Gry bywają odtrutką na monotonię domowej izolacji. Podsumowanie roku 2020 w grach wideo
Pandemia koronawirusa poważnie zdezorganizowała pracę większych i mniejszych studiów produkujących gry. Okazuje się jednak, że mimo trudności rok 2020 nie był wcale dla polskich gier zły. Pojawiło się wiele zasługujących na uwagę tytułów – przyjrzymy się tym najważniejszym i najciekawszym.
Najważniejszym wydarzeniem roku 2020 w świecie gier wideo, nie tylko w skali Polski, okazała się premiera "Cyberpunka 2077". Najpierw przekładano ją dwa razy, co budziło pewien niepokój. Ostatecznie miała miejsce w grudniu – to dla dużych premier ostatni dzwonek przed trudnym okresem na początku roku kalendarzowego, kiedy portfele konsumentów jeszcze dochodzą do siebie po świątecznych zakupach. Miała być wielkim świętem graczy i branży gier, ale stało się inaczej. O ile wersja na komputery osobiste zebrała dobre oceny, reakcja graczy i krytyków na niedopracowanie wersji konsolowych była na tyle ostra, że premiera "Cyberpunka" stała się dla firmy postępującą katastrofą. Trudne chwile przeżywa też najwyraźniej inny polski gigant branżowy, czyli firma Techland, pracująca nad grą "Dying Light 2". Jej premiera, planowana pierwotnie na wiosnę, została w styczniu odwołana – w tej chwili nie wiadomo, kiedy gra miałaby się ukazać, pewnie nieprędko…
"Cyberpunk 2077"
Premiera gry, precyzyjnie zaplanowana jako wielkie wydarzenie medialne, stanowczo wypadła inaczej, niż zamierzyli sobie szefowie CD Projektu Red, ale sama gra powinna zapisać się w historii komputerowych gier RPG. Miejsce akcji "Cyberpunka", Night City, to jedno z najpiękniejszych miast w historii gier. Można się w nim naprawdę zatopić, nie dbając o postępy w grze, tylko po prostu spacerując i podziwiając szczegóły metropolii przyszłości, którą można czytać tak, jak prawdziwe miasto – patrząc na budynki, widzieć nie tylko ściany, drzwi i okna, ale też styl życia ich mieszkańców, historię dzielnicy czy wpływy kulturowe. Scenariusz jest, jak zwykle w grach twórców "Wiedźmina", absorbujący i świetnie napisany. Postaci, które napotykamy na naszej drodze, na długo zapadają w pamięć. Scenarzyści CD Projekt Red są powszechnie uznawani za jednych z najlepszych w całej branży gier i w "Cyberpunku" znowu potwierdzili swoją klasę. Nieco gorzej bywa z mechanikami gry – nie wszystkie są dopracowane, nie wszystkie odgrywają w niej istotną rolę. Wygląda na to, że twórców gry trochę za bardzo poniosły ambicje i starali się zmieścić w jednej grze wszystkie rozwiązania, jakie się tylko dało. Niektórych (na przykład niżej podpisanego) taki przerost ambicji cieszy, inni będą rozczarowani. Tak czy inaczej – kiedy nie trafimy akurat na błędy techniczne, świat "Cyberpunka" to jedno z najciekawszych miejsc, jakie można odwiedzić w dzisiejszych grach wideo. Cały czas ukazują się kolejne łatki poprawiające działanie gry, więc można mieć nadzieję, że za jakiś czas będzie się nią można cieszyć w takim kształcie, jaki zamierzyli sobie jej twórcy.
