowskich resztek, opowiadająca o sytuacji ekonomicznej wsi po likwidacji Państwowych Gospodarstw Rolnych, znalazła nieplanowane, choć nader stosowne domknięcie. Ponowne zezłomowanie "Złomu" stało się wymownym epilogiem zbudowanej przez artystkę opowieści. Czasem życie pisze dla sztuki najlepsze, choć pełne zdecydowanie czarnego humoru scenariusze.
W efekcie "artystyczna podróż" w swojej dotychczasowej postaci dobiegła końca, a u jej kresu na wielu wycieczkowiczów nie czekał ekskluzywny kurort, a raczej airbnb z karaluchami i awarią hydrauliki. W tym roku nie zobaczymy już kolejnej edycji APH. Sytuacja okazała się o tyle niefortunna, że pełna gorących emocji dyskusja wokół ostatnich edycji konkursu, jej formatu i regulaminowych ograniczeń właściwie przykryła sposoby długofalowego wsparcia, jakie uczestnikom konkursu zapewnia jego organizator. Nie tylko zwycięzcy, wśród których znaleźli się m.in. Krzysztof Maniak czy Piotr Urbaniec, otrzymujący nagrodę finansową i wyjazd rezydencyjny, ale i pozostali finaliści przez lata zyskiwali bowiem wsparcie m.in. w postaci wystaw organizowanych we własnej przestrzeni ekspozycyjnej APH — Pawilonie Sztuki ERGO Hestia. Na mecenacie artystycznym wizerunkowo znacznie lepiej wychodzi dla porównania ING Bank Śląski, który zamiast organizowania konkursu skupia się na wsparciu przede wszystkim dla młodych twórczyń i twórców, budując własną kolekcję i pomagając w bezkolizyjnym przejściu z bezpiecznego kokonu akademii do brutalnych realiów rynkowo-instytucjonalnych w ramach realizowanego od kilku lat cykl wykładów Artysta-Zawodowiec.
Mimo wszystko koniec Spojrzeń i APH nie oznacza końca klasycznego formatu konkursowego. Do gry wkroczyło w ostatnim czasie Allegro, podbijając stawkę. Organizowane od dwóch lat Allegro Prize to konkurs z całkiem wysokimi nagrodami (troje laureatów otrzymuje po 25 tys. złotych) i o międzynarodowym zasięgu. W pewnym sensie Allegro Prize zastąpiło też Samsung Art Master, stawiając na wyjście poza środowiskową bańkę — podobnie jak w przypadku nieistniejącego od lat konkursu pod patronatem koreańskiego giganta technologicznego, w jury nagrody Allegro zasiadają nie tylko kuratorki i krytycy (zgodnie z międzynarodowym charakterem konkursu nie tylko z Polski), ale także szeroko rozpoznawalne postaci ze świata kultury i mediów, m.in. Monika Brodka czy Anja Rubik.
Najstarszy zawód (artystyczny) świata