"Ghostrunner"
Na "Cyberpunku 2077" polski cyberpunk się nie kończy. "Ghostrunner" nie ma ambicji tworzenia ogromnego świata, w którym gracz może robić, co chce – jako cyberzabójca o nadludzkich mocach mamy tu jasno wyznaczone zadanie (eliminacja okrutnej dyktatorki), a miejscem akcji jest ogromna wieża, w której schroniły się po wielkiej katastrofie resztki ludzkości. Chociaż gra ma widowiskową grafikę 3D w pełnym cyberpunkowym sztafażu (neony! wieżowce! gigantyczne maszyny!), jest w duchu arcytrudną platformówką w rodzaju "Super Meat Boya". Większość czasu spędzimy wykonując wielometrowe skoki nad ogromnymi przepaściami – najdrobniejszy błąd może kosztować głównego bohatera życie. Od czasu do czasu trzeba walczyć z przeciwnikami, reagując na tyle szybko, żeby być w stanie uciec przed lecącymi już w naszą stronę pociskami. Giniemy co chwilę, ale tylko po to, żeby błyskawicznie powstać z martwych i spróbować jeszcze raz. Ten cykl kolejnych prób i porażek jest stałym elementem szalonego, transowego rytmu gry. "Ghostrunner" to jedna z najciekawszych i najbardziej szalonych gier akcji mijającego roku – nic dziwnego, że gracze ją docenili (w sklepie Steam pozytywnie ocenia ja 96% użytkowników).
"Werewolf the Apocalypse: Heart of the Forest"
Polacy stali się w ostatnich latach specjalistami od tworzenia gier komputerowych opartych na znanych systemach RPG. CD Projekt Red zabrał się za "Cyberpunka", Draw Distance tworzy kolejne powieści wizualne osadzone w świecie "Wampira: Maskarady", a do tego grona dołączyło ostatnio studio Different Tales, które zajęło się "Wilkołakiem: Apokalipsą". "Heart of the Forest" to pierwsza osadzona w tym uniwersum gra wideo. I pierwsza gra, której akcja jest osadzona wyłącznie w okolicach Białowieży. Wilkołaki, które w systemie RPG bronią natury przed ingerencjami człowieka, trafiają do Puszczy Białowieskiej w okresie niedawnej wycinki. Gra przedstawia racje wszystkich stron konfliktu – od aktywistów broniących Puszczy, przez społeczność lokalną, po decydentów, którzy postanowili wydać pozwolenie na wycinkę. Twórcom udało się zmienić problem lokalny w uniwersalny – historia o wilkołakach z Puszczy Białowieskiej staje się historią o relacji człowieka z naturą, buncie i wściekłości, wątkach bardzo aktualnych w dobie kryzysu klimatycznego. Na uwagę zasługuje też oprawa audiowizualna – chociaż "Heart of the Forest" to gra tekstowa, kolejnym partiom opowieści towarzyszą świetne, niepokojące ilustracje, a dozowany oszczędnie dźwięk świetnie dodaje atmosfery, pozostawiając jednocześnie pole do popisu wyobraźni.
"Metamorphosis"
Cyfrowy Kafka. Chociaż tytuł wskazuje wyłącznie na "Przemianę", to tak naprawdę hybryda "Przemiany" i "Procesu" – Gregor Samsa zmienia się w karalucha w mieszkaniu swojego przyjaciela i współpracownika Józefa K. i obserwuje przebieg jego sprawy z perspektywy otwartej szuflady, lampy na biurku czy szpary w ścianie. Karaluchy mają też swój własny surrealistyczny świat, którego centrum jest tajemnicza Wieża – ucieleśnienie biurokratycznych koszmarów, które dręczą Józefa. Mocne strony gry – przede wszystkim poczucie skali, kiedy oglądamy świat ludzi z perspektywy i coraz bardziej zadziwiające pomysły na świat karaluchów, który zaczyna się od drobiazgów rozrzuconych po biurkach i szafkach, a kończy całym miastem zbudowanym wokół starego projektora filmowego. Największe wrażenie robią gigantyczne archiwa, w których informacje o śledzonych przez Władze obywatelach można wydobyć tylko za pomocą gigantycznych maszyn – dla karalucha dotarcie na koniec ramienia chwytającego tuby z dokumentami to cała wyprawa. Obraz przytłaczający, ale taka jest też przecież sprawa Józefa K. – i rola, jaką przyjdzie w niej odegrać Gregorowi Samsie.
"Carrion"
"Carrion" to klasyczny horror science fiction – dziwna, zmiennokształtna istota ucieka z tajnego laboratorium w poszukiwaniu wolności, ale i zemsty. Żywi się, a jakże, ludźmi, których rozrywa na kawałki i pożera, a to, co pożre, szybko przekształca w kolejne kończyny swojego coraz większego cielska. Potrafi się ukryć w przewodach wentylacyjnych, błyskawicznym ruchem wyrwać z zawiasów wzmocnione metalowe drzwi, oczyścić w kilka sekund pomieszczenie pełne uzbrojonych żołnierzy, przeniknąć przez kraty, które miały zabezpieczać przed każdym napastnikiem. Cała rzecz w tym, że gracz nie wciela się tu w bohatera próbującego uratować bazę przed potworem, ale w samego potwora. Gra jest skrajnie makabryczna, ale umowna, nawiązująca do gier z lat 90. oprawa graficzna buduje pewien dystans do pojawiających się na ekranie okropności. Gwoździem programu jest animacja potwora, który składa się z gąszczu wijących się macek, gotowych w każdej chwili wystrzelić na kilka metrów w dowolnym kierunku. Kiedy przechodzi przez ekran, czepiając się szybkimi ruchami ścian, sufitów i podłóg, jednocześnie przeraża i zachwyca. Gracze i recenzenci narzekali trochę na to, że gra staje się po pewnym czasie dość powtarzalna, ale doceniali przewrotny, czarny humor, ciekawą oprawę w stylu retro i wygląd głównego "bohatera", którego kształt swobodnie, z potworną gracją, przepływa przez kolejne pomieszczenia bazy.
"Yes, Your Grace"
Powszechna opinia jest taka, że "cysorz to ma klawe życie". Gra "Yes, Your Grace" każe graczowi wejść w buty króla niewielkiego królestwa i przekonać się, że władza szczęścia nie daje, a wręcz przeciwnie, szybko można przez nią osiwieć. Rdzeniem rozgrywki jest wysłuchiwanie poddanych, którzy proszą nas o różne rzeczy. Problem w tym, że zasoby królestwa są ograniczone, więc trzeba podejmować trudne decyzje. Poza dbaniem o poddanych, król musi pilnować również tego, żeby utrzymać państwo w stanie względnej stabilności, przygotować się na ewentualne najazdy, walczyć z konsekwencjami klęsk żywiołowych i zrobić coś, żeby jego córki ciągle się ze sobą nie kłóciły, bo chwile wolne od obowiązków głowy państwa spędzamy tu w gronie rodzinnym, na przykład w zamkowym ogrodzie. Przestrzeń gry jest skupiona na kilku miejscach w zamku, od sali tronowej po mury, z których możemy podziwiać krajobraz albo wypatrywać wrogów. Oprawa graficzna to retro najwyższej próby – piękne, kolorowe obrazy złożone ze sporych pikseli i przywodzące na myśl najładniejsze gry przygodowe z połowy lat 90. Stworzenie "Yes, Your Grace" zajęło niemal 5 lat – w roku 2015 Rafał Bryks (wówczas student projektowania gier na uniwersytecie w Huddersfield) urządził zbiórkę pieniędzy na portalu Kickstarter. Gra rodziła się w bólach między Wielką Brytanią a Polską. Niektórzy spisali już cały projekt na straty – ale na szczęście dla graczy ostatecznie został doprowadzony do końca.
"Waterworks!"
Co się dzieje, kiedy archeolog połączy siły z twórcą gier, żeby podzielić się ze światem wynikami swoich badań? Wacław Kulczykowski, pracujący na Uniwersytecie Gdańskim nad systemami dostarczania wodzy mieszkańcom Grudziądza, skontaktował się ze swoim przyjacielem, znanym polskim twórcą gier indie, Mateuszem Sokalszczukiem. W ten sposób powstała gra "Waterworks!", w której gracz wciela się w (najwyraźniej nieśmiertelnego, a przynajmniej niesamowicie długowiecznego) zarządcę, odpowiedzialnego za dostawy wody dla grudziądzan od średniowiecza do początku XX wieku. Zaczynamy od nosi- i woziwodów, ale wraz z upływem czasu (i wzrostem liczby mieszkańców) budujemy kolejne elementy kunsztu wodnego, czyli technicznej dumy średniowiecznego Grudziądza, a potem nowoczesne wodociągi. Mechanika całości jest bardzo elegancka – opiera się na grze karcianej, w której musimy jak najlepiej zarządzać losowo przydzielanymi kartami pracowników, dokumentów czy wynalazków. Trzeba też patrzeć na to, jak i gdzie rośnie liczba ludności, po czym odpowiednio rozmieszczać kadry i rury – świetnie zaopatrzona w wodę dzielnica może nagle stać się miejscem katastrofy, kiedy wprowadzi się do niej zbyt wielu ludzi. Miasto – ukazane w eleganckiej, rozpikselizowanej oprawie graficznej – cały czas się zmienia, również wizualnie, więc gracz ma dodatkową satysfakcję ze swoich działań. Żeby było milej, gra jest darmowa. "Waterworks!" to wzorcowy przykład tego, jak można popularyzować lokalną historię – w grę o średniowiecznym Grudziądzu zagrały dotąd setki tysięcy ludzi z całego świata i zasłużenie pojawia się w najważniejszych zestawieniach najlepszych darmowych gier 2020 roku.
Pandemia koronawirusa okazała się dla gier wideo okresem szczególnym. Z jednej strony bardzo utrudniła pracę większym zespołom, które musiały się przestawić całkowicie lub częściowo na pracę zdalną. Z drugiej – okazało się, że gry bywają świetną odtrutką na monotonię domowej izolacji, jako forma ucieczki od zamkniętej przestrzeni i świetna forma integracji z innymi, czy to przy tej samej konsoli lub komputerze, czy w sieci. Kolejny rok będzie dla polskich gier również interesujący. Zapowiada się w nim przynajmniej kilka rodzimych przebojów – "Dying Light 2" Techlandu, "Outriders" People Can Fly, a być może również bardzo wyczekiwany "Witchfire" studia The Astronauts.
[{"nid":"5683","uuid":"da15b540-7f7e-4039-a960-27f5d6f47365","type":"article","langcode":"pl","field_event_date":"","title":"Jak by\u0107 autorem - w kinie?","field_introduction":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. Wyj\u0105tki te by\u0142y rzadkie w przesz\u0142o\u015bci, dzi\u015b s\u0105 nieco cz\u0119stsze, ale i dobrych film\u00f3w dzi\u015b mniej ni\u017c to kiedy\u015b bywa\u0142o.","field_summary":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. ","topics_data":"a:2:{i:0;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259606\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:5:\u0022#film\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:11:\u0022\/temat\/film\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}i:1;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259644\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:8:\u0022#culture\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:14:\u0022\/temat\/culture\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}}","field_cover_display":"default","image_title":"","image_alt":"","image_360_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/360_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=dDrSUPHB","image_260_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/260_auto_cover\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=X4Lh2eRO","image_560_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/560_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=J0lQPp1U","image_860_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/860_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=sh3wvsAS","image_1160_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/1160_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=9irS4_Jn","field_video_media":"","field_media_video_file":"","field_media_video_embed":"","field_gallery_pictures":"","field_duration":"","cover_height":"266","cover_width":"470","cover_ratio_percent":"56.5957","path":"pl\/node\/5683","path_node":"\/pl\/node\/5683"}]